sobota, 23 grudnia 2023

Chwilo, trwaj!

Deszcz miarowo pada za oknem, czyli święta znów będą zielone (i mokre!), wbrew chwytliwym tytułom artykułów, które widziałam jakiś czas temu w gazecie, i które mamiły takich jak ja wizją białego Bożego Narodzenia. Śnieg nadal jest na wyspie deficytowym towarem, a przynajmniej o tej porze roku. Pewnie pojawi się w lutym albo marcu - rychło w czas. Prognoza na najbliższe dni jest bowiem bezlitosna: deszcz w przeróżnych odmianach.


Ale on też ma swój urok, przyznaję. Najbardziej uwielbiam go wtedy, kiedy - tak jak teraz - mogę zaszyć się w swoim przytulnym i czystym gniazdku, bez konieczności wyściubiania nosa na zewnątrz. Za to z wszystkim, czego mi potrzeba do szczęścia w zasięgu ręki. Moim wygodnym fotelem, musztardowym, puchatym kocem i stosem książek świeżo odebranych z biblioteki. Już drżę z ekscytacji na myśl o tych wspaniałościach.


Rozpoczęłam dwie z nich: "Everything" poruszający memuar Irlandki, której mąż dopuścił się dzieciobójstwa, a także (momentami wstrząsającą) "Flesh & Blood" i od żadnej nie mogę się oderwać! Wiem, że tematyka wybitnie ponura, ale jak już nieraz wspominałam, fascynuje mnie ludzka psychika i jej ciemne zakamarki. To, że wbrew temu, co o sobie myślimy, w zasadzie każdy z nas może stać się potworem pod wpływem pewnych bodźców. Ta druga książka doskonale o tym świadczy.


Wreszcie mogę bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia oddać się przyjemnościom. Wczoraj nareszcie udało mi się zakończyć wszystkie przedświąteczne przygotowania, ze sprzątaniem łącznie. Choć nie wykluczam zrobienia jeszcze jednego ciasta - makowca, którego jestem wielką fanką. Zazwyczaj robię ten klasyczny, ale w tym roku natrafiłam na YT na filmik z obiecującą roladą makową dla ludzi takich jak ja, hołdujących idei "dużo maku, mało ciasta".


Nie do końca pełna wiary we własne umiejętności - bo jednak nie jestem świstakiem i nie specjalizuję się w zawijaniu - zabrałam się za realizowanie receptury. Pierwszą przeszkodę napotkałam dość szybko - głupia piana nie chciała mi się ubić na sztywno, najwidoczniej nie osuszyłam pojemnika zbyt dokładnie, i na dnie pozostało trochę wody z mycia, ale machnęłam na to ręką i taką sflaczałą wymieszałam z twarogiem (tak, z TWAROGIEM, i nie - nie robiłam sernika, tylko makowca) i odrobiną cukru, bo nie miałam erytrolu, który był w oryginalnym przepisie. Na szczęście nie wpłynęło to znacząco na roladę. Może ciasto wyszło przez to nieco niższe niż powinno, ale nie miało to żadnego przełożenia na smak. Dość powiedzieć, że rolada jest spełnieniem moich kulinarnych marzeń - pyszna, wilgotna i ma niewiele ciasta. Poczęstowałam Połówka kawałkiem i to był mój błąd! Tak mu posmakowała, że niedługo później przydybałam go w kuchni na podkradaniu kolejnego kawałka! Teraz mam niepożądaną konkurencję! Na szczęście mam jeszcze puszkę maku na pozbyciu.


Choć chyba jesteśmy kwita, bo Połówek przeszedł samego siebie i zrobił najpyszniejszy bigos ever. Zawsze wychodził mu bardzo smaczny, ale w tym roku to już naprawdę przesadził! W ramach rewanżu też mu wyjadałam, jak nie patrzył, a co! Nie moja wina! Mógł nie robić takiego dobrego. Powiadam Wam: mucha nie siada! Chyba muszę wyrzucić wagę na śmietnik, żeby po świętach nie patrzyła na mnie z wyrzutem.


