niedziela, 20 grudnia 2009

Wszystko co chielibyście wiedzieć o Taicie, a boicie się zapytać ;)

Zamieszczam dziś pełną wersję wywiadu ze mną, który parę dni temu ukazał się na Onet.eu. Tylko dla wytrwałych :-)


1. Dlaczego zdecydowała się panina wyjazd do Irlandii?

Wyjechałam w poszukiwaniu przygody i lepszego życia.Przyjechałam do Irlandii w 2006 roku, kiedy jeszcze panował tu dobrobyt. Tegodobrobytu nie było jednak w moich rodzinnych stronach. Kiedy wiec zakończyłamedukację, obroniłam się na piątkę, poczułam się niezwykle szczęśliwa. Miałamwrażenie, że świat leży u moich stóp, a ja właśnie wkraczam w nowy, niesamowityetap. Postanowiłam wyjechać. Miałam ten komfort psychiczny, że ojczyznęopuszczałam z czystym kontem. Bez długów, bez zobowiązań. Nic nie ryzykowałam,jadąc tutaj.


2. Jak wspomina pani swoje początki na emigracji? Czy było ciężko? Czy górębrała ciekawość (nowe życie, nowi ludzie), czy obawa, tęsknota za rodziną?

 

Początki oczywiście nie należały do najłatwiejszych. Poprzylocie przeżyliśmy szok. Nie był to jednak szok kulturowy, a efekt starcianaszych wyobrażeń z rzeczywistością. Przed wylotem zarezerwowaliśmy sobielokum, które mieliśmy dzielić z innymi, nieznanymi nam rodakami. Na miejscuczekało nas spore rozczarowanie. W domu mieszkało więcej ludzi niż być powinno,ich zachowanie pozostawiało wiele do życzenia, a same warunki były mniej niżzadowalające. Już pierwszego dnia postanowiliśmy, że wyprowadzamy się stamtądjak najszybciej, kiedy tylko zarobimy wystarczająco dużo pieniędzy, by wynająćwłasny domek. Opuściliśmy to miejsce po miesiącu i właśnie wtedy zgodniestwierdziliśmy, że nigdy więcej dzielenia lokum z innymi osobami.

 

3. Jak pani wspominapierwszą pracę?


Niezbyt dobrze.Pierwszą pracę dostałam po opublikowaniu ogłoszenia w miejscowej gazecie.Wkrótce po tym zadzwoniła do mnie pewna Irlandka i zaproponowała sprzątanie jejdomu. Nie było to nic na miarę moich marzeń, jednak zdecydowałam się przyjąćpropozycję ze względu na naszą sytuację mieszkaniową, o której przed chwiląwspominałam. Było to dorywcze zajęcie, które pomogło nam odłożyć odpowiedniąsumę na samodzielne wynajęcie domu. Przeprowadziliśmy się do niego, a dwamiesiące później dostałam propozycję mojej obecnej, nieporównywalnie bardziejsatysfakcjonującej pracy.


4. Za czym tęskniła pani najbardziej?

 

Pomijając rodzinę, najbardziej brakowało i ciągle brakujemi swobodnego dostępu do polskich książek. Z chęcią zamieniłabym choć jedenwschodnioeuropejski sklep w moim mieście na polską księgarnię. Korzystam zmiejskiej biblioteki, która w swoich zasobach ma także polskie dzieła, jednakich wybór nie jest zbyt duży. Sporą część stanowią książki fantasy, za któryminie przepadam. Często zatem nabywam książki drogą internetową lub zwyczajnieprzywożę ze sobą z Polski.


