sobota, 11 października 2014

Podróż do wnętrza ziemi - jaskinia Dunmore

Do środka centrum turystycznego wpadłam z obłędem w oczach. Gdzie tu są jakieś toalety? [tak, kobiety też sikają!] - zdesperowanym i wręcz błagalnym głosem zapytałam mężczyznę za ladą. Nie było czasu na zbędne gadki-szmatki. Po pierwsze dlatego, że sytuacja była naprawdę awaryjna, a po drugie trafiłam na ostatnie w tym dniu oprowadzanie. Niewątpliwie był to przychylny uśmiech losu wobec mej osoby. Jadąc w aucie miałam w głowie tylko jedną myśl – zdążyć na czas. Zdążę? Nie zdążę? – zastanawiałam się w końcowych kilkudziesięciu minutach mojej podróży. Nie miałam żadnej pewności, że mi się uda. Godziny otwarcia jaskini Dunmore Cave zamieszczone w zabranych przeze mnie przewodnikach były rozbieżne.

Wszyscy już sobie poszli. Zabieram cię ze sobą – rzekł żartowniś za ladą, który dwie minuty wcześniej litościwie wskazał mi drogę do ubikacji. Nawet teraz nie mieliśmy czasu na spokojną rozmowę. Choć mężczyzna był niewątpliwie ciekawym interlokutorem, przyjechałam tu w ściśle określonym celu i właśnie zamierzałam wykorzystać szansę daną mi przez los. Leć! – rzekł już całkiem poważnie recepcjonista wskazując mi kierunek, w którym powinnam się udać. A ja zgodnie z jego radą zagęściłam ruchy.


Drogę do jaskini pokonałam w skupieniu. Do jej wejścia prowadzą dwa długie rzędy schodów przedzielone metalową barierką. Bieg po nich w dół zbocza mógłby okazać się zdradliwy, a efekt bolesny. A ja zaplanowałam sobie skromne, niezauważalne entrée – bez huku i niezdrowego zainteresowania, które z pewnością towarzyszyłyby mojemu ewentualnemu upadkowi ze szczytu ponad trzystu schodów.  

Wejście do Dunmore Cave robi wrażenie – szczególnie wtedy, kiedy ma się okazję spojrzeć na nie z lotu ptaka. Jaskinie, które do tej pory odwiedziłam, miały przeważnie niewielkie otwory wejściowe. Tu jest dziura na sześć metrów wysoka, a wewnątrz wielka ciemność i pustka. The mouth of a huge beast – paszcza wielkiej bestii – to określenie jaskini spotykane w irlandzkim folklorze. Całkiem trafne.



Choć istnienie tej groty odnotowano już dawno, dawno temu, miejscowa ludność niezbyt kwapiła się, by wejść w paszczę potwora. Przez długi czas wejście do Dunmore Cave utożsamiano z wrotami do piekła. I wcale mnie to nie dziwi. Dziś, kiedy centrum przystosowano do ruchu turystycznego, wszystko jest tu dopieszczone i zapięte na ostatni guzik. Ale wieki temu musiało być tu zupełnie inaczej: bardziej pierwotnie, prymitywnie, a przez to strasznie. I ciemno – bo oświetlenie Dunmore Cave to stosunkowo nowy wynalazek pochodzący z końca XX wieku.


Jestem w stanie wyobrazić sobie - i przede wszystkim zrozumieć - obawę dawnych ludzi przed jaskiniami. Niekoniecznie nazwałabym to nyktofobią, chyba bardziej zdrowym rozsądkiem. Wchodzisz kilkadziesiąt metrów poniżej ziemi w wielką niewiadomą. W nowy wymiar, gdzie tak naprawdę nie wiesz, co cię czeka. Zewsząd otacza cię bezgraniczna ciemność, a bez świeczki jesteś skazany na wieczne błądzenie. Twój wzrok nigdy nie zaadaptuje się do wszechobecnej ciemności. Bo jaskinia to królestwo czerni i mroku, a ty do tego świata nie należysz. To specyficzny podziemny świat rządzący się swoimi prawami. Logicznie rozumując jest to świat, w którym człowiek jest intruzem. Powietrze jest tu niezwykle czyste. Przyjemnie wciągać je w płuca, ale podziemny świat dobry jest dla robaków i kretów. Nie daj się zwieść, człowieku. Przebywanie pod wodą lub ziemią jest oczywiście możliwe, ale to tylko tymczasowy pobyt. Stworzeni zostaliśmy, by stąpać po ziemi. Tu jest nasz świat, a dawna ludzkość – jakkolwiek prymitywna i mało zaawansowana cywilizacyjnie – wydawała się wyraźnie dostrzegać tę prawdę. Dlatego pod ziemię, do wielkiej czarnej dziury, gdzie czyhała NIEPEWNOŚĆ i istniało NIE WIADOMO CO, po prostu się nie wchodziło. Nie, gdy się nie musiało.

