sobota, 23 kwietnia 2011

Tajemniczy Kamień Biskupa i spółka

Kamienie, głazy, eratyki. Jeszcze kilka lat temu nie zwracałam na nie żadnej uwagi. Bo w Polsce głaz jest najczęściej zwykłym głazem. Irlandia tymczasem kamieniem stoi. W jednych regionach jest ich mniej, w innych więcej. Przecinają tutejszą ziemię długimi - wydawać by się mogło, że nigdy nie kończącymi się - murkami, zalegają w miejscach nietypowych. Oprócz tych zwyczajnych są tu przede wszystkim kamienie o charakterze sakralnym - obiekty rytualne, przedmioty dawnego i/lub współczesnego kultu. To intrygujące skalne bloki liczące sobie nieraz kilkanaście wieków. Nie traktuję kamieni z namaszczeniem. Nie wierzę, że mają duszę. Wierzę za to w to, że każdy z nich ma mi jakąś ciekawą historię do opowiedzenia.


  

Niewielki kościółek w Killadeas pochodzący z końcówki XIX wieku absolutnie niczym się nie wyróżniał. Widziałam takich wiele. Ta jego przeciętność to tylko pozory. Przylegający do kaplicy cmentarz zawiera kilka naprawdę ciekawych i godnych uwagi kamieni. I nie chodzi mi tutaj o współczesne płyty nagrobne.


 

Kiedy wchodziłam na teren tego małego cmentarza, nie sądziłam, że znajdę tam coś, co zrobi na mnie wrażenie. A jednak znalazłam. Szybko natrafiłam na trzy interesujące kamienie, z czego jeden z nich - nazwany Bishop's Stone, czyli Kamieniem Biskupa - wyjątkowo przypadł mi do gustu i wzbudził moją sympatię.


 


Kamień Biskupa jest stosunkowo niewielki, ale nie tak mały, jak czwarty z kamieni, który skutecznie ukrył się w dość dużej trawie, przez co udało mi się go przegapić. O jego istnieniu dowiedziałam się znacznie później - już w domu - dokonując operacji pod tytułem "Internet research". Było już jednak za późno, by powrócić w to miejsce.

  

Kamień Biskupa przedstawia dwie postacie. Przed osiągnięciem obecnego wyglądu był on prawdopodobnie poddawany różnym modyfikacjom. I tak uważa się, że początkowo przedstawiał on tylko jedną figurę - groteskową postać z zaokrągloną głową, dużymi, jakby wybałuszonymi oczami, i lekko rozchylonymi ustami.


 


Znawcy dopatrują się blizn biegnących wzdłuż lewego oka i policzka - być może były one wyznacznikami statusu lub przynależności do danej grupy społecznej. Co ciekawe, przedstawiona postać nie posiada ciała, przez co wyrzeźbiony obraz może kojarzyć się z maską. W pierwotnej wersji prawdopodobnie było także ciało, jednak w jego miejscu w latach późniejszych powstał ozdobny przeplatający się wzór.


 


Jakiś czas później na kamieniu pojawiła się druga postać i jest nią tytułowy Biskup: starsza, lekko przygarbiona postać zaopatrzona w pastorał i dzwonek. Charakterystyczne rysy twarzy [trójkątna głowa, wydłużony nos, jak również broda] mogą sugerować zaawansowany wiek przedstawionej postaci. Kilkadziesiąt lat temu, znany irlandzki archeolog dopatrzył się napisu "ROBARTACH" wyrytego z tyłu postaci biskupa. Niestety napis nie przetrwał do naszych czasów.


 


Nieopodal Kamienia Biskupa znajdują się trzy inne. Pierwszym z nich jest złamany i nieco mniej intrygujący menhir, już niestety nie tak pięknie zdobiony jak Bishop's Stone. Jest to najprawdopodobniej pogański symbol falliczny.


  


Drugi to intrygujący "cross slab stone" - kamień, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam na irlandzkiej ziemi. Po jednej stronie płyty znajduje się kilka dość dużychwy żłobień, w które wierni powkładali monety - zapewne w intencji swoich modlitw, bądź jako dar wotywny.  Prawdopodobnie jest to tak zwany "bullaun stone" do dziś budzący wiele pytań głównie dotyczących wyżłobionych w nim dziur i ich przeznaczenia. Lokalny folklor często przypisuje magiczne właściwości kamieniom tego typu. Są ludzie skłonni uwierzyć, że deszcz gromadzący się w otworach "bullaun stones" ma właściwości lecznicze. W przypadku wspomnianego kamienia jest to praktycznie niemożliwe, bo znajduje się on w pozycji pionowej. Większość kamieni reprezentujących tę grupę ustawionych jest w pozycji horyzontalnej.


