wtorek, 11 czerwca 2013

Na plaży, na plaży fajnie jest!



Przez miniony tydzień czułam się jak mieszkanka jakiejś tropikalnej wyspy. Przyroda eksplodowała swoimi barwami. Po nieco przydługawej i szarej zimie zieleń znów odzyskała swoją soczystość. Kwiaty w ogródku mienią się barwami tęczy i rosną w oczach. Jednego dnia były małe, drugiego urosły niczym magiczna fasola w bajce Jack and the Beanstalk. Jakby tych dobrodziejstw było mało, nad wyspą zaświeciło słońce i nie schodziło z nieboskłonu przez cały tydzień. Temperatury oscylowały średnio w granicach 24-25 stopni, by pod koniec tygodnia dobić nawet do 27. Normalnie żar tropików. Słońce odprowadzało mnie do pracy i czekało na mnie, kiedy z niej wracałam. Miało to swoje uroki, nie powiem. Nieobliczalna i niesłychanie zmienna irlandzka pogoda została chwilowo okiełznana. Wreszcie stała się przewidywalna, a ja spokojnie mogłam zrobić wieczorem pranie i zostawić je na noc w ogródku bez obawy, że rano będę musiała je wyżymać. Przyjemnie czytało się na świeżym powietrzu, chłodząc się zimną wodą, ale jeszcze przyjemniej spędzało czas nad morzem, na plaży. Bo tam ostatecznie wylądowaliśmy, nie widząc lepszego sposobu ukoronowania końca tygodnia.





Nie spodziewałam się pustek, ale jednocześnie nie oczekiwałam kilometrowych rzędów aut. W miniony weekend Irlandczycy w pełni wykorzystali dobrodziejstwa życia na wyspie i tłumnie ruszyli w kierunku złocistego piasku. Drogi i plaże napęczniały, acz szczęśliwie pomieściły wszystkich chętnych.





Pozostaje mi powtórzyć za Majką Jeżowską: Na plaży, na plaży fajnie jest. Nawet jeśli nad głową przelatują samoloty, po piasku śmigają quady ratowników, a po wodzie pływają promy. Morska bryza, słońce pieszczące ciało, gorący piasek pod stopami, dobre towarzystwo i  relaks gwarantowany.




Carpe diem! – pouczał Epikur i zdaje się, że chłopina doskonale wiedział, co robi. Poniedziałkowy poranek przywitał mnie znajomą rześkością i przyjemnym chłodem. Po południu zaś ziemię zrosił kapuśniaczek. Wygląda na to, że z końcem weekendu skończyło się też upalne lato. Grunt, że opalenizna została. I nadzieja na słoneczny, pogodny urlop.





24 komentarze:

  1. Tak dawno mnie tutaj nie było... wchodze... a tu takie cudności plażowe :) jeju :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Taito!

    Dobrze napisane: irlandzka pogoda została na jakiś czas okiełznana :) Chyba nikt się nie spodziewał, że przez równiutki tydzień będzie gorąco, słonecznie i tak śródziemnomorsko :) Wygrali Ci, którzy w tym czasie mieli urlop. Ja co prawda nie miałem, ale i tak udało się skorzystać z tej aury i w weekend, dzień po dniu znaleźć się nad oceanem. Wy którą plażę okupowaliście? Pewnie jakąś z rejonów pod Dublinem? My udaliśmy się do irlandzkiego Las Vegas - jak myślisz gdzie się znajduje? :-) Niedziela była już tylko dla mnie i tak jak pisałem, wylądowałem na pewnej wyspie w zatoce donegalskiej.

    pozdrawiam tak ciepło jak w zeszłym tygodniu było!

