środa, 17 października 2007

Powracający koszmar...

W ostatnim czasie dręczy mnie pewien sen. Sen o tematyce ślubnej. Wbrew pozorom nie jest to miły sen, bo to, co się dzieje w nim nie jest miłe. Ten sen ciągle do mnie powraca. W tym tygodniu znów go miałam. Scenariusz zawsze jest taki sam: dzień mojego ślubu,  a tutaj się okazuje, że nic nie jest przygotowane. Nic! Co więcej, że JA nie jestem wcale przygotowana! Mam na sobie  kremową, długą sukienkę, w której byłam na ślubie mojej siostry, nie mam za to ładnej fryzury, moje ciało jest blade, w zupełności nie kontrastuje z suknią… Suknia owszem ładna, ale to nie jest ta wymarzona, na pewno nie taka, jaką chciałabym założyć w dniu mojego ślubu. Miotam się więc w tym śnie, czuję jak ogarnia mnie coraz większa panika, jak odechciewa mi się wszystkiego i mam ochotę uciec… Zdaję sobie sprawę, że ten dzień powinien być wyjątkowy, a jednocześnie uświadamiam sobie, że taki nie będzie, bo zwyczajnie nie mam czasu, by to zmienić. Nie zdążę już pójść do kosmetyczki, fryzjerki, do solarium… To horror!

Skutek jest taki, że zamiast odpoczywać w czasie snu, to ja się męczę i nerwowo przekręcam z boku na bok. Nawet nie wiecie, jaka to ulga, kiedy w kulminacyjnym momencie wybudzam się i uświadamiam sobie, że to był tylko sen. Zły, bo zły, ale TYLKO sen. Cały stres wtedy ze mnie spływa :) Mam tylko nadzieję, że te moje marzenia senne nie okażą się  prawdą… Do dziś pamiętam, jak parę lat temu, jeszcze będąc w Polsce, przyśniła mi się śmierć sąsiada. Z soboty na niedzielę. Obudziłam się z dziwnym uczuciem, w końcu żaden sen o śmierci nie jest przyjemny… A już na pewno nie dla mnie. W niedzielny poranek szłam z mamą do kościoła. Przechodziłyśmy obok domu tego sąsiada i wtedy powiedziałam jej o tym, co mi się przyśniło. Nie pamiętam, co mi dokładnie odpowiedziała, wiem, że sobie z tego zażartowała. Nie muszę mówić, jak się poczułam, kiedy dowiedziałam się, że ów sąsiad zmarł w poniedziałek…

Mężatki pewnie doskonale wiedzą, jak ważne jest by dobrze wyglądać i dobrze się czuć w tym niepowtarzalnym dniu. Tak więc wyobraźcie sobie teraz moje uczucie, kiedy  uświadamiam sobie, że za chwilkę stanę przed ołtarzem tak jak wyglądam… A wyglądam okropnie! Podejrzewam, że nie jedna przyszła małżonka była nękana takimi snami. No właśnie: przyszła mężatka. Ale ja nią nie jestem! I to mnie dziwi! Rozumiem, że coś takiego może się przyśnić kobiecie na kilka miesięcy, czy dni przed ślubem. Stres, pragnienie dopięcia wszystkiego na ostatni guzik, ciągły bieg, by wszystko załatwić przed czasem – to wszystko może znaleźć swoje odzwierciedlenie w śnie o wyżej opisanym scenariuszu. Ale dlaczego akurat mnie się to śni? Nie spieszy mi się do małżeństwa, nie planuję go w najbliższej przyszłości, a wręcz przeciwnie: ciągle odkładam, mimo iż w zasadzie mogłabym już wyjść za mąż, bo odpowiedniego kandydata mam…Ale jednak nie robię tego. Czemu? Dlatego, że się tego boję. Nie, nie chodzi o to, że nie jestem pewna swoich uczuć. Bo jestem. Nie chodzi też o chęć głębszego poznania mojego mężczyzny, bo znamy się już jakieś 5 lat, w tym blisko 4 jesteśmy razem. Nie jest to więc okres totalnego zauroczenia, okres noszenia różowych  okularów, kiedy człowiek nie widzi żadnych wad ukochanej osoby. Doskonale zdajemy sobie sprawę z naszych wad i zalet.  Boję się po części utraty wolności, tego, że coś może się zmienić między nami,  a w takim przypadku, będzie to związane z ewentualnymi konsekwencjami prawnymi. I kłopotami. I wreszcie: boję się, że po zmianie stanu cywilnego nie będzie już odwrotu. Nie będę mogła cofnąć czasu. Na wszelkie zmiany będzie po prostu za późno. Żyjemy więc w takim związku, który nie został przypieczętowany przysięgą przed Bogiem. Nie przeszkadza mi to. Na razie. Wiem, że to kwestia czasu, bo tak naprawdę to chciałabym kiedyś stworzyć rodzinę.. Taką normalną rodzinę w świetle prawa. Nie jakiś konkubinat… Ale wiem, że nie jestem jeszcze do tego gotowa. Wiem,  że to zbyt poważna decyzja, która niesie ze sobą wiele konsekwencji. Chcę ją podjąć świadomie, kiedy będę czuła, że to jest TEN moment. Że ja naprawdę tego pragnę. A teraz niestety nie mogę tego powiedzieć.

