czwartek, 30 kwietnia 2009

Mediolan - część pierwsza

Poponad rocznej przerwie powracam do drugiego co do wielkości miastaWłoch. Wracam do przemysłowego i handlowego serca ciepłej isłonecznej Italii. Wracam na długie dwa dni do Mediolanu, by znówwymieszać się z jego mieszkańcami. By spróbować zlać sięz tym strumieniem mediolańczyków szalenie pędzącym w sobietylko wiadomym kierunku. Nie jest to łatwe zadanie, bo rodowicimieszkańcy Półwyspu Apenińskiego są bardzocharakterystyczni. To, co ich odróżnia od tłumu turystówto nie tylko specyficzny śródziemnomorski typ urody, lecztakże sposób ubierania się i ich zachowanie. Włoski stylbycia nie pozostawia przyjezdnym zbyt wielu wątpliwości. Czasemwystarczy jedno spojrzenie - spojrzenie przypadkowego pieszego,niemego świadka ulicznych wydarzeń – by mieć pewność, że wobserwowanej przez nas scenie mogą brać udział tylko Włosi. Włosisą mistrzami głośnych konwersacji okraszonych nieskończonąilością gestów. Z wielkim upodobaniem gestykulują,przekrzykują się, dają ponieść swoim emocjom i wylewności.


  


Jużpo opuszczeniu płyty lotniska, uderza mnie specyficzny obraz. Cowidzę? Przede wszystkim coś, co nazwałabym „innością”.Inność w każdym calu. Inne jest powietrze. Mimo że jest towczesna poranna godzina, da się wyczuć jego ciężkość i brakwilgotności. Inne, chciałoby się rzec „cholernie odmienne” sąmijane przeze mnie postacie. Po przeciętnym i raczej szarym tłumieIrlandczyków, widywanym przeze mnie w moim mieście, pozostałojuż tylko wspomnienie. Tu jest Mediolan. Stolica światowej mody. Turządzi elegancja, dominuje snobizm, króluje kreatywność ioryginalność strojów.


  


Ichoć zapewne niektórzy robią wszystko, by się wyróżniaćz tłumu, obnosząc się ze swą nietuzinkową, oryginalną naturą,dla mnie niestety są tylko małym wycinkiem z tłumu im podobnych.Tak naprawdę przypominają mi setki innych mijanych osób.Kruczoczarne włosy, ciemna karnacja, duże, zakrywające półtwarzy okulary przeciwsłoneczne, upodobanie do markowych ubrań,najlepiej z wyraźnie wyeksponowanym logo słynnych kreatorówmody, twarz pozbawiona uśmiechu, roztaczająca się auranieprzystępności i tak charakterystyczne dla niektórychprzekonanie o własnej wyższości: to wszystko sprawia, że malującysię w mojej głowie obraz Włochów jest raczej negatywny.


  


Przezte dwa dni mojego pobytu w Mediolanie naoglądałam się więcejeleganckich sylwetek niż w czasie całego mojego trzyletniego życiana Zielonej Wyspie. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że skromni,raczej pełni luzu w ubiorze Irlandczycy w zestawieniu z szykownymi iwytwornymi Włochami sprawialiby wrażenie ubogich kuzynów zwioski zabitej dechami. Irlandia i Włochy to dwa różneświaty.


  


PrzemysłowyMediolan, ciągle pozostający w cieniu Rzymu, nie jest takatrakcyjnym celem podróży jak nadmorskie kurorty PółwyspuApenińskiego. Jednak w jego obrębie znajdują się pewne godnezwiedzenia zabytki, które są dla mnie prawdziwymi perełkamiarchitektury. I tu nie sposób nie wymienić katedry na placuDuomo. To moja ulubiona budowla sakralna tuż za paryskimi SacréCoeur i Notre Dame. Jest wspaniała. Ogromna i majestatyczna. „Poematw marmurze” – jak nazwał ją Mark Twain. Ósmy cud świata.