W irlandzkim folklorze Dunmore Cave przewija się wielokrotnie, dziwnym trafem przeważnie w mrocznym kontekście. Wspominanie o tej jaskini wiąże się zazwyczaj z niewidzialną etykietą ‘trzymać się z daleka’ chociażby dlatego, że dawno temu grota uchodziła za siedzibę Władcy Mysz, gigantycznego kota Luchtigerna, który – kto wie – może nie pogardziłby także mięsem na dwóch nogach. O ile na wieść o tej legendzie można się ironicznie lub pobłażliwie uśmiechnąć, w przypadku legendy o masakrze wikińskiej na miejscowej ludności już nie bardzo można to zrobić. Bo znaleziska w jaskini jak najbardziej przemawiają za tym, że historia nie jest wyssana z palca, a faktycznie miała miejsce w X wieku.

Jak głosi legenda, w 928 roku doszło tu do tragedii. To właśnie wtedy wikingowie pod wodzą niejakiego Godfreya mieli dokonać barbarzyńskiego najazdu na miejscową ludność. Jak głoszą dawne dzieje, najeźdźcy splądrowali i zniszczyli jaskinię, zabijając przy tym tysiąc osób. Przez długi czas historia wydawała się być tylko legendą aż do lat 70. XX wieku, kiedy to archeologowie natrafili na pewne artefakty. Jednak najważniejszym znaleziskiem okazały się być szczątki 44 ludzkich szkieletów. Wtedy też  na poważnie zaczęto zastanawiać się nad autentycznością historii o masakrze. Liczba 1000 osób, dla których grota stała się mogiłą, ciągle jednak wydawała się być przesadzona. W pobliżu jaskini istniały pradawne forty, zatem jeśli faktycznie wikingowie zamordowali tyle osób, najprawdopodobniej zrobili to właśnie tam, nie zaś w jaskini.


Warto wspomnieć, że znalezione kości 44 osobników należały w dużej mierze do dzieci i kobiet – osób, które  w przypadku ataku były praktycznie bezbronne i które nie mogły odegrać znaczącej roli w przypadku defensywy. Nieszczęśnicy zdecydowali się wejść do jaskini, bo zmusił ich ostateczny czynnik – pragnienie życia. W tym przypadku strach przed śmiercią okazał się być silniejszy niż strach przed ciemnością. Jaskinia jednak nie zapewniła im bezpieczeństwa. Wikingowie najprawdopodobniej podążyli za grupką i dopięli swego – zabili uciekinierów. Jako że ich szczątki nie wykazują śladów użycia ostrych narzędzi, uważa się, że wikingowie zaczadzili uciekinierów rozpalając ogień.


Ta wersja wydaje się mieć solidne podstawy do uważania jej za prawdziwą.  Niektóre z monet znalezionych w jaskini wybito w w płn-wsch Anglii około 920 roku. Co ciekawe, wspomniany Godfrey miał przybyć do Irlandii kilka lat później z Yorku leżącego właśnie w tamtym regionie Anglii. Zwykły przypadek? Pytanie tylko, czy garstka męskich kości, które również znaleziono w jaskini to szczątki starszych mężczyzn szukających w jaskini schronienia wraz z kobietami i dziećmi, czy też może kości samych wikingów, którzy w jakiś sposób stracili życie.


Jaskinia Dunmore nie jest ani najpopularniejszą ani nawet największą irlandzką grotą. Jest za to jedną z najciekawszych tutejszych jaskiń krasowych. Paradoksalnie jest też  najtańsza. Wstęp dla dorosłych kosztuje tu zaledwie 3 euro, co jest naprawdę rzadkością w dzisiejszych realiach. Warto tu przyjechać i pokonać ponad 700 schodów [w obydwie strony] chociażby po to by zobaczyć fairies’ floor – podłogę, na której, jak głosi folklor, śpią wróżki i którą uprzednio zawsze zamiatają z wszystkich kamieni wrzuconych tu przez człowieka.