 


Na drugiej stronie płyty znajduje się płaskorzeźba przypominająca krzyż grecki osadzony na rozszczepionej podstawie. I tu dopatrzeć się można było wyrytej inskrypcji, prawdopodobnie błogosławieństwa: "BENDACHT ARART ULURCAIN".


 


Trzeci z kamieni ma postać koła do połowy zakopanego w ziemi. Wystaje kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią i posiada otwór, do którego można spokojnie włożyć pięść. Tak głoszą informacje znalezione przeze mnie w Internecie, bo jak już wspominałam, jest to kamień, który nieopatrznie przegapiłam.


Ta niewielka grupka obiektów z cmentarza w Killadeas to ciekawy zbiór kamiennych pamiątek pochodzących z odległej przeszłości. Nie jestem w stanie przypisać im konkretnego wieku, jako że archeolodzy sami nie mają pewności co do momentu ich pojawienia się. Jedni datują je na okres między VII a IX wiekiem, inni na IX-XI. Powszechnie uważa się, że tajemnicze kamienie z cmentarza Killadeas są świadkami przejścia od wierzeń pogańskich do chrześcijaństwa.

31 komentarzy:

  1. Wesołego jajka Taito:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe miejsce, jak zwykle w Irlandii :-). Przypomnij mi, żebym po świętach opisała ci legendę znikającego kamienia z moich okolic. Tymczasem życzę radosnych świąt Zmartwychwstania Pańskiego, Taito. Pogody ducha nie tylko na okres wielkanocny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kamila, uwielbiam legendy, a historia tego kamienia już rozbudza moją wyobraźnię :) Na pewno Ci o tym przypomnę. Masz to jak w banku :)Pogodnych i przyjemnych świąt życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I wesołych świąt, Bezimienna :)Moje faszerowane jajka już czekają w lodówce na poranną konsumpcję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pogodnych i radosnych Świąt Wielkanocnych, dużo ciepła i relaksu oraz pozytywnej energii.dr Woland.Pogoda dalej rozpieszcza, co mnie wcale nie martwi, jak widzę, nawet o kamieniach potrafisz pisać ciekawe posty :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fascynujące :) A najbardziej niewiarygodne jest to, że w Irlandii stoją koło siebie kamienie reprezentujące "symbole falliczne" tuż obok tych z wyrytymi na nich krzyżami. Wiara pogańska przeplata się z chrześcijańską. Na terenie kościoła w naszym mieście stoi... kamienny krąg z dolmenem/ołtarzem ofiarnym pośrodku. Moznaby zapytac: WTF??? Ale to własnie mi się podoba - Irlandczycy nie zaprzeczają swemu dziedzictwu. Czasem wystarczy wyryć krzyż na menhirze i kamień stoi sobie dalej :)PS: Wesołych Świąt :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też poproszę o ta historię! Brzmi bardzo ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie również w pewien sposób intrygują takie kamienne pamiątki z odległych czasów. Właśnie te setki a nierzadko nawet tysiące lat historii powodują, że te kamienie czy np. celtyckie krzyże, powodują że człowiek wpada w zadumę. Ja tak mam. Wydawać by się mogło, że jakaś kupa niezgrabnie porozrzucanych kamieni bądź wykopanych w ziemi dołów to nuda ale jak wspomniałem, dla mnie wręcz przeciwnie, zawsze przystanę.pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowych, wesołych Świąt oraz do granic możliwości mokrego Dyngusa! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wzajemnie, Wolandzie :) A jeśli chodzi o pogodę, to u mnie - jak na złość - ostatnie dni były dużo ładniejsze. Dziś nie jest źle, ale wczoraj było przepiękne niebo. To mi jednak absolutnie nie popsuje świąt.

