wtorek, 16 października 2007

Kobieta zmienną jest...

Ech ta zmienna kobieca natura! Dlaczego akurat kobiety muszą być zmienne, a nie mężczyźni? To jest zdecydowanie niesprawiedliwe! I tak już zostałyśmy pokrzywdzone, bo musimy się depilować (całe!), tapetować,  mamy zmienne nastroje i w dodatku nieprzyjemną  comiesięczną przypadłość!


Czy któraś z Was też boryka się z problemami tej naszej zmiennej natury, czy to tylko ja jestem jakaś taka dziwna? Powiedzcie, że tak, błagam ;) Uchroni mnie to przed podejrzeniami choroby psychicznej ;) Nie wiem, jak Was, ale mnie to strasznie męczy! No ale w czym problem? – pomyślicie zapewne.  Otóż w tym, że ta moja nieokiełzana strona ciągle mnie gdzieś pcha. I to najczęściej w nieznane. Nie mogę za długo usiedzieć w jednym miejscu, bo po pewnym czasie zaczynam odczuwać nachalną potrzebę zmiany. Zmiany domu, otoczenia, miejsca zamieszkania, samochodu, fryzury, a nawet kraju! Dobrze, że jeszcze nie przyszło mi do głowy zmienić faceta ;) Nie dziwiłabym się, gdyby ta chęć  była  spowodowana brakiem satysfakcji z obecnego życia. Nie, nie, nie! Tak nie jest. Jest wręcz odwrotnie! Jestem zadowolona z mojego domu, bardzo podoba mi się Irlandia, poznaliśmy tu wielu wspaniałych i sympatycznych ludzi. To wszystko sprawia, że jestem szczęśliwa, że nie mam większych problemów. A mimo tego uczucia, dopada mnie czasem ogromna potrzeba zmiany. Przez pewien czas jestem zadowolona, a potem odzywa się moja zmienna natura: „A może by tak wyjechać? Zmienić dom?” Zastanawiam się jakby to było mieszkać we Francji, Włoszech, Belgii, Luksemburgu, Hiszpanii… Do głosu dochodzi też pragnienie przygody, przeżycia czegoś nowego, fascynującego… Cenię bardzo stateczność, poczucie bezpieczeństwa, harmonię w związku i życiu, więc tym bardziej nie rozumiem, skąd nagle odkrywam u siebie taaak wielką potrzebę wystawienia tego wszystkiego na próbę.  Bo przecież przeprowadzka do nowego miasta, czy kraju, to nie jest taka łatwa rzecz. To swego rodzaju wyzwanie. Czasem w miarę łatwe, czasem bardzo trudne. To nowe problemy, powrót do początkowego punktu, czyli przeżywanie na nowo poszukiwań mieszkania, pracy, znajomych… To poznawanie nowego otoczenia, uczenie się go.


Pocieszające jest to, że nie zawsze mam takie pragnienie :) Ale niestety zdarza się i nie wiem zupełnie jak mu zapobiec. I czy w ogóle jest na to jakaś rada? Przebywając zbyt długo w jednym miejscu mam wrażenie, że marnuję czas,  swoje życie zarazem. Dochodzę wtedy do wniosku, że świat jest przecież zbyt piękny, by całe swoje życie spędzić w tym samym otoczeniu.  Może ja jestem jakimś cygańskim dzieckiem? ;) Gdyby nie blond włosy, to pewno bym w to uwierzyła ;)


Nie wiem, może nie jestem do końca dojrzała? Może to moja podświadomość tak wpływa na mnie? Może to jakieś ukryte pragnienia? A może po prostu coś ze mną nie tak? Normalny człowiek codziennie dziękowałby Bogu za takie życie, ale ja zawsze znajdę jakieś „ale” ;)