Możemy też zobaczyć tu duszka Caspera, czy też imponujące kalcytowe nacieki połyskujące w świetle niczym magiczne drobinki. Nade wszystko warto jednak przyjechać tu dla prawie sześciometrowego stalagmitu znanego jako The Market Cross i przekonać się, czy należymy do obozu tych, którzy widzą w tej kolumnie krzyż, harfę czy też może rękę trzymającą kufel Guinnessa. Ilekroć patrzę na ten imponujący stalagmit, mam ochotę - wzorem ojca Jacka Hacketta – zawołać: Drink! Drink!  Bo niech mnie kule biją, jakkolwiek intensywnie wytężałabym wzrok, nie dostrzegam tam nic poza ręką z kufelkiem piwa.

Polecam to miejsce, bo po prostu na to zasługuje. Jest unikatowe, tanie, interesujące, owiane mgiełką tajemniczości. Przyjeżdżając tu nie odkryjemy prawdy, bo ta – jak mniemam – już dawno została pogrzebana na dnie jaskini, ale grzechem byłoby nie zajrzeć do tego podziemnego świata, który przez miliony lat powstawał dla nas. Grzechem byłoby odrzucenie tego daru natury.


42 komentarze:

  1. Witaj Taito!

    Muszę się przyznać, że mnie podziemia jednak napawają lękiem. Zdecydowanie wolę być w powietrzu i na wysokościach niż pod ziemią. Nie byłam nigdy w żadnej jaskini, ale byłam w Sztolni Czarnego Pstrąga i za każdym razem ta wizyta napawała mnie niepokojem.

    Całe szczęście, że zdążyłaś i toaleta była w pobliżu;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, Rose, w ten słoneczny sobotni poranek :) Ja na razie jeszcze leniuchuję, piję kawę, surfuję w sieci i rozdzielam "walczące" kociaki, ale już za niedługo trzeba będzie wziąć się za sprzątanie domu. A co u Ciebie słychać?

    Zupełnie nie rozumiem tego niepokoju odczuwanego pod ziemią ;) Dla mnie to po prostu fascynujący świat. Te wszystkie stalagmity i stalaktyty potrafią przybierać interesujące formy. A skoro już o nich mowa, to co widzisz na przedostatnim zdjęciu: harfę, krzyż czy kufel piwa? ;)

    O jaskiniach będa w przyszłości jeszcze przynajmniej dwa posty, bo chcę tu przedstawić wszystkie irlandzkie groty, jakie udostępniono turystom.

    W najgorszym wypadku ratowałabym się zaroślami ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. no tak, a ty jak zwykle spozniona....:) ale wazne ze sie udalo i podobalo :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jupijajej! Słoneczne poranki nastały w Irlandii! Ja liczę bardzo na dużo słonecznych dni w najbliższym czasie. Też jeszcze leniuchuję, ale sporo roboty dziś przede mną. Muszę pojechać na zakupy, spakować się, bo nocą wyruszam w długą podróż...

    Jakoś tak, ciemno tam i bez okien;) Na ostatnim zdjęciu widzę bestię z rozdziawioną paszczą, a na przedostatnim harfę;)

    Wiem, coś o tym. Ja się właśnie ratuję algami ze spiruliną, bo moja niechęć do mięsa jest ostatnio nie do przekroczenia;) Jesteś pewna, że tego chcesz?;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta zniewaga krwi wymaga! ;) "Jak zwykle?" - wypraszam sobie, koleżanko ;) Ja jestem bardzo punktualną osobą :) A że się spóźniłam na oprowadzanie? Nawet najlepszym się zdarza :) Miłego weekendu, Moniko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakby Ci to delikatnie powiedzieć nie łamiąc Ci serca? Dużo słonecznych dni w Irlandii o tej porze roku? Chyba Ci się kraje pomyliły ;) A tak całkiem poważnie, to może nie będzie tak źle. Z ciekawości sprawdziłam prognozę dla mojego miasta na najbliższe dziesięć dni: pierwsze cztery słoneczne, piąty pochmurny, a reszta deszczowa. Temperatury od 13-17 stopni. Mogło być gorzej :)

    Nie wierzę, że jeszcze nie jesteś spakowana! Wprost nie do pojęcia! ;) Dobrze się czujesz? ;) Chyba po raz pierwszy nie zazdroszczę Ci wyjazdu. Ostatnio pod tym względem zrobił się ze mnie straszny leniuch, choć wolę sobie tłumaczyć, że przekształciłam się w domatorkę :) Nie ma to jak wieczory we własnym domu. Nawet z kina ostatnio zrezygnowałam. Uprzedzając Twoje pytanie - tak, wszystko ze mną w porządku. Chyba ;)

