wtorek, 8 lutego 2011

Twierdza na wulkanicznej skale

Ciężko go przegapić. Wielka, wręcz majestatyczna, szara bryła zdominowała panoramę Edynburga. Usytuowany na bazaltowej skale wygasłego wulkanu naprawdę imponuje. Nie urodą, ale swoimi rozmiarami. Kiedy stoję przed nim, czuję się naprawdę mała. Zastanawiam się też, co w tym momencie czuli najeźdźcy. Respekt przed tą majestatyczną budowlą? Lęk? Wzrost adrenaliny? A może pewność i przekonanie, że nie ma rzeczy niemożliwych, niezatapialnych statków i niezniszczalnych zamków. Bo przecież wszystko: każdy z nas, każdy obiekt ma swoją piętę Achillesa. Nie wiem, jakie były odczucia zamkowych najeźdźców, wiem za to, że ja stojąc u podnóża tej ogromnej skały, czuję się tak, jak musiał się czuć Dawid w starciu z Goliatem. A przecież nie przyszłam tu walczyć i siać spustoszenie.






Zdecydowanie się na wejście na teren zamku w Edynburgu jest praktycznie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na zwiedzanie w tłumie. Podejrzewam, że tutaj nie pomoże nawet stawienie się o wczesnych godzinach porannych, czy przybycie poza sezonem. Tłum ludzi gromadzi się przed zamkiem, a po przekroczeniu jego bram od razu wpada się w sporych rozmiarów kolejkę ludzi tłoczących się przed okienkami, gdzie nabywa się bilety.





 


Cena biletów jest dość wygórowana jak na atrakcję tego typu. Wstęp dla osoby dorosłej to koszt 14£. Ale to dopiero początek naszych wydatków. Zakupiony przewodnik książkowy o zamku [warto] w połączeniu z wypożyczeniem dwóch audio-przewodników [fajna rzecz] sprawia, że już na samym wstępie wydajemy jakieś 40£.




też odstaliśmy swoje w kolejce po bilety


 


Na edynburskim zamku turysta jest traktowany dość przedmiotowo – jako chodząca sakiewka pieniędzy. Przekonujemy się o tym dość szybko. Już po wykonaniu kilkunastu kroków po wybrukowanym dziedzińcu podchodzi do nas młody mężczyzna, pracownik firmy fotograficznej, i proponuje zrobienie pamiątkowego zdjęcia z wizyty w zamku. Wydaje się nie dostrzegać aparatu wiszącego na szyi Połówka, ani tego, który ja trzymam w rękach. Odmowę przyjmuje jednak grzecznie i odchodzi. Może w kontakcie z następną „ofiarą” będzie miał więcej szczęścia.


 



 


Na szczycie tej imponującej skały znajduje się wiele obiektów. Castle Rock to nie tylko zamek, lecz przede wszystkim kompleks przeróżnych budowli, pochodzących z różnych okresów [od XII do XX wieku] i pełniących niegdyś różne funkcje. Najstarszym obiektem zamku jest maleńka kapliczka św. Małgorzaty z ładnymi witrażami. Przednią usytuowana jest sześciotonowa Mons Meg, potężna kolubryna z równie potężnymi kulami armatnimi. Pomimo tego, że nie jest to jedyna zamkowa armata, żadna inna nie wzbudza takiego zainteresowania.



Mons Meg


Na terenie zamku znajduje się wiele ciekawych obiektów, a zapoznanie się z nimi wymaga naprawdę ogromnej ilości czasu. Są tu między innymi trzy muzea, trzy sklepiki i intrygujące lochy, w których przetrzymywano więźniów wojennych. Jest tu także pałac królewski, w którym obecnie przechowywane są królewskie klejnoty i Stone of Destiny, Kamień Przeznaczenia, na którym przez kilkaset lat zasiadali nowokoronowani królowie Szkocji.


 


salwa artyleryjska o 13:00 gromadzi rzesze ciekawskich


W moim książkowym przewodniku podano sugerowany czas wizyty w zamku – półtorej godziny. Tymczasem spędziliśmy tam praktycznie połowę dnia: pojawiliśmy się rankiem, tuż po otwarciu zamkowej bramy, a wyszliśmy dopiero po 14:00. Dokładne zapoznanie się z wszystkimi atrakcjami edynburskiego zamku jest nie tylko czasochłonne, ale i męczące. Aby zregenerować siły, udaliśmy się do jednej z tamtejszych kawiarenek na pyszne cappuccino i smaczny lunch. I to był bardzo dobry pomysł - posiłek i odpoczynek skutecznie zregenerował mój zapas energii.


 



Zamek warto odwiedzić chociażby dla samych widoków. Ze szczytu Castle Rock, znajdującej się 134 metry nad poziomem morza, rozciąga się fantastyczna panorama na miasto i okolice. Zdjęcia niestety nie są w stanie oddać wrażeń. To trzeba po prostu zobaczyć. Po południowej stronie ciągną się urocze, łagodne stoki Pentlandów sprawiające wrażenie wyścielonych zielonym zamszem. Na północy można z kolei podziwiać zatokę Firth of Forth i majaczącą w oddali Fife.