    :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. A u mnie pochmurno od tygodni, ze humor wyciekł z mej duszy. Aby nie popaść w apatię ruszam do Nowego Meksyku w poszukiwaniu tajemniczych krajobrazów i upalnego słońca. Muszę podladować moje baterie wesołości aby przetrwać do jesieni.
    Pozdrowienia przesyła blada jak pergamin Ataner:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. A u nas odwrotnie. Nawet jak w tygodniu jest ładnie, to w weekend i tak pogoda do bani :( Pozdrawiam cieplutko :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Myśmy smażyli d*py w Brittas Bay, fantastyczne miejsce, trochę trzeba się turlać od Dublina, ale zdecydowanie warto. Co prawda w takie upały jak w ostatni weekend było tłumnie prawie jak w Rowach czy Ustce, ale wystarczyło przejść z półtora kilometra w jedną czy drugą stronę i już się robiło w miarę luźno.

    Inna sprawa, że zaparkować auto mniej niż 2 km od plaży było niemożliwością, więc trochę się trzeba było nadreptać. Ale i tak warto.

    OdpowiedzUsuń
  6. wow to się pozmieniało na blogu ...

    No tak u Ciebie upały a u nas leje, powodzie i gradobicie czyli klimat się zmienia i niebawem u nas będzie Irlandia ;o

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystko, co dobre szybko się kończy - dziś było tylko 18 stopni i mało słońca.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pozmieniało się trochę. I pewnie jeszcze nieco zmieni, jak tylko znajdę trochę natchnienia i czasu, by dopracować wygląd strony.

    Słyszałam o tych pogodowych 'rewelacjach' - współczuję. Upał się skończył, teraz akurat siąpi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę, że jeszcze doczekacie się prawdziwego lata. Mamy dopiero czerwiec, jeszcze wszystko przed Wami!

    OdpowiedzUsuń
  10. Brzmi egzotycznie :) Będę oczekiwać relacji. Pewnie nie obejdzie się bez przygód. Dobrej zabawy życzę, no i dużo słońca :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Plaża piękna, to prawda. "Nasza" też nie była zła: przyjemne wydmy, ładny piasek, płytka woda [dobre miejsce na kitesurfing]. Jednak w czasie odpływu woda bardzo się cofała, więc trzeba było przejść spory kawałek, by wreszcie się zanurzyć.

    Na North Bull Island, gdzie byliśmy, też były tłumy. Tak, jak piszesz - wystarczy trochę się przemieścić i można mieć całkiem spory kawałek plaży tylko dla siebie.

    My zostawiliśmy auto jakiś kilometr od plaży. Kiedy do niego wracaliśmy, nasze pojazd nie był nawet w połowie kolejki. Spacer w taką pogodę i w takich okolicznościach przyrody to sama przyjemność.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ahoj, Podróżniku! :)

    Śródziemnomorsko - dobre słowo. Pasuje do warunków, jakie panowały. U mnie nieco się ochłodziło, no i pojawiły się pierwsze przelotne opady. Mam jednak nadzieję, że jeszcze nieraz skorzystamy z tak pięknej pogody. Mam wiele podróżniczych planów i liczę, że matka natura będzie mi sprzyjać :)

    Wahałam się nad zachodnim wybrzeżem i nad Zatoką Dublińską, ale ostatecznie postawiłam na wschód, bo przy okazji chciałam po raz kolejny zaliczyć moje ukochane Howth. Wylądowaliśmy na Dollymount Strand [North Bull Island], bardzo przyjemnie było.

    Irlandzkie Las Vegas, powiadasz? Hmm, prawdę powiedziawszy ten przydomek nic mi nie mówi. Typowałabym Bundoran albo Streedagh Strand.

    Ale rozbudziłeś moje zainteresowanie! Nie mów, że zaliczyłeś Tory?! Też chcę! A może chodzi o Inishmurray Island? Tak czy inaczej już nie mogę się doczekać Twojej relacji - ufam, że będzie wkrótce :) A skoro o wyspach mowa, to mój następny post będzie poświęcony jednej z nich. Ha! Teraz Ty pobaw się w zgadywanki ;)

    Pozdrawiam serdecznie :) Pamiętaj, że czekam na długą relację! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Trafione zatopione! Bundoran i Inishmurray. Pierwsze rodzinnie, na kocyku i z plażowymi wędrówkami + wizyta w tamtejszym wesołym miasteczku (mając na uwadze dzieci, które tego typu atrakcje ubóstwiają).

    Natomiast drugie to skorzystanie z okazji, że wybraliśmy się na kolejne połowy z kutra, więc postanowiłem tym razem nie łowić a udać się właśnie na tą fajną, opuszczoną wysepkę. Mam nadzieję, że w miarę szybko uda się ogarnąć ten wyjazd i go spisać. A jest co po wiem szczerze, mnóstwo historii Inishmurray w sobie kryje.

    Tajemnicza wyspa? Ciężko stwierdzić, może Arany (chyba tam nie byliście jeszcze, prawda? - jeśli się mylę to ukamieniuj za sklerozę!), może coś z południowo-zachodnich wód (Skellig Michael, Blasket)? A może Inishbofin tuż obok Connemary? Bo chyba nie Achill? ;-) Nie wiem, jakąś podpowiedź proszę.

    Dollymount Strand zlokalizowałem - praktycznie jest to Dublin. A powiedz był tam klimat z tymi samochodami zaparkowanymi na plaży? U Pendragona jest zdjęcie z Dingli, gdzie na jednej z plaż stoi grubo ponad setka (jak nie więcej) aut. Dziwna sprawa :) Powiem szczerze, że trochę żałowaliśmy ten Bundoran, bo o wiele bardziej podobało mi się na Dog's Bay, którą odwiedziliśmy w tamtym roku.

    pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  14. Przyznam, że i ja nie grzeszyłam aktywnością na Dollymount Strand, bo głównie leżałam plackiem, ale i tak było przyjemnie. Blisko stamtąd zarówno do Dublina, jak i do Howth, do którego zresztą później podjechaliśmy. Tam, tradycyjnie już, naspacerowałam się do woli. My też mieliśmy dziecko ze sobą, więc wiesz, jak to wtedy jest z aktywnością.

    Inishmurray, zazdroszczę! Kiedyś też się tam wybiorę, a póki co prosiłabym o pośpiech w zdawaniu relacji - zaglądam do Ciebie parę razy dziennie, bo mnie ciekawość zjada.

    Prr, poszedłeś w zupełnie złym kierunku ;) Uczepiłeś się zachodniego wybrzeża, a tu o wschodniej wysepce mowa :) Myślę, że post pojawi się po północy. Wtedy dowiesz się szczegółów.

    Nie ma powodów do ukamienowania - byłam tam już jakiś czas temu (i bardzo mi się podobało, nawet się kąpaliśmy na Inisheer), ale jakoś nie mogę zebrać się do zrobienia relacji. Achill też zwiedziłam i na razie nie planuję powrotu. Reszta wysepek to wspomniane przeze mnie plany podróżnicze związane z Irlandią. Na Skellig Michael od dawna chcemy popłynąć, ale to nie jest wycieczka na jeden dzień. Do tego potrzebuję urlopu. I kasy, bo z tego, co pamiętam, koszt rejsu był dość drogi i wynosił 50 euro od osoby. To było jakiś czas temu, może w międzyczasie zaszły jakieś zmiany.

    Do widoku aut na plaży przyzwyczaiłam się już jakiś czas temu. Na początku byłam zdumiona, teraz już nie robi to na mnie wrażenia. Plaża przyjemna, North Bull Island warta odwiedzenia, bo to także rezerwat ptaków. Rozczarowałam się niemożnością zwiedzenia tamtejszego centrum informacyjnego [jest na zdjęciu], poza tym było przyjemnie. Dollymount Strand jest idealna do uprawiania kitesurfingu, można tam spotkać mnóstwo amatorów tego sportu. W wodzie z kolei natrafić można na meduzy. A co do ciekawostek, to warto wspomnieć, że na plaży są znaki ograniczenia prękości, bo ludzie jeżdżą po niej autami. Niektórzy odbywają tam swoje lekcje nauki jazdy :) Autami nie ma się co zniechęcać, tylko na część plaży mogą wjechać. My akurat byliśmy na odcinku zamkniętym dla pojazdów.

    Z Dogs Bay i Gurteen to akurat mało która plaża może się równać.

    OdpowiedzUsuń
  15. Irlandia z takim tropikalnym klimatem to jakaś mega anomalia. Ja protestuję! Podobnie jak z tym parkingiem na plaży. Co to ma być? Gdyby mogli to by się pewnie w samochodach wykąpali.... Dobrze, że są jeszcze miejsca, gdzie samochód nie tak łatwo wjedzie. No dobra, wierzę Ci teraz na trochę więcej niż słowo;)

    OdpowiedzUsuń
  16. W Polsce jeszcze się nie spotkałam z czymś takim, ale co kraj, to obyczaj. Tutaj jest to raczej normalna praktyka, bo nie pierwszy raz widziałam takie obrazki.

    Nieco dziwnie się czułam z taką namiastką tropików. Miało to swoje plusy [piękna pogoda na wycieczkę, do czytania książki w ogródku, czy suszenia prania], ale mimo wszystko z radością przyjęłam ochłodzenie temperatury i pierwszy, nieśmiały deszcz.

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam nadzieję, ze do nas taki obyczaj nie dojdzie i jakby znalazł się taki odważny będzie ukarany. Już wystarczająco brudzą Bałtyk.

    Domyślam się. Ja przy temperaturze powyżej 25 stopni nie żyję, a wegetuję. Widzę chwilę mnie nie było i już nie ma wiecznych komentarzy:D Nie wiem czy z bloga coś wyczytasz, rzadko tam bywam ostatnio. Chyba, że między słowami...

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja nie przepadam za upałami i pewnie dlatego tak dobrze czuję się na wyspie. Jeśli jest 25 stopni i orzeźwiająca bryza, to jest dobrze. Gorzej, gdy nie wieje. Wtedy najchętniej nie wychodziłabym z domu albo z klimatyzowanego auta/pomieszczenia.

    Myślałam, że będę mieć mnóstwo zaległości, a okazało się, że tylko jeden post mnie ominął.

    Wieczny komentarz? Nie wiem, o czym mowa.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja też nie przepadam za upałami. Wolę mrozy od upałów. No widzisz, nie jest tak źle;)

    Możliwość odpowiedzi na komentarze, znowu ograniczona ilość jest:) Może to dobrze? W końcu mam skłonności do rozgadywania się;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Gdyby nie Ty, to nie miałabym żadnych "komci" ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Witam
    czy ktos mi poda dokladna nazwe tej plazy na ktora moge wjechac samochodem, z gory bardzo dziekuje.

    OdpowiedzUsuń
  22. Dollymount Strand (beach), North Bull Island, hrabstwo Dublin.

    OdpowiedzUsuń
  23. Dziekuje za odpowiedz, a czy mozesz mi powiedziec czy warto tam jechac z trzylatkiem chodzi mi o piasek gdyz synek bardzo lubi sie w nim bawic a jesli nie to jaka plaze bys polecila z gory dziekuje.

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie ma za co.

    Moim zdaniem warto tam jechać. Nie zauważyłam, by plaża była bardzo brudna, a piasek odstraszający. Widziałam za to dużo rodzin z dziećmi i to nawet młodszymi niż Twój syn, a to przemawia samo za siebie.

    Nie wiem, w jakiej części Irlandii mieszkasz, ale bardzo ładne, piaszczyste plaże są na przykład w takich hrabstwach jak Donegal i Galway. Na południowym wschodzie wyspy warto odwiedzić plaże w hrabstwie Waterford (np. Tramore). Dużo osób korzysta też z Brittas Bay Beach (hrabstwo Wicklow).

    OdpowiedzUsuń