    Nie jestem pewna, czy tego chcę, bo nie bardzo wiem, o czym piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Taito, dziekuje za kolejny, ciekawy post... Podazam Twoimi sladami, wiec i do wnetrza ziemi pewnie wkrotce trafie. Chociaz ostatnio ciagnie mnie w przestworza :) Odbylam swoj pierwszy skok w tandemie i czuje niedosyt :) Polecam :) Co za dopamina!!! Probowalas? Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz co? Ta pogoda jest identyczna jak wtedy, gdy ja tam byłam w takim razie. Nie, spokojnie. Moje serce jest bliżej Twoich okolic, więc jest nie do złamania. Dlaczego nie do pojęcia?;) Pakowanie idzie mi dosyć sprawnie, ostatnio spakowałam się w 10 minut, mój rekord w trakcie studiów to było 5 minut;) Czy ja się dobrze czuję? Dziś czuję się wspaniale, mam urlop! Ostatnie dni w pracy były dosyć ciężkie, więc wczoraj było kino na odreagowanie po pracy. Późno wróciłam do domu....Dużo się ostatnio dzieje i nie ogarniam ciągle czasoprzestrzeni, gdzieś już od powrotu z Irlandii;) Następny urlop na szczęście dopiero w grudniu, ale może w listopadzie wybiorę się na jakiś jarmark świąteczny. Zobaczymy:)

    Chyba;)

    Pisałaś o żywieniu się zaroślami;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Doro, gratulacje, hardcorowa z Ciebie dziewczyna!

    Podążasz moimi śladami i jeszcze publicznie się przyznajesz do "stalkingu"? ;) Faktycznie jesteś odważna ;)

    Kobieto, do czego Ty mnie namawiasz? Chcesz żebym przedwcześnie zeszła na zawał? Ja mam przecież lęk wysokości, na każdą podróż samolotem zabieram ze sobą paczkę pampersów :) Chociaż, chociaż... To jeszcze zależy, z kim miałby być ten skok w bok ;) Powiedz, fajny chociaż ten instruktor? ;) A planujesz może na przyszłość samodzielny skok?

    OdpowiedzUsuń
  10. Haha, no Ty naprawdę jesteś niedzisiejsza :) Głuchy jak nie usłyszy, to sam sobie dopowie ;) Nie pisałam o żywieniu się zaroślami. Mam jeszcze co jeść ;) To ratowanie się zaroślami dotyczyło hipotetycznej sytuacji awaryjnej - gdyby nie było toalety, musiałabym lecieć w krzaki :)

    Dlatego nie do pojęcia, że na pewno z wielką ekscytacją czekałaś na tę podróż - myślałam, że już dawno jesteś spakowana, siedzisz na walizie i oczekujesz godziny zero :) Widać nie znam Cię tak dobrze, jak mi się wydawało. I jeszcze to nocne "szlajanie się". Jako grzeczna dziewczynka powinnaś już o 22:00 leżeć w łóżku ;)

    Tak się zastanawiam, czy Tobie czasem nie jest zbyt dobrze? Ile Ty masz tych urlopów w ciągu roku? ;) Może ja faktycznie powinnam się przeprowadzić do Polski, powiedz tylko, w której firmie dają tyyyyle wolnego :) Bo chyba nie lecisz teraz na jeden dzień? ;)

    A wiesz, że i mi zachciało się ostatnio jakiegoś jarmarku świątecznego? Najlepiej za granicą. To wszystko dlatego, że uwielbiam atmosferę przed Bożym Narodzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Taito! Tez mam lek wysokosci. Chcialam zrozumiec pasje meza i przelamac swoj lek :) Instruktor... no coz... hmm... podesle zdjecie jesli chcesz ;) Samodzielnie nie planuje...rozumiesz - mother of two ; )Ale na kolejny tandem juz zbieram :) Polecam kazdemu... Niesamowicie czysci umysl ze wszystkiego, co glupie. Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja pomyślałam, że chodzi o jaskinię, jakbyś w niej utknęła;) Nie, nie. Nie piłam nic alkoholowego wczoraj;) Spieszę się. Właśnie dopiero co wróciłam z zakupów, muszę się jeszcze w końcu spakować i upichcić placki dla mojego prywatnego kierowcy, który mnie w nocy zawozi na dworzec;)

    Nie miałam po prostu czasu się spakować. Wczoraj byłam jeszcze w pracy:) Wolnego mam tyle, ile wszyscy 26 dni w ciągu roku moja droga. Urlop na cały rok zaplanowałam już w listopadzie zeszłego roku i już mam częściowo zaplanowany na przyszły rok;) Lecieć to lecę na jeden dzień i noc, ale jak to u mnie bywa będę w kilku miejscach jednocześnie;) Wszystkiego się dowiesz w odpowiednim czasie....;)

    Też uwielbiam tą atmosferę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Interesująca metoda oczyszczania umysłu, nigdy bym na nią nie wpadła :) Na razie mówię jej "nie". Zdjęcie instruktora jednak chętnie obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie ma szans w niej utknąć, bo przewodnik zawsze opuszcza ją jako ostatni, upewniwszy się, że wszyscy już się udali w stronę wyjścia.

