niedziela, 28 października 2007

Irlandzka noc grozy

Dzisiejszego posta postanowiłam poświęcić tematyce Halloween. Święto to jest tak mocno zakorzenione w kulturze Irlandii i nierozerwalnie związane z październikiem, że grzechem byłoby pominięcie tego tematu. Ponadto uważam, że jest on interesujący i godny uwagi, szczególnie dla tych, którzy pragną integracji z tubylcami. Dla Irlandczyków jest to dzień niepowtarzalny i bardzo ważny, na który niektórzy z niecierpliwością oczekują cały rok.  Dla Polaków nie jest on zazwyczaj niczym nadzwyczajnym. Święto to nie zrobiło furory takiej jak miała miejsce w przypadku Walentynek. W Polsce koniec października i początek listopada to głównie dni zadumy, dni smutku, kiedy to rozważamy istotę naszego bytu, wspominamy bliskich, oddajemy im hołd zapalając znicze i wspólnie łącząc się w modlitwie. Króluje temat śmierci i łacińskie hasło „memento mori”, czyli „pamiętaj, że umrzesz”. Atmosfera jest raczej poważna. Zupełnie inaczej jest w Irlandii. Temat przemijania nabiera innego, optymistycznego i wesołego wymiaru.


  

  

Żeby zrozumieć istotę Halloween warto byłoby poznać jego początki. Otóż tradycja tego święta wywodzi się z Wysp, z kultury celtyckiej. Jak podają źródła, Celtowie żyli ponad 2000 lat temu i 31 października obchodzili Nowy Rok. Wówczas symbolicznie żegnano lato. Ponieważ świat wkraczał w sezon ciemności, Celtowie wierzyli, iż sprzyja on pojawianiu się wiedźm, duchów i innych wszelakich stworów. Zimę i niedobór światła utożsamiano ze śmiercią. Palono ogniska, by odstraszyć złe moce oraz przebierano się za zjawy, gdyż wierzono, że tego wieczoru  materializują się one z niebytu.

  

W ostatnich latach charakter Halloween zdecydowanie uległ zmianie – został bardzo skomercjalizowany i spłycony. Już nie ma on tak głębokiego wymiaru społeczno-psychologicznego. Wszelkie budynki, począwszy od sklepów, a skończywszy na prywatnych domach czarują swymi dekoracjami. Przyozdobione są figurkami duchów i złowrogich czarownic, dyniowymi latarniami, czarnymi kotami, pajęczynami, kościotrupami, etc… Istna atmosfera grozy ;)


  

  

Kiedyś nie kupowano kostiumów, od których dziś sklepy pękają w szwach. Powstawały one bowiem w zaciszu domowego ogniska, kiedy to cała rodzina z zapałem angażowała się w produkcję strojów. Towarzyszyła temu niepowtarzalna atmosfera: w popiele ognisk piekły się jabłka, a dzieciaki pielgrzymowały w przebraniach od drzwi do drzwi z przewodnim hasłem Halloween, którym było irlandzkie „Help the Pookie” (Wspomóż zjawę), nie zaś tak popularne dziś amerykańskie „Trick or treat” (Psikus albo poczęstunek). Obecnie nikt już nie ma ochoty na pieczone jabłka. Zostały one zastąpione przez koszmarne słodkości, których znajdziemy setki w każdym sklepie.  Dzieci ciągle jednak odbywają swoje pielgrzymki, więc biada tym, którzy nie poczęstują małych zjaw łakociami. Narażają się oni bowiem na ryzyko obrzucenia domu zepsutymi jajkami, bądź na inny psikus. Tak właśnie wyglądają dziecięce zabawy.


  

  

Wśród starszej młodzieży bardzo popularne są domowe imprezy i tzw. „Scary Farms”, czyli znane z polskich wesołych miasteczek domy strachu, gdzie na spragnionych wrażeń czekają zaskakujące i przerażające niespodzianki. Dorośli zaś gromadzą się na balach i łączą się przy ogniskach, które są prawdziwą atrakcją tego wieczoru. Irlandczycy podchodzą do ich palenie bardzo poważnie, gdyż organizuje się konkursy na najdłużej płonące ognisko. Niektórzy  gromadzą potrzebne drewno już na kilka tygodni przed konkurencją, a jeszcze inni nie żałują… własnych mebli w dobrym stanie. Na ulicach zobaczyć można ludzi taszczących drewniane palety, mężczyzn wiozących na taczkach połamane krzesła, stoły i wszystko, co można spalić. Atmosfera jest niekiedy istnie karnawałowa, gdyż wszędzie obecne są nielegalne i zabronione fajerwerki oraz kapiszony, które potrafią nieźle dać się we znaki spragnionym snu :) Mimo że posiadanie fajerwerków jest w Irlandii karalne, to i tak halloweenowe niebo mieni się wieloma kolorami.