Heh,  do dziś pamiętam, wystraszoną minę mojego ukochanego, kiedy to w czasie romantycznej kolacji z okazji naszej pierwszej rocznicy, padł on na kolano, wyjął czerwone pudełeczko w kształcie serca i zapytał: „Kochanie, zostaniesz moją żoną?”. A mnie zamurowało. Totalnie. (Nie spodziewałam się takiego kroku z jego strony) Nastąpiła kilkunastosekundowa cisza, która wydawała się trwać wiecznie. Biedak, ciągle klęcząc,  patrzył na mnie miłosiernym wzrokiem, pewnie przygotowując się na najgorsze, a ja dalej milczałam  ;) Zdążyłam tylko wydukać : „Żoną??” (Wizja przygotowań do wesela w wieku 19 lat przeraziła mnie kompletnie ;) Wreszcie powiedziałam : „Tak!”, po czym zobaczyłam wielka ulgę na twarzy mojego narzeczonego :) Do dziś się śmiejemy z tego wydarzenia. Teraz jest to dla nas zabawne, ale wtedy nie było ;) Moja połówka przeżywała chwile grozy ;)

Ktoś kiedyś powiedział, że sny są odzwierciedleniem naszych najskrytszych pragnień i obaw. Ja się w zupełności z tym zgadzam. Owszem, są wyjątki, zdarzają się sny totalnie odjechane, nie mające rąk i nóg, nijak mające się do rzeczywistości, ale w moim przypadku zdecydowana większość marzeń sennych faktycznie odzwierciedla moje pragnienia bądź obawy. Dochodzę więc do wniosku, że ten koszmarny sen jest następstwem moich obaw związanych  z małżeństwem. Z niecierpliwością czekam na dzień, kiedy one znikną. Oby nadszedł jak najszybciej :) To takie moje małe skromne życzenia na przyszłość.  

26 komentarzy:

  1. ale zmrozilas go swoim kilkusekundowym (ale jednak) zawachaniem sie :))) a tak na serio to mysle, ze jeszcze bedzie taki czas, kiedy na spokojnie dojrzejesz do tej decyzji, moze ona sama w tobie dojrzeje i poczujesz, ze chcesz... a sen, no coz, moze sie jakos obawiasz czy On znowu nie zaproponuje konkretnej daty,a Ty nie czujesz sie gotowa, moge sobie tylko pogdybac, buzka! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taitko, ja też czasem miewam takie dziwne sny... np. cyklicznie śni mi sie jedno miejsce, którego w rzeczywistości nie ma, choć w moim śnie ulokowane jest na Starym Mieście w Lublinie. Trafiam do tego miejsc (pełnego grozy i strachu) za każdym razem, kiedy w poprzedniej, powiedzmy fazie, snu dzieje mi się jakaś krzywda- często właśnie ta pierwsza część to moje wesele, na którym goście źle się bawią, Piotrek znika a ja zostaję sama na placu boju. W takich chwilach przenoszę sie nagle do tego strasznego pomieszczenia, w którym, o ironio, czuję się bezpiecznie. To miejsce jest straszne, to jakiś kolos, w którym kiedyś było jakieś muzeum, w innej części stary teatr, jakieś kulturalne zagracenie, pełno pajęczyn, duchów, trupów i tego typu straszydeł.... zawsze uciekam właśnie w to miejsce i tak już od miesięcy.Co zabawne- dziś obudziłam się z dziwnego snu- śniła mi się siostra Piotrka i jej rodzina. Nie będę sie zagłębiać w szczegóły, bo i tak sie rozpisałam, ale generalnie, kiedy sie obudziłam i włączyłam komputer, by sprawdzić pocztę- mail od nich już był w mojej skrzynce...Wyśniłam ich sobie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tymi budynkami to różnie bywa :) Przez kilka lat cyklicznie śnił mi się jeden budynek, stary i duży, raz stał w mieście, raz na łące, innym razem w lesie. Ale budynek był wciąż ten sam. Jakzaczęłam spotykać się moim obecnym mężem sny z budynkiem w roli głównej lub w tle zaczęły sie nasilać. Nie zapomnę jak pierwszy raz pojechałam do rodzinnej miejscowości mojego męża. Poszlismy na rynek a ja stanęłam jak wryta. Ratusz miejski w tej miejscowości to wypisz - wymaluj budynek z moich snów. Od tamtej pory mi się już nie śni :)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się mój ślub nigdy nie śnił. Ale od pewnoego czasu zaczyna mi się śnić, że jestem w ciąży i mam rodzić, albo zaraz po porodzie. Jak zaczęłam dorastać do decyzji o macierzyństwie i, na początku sporadycznie, myslałam o tym, zaczęły się sny. Na początku jako koszmary, ze zupełnie sobie nie radzę, ale z biegiem czasu coraz bardziej przyjazne. Myślę o tym coraz częściej i jestem gotowa. Sny mam dalej, ale teraz w tych snach jestem szczęśliwa. Więc chyba już czas. Może Twoje sny też będą ewaluowały do czasu aż będziesz gotowa. I wtedy będą już miłym snem a nie koszmarem. Może sen zmusza Cie do częstszego myslenia o ślubie i dojrzewania do tej decyzji ?Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. aga.stankiewicz@onet.eu18 października 2007 12:05

