Wiele
miesięcy upłynęło od mojej poprzedniej wizyty w Mountmellick, wiele się w tym
czasie wydarzyło, ale postawa Połówka nie uległa żadnej zmianie. Za każdym
razem, kiedy usiłowałam go przekonać, że potrzebuje kontaktu z prawdziwą
sztuką, bo do tej pory obcował tylko z
tępą sztuką [mną] i sztuką mięsa na talerzu, ten z uporem maniaka
powtarzał, że yarn bombing, który z
takim zamiłowaniem praktykują panie z Mountmellick, jest badziewiarski i
tandetny. Nie powstrzymało mnie to jednak przed tym, by go regularnie
trollować, a pewnego dnia nawet doczekałam się zgody na to, byśmy tam razem
pojechali.
Mountmellick,
małe miasteczko w hrabstwie Laois, leżące niecałe 100 km od Dublina i ponad
godzinę drogi od niego, raczej nie można nazwać jednym z ładniejszych miast na
wyspie. Niczym specjalnym się nie wyróżnia, co więcej - widać jak na dłoni, że
miasteczko ma już dawno lata świetności za sobą. Sporo budynków jest starej
daty, wiele odrapanych, zaniedbanych, część opuszczonych z oknami zabezpieczonymi
dyktą przed wandalami.
Po
takim opisie można by pomyśleć, że Mountmellick skazany jest na zapomnienie i
ignorancję turystów. Jednak oprócz tej brzydszej strony miasteczko ma przede
wszystkim coś, z czego może być dumne - swoich mieszkańców. Ludzi kreatywnych,
z głową pełną pomysłów i chętnych do pracy. Ludzi, którym się chce. A takich
ludzi nie sposób nie doceniać. Bo narzekać jest łatwo, ale wziąć sprawy w swoje
ręce i spróbować zmienić swoją opłakaną sytuację - już gorzej.
Wiem,
że jest trochę racji w tym, co mówi Połówek, bo nie wszystkie prace, którymi
udekorowane jest miasto, są na tym samym - wysokim - poziomie, ale hej, czyż nie wmawiano nam zawsze, że liczą
się dobre chęci i wysiłek? Te same dobre chęci wystarczyły, by umieścić miasto
na turystycznej mapie Irlandii. Do tego pozornie nieciekawego miasteczka
przyjeżdżają dzisiaj ciekawscy turyści. A robią to po to, by zobaczyć coroczne
dekoracje, którymi w wakacyjnym okresie zdobi się miasto.
Z
tego, co mi wiadomo, wprowadzenie koloru i elementu zabawy do swojego życia
jeszcze nikogo nie zabiło, zatem mogę powiedzieć tylko jedno - mnie mieszkańcy
Mountmellick kupili. No i dodać, że fajnie by było, gdyby śladem tego
miasteczka poszły inne w Irlandii.
Liczba
dekoracji okazała się całkiem pokaźna, wszystkich tutaj nie umieszczę, zatem
najprawdopodobniej powstanie jeszcze jeden post w kolorach tęczy. Tymczasem zaś
sami popatrzcie, jak prezentował się Mountmellick w wydaniu 2019.