    OdpowiedzUsuń
  10. Co Ty opowiadasz? Taki najprawdziwszy kamienny krąg i najprawdziwszy dolmen? Czad! Nie wiedziałam o tym. Kiedyś muszę tam podjechać :) Ja również życzę Wam radosnych i nastrojowych świąt wielkanocnych, a także mokrego Śmigusa Dyngusa :) Nie oszczędzaj Tygrysa ;) Masz szansę na słodką zemstę za niebieską koszulkę z prowokującym hasłem ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadza się, Ćwirku. Pozory mylą - także w przypadku tutejszych kamieni. To nie są "tylko" kamienie - często jest tak, że mają one naprawdę fascynującą genezę. Krzyże nigdy mnie nie interesowały. Trzeba jednak przyznać, że nieco się to zmieniło, kiedy zamieszkałam w Irlandii. Tutejsze "wysokie krzyże" są nieraz tak pięknie i misternie zdobione, że po prostu nie można przejść koło nich obojętnie. Wspaniałych i rodzinnych świąt Wam życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy to nie genialne, że są miejsca na świecie, gdzie nawet kamienie mają swoją historię? Nie można przejść obok obojętnie nie zastanawiając się nad różnymi rzeczami, wyszukując informacji. Brakuje mi tego tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ciekawe miejsce i niezła kolekcja. Jeden z kamieni przypomina mi Janusa, który chyba też stoi w pobliżu, może oba kamienie mają nawet podobną historię. A przegapić holed stone - to do Ciebie niepodobne ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie... To nie jest taki prawdziwy, tysiącletni kamienny krąg. To taka współczesna rzeźba, kamienny krąg a w środku jakby ołtarz czy dolmen. Symbolizuje pewnie coś chrześcijańskiego,ale wygląda niesamowicie. Już sto razy wybierałam się tam na sesję zdjęciową i wciąż jeszcze się nie wybrałam. A trzebaby! Dzięki za życzenia i mam nadzieję, że powrót to poświątecznej rzeczywistości nie był zbyt bolesny ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Słuszne spostrzeżenie :) Też mi się wydaje, że mogą mieć ze sobą wiele wspólnego. To tak jak z Turoe Stone i Castlestrange Stone - już na pierwszy rzut oka widać, że wiele je łączy. Sam musisz przyznać, że w przypadku Janusa i Kamienia Biskupa podobieństwo jest naprawdę duże. A tak na marginesie, to Janus jest boski :) Już od dłuższego czasu mam go na celowniku. Może w tym roku uda mi się tam wreszcie dotrzeć. W poprzednim niestety nie miałam okazji - gdyby urlop był rozciągliwy jak guma... ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. W Polsce też czasami można trafić na ciekawe kamienie o intrygującej historii :) W sąsiedniej wsi był taki jeden, który zawsze mnie fascynował :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Czyli coś jak Cadamstown Dolmen - taki sobie współczesny pomnik, ale całkiem sprytnie imitujący autentyk :) Czego ja się dowiaduję? Jeszcze tam nie byłaś na sesji? Wstydź się! Pozwól, że w tej sytuacji zacytuję mojego Połówka: "ciuś ciuś!" ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Trochę podobne te kamienie, które wymieniłaś, akurat wczoraj miałem je okazję oglądać. O ile La Tene Stone jest przepiękny i ładnie wyeksponowany, to tego pierwszego niewiele można teraz obejrzeć. Zamknęli go w pudle na klucz a klucz zgubili. Za to dookoła farma pełna zwierząt i specyficznego zapachu, zrobiłem kilka zdjęć i wialiśmy stamtąd czym prędzej. Dobrze że nie kasują za bilety przy okazji oglądania kamienia, bo ceny są straszne - musiałbym tam zostawić 35 euro, bo sam nie byłem. Uff.

    OdpowiedzUsuń
  19. Przyznam się, że niewiele wiem o irlandzkich kamieniach:) zawsze czegoś ciekawego się dowiem dzięki Tobie:))) Muszę trochę dokładniej się przyjrzeć historii takich miejsc! Naprawdę lubię to, że wszystko na około nas jest przesiąknięte historią, Irlandia jest też przebogata w te wszystkie celtyckie legendy! Nigdy tak nie patrzyłam na przeszłość jak zaczęłam tutaj, gdzie jest ona namacalna;) W szkole historia była dla mnie potwornie nudna! A tutaj sama z siebie ją odkrywam:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Serio? Kurcze, może ja się za mało tym naszym kamieniom przyglądam?;)Pozdrawiam z deszczowej Polski.