5. Czy myśli pani o powrocie do kraju?


Rzadko kiedy.Przyjechałam tutaj bez określonej daty powrotu. Bez planu powrotnego. Wprzeciwieństwie do wielu rodaków, nie zbierałam pieniędzy na określony cel.Zarówno ja, jak i mój narzeczony, mamy w Polsce swoje cztery kąty. Mamy gdziewrócić. I może dlatego nie myślimy na razie o wyjeździe. Korzystamy zmożliwości, jakie stworzyła nam Irlandia, a powrót do kraju chyba jakośpodświadomie odkładamy na przyszłość. Z rozmów z bliskimi w Polsce wiem, że wmoim rodzinnym regionie niewiele się zmieniło. Że ciągle brakuje pracy, żeciągle nie jest ona przyzwoicie opłacana. To na pewno nie zachęca do powrotu naojczyste łono. Powrót wiązałby się wielkimi zmianami w moim życiu. Wposzukiwaniu wymarzonej pracy prawdopodobnie musiałabym przeprowadzić się dostolicy lub najbliższego wielkiego miasta, a na to jeszcze nie jestem gotowa.


6. Co panią najbardziej w Irlandii zaskoczyło?

 

Chyba najbardziej zaskoczyła mnie ilość przebywających tuPolaków. Kiedy byłam w Polsce, słyszałam o masowych wyjazdach rodaków na wyspy,nie sądziłam jednak, że jest nas tutaj aż tyle! I to w tak małych miasteczkach,jak to, w którym żyję.

7. Plusy i minusy życia w Irlandii?


Plusów jestsporo, a jednym z nich jest brak znanej nam z Polski wszechobecnej biurokracji.Większość spraw urzędowych można załatwić jednym pismem lub telefonem, albowypełniając formularz na stronie internetowej. I nie doświadczy się odsyłaniaod okienka do okienka. Niewątpliwym plusem są również zdrowe relacje na liniipracodawca-pracownik. Większość przełożonych pracuje na równi z podwładnymi ima bardzo ludzkie podejście do pracownika. Twój problem, to także ich problem.Jeśli chcą, byś został po godzinach, to jest to prośba, a nie poleceniesłużbowe. Nie można zapomnieć również o bardzo przyjaznym nastawieniuIrlandczyków. To nie tylko pozdrawianie na ulicy, czy przepraszanie, kiedywejdą Ci w drogę, lecz także chęć niesienia pomocy. Sporym plusem jest równieżdość luźne podejście do wyglądu i ubioru. Nikogo nie zdziwi tu widok kobiety wszlafroku robiącej zakupy w supermarkecie, a za facetem z irokezem ludzie niebędą się oglądać i wytykać go palcami. Kolejną zaletą tego kraju są możliwości,jakie stwarza on turystom. Irlandia nie tylko oferuje piękne pejzaże i godneobejrzenia zabytki, ale jest również świetną bazą wypadową do wycieczekzagranicznych w rozsądnych cenach.

 

Minusem, który najbardziej rzuca mi się w oczy, jestirlandzka niesłowność i niepunktualność. Na fachowców czasami czeka siętygodniami, a niedotrzymywanie terminów jest powszechną praktyką. Niewielelepiej jest na drogach. Spora część Irlandczyków w ogóle nie posiada prawajazdy, lecz tylko zaświadczenie o zaliczeniu egzaminu teoretycznego, którewarunkowo dopuszcza ich do ruchu. Kierunkowskazy to dla wielu zbędny luksus, arondo to wręcz czarna magia. Skoro już jesteśmy przy samochodach, to nie sposóbpominąć minusa w postaci bardzo wysokich kosztów ubezpieczenia auta. Irlandiajest pod tym względem jednym z najdroższych (jeśli nie najdroższym) krajówEuropy. Sporo do życzenia pozostawia też tutejsze budownictwo. Cienkie ściany,odsłonięte rury na zewnątrz i głośno pracujące drewno, to prawdziwa zmoratypowych, irlandzkich domków szeregowych. Na koniec warto wspomnieć o pogodzie,na którą narzeka większość emigrantów. Mnie klimat nie przeszkadza, alezdecydowanie brakuje mi białego puchu w okolicach Bożego Narodzenia.

 

8. Gdyby miała pani podjąć decyzjęo wyjeździe raz jeszcze, czy też by pani wyjechała, a może zdecydowała się nainny kraj?