Gdybym mogła, zatrzymałabym czas, aby wystarczająco nacieszyć się tym wszystkim, tą całą okołoświąteczną atmosferą: cudownymi choinkami, ciepłym światłem lampek, dekoracjami, spowolnionym trybem życia, harmonią w duszy i poczuciem szczęścia. A tu już zaledwie kilka dni grudnia pozostało! Ten tegoroczny będę wyjątkowo miło wspominać - miałam bowiem znacznie więcej wolnego niż w jakimkolwiek innym grudniu w przeciągu kilkunastu minionych lat życia na wyspie, i na nowo odkryłam radość, jaką niesie ze sobą spowolniony tryb życia. Styl życia, który nie jest zdominowany przez pracę.

Im starsza się robię, tym bardziej doceniam proste i małe przyjemności. To wszystko, o czym pisałam na samym wstępie: dom, dobre towarzystwo i książki, koc, mruczące koty zwinięte w kłębek, gorącą kąpiel w zimny i mokry dzień, dach nad głową, święty spokój. Nic z tych rzeczy nie jest nam dane na zawsze, a tak często o tym zapominamy.


Nie oznacza to jednak, że na starość stałam się całkowitą ascetką, która nie potrzebuje do szczęścia żadnych dóbr materialnych. O nie. Co jak co, ale uwielbiam umilać sobie życie. Wczoraj więc dotarł do nas przedwczesny prezent świąteczny - bezprzewodowy odkurzacz pionowy, i po szybkim teście, mogę jedynie stwierdzić, ze tak jak do tej pory żadne z nas nie kwapiło się do odkurzania naszym monstrum, tak teraz chyba będziemy toczyć o to boje! Kruszyć kopie, strzelać z łuku, walczyć wręcz, cokolwiek... Wygrany będzie mógł w nagrodę odkurzyć cały dom, a w bonusie nawet samochód! Od wczoraj odkurzanie stało się przyjemnością i frajdą. Owszem, nowe cudo nie jest idealne, bo opróżnianie pojemnika na kurz miało być "bezdotykowe", ale już teraz widzę, że bez wpychania palców do środka się nie obędzie, ale to głównie dlatego, że ja mam długie kłaki i one niejako blokują swobodny wyrzut śmieci. Gdyby tylko z takim samym ociąganiem się wypadały mi z głowy, jak z odkurzacza...!

A ponieważ mam już wolne od sprzątania i gotowania, i cierpię na nudę, to postanowiłam ponownie zsumować wszystkie tegoroczne komentarze, aby przekonać się, kto w tym roku był najbardziej pracowitą mróweczką, a kto nygusem.

Pracownikiem Roku 2023 zostaje (tu wielkiego zaskoczenia nie ma)... drum roll... Polly! 109 komentarzy! Gratulacje! Cóż, Polly nie da tak łatwo się zdetronizować, po raz kolejny pokazała, że ma w sobie coś z polityka - jak dobierze się do koryta, to już nie odpuści ;) A cały ranking wygląda następująco:

1. Polly - 109 komentarzy

2. Ania - 35

3. Elsa - 32

4. MartaS - 23

5. Mo. - 19

6. Teatralna - 15

7. Zielak - 11

8. Magdalena Brud-Pietrzyk - 7

9. Misza - 6

10. Kalina i Odnowiona Ja - 5

11. Jael - 4

12. Małgorzata i Klaudia - 2

13. Dublinia, Kerryman, Krystyna, Melody Jacob i Monika - 1

Moi drodzy komentatorzy, dziękuję Wam serdecznie za poświęcony czas, za wtrącanie Waszych trzech groszy, co jest oczywiście zawsze tutaj mile widziane. Cieszę się ogromnie, że chciało się Wam marnować na mnie czas, i życzę Wam fantastycznych świąt, szampańskiej zabawy w sylwestra, i pięknego 2024 roku. No i tradycyjnie, żebyśmy się tutaj spotkali za rok. W takim samym, albo nawet powiększonym gronie!

Love you :)