czwartek, 9 września 2010

Dunsoghly Castle

Wspominającmoje irlandzkie wyprawy, zdarza mi się, że robię sobie w myślachmałą klasyfikację. Z gąszczu tych odwiedzonych staram sięwyłonić kilka top atrakcji – te, które z jakiegoś powodunajmilej wspominam. Wtedy najczęściej okazuje się, że były tozabytki, które przypadkowo pojawiły się na mojej drodze.Zabytki, które zwiedzaliśmy sami, bez udziału przewodnika,bez innych turystów. Zabytki, którym towarzyszyła auratajemniczości. I wiecie co? Wcale mnie to nie dziwi. Bo po razkolejny daje o sobie znać moja natura. Lubię wydeptywać swojeścieżki, docierać do miejsc mało znanych i rzadko odwiedzanych.


  


Dachzamku Dunsoghly wypatrzyliśmy już z oddali. I właśnie w tymmomencie było wiadomo, że zrobimy wszystko, by do niego dotrzeć.Tajemniczy zamek otulony szmaragdowymi drzewami znajdował się kilkakilometrów na północ od Finglas. Stał tam i kusił.Kiedy zatrzymaliśmy się na poboczu, nie znaleźliśmy żadnejtabliczki informacyjnej. Jasne było, że zamek nie jest udostępnianydla turystów, a dostęp do niego jest utrudniony. Utrudniony,ale nie niemożliwy.


  


Owszem,nie byłam zbyt zadowolona z tego faktu, szybko jednak zwróciłamswoje myśli na inny tor. Po obu stronach drogi wiodącej do zamkuznajdowały się pastwiska. A na nich konie. Zwierzęta, którewprost ubóstwiam. Z prawej urodziwe klacze ze swoimi małymi,najczęściej o pięknej płomiennorudej maści często z uroczymiróżowo-białymi chrapami. Po lewej garść gniadych koni,ogierów, jak się domyślam. Stado klaczy okazało się nietylko urodziwe, ale i sympatycznie usposobione. W momencie, kiedydostrzegły moją skromną osobę przyklejającą się nachalnie doogrodzenia, ruszyły wolnym krokiem w moim kierunku. Na przedziematki. Tuż obok nich, ewentualnie tuż za nimi, ich urocze źrebaki.


  


Imbliżej mnie były, tym bardziej żałowałam, że nie mam przy sobieżadnego smakołyku. Po raz setny dochodzę do wniosku, że chybapowinniśmy zacząć wozić w bagażniku worek owsa ;) Pozostało mijedynie nakarmienie ich trawą. A ta – najbujniejsza inajładniejsza – rosła oczywiście po przeciwnej stronie drogi.Bardzo ruchliwej drogi, jako że niedaleko znajduje się dublińskielotnisko.


  


Poniebie śmigały samoloty, po drodze samochody, a ja kursowałammiędzy nimi. Na drugą stronę drogi i z powrotem. Operacja ta byłajednak nieco niebezpieczna, więc musiałam zaprzestać dokarmiania iobdzielić klacze tym, czego mi nie brakowało: czułym głaskaniemich wspaniale wyrzeźbionych sylwetek.


  


Cosię zaś tyczy samego zamku, to jest on godny uwagi z kilku powodów.Po pierwsze Dunsoghly Castle ponoć jako jedyny w całym kraju [azamków tutaj dostatek] zachował swój oryginalny,średniowieczny dach z drewna. Co ciekawe, więźba dachowa – lubjak kto woli: drewniany szkielet dachu – tego mało popularnegozamku posłużyła jako wzór rekonstrukcji dachu dla RotheHouse w Kilkenny, czy sławnego i bardzo komercyjnego zamku Bunrattyw hrabstwie Clare.


  


Zaprzyczynę zachowania oryginalnego, średniowiecznego dachu uważasię fakt, iż począwszy od XV wieku, kiedy to wzniesiono DunsoghlyCastle, zamek był przez ponad 400 lat nieprzerwanie zamieszkiwanyprzez członków tej samej rodziny.


  


Nietylko dach przetrwał w bardzo dobrym stanie. Również samzamek prezentuje się nad wyraz dobrze. Bliższe podejście pozwalastwierdzić, że Dunsoghly Castle ma cztery kondygnacje i czterynarożne, smukłe i wysokie wieżyczki. Widok, jaki się z nichrozciąga pozostaje w sferze wyobraźni, bo nie ma szansyprzedostania się do środka zamku.


  


Zamekznajduje się na terenie farmy. Tuż obok niego usytuowana jest małakapliczka. Niedaleko pasą się konie, a przy zamkowych ścianachpoukładane są ogromne bele ze słomą. Ciągle można dopatrzyćsię części zamkowych murów obronnych.


  


Popowrocie do domu postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej natemat tego tajemniczego zamku. Jakież było moje zdziwienie, kiedywyszukałam informację, że ten niepozorny zameczek wyróżniasię nie tylko swym oryginalnym dachem, lecz także czymś jeszcze.Otóż zamek Dunsoghly wystąpił w słynnej produkcji MelaGibsona – w „Walecznym Sercu”. I o ile raczej powszechniewiadomo, że inny tutejszy zamek został sfilmowany w „Braveheart”,o tyle o Dunsoghly mało kto wie.


  


Przynajbliższej okazji, kiedy spokojnie mogłam wygospodarować te trzygodziny na powtórne obejrzenie „Walecznego Serca”,usiadłam wygodnie na kanapie i zaczęłam oglądać. Musiałam tosprawdzić. I zobaczyłam to, co chciałam zobaczyć: wzniosłąsylwetkę zamku Dunsoghly. Lekko zmodyfikowaną co prawda, ale mimoto nie miałam żadnych wątpliwości. Tak, to ten sam zamek. Tyletylko, że w filmie nie nazywał się Dunsoghly, lecz EdinburghCastle.


  


Braveheart”jest przepięknym filmem i ten, kto go jeszcze nie widział,koniecznie powinien go obejrzeć. Jako ciekawostkę podam, że filmprzedstawia nie tylko piękne, majestatyczne krajobrazy Szkocji, lecztakże… zabytki Irlandii w tym wspomniany zamek Dunsoghly. Z koleiTrim Castle [fotki zamku po lewej stronie bloga w katalogu o takimwłaśnie tytule] odegrał w produkcji Gibsona rolę angielskiegomiasta, Yorku. Warto też wspomnieć o opactwie Bective, którew filmie pełniło funkcję zamku króla Edwarda I.


  


Jestempewna, że ta wycieczka na długo zapisze się w mojej pamięci. Bopo prostu było świetnie. I nie ważne, że większą częśćspędzonego tam czasu poświęciłam tym przepięknym rumakom. Wartobyło. Dla tych koni znów bym tam wróciła. I dlazamku, gdyby tylko właściciel zdecydował się udostępnić goturystom.


Zastanawiamsię, ile jeszcze atrakcji i tajemniczych obiektów czeka namnie na Zielonej Wyspie?