niedziela, 3 sierpnia 2025

Tak powinien żyć każdy senior!


Nie planowałam poświęcać osobnego wpisu Castletown, ale też nie chciałam nadużywać Waszej cierpliwości ‒ poprzedni post o zamku Rushen leżącym właśnie w tym mieście był i tak wystarczająco długi. 


Nigdy jakoś specjalnie nie marzyłam o dożyciu do późnej starości. Wielu z pełnym przekonaniem powtarza, że dożycie do niej jest ogromnym przywilejem. W końcu tylu młodych, których już nie ma pośród nas, nigdy tego nie doczekało. Może jest w tym sporo racji, ale rację mają też ci, którzy twierdzą, że nie udała się Panu Bogu starość. 



Z tymi pierwszymi byłabym skłonna bardziej polemizować. Bo kiedy jest się w dobrej formie zdrowotnej, kiedy ma się wokół siebie bliskich, którzy będą doglądać, towarzyszyć, ma się pasję, bezpieczeństwo finansowe, wigor do życia, spokój, to faktycznie można żyć miło i przyjemnie. Spijać śmietankę ze swoich młodzieńczych lat, cieszyć dziećmi, wnukami. A kiedy tego zdrowia nie ma? Kiedy nie ma finansów, rodziny, bezpieczeństwa, to już zupełnie inna historia. Taka bardziej przypominająca horror niż sielankę. 


Kiedy wędrowałam po ulicach Castletown, miasta, które do 1869 roku było stolicą Wyspy Man, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że jest ono niezwykle przyjazne emerytom. Zresztą, nie tylko nim. Tak naprawdę to każdemu, kto ceni sobie estetykę, bezpieczeństwo i wolniejszy tryb życia. 



Młodzi, spragnieni atrakcji, nowych znajomości, zabaw i rozrywek, pewnie mieliby inne zdanie na ten temat. Ale ci, którzy już się wyszumieli w młodości? Na co mieliby teraz narzekać? Może jedynie na pogodę, wszak na starość wszystkich nas bardziej ciągnie do ciepła niż do przenikliwego zimna. 


Główny skwer, nieopodal zamku, był wyłączony z ruchu. Na nim sporo kolorowych leżaczków, ławki, stoliki, nawet stoły do gry w tenisa, z czego skwapliwie korzystali ci, którym w ten słoneczny i ciepły dzień chciało się ruszać. 



Pomyślałam sobie, że tak powinien żyć każdy senior. Móc wyjść na świeże powietrze, usiąść w czystości, komforcie, spokoju. Zatopić się w relaksujących odgłosach natury. Pożartować, powymieniać myślami z innymi ludźmi. Nacieszyć danym dniem, życiem. Wygrzać stare kości. 


Oczywiście miasto zdominowane jest przez ogromną bryłę zamku Rushen, ale nawet pomijając tę atrakcję, jest tutaj co robić. Rzut beretem od zamku znajduje się Nautical Museum, czy choćby Old House of Keys ‒ siedziba członków Izby Kluczy, niższej izby parlamentu Wyspy Man. Trzeba mieć tylko na uwadze, że życie tutaj autentycznie płynie wolniej, w innym trybie, niż na głównym lądzie. 

 

Jak się wielokrotnie przekonaliśmy w czasie naszego pobytu, wiele atrakcji ma naprawdę krótkie godziny otwarcia, przykładowo od 10:00-15:00, albo dostępne są tylko w wybrane dni. Warto więc planować zwiedzanie z wyprzedzeniem, szczególnie jeśli ktoś dysponuje zaledwie paroma dniami, a chciałby uszczknąć z tej wyspy tyle, ile tylko można. 


Jeśli wierzyć lokalnym przekazom, to miasteczko skrywa swoje tajemnice, a mianowicie sieć podziemnych tuneli wiodących do i z zamku. W 1938 roku lokalny piekarz przypadkowo odkrył właśnie taki tunel pod rynkiem, kiedy wymieniał swój stary piec w piwnicy. 


Miasto ma dość skromną populację (nieco ponad 3200 mieszkańców), ale za to długą i bogatą historię. Nie zawsze godną naśladownictwa i pochwały. Trudno jednak rozliczać dawne pokolenia z ich czynów. Jakby nie było, były one dość zacofane pod wieloma względami. Absolutnie nie usprawiedliwia to okrucieństwa, jednak mimo wszystko w pewien sposób tłumaczy stosowane barbarzyństwo. 


Dobitnie przypomina o tym pomnik w centrum. To w tym miejscu znajdował się jeszcze w XVIII wieku krzyż upamiętniający dwie ofiary posądzone o paranie się czarami. Matkę, Margaret Ineqane, i jej syna spalono na pobliskim stosie w 1617 roku. Marne to pocieszenie dla ofiar (najpewniej niewinnych), jednak miło, że ktoś dziś pamięta o tym bestialskim czynie, i się go nie wypiera. 


Odkładając na bok te przykre historie z dawnej przeszłości, dziś miasto ma naprawdę przyjemną atmosferę. Tchnie spokojem. Jest czyste i zadbane. Kwieciste i kolorowe. Nie trzeba się tu nerwowo oglądać za siebie, przyspieszać kroku, kiedy mija nas inny człowiek, co wcale nie jest takie oczywiste w wielu innych miejscach w Europie. 



Napotkani ludzie sami chętnie zagadują, być może ze zwykłej serdeczności, być może z potrzeby przełamania szarej codzienności i małomiasteczkowej rutyny. Tak było na przykład wtedy, kiedy Połówek pstrykał fotki na moście, a przechodząca obok kobieta zapytała, czy się udały. Mały gest, a jakże sympatyczny. Nieustannie doceniam te przejawy ludzkiej życzliwości i otwarcia na innych. Zawsze miło wiedzieć, że jest się mile widzianym, nie zaś intruzem.





5 komentarzy:

  1. Taito!

    Czy ja nie pisałam już kiedyś, że jesteś moją duchową siostrą bliźniaczką?

    Miałam opublikować dziś bardzo podobny wpis poświęcony żywotnym seniorom, ale nie zrobiłam tego :D
    Tymczasem wchodzę do Ciebie i czytam: tak powinien żyć każdy senior.

    Wyobrażasz sobie z całkowitą pewnością moją minę? ;-)

    Lubię takie spokojne miasteczka. Zawsze odwiedzając skromne, zielone progi Irlandii byłam pod wrażeniem spokojnego życia, bezczasu który tam panował. Młodzi czy starzy mieli czas spotkać się w pubie na pogawędki i oglądanie meczu. Innym razem na picie kawki, jogging na Salthill czy po prostu wyjście z psem.

    Właśnie tak powinno wyglądać życie. Na starość powinno się mieć czas tylko i wyłącznie na degustację życia i zachwyty nim.
    Przejawy życzliwości o których piszesz, jak mi tego brakuje! Podczas mojej pierwszej podróży do Irlandii byłam tak zszokowana tą życzliwością, że powrót do Polski był dla mnie jak bolesny upadek z wysoka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy dysponuje sie porzadna emerytura, mozna spedzac starosc godnie i wygodnie, w malowniczych miasteczkach, na Florydzie, w wypasionych domach seniora. Pozostali dalej musza pracowac, zmagac sie z zimami w Niemczech, a w razie choroby czy niepelnosprawnosci laduja w panstwowym domu opieki, w wieloosobowych salach, a slonce widza jak swinie w rzezni. Bo podatki, zamiast na podwyzki emerytur, sluza mlodym zdrowym muzulmanom na wygodne zycie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Należy się tylko cieszyć, że niemieckie państwo jeszcze tych swoich starych emerytów nie usypia zamiast utrzymywać w państwowych domach opieki. Byłoby to dużą oszczędnością i generowało dodatkowe środki, za które dałoby się zapewnić wygodne życie większej grupie młodych zdrowym muzułmanów niż dotychczas.

      Usuń
  3. Miasteczko sprawia bardzo przyjemne wrażenie, ale przy populacji 3200, to młodych pewnie jest tam niewielu, a wszyscy ludzie znają się przynajmniej z widzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę Ci powiedzieć, jak to wyglądało po przeprowadzeniu spisu powszechnego w 2021 roku (3206 mieszkańców):
      0-9 lat - 330 osób, 10-19 lat - 393 osób, 20-29 lat - 289 osób, 30-39 lat - 375, 40-49 lat - 373, 50-59 lat - 506 osób, 60-69 lat - 386, 70-79 lat - 359 mieszkańców, no i ostatnia grupa 80+ to 195 osób. Jeśli chodzi o płeć, to na 1640 kobiet przypadało tam 1566 mężczyzn.

      Usuń