    Słusznie, prywatnych szoferów należy rozpieszczać :)

    Dwadzieścia sześć bez świąt? Jeśli tak, to zazdroszczę!

    Taak, w "odpowiednim czasie" :) Chyba chciałaś powiedzieć "po czasie" ;) Ee, to już będzie musztarda po obiedzie.

    Szczęśliwej i bezproblemowej podróży Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobry przewodnik.

    Tak, dwadzieścia sześć dni bez świąt czyli tak jak normalnie ma prawie każdy w Polsce:) Inaczej miałam w szkole.

    Spokojnie. Nie jadę jeszcze do Eire. Do Eire w przyszłym roku, na pewną specjalną okazję;)

    Nie dziękuję. Oby moje ścieżki były dobre. Trzymaj się ciepło Taito!

    OdpowiedzUsuń
  16. Poszło.. z innej poczty wprawdzie, ale ode mnie :) Wdzięcznej czytelniczki :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ale cudne zdjęcia! Wszystko w ogóle takie fajne: ten kolorowy spadochron, no i instruktor pierwsza klasa. Całkiem w moim guście ;) A Ty jaka szczęśliwa i zadowolona - najlepsza reklama dla tej firmy :) Będziesz mieć świetną pamiątkę :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Myślałam, że 26 dni urlopu to tylko dla wybrańców z dziesięcioletnim stażem pracy. Szczęściara. Pod tym względem Polska jest lepsza niż Irlandia.

    Ja już nic nie wiem, tak mnie zamotałaś. Myślałam, że teraz lecisz do Irlandii. Pisałaś u siebie, że kupiłaś bilet, a podróż już niebawem. No nic, kierunek nieważny - dobrej zabawy.

    OdpowiedzUsuń
  19. ~Przypadkowy Turysta13 października 2014 09:16

    Dzień Dobry !
    No proszę- widzę, że jesteś nie tylko turystką naziemną... Fajne miejsce wyszperałaś! Kolejne fajne miejsce - tak trzeba by powiedzieć :)
    Historia z Wikingami całkiem realna, bo przecież plądrowali niemal całą północną Europę i podobno trochę Ameryki. Zakątek przepiękny ...no i to budowanie napięcia u turysty - strome schody, ciemna czeluść i zaskakujące formacje naciekowe dyskretnie podświetlone. Pięknie tam jest ! Miałem podobne wrażenia z naszych rodzimych jaskiń czyli z " Jaskini Raj " pod Kielcami i "Jaskini Niedźwiedziej " w Kletnie k/ Stronia Śląskiego. Ten podziemny świat to zupełnie coś innego... nie wystarczy zmysł wzroku bo za bardzo nas zwodzi - ten sam element inaczej podświetlony jest zupełnie czymś innym. Tam trzeba wczuć się całym sobą i chłonąć klimat jaskini. A na wszelki wypadek dla lepszego samopoczucia dobrze jest mieć jakiś kłębek nici w kieszeni... jakby zgasło światło :( albo chociaż latarkę.
    Co do tajemniczego tworu skalnego ze zdjęcia, to ja tam widzę obie dłonie trzymające statuetkę z harfą ... ale może być i kufelek piwa , jak kto woli :):)
    Jaskinia cudo ... i można zwiedzać, nawet jak na zewnątrz leje deszcz :)
    A'propos mokrego środowiska - może kolej na jakiś świat podwodny? :)
    Pozdrawiam z zaskakująco ciepłej krainy ( w nocy było +14 st. a w dzień ma być + 22 st.)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja uwielbiam mroczne historie, miejsca, więc ciemne i tajemnicze jaskinie to zdecydowanie moje klimaty :) Jeśli kiedyś będziesz chciał zajrzeć do którejś tutejszej groty, to polecam Dunmore - wstęp tanioszka, wnętrze całkiem ciekawe. Inne jaskinie są znacznie droższe [bilet kosztuje przeważnie kilkanaście euro], a nie są jakoś szczególnie bardziej interesujące. Mały wyjątek stanowi Marble Arch Cave, gdzie w ramach zwiedzania korzysta się z krótkiego podziemnego rejsu łódką.