  

Trzeba zaznaczyć, że święto to ma także mnóstwo minusów. Do największych zaliczę okrutne praktyki polegające na paleniu czarnych kotów, które są bardzo popularną „rozrywką”. Mimo że jeden z irlandzkich przesądów straszy nas siedemnastoma pechowymi latami za zabicia kota, to i tak nie przeszkadza to sadystom w praktykowaniu brutalnych rytuałów. Pozbawieni wyobraźni Irlandczycy potrafią oblać benzyną i podpalić nie tylko czarne koty. Skutki halloweenowej nocy są niejednokrotnie przerażające: mnóstwo spalonych czworonogów… Nie wiem, jak można być tak okrutnym. Nie mieści mi się to w głowie. Praktyki te są być może inspirowane przez inny irlandzki przesąd, który mówi, że „czarny kot przebiegający komuś drogę przy blasku księżyca oznacza śmierć podczas epidemii”. Tak więc Halloween to nie tylko sympatyczna i niewinna zabawa. Irlandzkie praktyki osadzające się na grozie, niesamowitościach i ludzkim strachu są świętem naprawdę niebezpiecznym. W czasie jego trwania giną nie tylko koty – także ludzie. Często dochodzi do tragicznych wypadków. Wszędzie królują przebierańcy, często też mocno wstawieni… Nie trudno więc oberwać od nieznajomych i zamaskowanych uczestników zabaw… Co więcej, Halloween jest rajem dla wszelkiego rodzaju psychopatów, dla których stanowi ono główną inspirację. Zdarzają się przypadki zatrutych słodyczy, igieł w batonach, cyjanku potasu w cukierkach, żyletek w jabłkach, etc… Nie, nie żartuję. Te przykłady nie pochodzą z kryminałów. Są z życia wzięte.

  

Przytoczę pewną historię, która została swego czasu bardzo nagłośniona, jako przykład bestialskiego i sadystycznego ataku. W 1970 roku 5-letni Kevin Toston zapadł w śpiączkę, a później zmarł. Przeprowadzono sekcję zwłok, która wykazała, iż chłopiec przedawkował heroinę. Okazało się bowiem, że zebrane przez niego słodycze były posypane tym właśnie narkotykiem. Mylili się jednak ci, którzy byli przekonani, iż chłopiec padł ofiarą jakiegoś chorego sadysty. Z biegiem czasu wyszło na jaw, że Kevin zupełnie przypadkowo dobrał się do torebki z heroiną, która należała do jego wujka. W ramach solidarności i chęci ukrycia prawdy, rodzina zmarłego chłopca posypała słodycze narkotykiem. To tylko jeden z bardzo wielu potwornych przypadków, które zapisały się w historii Halloween. Takich tragedii jest zdecydowanie więcej. Pozostaje tylko nadzieja, że tegoroczne Halloween obędzie się bez większych ekscesów.

  

28 komentarzy:

  1. Bardzo plastycznie opisałaś ten zwyczaj w Irlandii. Sądziłem, że podobnie jak Walentynki, to święto również pochodzi z USA. Do tego zwyczaju mam stosunek krytyczny. Rozumiem, że zwyczaj jest zwyczajem, ale każdy zwyczaj ma jakieś korzenie, a te jak opisałaś sa okultystyczne ponieważ wiara w podróże duchów i wpływanie na ich zachowania to wkraczanie w sferę nad którą nie mamy kontroli otwierając się jednocześnie na realne działanie tychże duchów - pytanie jakich? Jest wiele przypadków, że niewinne zabawy z wywoływaniem duchów kończyły sie tragicznie. Wiem, że współczesny zwyczaj Haloween jest bardziej komercyjny i zabawny, ale dlaczego palą koty? Przecież to samo robią sataniści na swoich mszach. Uważam, że oprawa tego święta jest tak makabryczna, że trzeba mieć duży dystans do faktu śmierci, żeby śmiać się z takiej symboliki, albo mieć takie spłycone życie duchowe, że temat życia po śmierci nie istnieje. Nie polecałbym takich zabaw, podobnie jak nie jestem za przesadną oprawą święta zmarłych. Powinniśmy bardziej myśleć o śmierci w kontekście życia wiecznego, a zwyczaje....wybierajmy przyjemniejsze. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co w tobie lubię, Taitko? Właśnie twój przewspaniały zapał do zapoznawania nas z kulturą Irlandii, kraju, który wybrałaś sobie na dom. Cieszy mnie bardzo, że pokochałaś to miejsce, że nie patrzysz na nie przez pryzmat pieniędzy, i wad "tubylców", tak, jak to robić zwykli ci, którzy pojechali tam za "łatwym chlebem". Uwielbiam czytać twoje mini-reportaże z podróży po Irlandii, albo twoje wrażenia z nowo poznawanych zwyczajów, obrzędów czy historii.Wtedy wydaje mi się, że czuję głębię, duszę tego narodu i nie muszę już sama przedzierać się przez marudzenie tych, co to sami nie potrafią się dookreślić. Jednym słowem dziękuję ci, że uczysz mnie o swoim kraju. Mam nadzieję, że kiedyś z P* tam pojedziemy i zobaczymy, choć część tego, co prezentujesz z taką dumą. Pozdrawiam serdecznie. P.s. Ten post zainspirował mnie do napisania czegoś "nowego" na naszym blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W Irlandii podobnie jak w USA oschodzone jest halloween, brakuje tylko dyni. Ja w tamtym roku próbowałam utworzyć jakąs postać z dyni i nawet fajnie wyszła ale zrbobiłam to ze sporym wyprzedzeniem i do nocy poprzedzającej 1 listopada, dynia zgniła niestety :( hihihiA zwyczaj palenia czarnych kotów który opisujesz - nie mieści mi się w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja najbardziej z tego wszystkiego lubię dynie hihihihi te z oczami:):)Prawdę mówiąc ciekawe czy i u nas Halloween zadomowi sie na dobre. Może kiedyś, bo dla większości z nas, tak jak pisałaś to czas zadumy i rozmyślań. Taka nasza polska tradycja.Pozdrawiam:) Ech a tak na marginesie pobiegałabym w stroju wampira hihihihi:):)

