środa, 28 maja 2008

Polak Polaka nie rozumie...

Obserwując moje środowisko, zprzykrością zauważam, że istnieje spory rozdźwięk między nami Polakami. Międzytymi, którzy są w ojczyźnie a tymi, którzy zdecydowali się wyjechać(szczególnie na Wyspy). Niby posługujemy się tym samym językiem, a jednak częstonie potrafimy się dogadać. Jest dość mocno zarysowany pewien rodzaj niechęci wstosunku do emigrantów, co już nieraz ze zdziwieniem miałam okazję zaobserwowaći doświadczyć. Nie wiem, skąd wyrastają korzenie tej nieprzychylnej postawy zestrony naszych rodaków w ojczyźnie. Ponoć „jak nie wiadomo, o co chodzi, tochodzi o pieniądze”. I tak najprawdopodobniej jest i w tym przypadku.

Istnieje pewna zawistna grupaludzi, która nie może wybaczyć emigrantom decyzji o wyjeździe. Bo jak to tak?Jak można zdradzić rodaków?! Jak można opuścić ojczyznę w potrzebie?! Co więcej– jak można sprzedać ją dla iluś tam euro czy funtów i wybrać jakąś zapyziałąAnglię, Szkocję czy inną Irlandię?! Grupa ta, nazwijmy ją, „zaciekłymipatriotami” bombarduje emigrantów tysiącem podobnych pytań i wyrzutów. Męcząmnie już idiotyczne dyskusje nad wyższością patriotów nad „wyjechanymi”, akolejne absurdalne argumenty doprowadzają mnie do białej gorączki. Nie mamzamiaru udowadniać, że nie jestem tym powszechnie znanym nieudacznikiem, którynie umiejąc żyć w Polsce, zmuszony był wyjechać. Nie jestem też zdrajcą, bowbrew pozorom, można szanować i kochać ojczyznę, a jednocześnie żyć poza jejgranicami. Takie to ciężkie do zrozumienia?

Ja już mam dość tłumaczenia co ijak. To moje życie i moje decyzje. Moja tolerancja dla głupich gębprezentujących równie głupi i ironiczny uśmieszek, pytających złośliwie „tojak, masz już irlandzki paszport?”, właśnie dobiega końca. Wszystkim biorącymudział w tym żałosnym przedstawieniu mówię stanowcze „NIE!” i dziękuję za próbynawrócenia mnie na właściwą drogę.

Nie wiem, dlaczego niektórzyusilnie próbują mi udowodnić, że będąc emigrantką jestem gorszym gatunkiemPolaka. Czyli że co? Że niby emigracja mnie dyskredytuje? Że niby mianempełnowartościowego Polaka może pochwalić się tylko ten, kto przebywa w swojejojczyźnie? Że niby jestem gorsza od pijanego Józka spod osiedlowego sklepu,który mimo iż zarabia mało, wiernie wspiera ojczyznę w niedoli? Józio ponarzekana rząd, sypnie parę siarczystych wyrażeń, zwyzywa w myślach swojegoszefa-krwiopijcę, w weekend zrelaksuje się procentami, ale w poniedziałek znówpójdzie do pracy. I to jest właśnie patriota? Ten lepszy rodzaj Polaka, któremuja do pięt nie dorastam? Nie dorastam tylko dlatego, że nie zechciałam dzielićjego losu i postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Ech.

Odnoszę wrażenie, że dlaopisywanej grupy ludzi patriotyzm jest tylko zasłoną dymną, a tak naprawdęchodzi o coś bardziej przyziemnego. O takie, niezbyt chlubne uczucia ludzkiejak na przykład zawiść i zazdrość. Bo „zaciekły patriota” często dostaje szału,kiedy widzi sąsiada emigranta, który właśnie wpadł do Polski na urlop i szastakasą na prawo i lewo. Ten sam „zaciekły patriota” często klepie biedę, samchciałby wyjechać, zarobić, ale języka nie zna, i odwagi nie ma, a i zaradnościniestety Bozia też mu nie dała. To wszystko jednak nie przeszkadza mu nazywaćemigrantów zdrajcami i nieudacznikami życiowymi…

„Zaciekli patrioci” to i tak nicw porównaniu z pewnymi frustratami internetowymi. Ci przechodzą samych siebie irobią wszystko, by zyskać miano najgłupszego z najgłupszych.. Według niektórychmędrców, mieszkając w Irlandii nie powinnam – ba! nie mam prawa – czytaćpolskich gazet, oglądać polskiej TV, czytać polskich for internetowych i o wogóle  używać języka polskiego, boprzecież robiąc to, dopuszczam się ciężkiego wykroczenia.  No ludzie, litości! Cieszę się, że żyjemy wXXI wieku, bo w przeciwnym razie, w ramach zadośćuczynienia za wszystkiegrzechy, które rzekomo popełniłam przeciw ojczyźnie, chyba zostałabym spalonana stosie jako zepsuta heretyczka, która to wybrała życie wśród tych głupich Irolii która do ostatniej minuty swego życia nie zrozumiała, w czym tkwił jej błąd!