środa, 6 lutego 2008

Wiosenne porządki

Po ostatnich wybrykach natury w postaci gradobicia i zawiei śnieżnej, do Irlandii zawitała wiosna. Najprawdziwsza wiosna, którą z łatwością można wyczuć w powietrzu.  Nie wiem, czy na długo, czy wpadła tylko z krótką wizytą, ale postanowiłam wykorzystać nadarzającą się okazję. Piękne słoneczko sprawiło, że nabrałam chęci do życia, bo ostatnimi dniami przypominałam bardziej cień człowieka, do czego przyczyniła się w dużej mierze choroba i wstrętna pogoda. Ale to już przeszłość. Po dzisiejszym dniu znów jestem pełna energii i radosna, jak dawniej. A że ładna pogoda, dzień wolny od pracy i chęci nie często chodzą w parze, ostro wzięłam się za pierwsze wiosenne porządki. I dobrze, bo już nagromadziło mi się sporo rzeczy do zrobienia. Normalnie sprzątanie całego domu zajmuje mi jakąś godzinę, czasem półtorej, ale nie tym razem. Zaległości z przeszłości sprawiły, że dziś musiałam nieźle namachać się szmatą. Przez te prawie trzy godziny sprzątania spaliłam chyba więcej kalorii niż niejedna osoba na siłowni, ale efekty są widoczne i to cieszy! Domek wypełniony jest świeżym wiosennym zapachem. Zostało mi jeszcze umycie okien, ale dziś zabrakło mi chęci do tego. Może jutro się uda ;) Jeśli nie – zamówię jakiegoś cleanera, bo przecież genialni irlandzcy konstruktorzy tak świetnie zaprojektowali okna, że choćbym chciała to nie umyję tych, które znajdują się na piętrze, bo one otwierają się na zewnątrz!  Mogę umyć te na parterze, ale nie te na piętrze!

Mało brakowało, a zapomniałabym, że dziś Środa Popielcowa. Niczego nieświadoma zaczęłam przygotowywać obiad w skład którego wchodziło mięso. Jak zwykle do porządku przywołał mnie narzeczony, którego tak na marginesie, wyposażyłam w mięsny obiad do pracy ;) Cóż, trzeba było zmodyfikować plany, a dzisiejszy obiad zostanie zjedzony jutro ;) Życie na obczyźnie ma to do siebie, że ciągle zapominam o takich dniach jak ten dzisiejszy. Dobrze chociaż, że pamiętam te najważniejsze święta ;)