Mam nadzieję, że pewnego dnia się obudzę i nie będzie już tej mojej zmiennej, kochającej wolność i pragnącej przygód natury. Może inaczej: niech będzie, ale niech nie będzie miała tak dominującej pozycji. Niech weźmie nad nią górę natura spragniona ustatkowania, ciepła życia rodzinnego i życia w tym samym miejscu. W tym samym domu, z tym samym mężczyzną,  w tym samym mieście…

20 komentarzy:

  1. Tez tak mam- jak najbardziej. Z racji posiadania dwoch nieletnich banderowcow, gdzie jeden z Nich uczeszcza do szkoly nie moge sobie pozwolic na zmiane kraju, nawet zmiana miejscowosci bylaby problemem. Ale ciagnie mnie kochana oj ciagnie gdzies w sina daaal.Ja rano wstaje i dumam co by tu zmienic i hop meble lataja po calej chacie i juz mi lzej-ehhehhe. Kochana nie zmieniaj sie, mniej te marzenia i checi to jest cudowne. Bo zycie byloby nudne i szare gdybysmy tak w jednym miejscu czy domu je spedzili. Caluski Ella

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie taka straszna przypadłość :) Ty poprostu nie lubisz monotonii i uwielbiasz nowe wyzwania. Jesteś przebojową dziewczyną i lubisz iść na przód - stanie w miejscu to cofanie się. Ja mam podobnie, no może na mniejszą skalę. Na szczęście mój mężuś ma podobnie. Ciągle zmieniamy mieszkania, teraz kupiliśmy nowe autko, pracę, gdyby nie awans też pewnie bym juz zmieniła - to akurat kwestia czasu ;) Jeśli ktoś nie lubi zmian i zgiełku, który im towarzyszy to staje się nudny. Tak trzymaj !!! Jestem z Tobą:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Większość kobiet zmiennych jest:) Już chyba taka nasza natura i już:)Ja to mam chyba dwie osobowości....jedna pragnie ciepła rodzinnego, męża i gromadki dzieci, które uwielbiam, a druga strona, pragnie właśnie podróży, ciągłych zmian, poznawania świata, bez ustatkowania się, tak jak piszesz. Czasami popadam od skrajności do skrajności i nie wiem, która skrajość jest silniejsza:)Nawet pamiętam, zdawając na studia ludziska patrzyli na te moje skrajności, bo kto normalny zdaje na 3 różne skarjne kierunki hihi