  


Pierwszyraz, kiedy ją zobaczyłam, przedstawiała się w dość nieciekawymstanie. Jej mokra i szara sylwetka, obłożona masywnymirusztowaniami bezapelacyjnie odbierającymi jej urodę, sprawiałaraczej smutne wrażenie. Mimo to już wtedy mnie urzekła. Jej urokkazał mi grzecznie poddać się procedurom wykonywanym przezstrzegących jej wejścia pracowników służb bezpieczeństwa,wejść do środka, odszukać wolny kawałek ławki i odmówićkrótką modlitwę. A potem wspiąć się na jej szczyt ipodziwiać Mediolan z lotu ptaka.


  


Duomoto pięć wieków ciężkiej pracy architektów ibudowniczych. To 2245 marmurowych rzeźb. 135 cieniutkich wieżyczeki 96 rzygaczy. Wspaniała fasada, bogato zdobiona, będącaoszałamiającym połączeniem gotyku i przepychu baroku. Dla jednycharcydzieło architektury, dla Oscara Wilde’a „okropna klapa”.To, co Wilde’owi kłóciło się z pojęciem piękna: „jejmonstrualność i nieartystyczność, przesadnie wypracowaneszczegóły, które tkwią wysoko w górze i niktnie może ich zobaczyć; wszystko to jest podłe”, jest dla mniekwintesencją piękna. Sami oceńcie, która opinia jest Wambliższa. Jednak, aby dostrzec urok Duomo, trzeba ją zobaczyć nażywo. Stanąć u jej stóp, czując się jednocześnie jakkarzeł, i spróbować ogarnąć wzrokiem całą jej sylwetkę.Trzeba też zajrzeć do jej skromnego wnętrza, wejść na jej górnąplatformę, przyjrzeć się misterności wyrzeźbionych figur, awtedy mniej więcej uzyskamy jej pełen obraz. Obraz zgodny zrzeczywistością.


  


Tużobok katedry znajduje się urocza i równie ciekawa podwzględem architektonicznym Galleria Vittorio Emanuele II. Towspaniała przeszklona arkada, prawdziwe arcydzieło „la belleepoque”. To taki „salon miasta”, jak zwykli wyrażać się oniej mediolańczycy. Warto bliżej się jej przyjrzeć, chociażbypo to, by odnaleźć byka wśród znaków zodiakówznajdujących się na chodniku pod kopułą. Znaleźć i przystanąćna jego jądra – ma to przynieść szczęście. Nie próbujciejednak zastosować tego chwytu w przypadku żywego byka z krwi ikości. Coś mi podpowiada, że to mogłoby się tragicznie skończyć;-)


  


Budowniczyarkad, Giuseppe Mengoni, wykonał kawał dobrej roboty. Miał jednakniezwykłego pecha. Tak niefortunnie spadł z dachu, iż zakończyłosię to dla niego najgorszą z możliwych opcji. Zginął. Na kilkadni przed otwarciem arkad. A galeria? Galeria ma się świetnie.Cieszy oczy miejscowych i przyjezdnych. Mieści w sobie mnóstwoeleganckich butików, wytwornych sklepów i restauracji.Jest doskonałym miejscem do obserwowania tutejszego targowiskapróżności.


  


Katedrawraz z galerią Vittorio Emanuele II to głośno bijące serceMediolanu. To tutaj, na tym średniej wielkości placu toczy sięruchliwe życie. To tu przysiadają zmęczeni turyści i spragnienichwili wytchnienia mediolańczycy. To tutaj gromadzą się stadagołębi wiedzione pragnieniem okruchów chleba. To takżetutaj krążą upierdliwe grupki Senegalskich Wciskaczy Badziewia. Nochyba, że akurat pojawią się funkcjonariusze policji. Wtedydziwnie szybko znikają – rozpływają się niczym kamfora, by wbezpiecznym dla nich momencie znów powrócić inachalnie usiłować sprzedać coś naiwnym, przybywającym tu po razpierwszy wycieczkowiczom. Skąd to wiem? Dlatego, że wśródtych naiwniaków byliśmy dawno temu my. Teraz już wiem, żegdziekolwiek będąc, czy to w Paryżu, czy w Mediolanie, mam omijaćtych senegalskich braci wieeeeeeeelkim łukiem. I każdego innegociemnoskórego brata usilnie starającego się mnie przekonać,że prezentowana przez niego zabawka jest tym, czego do szczęściami brakuje…


cdn

24 komentarze:

