Deszcz
miarowo pada za oknem, czyli święta znów będą zielone (i mokre!), wbrew
chwytliwym tytułom artykułów, które widziałam jakiś czas temu w gazecie, i
które mamiły takich jak ja wizją białego Bożego Narodzenia. Śnieg nadal jest na
wyspie deficytowym towarem, a przynajmniej o tej porze roku. Pewnie pojawi się
w lutym albo marcu - rychło w czas. Prognoza na najbliższe dni jest bowiem bezlitosna:
deszcz w przeróżnych odmianach.
Ale
on też ma swój urok, przyznaję. Najbardziej uwielbiam go wtedy, kiedy - tak jak
teraz - mogę zaszyć się w swoim przytulnym i czystym gniazdku, bez konieczności
wyściubiania nosa na zewnątrz. Za to z wszystkim, czego mi potrzeba do
szczęścia w zasięgu ręki. Moim wygodnym fotelem, musztardowym, puchatym kocem i
stosem książek świeżo odebranych z biblioteki. Już drżę z ekscytacji na myśl o
tych wspaniałościach.
Rozpoczęłam
dwie z nich: "Everything" poruszający memuar Irlandki, której mąż
dopuścił się dzieciobójstwa, a także (momentami wstrząsającą) "Flesh &
Blood" i od żadnej nie mogę się oderwać! Wiem, że tematyka wybitnie
ponura, ale jak już nieraz wspominałam, fascynuje mnie ludzka psychika i jej
ciemne zakamarki. To, że wbrew temu, co o sobie myślimy, w zasadzie każdy z nas
może stać się potworem pod wpływem pewnych bodźców. Ta druga książka doskonale
o tym świadczy.
Wreszcie
mogę bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia oddać się przyjemnościom. Wczoraj nareszcie
udało mi się zakończyć wszystkie przedświąteczne przygotowania, ze sprzątaniem
łącznie. Choć nie wykluczam zrobienia jeszcze jednego ciasta - makowca, którego
jestem wielką fanką. Zazwyczaj robię ten klasyczny, ale w tym roku natrafiłam
na YT na filmik z obiecującą roladą makową dla ludzi takich jak ja, hołdujących
idei "dużo maku, mało ciasta".
Nie
do końca pełna wiary we własne umiejętności - bo jednak nie jestem świstakiem i
nie specjalizuję się w zawijaniu - zabrałam się za realizowanie receptury.
Pierwszą przeszkodę napotkałam dość szybko - głupia piana nie chciała mi się
ubić na sztywno, najwidoczniej nie osuszyłam pojemnika zbyt dokładnie, i na
dnie pozostało trochę wody z mycia, ale machnęłam na to ręką i taką sflaczałą
wymieszałam z twarogiem (tak, z TWAROGIEM, i nie - nie robiłam sernika, tylko
makowca) i odrobiną cukru, bo nie miałam erytrolu, który był w oryginalnym
przepisie. Na szczęście nie wpłynęło to znacząco na roladę. Może ciasto wyszło
przez to nieco niższe niż powinno, ale nie miało to żadnego przełożenia na smak.
Dość powiedzieć, że rolada jest spełnieniem moich kulinarnych marzeń - pyszna,
wilgotna i ma niewiele ciasta. Poczęstowałam Połówka kawałkiem i to był mój
błąd! Tak mu posmakowała, że niedługo później przydybałam go w kuchni na
podkradaniu kolejnego kawałka! Teraz mam niepożądaną konkurencję! Na szczęście
mam jeszcze puszkę maku na pozbyciu.
Choć
chyba jesteśmy kwita, bo Połówek przeszedł samego siebie i zrobił
najpyszniejszy bigos ever. Zawsze wychodził mu bardzo smaczny, ale w tym roku
to już naprawdę przesadził! W ramach rewanżu też mu wyjadałam, jak nie patrzył,
a co! Nie moja wina! Mógł nie robić takiego dobrego. Powiadam Wam: mucha nie
siada! Chyba muszę wyrzucić wagę na śmietnik, żeby po świętach nie patrzyła na
mnie z wyrzutem.
Gdybym
mogła, zatrzymałabym czas, aby wystarczająco nacieszyć się tym wszystkim, tą
całą okołoświąteczną atmosferą: cudownymi choinkami, ciepłym światłem lampek,
dekoracjami, spowolnionym trybem życia, harmonią w duszy i poczuciem szczęścia.
A tu już zaledwie kilka dni grudnia pozostało! Ten tegoroczny będę wyjątkowo
miło wspominać - miałam bowiem znacznie więcej wolnego niż w jakimkolwiek innym
grudniu w przeciągu kilkunastu minionych lat życia na wyspie, i na nowo
odkryłam radość, jaką niesie ze sobą spowolniony tryb życia. Styl życia, który
nie jest zdominowany przez pracę.
Im
starsza się robię, tym bardziej doceniam proste i małe przyjemności. To
wszystko, o czym pisałam na samym wstępie: dom, dobre towarzystwo i książki,
koc, mruczące koty zwinięte w kłębek, gorącą kąpiel w zimny i mokry dzień, dach
nad głową, święty spokój. Nic z tych rzeczy nie jest nam dane na zawsze, a tak
często o tym zapominamy.
Nie
oznacza to jednak, że na starość stałam się całkowitą ascetką, która nie
potrzebuje do szczęścia żadnych dóbr materialnych. O nie. Co jak co, ale
uwielbiam umilać sobie życie. Wczoraj więc dotarł do nas przedwczesny prezent
świąteczny - bezprzewodowy odkurzacz pionowy, i po szybkim teście, mogę jedynie
stwierdzić, ze tak jak do tej pory żadne z nas nie kwapiło się do odkurzania
naszym monstrum, tak teraz chyba będziemy toczyć o to boje! Kruszyć kopie, strzelać
z łuku, walczyć wręcz, cokolwiek... Wygrany będzie mógł w nagrodę odkurzyć cały
dom, a w bonusie nawet samochód! Od wczoraj odkurzanie stało się przyjemnością i
frajdą. Owszem, nowe cudo nie jest idealne, bo opróżnianie pojemnika na kurz
miało być "bezdotykowe", ale już teraz widzę, że bez wpychania palców
do środka się nie obędzie, ale to głównie dlatego, że ja mam długie kłaki i one
niejako blokują swobodny wyrzut śmieci. Gdyby tylko z takim samym ociąganiem
się wypadały mi z głowy, jak z odkurzacza...!
A
ponieważ mam już wolne od sprzątania i gotowania, i cierpię na nudę, to
postanowiłam ponownie zsumować wszystkie tegoroczne komentarze, aby przekonać
się, kto w tym roku był najbardziej pracowitą mróweczką, a kto nygusem.
Pracownikiem
Roku 2023 zostaje (tu wielkiego zaskoczenia nie ma)... drum roll... Polly! 109
komentarzy! Gratulacje! Cóż, Polly nie da tak łatwo się zdetronizować, po raz
kolejny pokazała, że ma w sobie coś z polityka - jak dobierze się do koryta, to
już nie odpuści ;) A cały ranking wygląda następująco:
1.
Polly - 109 komentarzy
2.
Ania - 35
3.
Elsa - 32
4.
MartaS - 23
5.
Mo. - 19
6.
Teatralna - 15
7.
Zielak - 11
8.
Magdalena Brud-Pietrzyk - 7
9.
Misza - 6
10.
Kalina i Odnowiona Ja - 5
11.
Jael - 4
12.
Małgorzata i Klaudia - 2
13.
Dublinia, Kerryman, Krystyna, Melody Jacob i Monika - 1
Moi
drodzy komentatorzy, dziękuję Wam serdecznie za poświęcony czas, za wtrącanie
Waszych trzech groszy, co jest oczywiście zawsze tutaj mile widziane. Cieszę
się ogromnie, że chciało się Wam marnować na mnie czas, i życzę Wam
fantastycznych świąt, szampańskiej zabawy w sylwestra, i pięknego 2024 roku. No
i tradycyjnie, żebyśmy się tutaj spotkali za rok. W takim samym, albo nawet
powiększonym gronie!
Love
you :)