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba kobieta każda tak ma... Z jednej strony chce statecznego, spokojnego życia, ale najdą takie dni kiedy aż rwie by gdzieś jechać czy coś zrobić. To normalne, tak mi się zdaje. Też miewam takie dni, chcę zmian i to nawet dużych, na szczęście szybko mi to przechodzi... Ty i tak dużo zmieniłaś, w końcu przeprowadziłaś się do Irlandii, daleko od domu, i co ważne świetnie sobie radzisz. A myślę, że trochę ten apetyt na zmiany zaspokajają te wycieczki które robicie od czasu do czasu, zresztą w piękne okolice... A apetyt rośnie w miarę jedzenia :))))))))))) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja ci trochę zazdroszczę może nie tyle chęci poznania świata tylko ze po prostu go poznajesz podróżujesz zwiedzasz będzie mieć co dzieciom opoiwadac. http://mlode-malzenstwo.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. No wlasnie Taita to sa problemy, z ktorymi ja caly czas sie borykam i ktore ostatnio tez wziely gore nade mna. Raz jest tak, raz dominuje ta druga strona mojego ja..ta stateczna. tez sie nad tym czesto zastanawialam i tez nie rozumiem, skad we mnie az tyle sprzecznosci. Raz jest cudownie, mam to, czego pragne, ciesze sie zyciem, dom, maz, spokojna praca, a innym razem moja dusza wciaz rwie sie w nieznane strony. Zawsze chcialam podrozowac..wydaje mi sie, ze w tym roku troche sie poprzemieszczamy, mezus mnie rozumie i wie, ze od czasu do czasu musimy po prsotu gdzies pojechac. Ale ostatnio wiesz Taita, mam te serie pytan z praca i jakies takie niezadowolenie mnie ogarnelo. Chcialabym zaczac cos sama robic a nie wciaz takie schematyczny dzien prowadzic..dopada mnei totalne znudzenie i wiem juz, ze to nie jest to, co bym chciala w zyciu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ella, ale u Ciebie to pragnienie zmiany prowadzi do pozytywnych rzeczy :) A u mnie niekoniecznie ;) Widziałam fotki po przemeblowaniu salonu i naprawdę wygląda świetnie :) Dobra robota :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki wielkie Elsa :) Pocieszający jest fakt, że nie jestem sama :) I masz rację: nie lubię monotonii :) Przytłacza mnie ona. Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę Promyczku, że masz dokładnie taki sam problem. Ja również mam dwie skrajne natury: jedna pragnie ciepła domowego ogniska, a druga pragnie zmian. Ciężko z tym czasem życ, jako że dochodzi do walk między nimi. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. To prawda Agnieszko :) Gdyby nie te wycieczki, to chyba bym się już dawno zanudziła ;) Dzięki nim dostaję powera :) A i będzie co wspominać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz rację :) Staram się tak życ, by jak najmniej rzeczy żałować. Kocham podrózować, więc to robię :) Zal mi tylko tego, czego dokonać nie mogę, z braku czasu, czasem kasy, etc... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiem, wiem, doskonale Cię rozumiem. Pracę masz lekką i przyjemną, ale widzę, że w Twoje życie zawodowe wdarła się monotonia. A to nie wróży nic dobrego...

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj ciężko ciężko, bo człowiek później już sam nie wie czego chce od życia, czy rozwijać swoje pasje, a może wszystko na raz??? Oj ciężkie to skrajne życie:)

    OdpowiedzUsuń
  14. To prawda Promyczku :) W życiu podobno nie mozna mieć wszystkiego. Trzeba wieć żyć z tymi skrajnościami i starać się je jakoś pogodzić ze sobą. Jeśli się to nie uda: trzeba podjąć jakąś decyzję :)

    OdpowiedzUsuń
  15. No to dobrze, ze nie jestem sama na swiecie. Tez nie potrafie usiedziec w jednym miejscu. Lubie pewien rodzaj stabilizacji ale ostatnio tyle pozmienialam w swoim zyciu na lepsze, ze spodobalo mi sie takie zmienianie rzeczywistosci. Taita, nie martw sie zmiennoscia swojej osobowosci, miejsc, upodoban to pewien nieodlaczny element naszej mlodosci. Kiedys to docenimy...i zatesknimy za tym. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Widzę, że faktycznie nie jest ze mną tak źle, bo praktycznie z każdego komentarza wynika, że jest to jak najbardziej normalne zachowanie u kobiet :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. tez tak mam :))) a Tobie proponuje czeste wypady weekendowe do Francji czy innego miejsca, przynajmniej teraz kiedy jest tyle tanich linii lotniczych nie traci sie za duzo czasu na przejazdy, buziaki :))

    OdpowiedzUsuń
  18. Kolejna zmienna kobieta do kolekcji :) Sporo nas :) Co do wypadów, to problem tkwi, że mój weekend liczy tylko jeden dzień: niedzielę. A to zdecydowanie za krótko na dojazd do Dublina, lot do Francji i powrót do domu. Ale już ja coś wymyślę :) W następnym roku muszę odwiedzić Francję :)

    OdpowiedzUsuń
  19. rzeczywiscie 1 dzien to o 1 za malo :( ale znajac Ciebie juz cos wymyslisz :))

    OdpowiedzUsuń
  20. Blondi a jaka zmiana w Twoim zyciu jest ta najcenniejsza dla Ciebie i jak zmienila Twoje zycie?

    OdpowiedzUsuń