  1. Witaj Taitko.Chodzimy tymi samymi ścieżkami. Kilka dni temu wróciłam z Mediolanu. Spędziłam tam cudowne cztery dni. Może nawet minęłyśmy się nie wiedząc o tym.Pozdrawiam Cię cieplutko i serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy bylam w Sevilli i ostatnio w Maladze,musze przyznac,ze tez zauwazylam Senegalskich sprzedawcow.Siedzac w restauracji na powietrzu,czesto bylam nagabywana przez nich.Oferowano mi obrazki wykonane z piasku,malowidla na szkle i nawet torebki,ktore wygladaly tak jak wygladaly;)Ale kazdy chce jakos tam zyc i pieniadze zarobic.Tylko przyznam,ze bylo to troszke denerwujace.Miedzy jedna sangria a kolejna...;)Wyslalam gift,nie wiem,czy maile Taito czytasz kazdego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wobec tego liczę na fotorelację, Miledo :)Nie sądzę, byśmy się minęły, gdyż ja byłam we Włoszech na początku miesiąca, a relacja jest opóźniona. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przed chwilą sprawdziłam skrzynkę :) Wątpię, by przesyłka dotarła przed weekendem. A tak na marginesie, to mam nadzieję, że w ogóle dotrze - nasz listonosz wrzuca listy tam, gdzie mu akurat się spodoba. W efekcie już kilkakrotnie dostaliśmy pocztę do mieszkańców sąsiednich osiedli. Nie każdy jest tak miły i odnosi listy na pocztę ;) Niedawno wysłaliśmy list do kolegi oddalonego od nas o jakieś 2h drogi. Do dziś przesyłka nie dotarła. A co do Senegalczyków - przyznaję, że nie przepadam za nimi, bo strasznie się narzucają. Ja rozumiem, że próbują sobie dorobić, może to nawet ich jedyne źródło dochodu, ale nie mogą się tak narzucać. To odpycha. Zresztą zauważyłam, że mediolańczycy całkiem ich lekceważyli. Nie poświęcali im nawet 30 sekund.

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Ola - Mama Adasia1 maja 2009 04:53

    Ja uwielbiam mode we Wloszech i we Francji! Ich elegancja jest imponujaca. Chociaz mowie tylko o paniach. Bo moda panow we Wloszech byla dla mnie zbyt natarczywa, za bardzo sie staraja jak na moj gust - a to nie meskie :) Pozdrowienia, Ola

    OdpowiedzUsuń
  6. renatad7@poczta.onet.pl1 maja 2009 09:17

    z listonoszami tutaj jest tak wszedzie,tutaj tez.nie dojdzie,to wysle raz jeszcze:)nie ma problemu.alez slonce swieci,szkoda tylko,ze prognozy na reszte dnia to deszcz i wiatr!!!pozdrawiam cieplo i milego dnia zycze

    OdpowiedzUsuń
  7. Metroseksualistów w Mediolanie dostatek ;) Fajnie jest popatrzeć na zadbanego faceta, ale wszystko z umiarem. Ja nie przepadam za gogusiami ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie wczoraj był idealny dzień na wycieczkę: ciepło, piękne niebo, słońce... A dziś - jako że musi być równowaga w przyrodzie - mam potworną ulewę ;) Jeśli tak będzie wyglądał ten długi weekend, to będzie nieciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Katedra faktycznie robi wrażenie. Przypomina nieco zamek z loga Disney`a :). A Oscarowi, przywykłemu do raczej prostych, acz również mających coś w sobie, irlandzkich kościółków trzeba wybaczyć ignorancję. Galeria też niczego sobie, o ile ktoś nie widział Złotych Tarasów w Warszawie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. promyczek83@op.pl2 maja 2009 21:11

    w sumie Mediolan to stolica mody.