    Ciekawe masz sny, mimo iż ślubu jeszcze nie przygotowujecie... Zaręczeni jesteście widzę już od kilku lat ( ale zapewniłaś emocje tym kilkusekundowym milczeniem ;) ) Ale to nie oznacza, że musicie się spieszyć ze ślubem, jak nadejdzie wasza chwila poczujecie to :)Co do snów, mnie się śni mój ślub już prawie co noc, za każdym razem co innego. Dziś np, śniło mi się, że zapomnieliśmy obrączek i wszyscy się z nas śmiali... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. a teraz troche nie na temat, bo chcialam Ci podziekowac za wsparcie w komentarzach na jednym blogu, dopiero dzis tam weszlam zobaczyc, wczoraj wieczorem nie chcialam sobie cisnienia podnosic przed snem, dzieki psiapsiolko blogowa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Sama sobie odpowiedzialas na postawiona teze na poczatku postu:). Taita, wlasnie takie sny mekaja przyszle panny mlode, ja miewalam je czesto i wszystko udalo sie jak trzeba:). Otoz to, miewasz wlasnie takie, bo jesczze nie czujesz sie na taki krok gotowa i to jest swietne w tym wszystkim, ze masz obok siebie cudowna osobe, ktora to rozumie. Nawet jesli juz Ci sie oswiadczyla. Oswiadczyny dla mneit ez nie oznaczaja rychlego slubu..moze czujesz rowniez presje otoczenia, rodziny, stad takie Twoj opor wewnetrzny i te sny. Mam nadzieje, ze szybko Ci przejda i ze bedziesz cieszyc sie jesczze tym, ze mozesz podejmowac decyzje sama..decyzje o sobie. A z tym sasiadem...ja to wlasnie po tym zdarzeniu nie zasnelabym juz..

    OdpowiedzUsuń
  8. Widocznie jeszcze przyjdzie ten czas na decyzję, a śpieszyć się nie ma po co skoro jesteście razem szczęśliwi. Pozdrawiam i życzę "słodkich snów" :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytając tego posta przypomniało mi się,że przed swoim ślubem też miałam jakies takie ślubne koszmary ale już nie pamiętam o co tam w nich chodziło.Zreszta większosć moich snów jest bardzo surrealistyczna. Zawsze ktoś jest jednoczesnie kimś innym a w niektórych momentach jeszcze kimś innym i inne takie durnoty :-))))Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Taitko sen naprawdę jak u przyszłej panny młodej:) Nasze sny są naszymi myślami, które spychamy w tę część umysłu, która nie chce pamiętać tych myśli:)Decyzja o ślubie to ważna decyzja:) Trzeba do niej dojrzeć, powoli powolutku:)buziaczyska:*

    OdpowiedzUsuń
  11. a moze jesteś już gotowa na slub ale sama przed sobą boisz się przyznać. ?? chcesz ale sie boisz ?? samam nie wiem. ja do wesele swojego przygotowywałam sie dwa lata bo tyle je planowaliśmy. http://mlode-malzenstwo.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  12. Faktycznie sen dziwny, przy ktorym mozna sie zmeczyc i przestraszyc. sadze, ze to ten strach przez zamazpojsciem tak oddzialowuje na Twoja podswiadomosc. Tak mi sie wydaje. No nei wiem kochana co Ci madrego napisac. Ja tez zyje bez slubu ze swoim i nie przeszkadzami to, Jemu czasem tak. Ale Ja juz jestem po rozwodzie i nie spieszno mi do drugiego-heheh. Tak jest dobrze jak jest, bo to nie papier w zyciu sie liczy a szacunek i tolerancja i milosc ma sie rozumiec. Caluski Ella

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj zmroziłam Scarlet, zmroziłam :) Gdybyś tylko widziała tę pełną przerażenia minę ;) Nie zapomniałabyś jej do końca życia :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Naprawdę nie ma za co dziękować :) Cała przyjemność po mojej stronie. Jak się czyta takie głupoty, to wierz mi, że cięzko się oprzeć i nie skomentować. Przykro tylko, że znaczna część wypowiedzi była nie na poziomie. Mało kto umiał dyskutować, najchętniej przecież zwyzywać człowieka i skrytykowac cudzą opinię.

    OdpowiedzUsuń
  15. Chyba każdemu zdarzają sie takie niezbyt miłe sny. Szkoda, że nie umiem sobie zaprogramować marzeń sennych :) Czytałam gdzieś, że jest to mozliwe. Dobrzy by było posiadać taką umiejetność :) Wtedy co noc budziłabym się z wielkim uśmiechem na twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Pewno masz rację Elsa :) Okaże się za jakiś czas :) Cieszę się, że już dojrzałaś do decyzji o macierzyństwie :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie planujemy. Może inaczej. Planujemy, ale jeszcze nie teraz. Mnie się do niego nie spieszy, choć mój narzeczony pewno chciałby przyspieszyć tę datę :) Tak, zaręczeni jesteśmy już dość długo. Prawie trzy lata. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. No nie ukrywam, że dziwnie się czułam po tym, jak ten sen stał się rzeczywistością. Co do tego powracającego koszmaru, to ja również mam nadzieję, że nie będę na niego więcej narażona. Nie, nie czuję presji otoczenia. Moja mama jest wyrozumiała, nigdy nie naciskała na mnie w tej kwestii. I całe szczęście :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Dokładnie tak :) Dziękuję i również mam nadzieję, że będę mieć slodkie sny :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Takie sny to chyba częsta "przypadłość" przyszłych żon :) Nawet nie chcę mysleć co będzie, kiedy juz ustalimy termin slubu :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja wiem, że chcę wyjść za mąż. Ale kiedyś, nie teraz :) Pozdrawiam serdecznie Promyczku :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Sporo czasu :) Ale jak widać była to bardzo dobra decyzja :) jestem pewna, że nie żałujesz :) Szczególnie teraz, kiedy Wasza rodzina ma się powiększyc :)

    OdpowiedzUsuń
  23. No to mamy kolejną wspólną rzecz, która nas łączy: nie spieszymy się do małżeństwa :) Masz rację, papierek to nie wszystko, ale czasem znacznie ułatwia życie, kiedy jest :)

    OdpowiedzUsuń
  24. jeszcze nie bylo dnia zebym żałowała. http://mlode-malzenstwo.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja też miałam takie sny, zaraz przed ślubem! Raz nawet śmniło mi się, że ubrana już w kieckę i przygotowana, pojechałam z rodzicami na Polibudę, na stłówkę żeby coś szybko wszamać przed ślubem!Do tej decyzji rzeczywiście trzeba dojrzeć sobie spokojnie, nie ma co się spieszyć. Czasami rzeczywiście po ślubie wsztystko się zmienia, czasami nie. U nas po ślubie wszystko się zmieniło na lepsze! Nie wiem czemu ale tak było. Życzę Ci, żeby ten sen już przestał Cię męczyć!

    OdpowiedzUsuń
  26. Hihi, ale czemu akurat tam pojechaliście? Nie mogliście zjeść czegoś w domu? :) Też bym chciała, żeby i u nas po slubie zmieniło się na lepsze. Teraz jest bardzo fajnie, ale przecież zawsze mogłoby być jeszcze lepiej :) Moją główną obawą jest właśnie to, że po slubie wszystko zmieni się na gorsze ;) Chyba zbyt dużo nieudanych małżeństw się naoglądałam ;)

    OdpowiedzUsuń