    Oglądasz może "Wikingów"? Uwielbiam ten serial, więc jeśli go nie znasz, to Ci go właśnie serdecznie polecam :) Nie mogę się doczekać kolejnego sezonu!

    Dokładnie - jaskinie to bardzo fajny pomysł na wycieczkę, kiedy pogoda niezbyt dopisuje [może pomijając wyżej wspomnianą Marble Arch Cave, bo ona bywa od czasu do czasu zalana, co uniemożliwia zwiedzanie]. Trzeba tylko się ciepło ubrać, bo pod ziemią jest znacznie chłodniej. Mnie to akurat nie przeszkadza, każdą z jaskiń zwiedzałam w cienkiej bluzce, ale niektórzy jęczą, że im zimno.

    Świat podwodny, jakkolwiek piękny i interesujący, zdecydowanie nie jest moim światem, choć mój znak zodiaku mówi zupełnie co innego :) Ograniczam się jedynie do pluskania w morzu/oceanie. To moja ulubiona aktywność wodna ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Witaj Kochana. Nie próbuj się w tym odnalezć, bo nawet ja się nie odnajduję. Mam kupione bilety na trzy kolejne urlopy, więc sama rozumiesz..

    Co do 26 dni to za studia już się liczy ileś lat, więc ja mam przepracowane 10 lat już od pewnego czasu, w końcu nie jestem pierwszej młodości;)

    Do Eire wybieram się w marcu dopiero. Sama rozumiesz, że w porównaniu do czekania 4 lat na wizytę tam to jest niebawem.

    Dziś się zorientowałam, że chciałabym Ci wysłać kartkę, ale nawet nie wiem gdzie.

    Pozdrawiam zatem z włosami rozwichrzonymi morską bryzą.

    P.S. już wiem, że autobus to nie jest dobre miejsce na spędzenie nocy. Zobaczymy jak mi pójdzie z lotniskiem.

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj, witaj, nie spodziewałam się Ciebie tutaj o tej porze.

    Tak to i ja mam spokojnie ponad 10 lat pracy. Tylko co z tego, skoro nie przekłada się to na 26 dni urlopu ;) Są równi i równiejsi. jak zawsze zresztą. Foch ;)

    Ha! Jak w marcu, to na bank na Dzień św. Patryka! Rozgryzłam Cię :)

    Peszek ;) Prosiłabym, abyś nic mi nie wysyłała na stary adres, bo dom został sprzedany i nie będę nachodzić nowych właścicieli. Nie mam już nic wspólnego z moim starym "Szarym wzgórzem".

    Ja włosy rozwichrzone morską bryzą może będę mieć za tydzień. Jeśli do tego czasu nie zmienię planów. A wolałabym nie zmienić, bo strasznie chciałabym sobie pojeździć autem po plaży ;) Do dobrej muzyki i koniecznie przy otwartym oknie :)

    Nie jest zdecydowanie! Współczuję. Choć powiem Ci, że moje łóżko też wczoraj nie było najlepszym miejscem ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. ~Przypadkowy Turysta14 października 2014 09:14

    Dzień Dobry :)
    Oj tak ... chciałbym zaglądnąć do tej jaskini i jeszcze w kilka innych miejsc, o których przeczytałem na takim fajnym blogu... zaraz, zaraz - jak on się nazywa???
    Coś tak na T ... :)
    Informacja o cenie wstępu też zachęcająca, chociaż jak mam wybór miedzy lodami i ciachem a biletem ...to wybieram bilet ... i kawę :)
    Wracając do jaskiń to nie wszystkie są takie dostępne i przyjazne. Nie wiem czy słyszałaś o tragedii jaka wydarzyła się w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej na wiosnę tego roku? Jak będziesz chciała to Ci to opiszę( było u nas o tym dość głośno). No, ale żeby do jaskini wchodzić w bluzeczce, to podziwiam - przecież tam jest temp. coś około +6 st !!! Twarda z Ciebie sztuka :)
    Muszę Cię rozczarować, bo serialu o Wikingach nie widziałem - nawet nie wiem czy i gdzie leci, ale po Twojej rekomendacji żałuje i może naprawię swój błąd. Ze swojej strony polecam "Filary ziemi" - też mroczny, o średniowieczu. Widziałem go już jakiś czas temu i czytałem powieść - chyba juz kiedyś o tym wspominałem, ale naprawdę wywarł na minie duże wrażenie.
    ...Pluskanie w morzu/ oceanie to bardzo blisko do...Rafy Koralowej :) Może kiedyś będziesz miała okazję tam jechać, czego Ci życzę :) Sobie też bym tego życzył ,ale wrodzona skromność nie pozwala snuć takich marzeń :) ...no chyba że trafiłby się jakiś spadek, na co się jednak na razie nie zapowiada ... Tak więc z ciepłych wód pozostaje natrysk albo jakieś krajowe termy.
    Pozdrawiam z nadal ciepłej krainy :):);)