    OdpowiedzUsuń
  11. Duomo jest przepiekna. Czasami mam wrazenie, ze az za piekna na tak przecietne architektonicznie miasto. Masz racje, ze jest to targowisko proznosci, ale nie malo takich we Wloszech...Portofino, Sardynia, Coasta Amalfitana, Capri, Como etc. Smieszy mnie ta wloska ostentacyjnosc, dbanie o wyglad, obsesja na punkcie drogich ciuchow i okularow slonecznych, ale przyznaje, ze dla mnie sa najlepiej ubranym narodem w europie. francuzom im do nich daleko. wprawdzie przez te gonitwe za modnymi markami, wygladaja trovche jakby umundurowani, ale maja najwiecej klasy. w hiszpanii tez jest pelno ciemnoskorych sprzedawcow krazacych po restauracjach, ale jak im odmowisz na samym poczatku, to nie nalegaja i zostawiaja cie w spokoju. najgorzej, jak ktos niepotrzebnie wyraza zainteresowanie, wtedy ciezko sie pozbyc delikwenta.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Pisałaś kiedyś, że wśród Włochów czułaś się jak wielkolud wśród karłów...ciekawe jak teraz na to patrzysz :)) Za to katedra Duomo jest piękna, choć zgadzam się, że ze zdobnictwem przesadzono. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Taito .. cudne zdjęcia jak zwykle... u mnie będą pod koniec maja z Wenecji... jadę na dwa dni...

    OdpowiedzUsuń
  14. Włochy nigdy nie były na liście państw do obejrzenia, a o Mediolanie to już zdecydowanie nie pamiętałam. Widzę, że to DUUUŻY BŁĄD! Zwłszcza katedra Duomo poraziła mnie swoją urodą. I muszę wymyślić sposób, by ją zobaczyć na własne oczka :) Paryska Bazylika Sacre Coeur również należy do moich ulubionych :) Czekam na ciąg dalszy relacji...

    OdpowiedzUsuń
  15. Szacun, Jurku :) Że też pamiętałeś takie stare dzieje ;) Nadal tak twierdzę - tłumek Włochów spotykanych na ulicach był raczej średniego wzrostu :)Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czekam zatem z niecierpliwością. Ciekawa jestem Twojej opinii, bo Wenecja to miasto wyjątkowe kontrowersyjne. Jedni je kochają, inni nienawidzą. Zastanawiam się do której grupy Ty dołączysz? :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mediolan jest przeciętnym miastem, są ładniejsze. Ale Duomo jest niewątpliwie godna uwagi. Jestem pod jej wrażeniem. A Sacre Coeur jest wspaniała: majestatyczna i piękna.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja niestety nie miałam tyle szczęścia - zawsze trafiałam na wyjątkowo opornych osobników, którzy nie mogli zrozumieć, że moje nie naprawdę oznacza NIE. Uciekali się do różnych chwytów: próbowali wmówić mi, że przedmiot jest za darmo, prawili tanie komplementy, etc... Byli wyjątkowo uciążliwi.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie da się ukryć ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Co do logo - chyba masz rację :) A Złotych Tarasów nie widziałam.

    OdpowiedzUsuń
  21. Duomo powala i zachwyca swoja architektura i jakos tak nie pasuje do Mediolanu, moim zdaniem brudnego i brzydkiego , a jednoczesnie niesamowicie snobistycznego miasta.

    OdpowiedzUsuń
  22. A musze tutaj tez wspomniec, ze marmur uzyty do budowy Duomo pochodzi z okolic, gdize mieszkam :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Duomo niewątpliwie ratuje wizerunek Mediolanu, bez niej miasto nie byłoby tak interesujące. A co do brudu, to ciężko mi się wypowiadać. Szczerze mówiąc, nie zauważyłam by Mediolan był jakoś nadzwyczajnie brudny, widziałam bardziej zaniedbane miasta, jak na przykład Glasgow.

    OdpowiedzUsuń
  24. A tego to nie wiedziałam, Lauro :) Piękny surowiec. Katedra wygląda szczególnie uroczo w ciepły, słoneczny dzień, bo kiedy jest deszczowo wygląda niestety dość ponuro.

    OdpowiedzUsuń