    OdpowiedzUsuń
  5. I ja mam nadzieję Taitko, że tegoroczne Halloween będzie spokojne i że jakieś koty nie zginą spalone żywcem.Buziaki i miłego dnia :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem przerazona tym co tu przeczytalam..zabijanie kotow, zyletki w jablkach, narkotyki w cukierkach..to bardzo smutne, ze istnieje tyle durnych ludzi, ktorzyz e swieta robia rzez.. Czyli swieto Halloween nie wywodzi sie ze Stanow, a wlasnie z Irlandii..ciekawie to opisalas Taita i bede czekala na inne nowinki o tej pieknej wyspie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. uwielbiam Twojego bloga! kocham tez Irlandie i chcialabym tam kiedys zamieszkac, byc moze studiowac.. mialam okazje byc na tych wakacjach w Dublinie i od razu poczulam, ze jeszcze tam kiedys wroce.. pozdrawiam Cie cieplutko, zycze szczescia ;) dzieki Twoim zapiskom moge chociaz na chwile poczuc sie tak, jakbym znow tam byla..

    OdpowiedzUsuń
  8. Słuszna uwaga. Te makabryczne rytuały palenia kotów faktycznie przywodzą na myśl czarne msze odprawiane przez satanistów. Jestem zdecydowaną przeciwniczką takich praktyk. Az trudno czasem zrozumieć, jak zabobonni potrafią być ludzie w dzisiejszych czasach. Zdaję sobie jednak sprawę, iż zdecydowana większość dopuszcza się takich czynów z głupoty.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki Kamilko :) To prawda, bardzo lubię ten kraj, jego mieszkńców i kulturę. Moje zachowanie różni się trochę od zachowania przeciętnego Polaka na Wyspach: nie krytykuję bezpodstawnie Irlandczyków, nie wyzywam ich od idiotów, nie psuję wizerunku Polaka i naszej ojczyzny. Cieszę się, że mogę tu przebywać, że mam mozliwość podróżowania i zagłębiania się w irlandzką kulturę :) Jestem tu szczęśliwa :) Bardzo :)Mam nadzieję, że kiedyś uda się Wam odwiedzić Zieloną Wyspę - naprawdę warto :) Zresztą ze Szkocji macie do nas blisko :) Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No to faktycznie szkoda, że dynia nie doczekała swego wielkiego dnia ;) Twoja praca poszła na marne ;) Mnie tez Słonko zbulwersował fakt palenia tych czworonogów. Pocieszające jest jednak to, że nie jest to wszędzie praktykowane - tylko bezlitośni sadyści to robią. A nie każdy kto świętuje Halloween zalicza się do tej niechlubnej grupy.Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Szczerze mówiąc, nie chciałabym, by to święto zadomowiło się u nas. Wydaje mi się ono takie "obce", nie jest po prostu nasze. Widać, że ma swoje korzenie w zachodniej kulturze. Polska ma wiele pieknych obrzędów, które warto byłoby ciągle podtrzymywać przy życiu. Halloween lepiej pozostawić ich właścicielom :)Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Danusiu kochana, ja również mam taką nadzieję. Nie wiem, jak można dopuszczać się takich okropnych czynów. Przechodzi to moje pojęcie i nie mieści się w moim kodeksie morlanym. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. To prawda, te wydarzenia są przerażające, ale na szczęście nie dzieją się "nagminnie", to raczej sporadyczne przypadki :) Cieszę się, że podobał Ci się post :) Przesyłam uściski i buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Zwyczajna na moim blogu :) Dziękuję za miłe słowa, dobrze wiedzieć, że to, co piszę podoba się komuś :) Mam nadzieję, że w przyszłości uda Ci się zrealizować Twoje marzenia i że będziesz mieć okazję zwiedzić ten piękny kraj :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciekawie opisałaś to całe święto... Trochę makabryczny jest tylko ten rytuał palenia kotów. A skąd tyle zdjęć?? Sama robiłaś?? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Nawet nie trochę, tylko bardzo Aguś :) A fotki robiłam sama :) Tak wygląda mój ulubiony sklep :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja nie jestem zagorzałą obrończynią zwierząt, ale mimo wszystko żal mi ich, bo jakby nie patrzeć - to też życie a człowiek nad zwięrzęciem w większości przypadków ma przewagę. Niedawno w Polsce było głośno o tatrzańskim niedźwiadku. Nie wiem czy słyszałaś, ale turyści najpierw nakarmili małego misia kanapkami a później obrzucali go kamieniami i wrzuciali do rzeki. Niedźwiadek się utopił. Sprawa to poruszyła wiele ludzkich serc. I ja w tym momencie pytam się, gdzie rozsądek i ludzki rozum. No gdzie? Ech... brak słów na ludzką bezmyślność...