    OdpowiedzUsuń
  24. Nic sobie nie przypominam, więc pewnie ominęły mnie te newsy. Nawet gdybym słyszała, to pewnie udałabym, że nic o tym nie wiem, a wszystko po to, by wyłudzić maila od Ciebie ;) Czekam zatem na informacje :)

    A co Ty, jaka tam twarda sztuka? Miękka buła jestem ;) Kiedy rano wychodzę do pracy, a na zewnątrz są cztery stopnie, to trzęsę się jak galareta ;) Ja wszystkie jaskinie zwiedzałam latem, ewentualnie wczesną jesienią, więc temperatura, jak w nich panowała, zdecydowanie mi odpowiadała [kilkanaście stopni]. Bardzo lubię rześkie powietrze, nie znoszę z kolei upałów.

    To jeszcze nic straconego. Teraz serial emitowany jest na TV Puls - dzisiaj o 21:00 był czwarty odcinek pierwszego sezonu. Wklejam Ci linka, tam masz więcej info o "Wikingach", a po prawej stronie znajdziesz nawet "ściągawkę" z godzinami emisji. http://www.filmweb.pl/serial/Wikingowie-2013-659055

    Postaram się zapoznać z polecanymi przez Ciebie "Filarami ziemi". Tymczasem zaś kończę, bo mi kotka żyć nie daje. Długo mnie nie było i chyba się stęskniła za pieszczotami. Przesłania mi monitor, wchodzi na klawiaturę i atakuje kursor... Wychowałam sobie potwora.

    OdpowiedzUsuń
  25. Tyle razy przejeżdżałam, raz prawie wstąpiłam... ale nadal jest na liście things to do. Razem z browarem Smithwick w KK :-)

    OdpowiedzUsuń
  26. Kurczę, myślałam, że zamknęłaś "działalność", bo nic się u mnie nie odzywałaś :-)

    To miejsce robi niesamowite wrażenie, ale sama bym się na taką wycieczkę nie wybrała. No chyba, że z pampersem :-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Browar znów można zwiedzać, więc do dzieła :) Jaskinię zdecydowanie polecam. Tania i ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  28. Hej, Ula :) Miałaś powody, by tak myśleć. Nie masz za to powodów do zmartwień - nadal Cię odwiedzam i jestem ze wszystkim na bieżąco. Nie komentowałam jednak, bo ostatnio zamieszczasz głównie recenzje płyt, które kompletnie nie są w moim guście, więc głupio by wyglądało, gdybym pod każdym wpisem pisała Ci o tym. Jeszcze byś mi przypięła łatkę hejtera ;) Raz czy dwa razy wspomniałam u Ciebie, że mamy zupełnie inny gust muzyczny i to wystarczy :) Chętnie skomentuję kiedyś jakiś inny wpis :)

    Trzymaj się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  29. ~Przypadkowy Turysta16 października 2014 08:12

    Dzień Dobry :)
    No już dobrze, dobrze ... wkrótce napiszę tego zaległego maila :):):)
    Na razie piszę tylko jedna ręką (tzn. jednym palcem) bo mi się coś dłoń nadwyrężyła i czekam kiedy znowu odnowi współpracę. Samo weszło - samo wyjdzie, he,he,he . Może opisze Ci też jak do tego doszło, bo to będzie przestroga... :)
    Teraz czas na zmianę okładu.
    Trzymaj się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Spokojnie, nie spieszy się. Poczekam. Ręka ważniejsza! A za poświęcenie i wystukanie komentarza jednym palcem dziękuję :) Życzę szybkiej rekonwalescencji :) I do pogadania.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ciekawie i z humorem przedstawiona "wyprawa" :)
    Pozdrawiam
    http://geoexplorer.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  32. Witaj!

    Nie znasz dnia ani godziny;)

    Cóż Ci poradzę, Ty masz chyba za to wolne weekendy, co?:) No i macie te swoje bank holidaye, więc nie narzekaj proszę Cię;)

    Bingo. Na Św. Patryka i równonoc wiosenną.

    No ładnie, ładnie. Zapamiętam to sobie i jak ja będę zmieniać adres to też Ci nie podam:P Tak byś szybciej wiedziała, gdzie byłam. Zważywszy na to, że ze zdjęciami jestem bardzo mocno do tyłu, a za dwa miesiące kolejny urlop (ups). To ja już lepiej nic nie mówię;)

    Jeżdżenie po plaży, toż to profanacja;) Nie lepiej pochodzić?