 

Nie żałuję, że wyjechałam. A to dla mnie najważniejsze.Szybko odnalazłam się w irlandzkich realiach, szybko też polubiłam ten kraj iodkryłam jego pozytywne strony. Zaczęłam czerpać autentyczną przyjemność zkażdego dnia spędzonego na tej wyspie. Gdybym ponownie miała szansę stanąćprzed wyborem państwa, w którym chciałabym żyć, znów wybrałabym Irlandię. Iponownie zdecydowałabym się na życie w małym mieście, bo właśnie w takichmiejscach można spotkać się z prawdziwą irlandzką gościnnością i dobrocią.Życie w Dublinie i innych dużych miastach wygląda już inaczej.


9. Jacy są Irlandczycy?

Są różni. I dobrzy i źli. Do mojej ulubionej grupy wiekowej zaliczają się osoby w średnim istarszym wieku. To właśnie od tych ludzi spotkało mnie najwięcej serdeczności,pomocy i dobra. To ci ludzie sprawili, że wyrobiłam sobie bardzo dobre zdanie oIrlandczykach i uwierzyłam w bezinteresowną pomoc.  Te starsze pokolenia są zazwyczaj najbardziejprzychylnie nastawione do nas, emigrantów. Często wypytują o to, jak życiewygląda w moim ojczystym kraju, jakie panują u nas zwyczaje. Bardzo częstochętnie pomagają, widząc w emigrantach siebie sprzed kilkunastu, czasem kilkudziesięciulat, kiedy w Irlandii było ciężko, a oni sami zmuszeni byli emigrować doKanady, Nowej Zelandii, Ameryki czy Australii. Generalnie określiłabymIrlandczyków jako bardzo sympatyczny, przyjazny i otwarty naród. Jako ludzi naluzie. Nie przepadam natomiast za irlandzką młodzieżą. To trudne i ciężkie doujarzmienia pokolenie. Ci młodzi ludzie często są przyczyną wielu kłopotów inieszczęść. Przyzwyczajeni do dobrobytu, wychowani w latach prosperity,niejednokrotnie nie potrafią zaakceptować trudnej sytuacji, w jakiej przyszłoim obecnie żyć.

 

10. Jak teraz, po ponad trzechlatach, ocenia pani ten czas spędzony w Irlandii? Coś by pani zrobiła inaczej,chciała coś zmienić?

Nie ukrywam, że przez te ponad trzy lata miałam rzadkiechwile zwątpienia, kiedy zastanawiałam się, czy decyzja o  wyjeździe z Polski była słuszna. Teraz jednakwidzę, że konstruktywnie wykorzystałam mój pobyt. Zwiedzałam, podróżowałam,dokształcałam się, poznawałam tutejszą kulturę i panujące tu obyczaje.Integrowałam się z tubylcami, przybliżałam im polskie zwyczaje, a takżepracowałam nad pozytywnym wizerunkiem Polaka. Właśnie to uważam za mój małysukces.


11. Niektórzy emigranci bardzo narzekają na brzydką pogodę na Wyspach, jak paniją odbiera?

Tak się składa, że nigdy nie przepadałam za upałami, więctutejsza aura jak najbardziej mi odpowiada. Gdybym na przykład miała wybieraćmiędzy słoneczną Hiszpanią, a kapryśną Irlandią, bez wahania wybrałabym ZielonąWyspę. Owszem, zdarzają się takie okresy, kiedy pada kilkanaście dni pod rząd iwtedy czuję się lekko przygnębiona, jednak generalnie nie jest tak źle, gdyżmieszkam w tej części Irlandii, w której opady nie są aż tak obfite iuciążliwe. Pod tym względem najgorzej mają ci, którzy zamieszkują zachód ipółnoc wyspy.


12. Pani ulubione miejsce (z wycieczek po Irlandii) to…

 

Ciężko jest mi wskazać jedno miejsce, bo tak naprawdę wróżnych częściach Irlandii mam wiele ulubionych zakątków, do których zawszepowracam z wielką przyjemnością. To naprawdę trudny wybór. Jedno z moich ulubionychmiejsc to to, które znajduje się obecnie w bannerze na moim blogu. Jest towyjątkowo cichy zakątek, gdzie możemy podziwiać najbardziej majestatyczneelementy irlandzkiej natury: niebosiężne klify, imponujące góry i zdradzieckiewody Atlantyku. Nie brakuje też tam swoistego akcentu Zielonej Wyspy:wszechobecnych owiec i ruin, a także elementu tutejszego folkloru –nawiedzonego jeziora, nad brzegiem którego ponoć można spotkać ducha kobiety.Lepiej jednak nie mieć z nim do czynienia, gdyż za ujrzenie wspomnianej zjawytrzeba zapłacić własnym życiem. Nazwę tego miejsca pozostawię jednak dlasiebie, bo to sanktuarium przyrody lepiej trzymać z dala od tabunu turystów.


13. Skąd taki pseudonim Taita?

 

Taita wzięła się z mojego zainteresowania starożytnym Egiptem.Jako nastolatka obejrzałam film przygodowy, którego fabuła osadzona byławłaśnie w Egipcie. To tam po raz pierwszy spotkałam się z Taitą. Co ciekawe,nie była to kobieta – jak mogłoby wskazywać imię – a mężczyzna, wierny sługakrólowej Lostris. Nie wiedzieć czemu, postać Taity dość głęboko zapisała się wmojej pamięci. Kiedy więc zdecydowałam się na założenie bloga, pierwszympomysłem na mój wirtualny pseudonim była właśnie Taita.

Później odkryłam, że Taita to bohater kilku powieściWilbura Smitha, a dokładniej mówiąc – egipskiego cyklu, na który składają się:„Bóg Nilu”, „Siódmy papirus”, „Czarownik” i „Zemsta Nilu”. Wilbura Smithapolecam wszystkim miłośnikom starożytnego Egiptu.

 

14. Jak pani oceniastosunki między emigrantami, a rodakami, którzy zostali w kraju?

 

Powiedziałabym, że w wielu przypadkach są one dośćnapięte, co można doskonale zaobserwować na internetowych forach. Jest swegorodzaju walka pomiędzy tymi, którzy wyjechali, a tymi, którzy pozostali wojczyźnie. Najbardziej negatywne postawy przejawiają najczęściej ci, którzy niemają emigrantów wśród swoich znajomych, przyjaciół i członków rodziny. W moimodczuciu do napiętej sytuacji między emigrantami a rodakami w Polscedoprowadzili w dużej mierze właśnie sami emigranci. Znam tutaj kilka polskichrodzin, które, jadąc na urlop do ojczystego kraju, zawsze się zapożyczają, by wPolsce móc swobodnie szastać kasą, uchodzić za krezusów. To niewątpliwie możedrażnić tych, którzy pozostali i pieniędzy nie mają. A przynajmniej nie tyle,ile by chcieli mieć. W ten sposób narodził się też stereotyp emigranta–bogacza,który jednak ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Wielu moich emigracyjnychznajomych uskarża się na bliskich w Polsce, którzy patrzą na nich właśnie przezten pryzmat, oczekując od nich np. ciągłej pomocy finansowej i drogichprezentów.


15. Niedługo święta, jak pani spędza ten czas, od kiedy mieszka z dala odPolski?

 

Święta Bożego Narodzenia to moje ukochane, zawsze zutęsknieniem wyczekiwane święta. Dzięki mojej mamie, która zawsze robiławszystko, by był to magiczny i cudowny czas, nabrałam do nich należytegoszacunku. Dla mnie nie jest to święto choinki i upominków, których notabenenigdy nie było pod naszym polskim drzewkiem. To święto narodzin Jezusa i każdyszanujący się katolik powinien o tym pamiętać. Tegoroczne święta – podobnie jaktrzy poprzednie – spędzimy w Irlandii. Będą one jak najbardziej utrzymane wpolskim, nastrojowym klimacie. Na pewno nie zabraknie opłatka, kolęd ipasterki. Na wigilijnym stole zagoszczą polskie smakołyki: barszcz z uszkami,karp, kluski z makiem i pierogi z grzybami. Zamierzamy przygotować także bigos,sałatkę i upiec ciasto – najprawdopodobniej makowca bądź sernik. Pod choinkązaś znajdą się upominki, m.in. te przysłane przez naszych bliskich z Polski.