    OdpowiedzUsuń
  18. izkarzysko@onet.eu29 października 2007 23:25

    Witaj!Niezly kawalek historii:-)ja pomimo tego calego zgielku z Halloween nie lubie tego zwyczaju tak samo jak nie lubie tej zadumy i smutku zwiazanej z dniem 1 listopada. Mam na ten temat swoje wlasne zdanie ale to juz takie moje wlasne spostrzezenia. Pozdrawiam Ciebie goraco:-) Girasole

    OdpowiedzUsuń
  19. Wiesz, a mnie sie wydaje, że nasze tradycje powoli zdominowane są przez te z zachodu, My jeszcze jesteśmy wychowani na tych naszych obyczajach, wpajano nam je i my je szanujemy, ale patrząc teraz na to pokolenie młodych, dzieci...i naszych dzieci...to już zupełnie co innego.

    OdpowiedzUsuń
  20. ~http://nowszy.blog.onet.pl/30 października 2007 11:52

    W swoim życiu przeczytałem wiele artykułów na temat tego dnia i szczerze mówiąc jestem jego przeciwnikiem. Tak naprawdę nie wiemy z czym pogrywamy, ponieważ nie wierzymy w diabła. JP II powiedział że ludzi spotyka tragedia, ponieważ diabła uważają za postać do straszenia dzieci. Ale to tylko moje zdanie, każdy ma prawo mieć inne. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  21. Super zdjęcia, nie wiedziałam że to tylko jeden sklep, czyli musi być wielki :)

    OdpowiedzUsuń
  22. a ja im wam zazdroszcze tego swieta :D u nas powoli tez sie zakrada. mlode-malzenstwo.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  23. Widziałam artykuł na onecie opisujący tę historię. Smutne i przerażające... Na świecie nie brakuje niestety różnych zwyrodnialców.

    OdpowiedzUsuń
  24. Słuszna uwaga Promyczku. Jest tak, jak opisałaś. Każde nowe pokolenie wydaje się nie przywiązywać tak dużej wagi do naszych tradycji, jak to zwykli czynić nasi przodkowie. Młodzież zdecydowanie bardziej ulega modzie na zachodnia tradycję.

    OdpowiedzUsuń
  25. To fakt, sklep w istocie jest duży. To takie centrum handlowe wenątrz którego znajduje się kilkadziesiąt innych sklepików. Pierwsza i ostatnia fotka pochodzą z innych sklepów :)

    OdpowiedzUsuń
  26. To święto ma wielu przeciwników, ale raczej poza granicami Irlandii. Tutaj ma ono bardzo wielu zwolenników. To taka ich tradycja, jak nasz dzień wszystkich świetych. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Hmm, ja tam wierzę w diabła, tak samo jak w Boga. Skoro jest niebo, to jest i piekło - ale tak jak napisałeś - każdy ma swoje zdanie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  28. Chyba nie ma czego zazdrościć ;) W zeszłym roku nie brałam udziału w tej zabawie, a w tym roku też pewno nie wezmę. Zobaczymy, zbyt zagoniona jestem, a dzien taki krótki :( Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń