Jedź do Irlandii, mówili.
Będzie fajnie, mówili.
Tam jest chłodny klimat, mówili.
Spodoba ci się, mówili.
Siedemnaście lat później...
Irlandia, wrzesień roku pańskiego 2023:
poniedziałek: 26°
wtorek: 25°
środa: 26°
czwartek: 27°
piątek: 29°
Jest jednak światełko w tunelu - idzie ochłodzenie:
sobota: 25°
niedziela: 23°
A do tego parno i duszno.
Jak mówię, że jest kurewsko gorąco, to znaczy, że NAPRAWDĘ tak jest! I nie ma w tym ani krzty przesady.
Wracamy późnym popołudniem rozgrzanym vanem, Boss ociera ręką pot spływający z czoła i mówi: "This heat is INTENSE!" - co można luźno przetłumaczyć jak: gorąco niczym w kotle czarownicy (no dobra, ułańska fantazja się we mnie znów odezwała, nie wyraził się tak poetycko, taki z niego Leśmian jak ze mnie baletnica...) I dodaje: jak żyję, nie pamiętam takiego gorącego września.
Że nie wspomnę, jaki bałagan w głowie robi człowiekowi taka nietypowa pogoda - wydaje ci się, że jest lato, a potem, kiedy nagle po 20:30 zapada zmrok, uświadamiasz sobie, że lato to już było, teraz przecież jest wrzesień!
W dni takie jak ten praca powinna być ustawowo zakazana!
Za olbrzymi sukces poczytuję sobie przeżycie tego dnia. Dwa zimne prysznice już za mną, trzeci zapewne przed położeniem się do łóżka. A noc ma być ciepła. Już nawet koty przestały ze mną spać i każdy szuka chłodnego skrawka podłogi.
Zapisuję
ku pamięci, może kiedyś jacyś naukowcy z przyszłości dokopią się do tych moich
zapisków i okażą się one wielce pomocne przy analizowaniu zmian zachodzących w
naszym klimacie.
Jeśli tak ma wyglądać piekło, to może jeszcze nie jest za późno na nawrócenie się?
To napisała Wasza spragniona dżdżu,
Kania