    OdpowiedzUsuń
  21. No nie mów, że go wsadzili do pudła - a to chamy i prostaki ;) Jeszcze by tego brakowało, żeby kasowali za oglądanie pudła - i to w warunkach szkodliwych dla zdrowia :) O, proszę jak trafiłam z przykładami tych kamieni :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Lusin, nie jest tak źle. Split Rock już zaliczyłaś, a to jest według mnie naprawdę ciekawy głaz :) Co do reszty komentarza, to mogę jedynie powiedzieć, że dokładnie tak samo to odbieram. Historia interesowała mnie tylko na początku podstawówki: Hammurabi, Mezopotamia, Egipt, ludzie pierwotni i te sprawy :) To było dla mnie ciekawe, a potem... cóż. Uczyłam się, bo musiałam, nawet miałam dobre oceny, ale nigdy mnie ten przedmiot nie zauroczył. Tutaj z własnej woli, a przede wszystkim dla własnej przyjemności, czytam i zagłębiam się w irlandzką przeszłość. Przecież to wszystko jest fascynujące! :) Im więcej się czyta, tym bardziej się rozumie, o co tutaj w tym wszystkim chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Czasami jest tak, że człowiek mija jakiś ciekawy kamień z historią i nawet o tym nie wie. Ja o tym "moim" w Polsce dowiedziałam się albo od mamy albo od taty - nie jestem pewna. Gdyby nie to, pewnie nigdy bym nie wiedziała, że z tym głazem wiąże się taka legenda. Bezimienna, a mnie doszły słuchy, że Ty masz bloga i nie chcesz się podzielić adresem ;) Miłego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Yyyy, ja nie chcę?;) Serio nigdy się nie podpisałam? Nie wiem jak to możliwe...to już kajam się do stóp i podaję www.b-ezimienna.blog.onet.plPozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Taito, witaj po świętach. Przypomniałam sobie, że już kilka lat temu pisałam o tajemniczym kamieniu z Lublina, ale nic nie szkodzi przypomnieć jego historię, zwłaszcza, że miałam okazję obejrzeć go niedawno z przyjaciółką z Londynu. Niedługo coś powinno się pojawić na ten temat na moim blogu. Tymczasem czeka tam na ciebie inny tajemniczy obiekt ;-). Pozdrawiam, nadal w świątecznym, weekendowym nastroju.

    OdpowiedzUsuń
  26. Wielkie dzięki :) Byłam u Ciebie i zaskoczyło mnie to, że mamy nawet kilku wspólnych znajomych blogowych, w tym Polly, a o tym już zupełnie nie wiedziałam :) Jaki ten blogowy świat mały.

    OdpowiedzUsuń
  27. Witaj, Kamila :) Muszę przyznać, że absolutnie nie pamiętam tego wpisu, ale skoro to było dobre kilka lat temu, to wcale mnie to nie dziwi. Dzięki i za wieżę i za przyszły kamień ;)U mnie też długi weekend :) I co najważniejsze pogoda ma być ładna :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie da sie wykrasc tajemnicu ukrytej w starej rzezbie bezustannie niszczejacej. Moze to dobrze, ze zawsze zostanie ukryta. Mam kolege malarza i czasami w polowie obrazu zmienia mu sie wizja i wykancza dzielo w nie zamierzony wczesniej sposob. Wychodzi z tego tzw zagadka pt "co autor mial na mysli". Jezeli cos takiego znalazlo sie na pokazanych kamieniach to biada glowkujacym badaczom historii :)))

    OdpowiedzUsuń
  29. Ataner, interpretacja tego, "co autor miał na myśli" zawsze była dla mnie zmorą :) Kamień niestety niszczeje. Powoli, ale systematycznie. Ostatnio widziałam taki, który ze względu na zniszczenia spowodowane warunkami atmosferycznymi został zamknięty w specjalnym pomieszczeniu, takiej niby szopie. A turyści nawet nie mogą go dokładnie obejrzeć, nie mówiąc już o dotknięciu ręką.

    OdpowiedzUsuń
  30. To kto mnie do Ciebie podkablował?;) Bywam u Pendragona, ale go też chyba nigdy do siebie nie zaprosiłam, ups i wyjdzie, że niegościnna jestem a to nie tak. Zanim zaczęłam się u Was odzywać to długo podczytywałam, a namiary na Ciebie dostałam właśnie od Polly już po mojej podróży na Zieloną Wyspę:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Czyli to Polly powinnam dziękować za nową czytelniczkę :) Bardzo się cieszę, że w końcu postanowiłaś się odezwać. Fajnie jest wiedzieć, kto tu zagląda i po co :)Nikt Cię nie podkablował, spokojna głowa :) Chyba sama mi kiedyś wspominałaś w mailu o swoim blogu, tyle tylko, że nie podałaś adresu :) A czemu u Ciebie tak mało postów w archiwum? To chyba celowe, tak?

    OdpowiedzUsuń