    Noc w autobusie, noc na lotnisku...No, w końcu przyszedł czas na noc we własnym łóżku.

    Dobrej nocy Taito:)

    OdpowiedzUsuń
  33. To prawda, mam wolne weekendy [choć przeważnie raz na miesiąc muszę się pojawić w pracy] - niech Panu będzie za to chwała i cześć :) Na starość robię się leniwa i lubię mieć dwa dni wolnego dla siebie ;)

    Równonoc to tylko w Loughcrew, ale to pewnie już wiesz.

    Czasami nic nie równa się ze swoim łóżkiem. Mam nadzieję, że wypoczęłaś.

    Dobrego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Dwa dni to zdecydowanie dobra opcja. Prawie nigdy nie oddają nam za weekendy dwóch dni pod rząd, a dwa różne dni w tygodniu, gdzie zwykle sprzątam, robię zakupy i z wolnego nie ma nic. Tak to w sobotę można zrobić obowiązki, a w niedzielę leniuchować:) Na jaką starość kobieto?

    Nad równonocą się jeszcze cały czas zastanawiam. Zobaczymy, jeszcze nie zaczęłam planować, bo to i tak kilka dni tym razem. Wiem dokąd lecę, a znowu lecę na zachód.

    Tak szczerze to średnio, ostatnio za bardzo mnie wszystko męczy, ale co zrobić. Psychicznie na pewno trochę wypoczęłam:)


    Dobrej niedzieli:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Dokładnie tak. Jeden wolny dzień w środku tygodnia niekoniecznie sprzyja odpoczynkowi - przeważnie wykorzystuje się go na obowiązki i załatwianie różnych spraw. Szczególnie wtedy, kiedy weekendy trzeba spędzać w pracy.

    Z każdym dniem jesteśmy starsi, czy tego chcemy czy nie. Taki jest smutny fakt. Nasze samopoczucie i "wiek mentalny" to inna sprawa. Ja nie czuję się staro, ale może za rok zmienię zdanie ;) Zauważam jednak, że z biegiem czasu zmieniają mi się upodobania, przyzwyczajenia, priorytety, więc lubię te zmiany określać żartobliwie jako procesy zachodzące "na starość" :)

    A jak ja zwykle w takim przypadku powiem Ci: spokojnie, masz jeszcze czas. Do marca to "ho ho i jeszcze trochę" :)

    To niedobrze. Miejmy nadzieję, że to tylko niewinne "przesilenie jesienne".

    OdpowiedzUsuń
  36. Zdjęcia choć ładne to na pewno nie oddają tej rzeczywistości jaka tam panuje. Tak to już jest, że żaden aparat nie pokaże tyle, ile możemy zobaczyć (poczuć) będąc na miejscu. Trochę więc zazdroszczę, bo ja nigdy tam nie byłem.
    ------------
    pozdrawiam
    www.biology.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  37. ~Przypadkowy Turysta24 października 2014 15:58

    Dzień Dobry :)
    Gratuluję kolejnej publikacji w Onecie !!! Dzisiaj jest Twój reportaż "Podróż do wnętrza ziemi – jaskinia Dunmore". Cieszę się bardzo, że mogłem zobaczyć jak Twoje dzieło ładnie się eksponuje :) Są też odnośniki na Twoją blogową stronę ! Gratuluję naprawdę serdecznie :)
    No, tylko nie zadzieraj nosa od dzisiaj...
    Odpisałem na maila...;)
    Pozdrawiam i życzę kolejnych sukcesów ( i czekam niecierpliwie na kolejne reportaże )

    OdpowiedzUsuń
  38. Witaj, Przypadkowy Turysto :) Dzieło to zdecydowanie za dużo powiedziane, ale mimo wszystko dzięki za dobre słowa :) Maila przeczytałam, postaram się niedługo coś napisać.
    Trzymaj się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Dokładnie tak - aparat nigdy nie odda klimatu, który tam panuje. Dlatego nie warto poprzestawać tylko na czytaniu. Trzeba zwiedzać :)

    Dzięki za wizytę i komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  40. To dobrze, bo już się martwiłam, że się na mnie pogniewałaś :-)

    OdpowiedzUsuń
  41. No co Ty, o co miałabym się pogniewać? :) Czytam wszystkie posty, ale komentuję tylko wtedy, kiedy mam coś sensownego do powiedzenia. Trzymaj się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń