środa, 28 maja 2008

Polak Polaka nie rozumie...

Obserwując moje środowisko, zprzykrością zauważam, że istnieje spory rozdźwięk między nami Polakami. Międzytymi, którzy są w ojczyźnie a tymi, którzy zdecydowali się wyjechać(szczególnie na Wyspy). Niby posługujemy się tym samym językiem, a jednak częstonie potrafimy się dogadać. Jest dość mocno zarysowany pewien rodzaj niechęci wstosunku do emigrantów, co już nieraz ze zdziwieniem miałam okazję zaobserwowaći doświadczyć. Nie wiem, skąd wyrastają korzenie tej nieprzychylnej postawy zestrony naszych rodaków w ojczyźnie. Ponoć „jak nie wiadomo, o co chodzi, tochodzi o pieniądze”. I tak najprawdopodobniej jest i w tym przypadku.

Istnieje pewna zawistna grupaludzi, która nie może wybaczyć emigrantom decyzji o wyjeździe. Bo jak to tak?Jak można zdradzić rodaków?! Jak można opuścić ojczyznę w potrzebie?! Co więcej– jak można sprzedać ją dla iluś tam euro czy funtów i wybrać jakąś zapyziałąAnglię, Szkocję czy inną Irlandię?! Grupa ta, nazwijmy ją, „zaciekłymipatriotami” bombarduje emigrantów tysiącem podobnych pytań i wyrzutów. Męcząmnie już idiotyczne dyskusje nad wyższością patriotów nad „wyjechanymi”, akolejne absurdalne argumenty doprowadzają mnie do białej gorączki. Nie mamzamiaru udowadniać, że nie jestem tym powszechnie znanym nieudacznikiem, którynie umiejąc żyć w Polsce, zmuszony był wyjechać. Nie jestem też zdrajcą, bowbrew pozorom, można szanować i kochać ojczyznę, a jednocześnie żyć poza jejgranicami. Takie to ciężkie do zrozumienia?

Ja już mam dość tłumaczenia co ijak. To moje życie i moje decyzje. Moja tolerancja dla głupich gębprezentujących równie głupi i ironiczny uśmieszek, pytających złośliwie „tojak, masz już irlandzki paszport?”, właśnie dobiega końca. Wszystkim biorącymudział w tym żałosnym przedstawieniu mówię stanowcze „NIE!” i dziękuję za próbynawrócenia mnie na właściwą drogę.

Nie wiem, dlaczego niektórzyusilnie próbują mi udowodnić, że będąc emigrantką jestem gorszym gatunkiemPolaka. Czyli że co? Że niby emigracja mnie dyskredytuje? Że niby mianempełnowartościowego Polaka może pochwalić się tylko ten, kto przebywa w swojejojczyźnie? Że niby jestem gorsza od pijanego Józka spod osiedlowego sklepu,który mimo iż zarabia mało, wiernie wspiera ojczyznę w niedoli? Józio ponarzekana rząd, sypnie parę siarczystych wyrażeń, zwyzywa w myślach swojegoszefa-krwiopijcę, w weekend zrelaksuje się procentami, ale w poniedziałek znówpójdzie do pracy. I to jest właśnie patriota? Ten lepszy rodzaj Polaka, któremuja do pięt nie dorastam? Nie dorastam tylko dlatego, że nie zechciałam dzielićjego losu i postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Ech.

Odnoszę wrażenie, że dlaopisywanej grupy ludzi patriotyzm jest tylko zasłoną dymną, a tak naprawdęchodzi o coś bardziej przyziemnego. O takie, niezbyt chlubne uczucia ludzkiejak na przykład zawiść i zazdrość. Bo „zaciekły patriota” często dostaje szału,kiedy widzi sąsiada emigranta, który właśnie wpadł do Polski na urlop i szastakasą na prawo i lewo. Ten sam „zaciekły patriota” często klepie biedę, samchciałby wyjechać, zarobić, ale języka nie zna, i odwagi nie ma, a i zaradnościniestety Bozia też mu nie dała. To wszystko jednak nie przeszkadza mu nazywaćemigrantów zdrajcami i nieudacznikami życiowymi…

„Zaciekli patrioci” to i tak nicw porównaniu z pewnymi frustratami internetowymi. Ci przechodzą samych siebie irobią wszystko, by zyskać miano najgłupszego z najgłupszych.. Według niektórychmędrców, mieszkając w Irlandii nie powinnam – ba! nie mam prawa – czytaćpolskich gazet, oglądać polskiej TV, czytać polskich for internetowych i o wogóle  używać języka polskiego, boprzecież robiąc to, dopuszczam się ciężkiego wykroczenia.  No ludzie, litości! Cieszę się, że żyjemy wXXI wieku, bo w przeciwnym razie, w ramach zadośćuczynienia za wszystkiegrzechy, które rzekomo popełniłam przeciw ojczyźnie, chyba zostałabym spalonana stosie jako zepsuta heretyczka, która to wybrała życie wśród tych głupich Irolii która do ostatniej minuty swego życia nie zrozumiała, w czym tkwił jej błąd!

 

30 komentarzy:

  1. Nawet w Polsce polak polaka nie zrozumie a co dopiero na obczyżnie hihihiBuziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz kochana, myślę, ze jakbyś żyła w innych czasach to bys miała szanse stać sie bohaterem narodowym, albo innym wieszczem - wystarczy popatrzeć na postacie z historii ;) Ale odbiegajac od żartów. Jest grupa marnych ludzików, których nazywasz "zaciekłymi patrotami", ale tak naprawdę to nie wiem czy oni sa patriotami czy to po prostu życiowi nieudacznicy. Ludzie maluczcy, którzy emigrantów nazywają zdrajcami, a tych którzy pozostali w kraju, ale lepiej im się powodzi nazywają złodziejami. No bo porządny obywatel wyglada tak jak opisałaś. Wydaje mi się, że ci ludzie czepiają się każdego kto ma nawet odrobinkę lepiej niż oni. To zostało im jeszcze ze starego systemu, gdzie teoretycznie "każdy miał mieć równo". Zmieniły się czasy, a oni nie potrafili się dostosować i zostali zgorzkniali, nieudaczni i taki obraz świata pokazują swoim dzieciom, wnukom...Otwarcie granic uważam za jedną z lepszych rzeczy jaka mogła się przytrafić. Każdy ma szansę znaleść swoje miejsce na ziemi. Nie przejmuj się takimi ludzikami, bo szkoda nerwów, a ich i tak nie zmienisz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, Polska to kraj jadem płynący i nie ma nawet co udawać, że jest inaczej. W naszej ojczyźnie jeden człowiek drugiemu mógłby oczy wydrapać, tylko dlatego, że ten ma lepszy samochód. Oczywiście, nie wszyscy są tacy, ale odnosi się to głównie do osób rzucających "zdrajcami ojczyzny" na prawo i lewo. Mnie osobiście nigdy nikt nie zarzucił "zdrady", chociaż od lat mieszkam w Norwegii. Być może dlatego, że w moim mieście niemal z każdej rodziny ktoś wyjechał - woleli ciężko pracować na obczyźnie niż klepać biedę w umierającym mieście. Ci ludzie to rozumieją i jak najbardziej akceptują. Jednym słowem "zdrada" to słowo tych, którzy nie znaleźli w sobie tyle odwagi by wyjechać. To słowo, które ujawnia bez ogródek naszą narodową zawiść wobec tych, którym się udało. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Problem jest zlozony. Z jednej strony sporo osob by chcialo wyjechac, ale sie boja (ze sobie nie poradza, ze daleko od rodziny ze jezyk...) Z drugiej stony faktem jest ze niektorzy emigranci na wakacjach w Polsce, nie dosc, ze szastaja na pokaz pieniedzmi (w stylu "patrz i zazdrosc") to jeszcze udaja ze jezyka zapomnieli i co drugie slowo po angizlsku wtracaja. I jak tu takich luic?

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem Cię,ale właśnie czesto ma sie wrazenie ze ci emigranci z Wysp mówią,ze tam jest tak świetnie,a Polska nagle jest be.Prawda jest taka ze na Wyspy wyjechali ci z miasteczek i wsi,zobaczyli "wielki swiat" i wydaje sie ze sodowa im uderzyła.Nie mowie tu o Tobie,ale wielu np. jezyka nie zna,a jednak jada.Z tym szastaniem kasa to bez przesady,bo wiadomo,że funty na złote przeliczyc to duzo wyjdzie.A w Polsce tez mozna dobrze zyc,ja tu biedy nie dostrzegam,wrecz przeciwnie.No ale tak jak mowie-wszystko zalezy gdzie sie mieszka.Moze jestem nieliczna z komentatorów,ktora ma odwagę Ci sie sprzeciwic(z tego co obserwuje;)),ale mowie co mysle.:)Wiem ze nie jest Ci lekko jak ktos Cie chce "wydziedziczyc",ale coz...internet daje dużą anonimowość i niektórym pomaga się wyżyć jak im coś w życiu nie wychodzi(to samo sie zreszta tyczy emigrantów;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Może będę małostkowy ale odpowiem wprost. O tym, że ktoś wyjeżdża z kraju decydują pieniądze a w zasadzie chęć godnego życia,. A co do ludzi z miasteczek i wsi. Sam jestem z wioski i powiem ci szczerze jak zobaczyłem ten twój "wielki świat" to dziękuję bardzo. Wolę małomiasteczkową i wiejską rzeczywistość niż egzotykę Anglii.To co mnie trzyma to tylko to, że mam stałą pracę. A co do zwierzeń Taity cóż. Kiedyś słyszałem dowcip o tym jaka jest różnica między polskim a niemieckim gospodarzem. Otóż Niemiec widząc kilka krów u sąsiada modli się "Panie Boże spraw bym ja miał więcej" a Polak modli się "Panie Boże spraw aby sąsiadowi te krasule zdechły" Ot taka polska rzeczywistość. Bo jak jest biednie to wszyscy równo biedują a jak ktoś ma więcej to mu się zazdrości. Tylko nikt nie spyta ile to "bogactwo" kosztuje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyjechalem, pobylem, wrocilem. Jestem jednym z tych ktorzy nie wyjechali dla pieniedzy - pojechalem aby podszkolic jezyk, jak bylem w ogolniaku marzylo mi sie zeby zwiedzic Newgrange (i bylem na zaproszenie podczas przesilenia zimowego - dla nie znajacych tematu polecam Wikipedie) oraz chcialem zobaczyc jak wyglada informatyka na wyspach. Nie wyjezdzalem na gotowe, prace zalatwialem jeszcze w Polsce (w branzy IT) i jakos sie udalo. Czy zostalbym dluzej? Tak. Czy zaluje, ze wrocilem? Wcale. Robie w tym co lubie i jestem zadowolony z pracy ktora wykonuje, pensji oraz ludzi z ktorymi wspolpracuje (chyba ze 150 osob w jednym miejscu - administratorow roznych systemow, baz danych itp itd). Stare slowianskie powiedzenie mowi "Czlowiek czlowiekowi Polakiem". Widzialem to na kazdym kroku, zarowno tu w Polsce jak i tam. Ojej, znam nawet takich co wyjechali i opieprzali mnie, ze nie jestem patriota podczas niejednej imprezy. Postawa patriotyczna to rowniez godna reprezentacja wlasnego kraju na zewnatrz, a tego jakos nie zauwazylem. Do tego wszystkiego jeszcze glupie docinki o zdradzie i wykorzystywaniu wlasnej ojczyzny do swoich wlasnych przyziemnych celow. Raz nawet pamietam jak odpowiedzialem, ze to moi rodzice ciezko zapierniczali przez cale zycie zeby mi jako obywatelowi tez sie cos od panstwa nalezalo. Klotni zawsze bylo co nie miara - szkoda slow. Ostatnio nawet przeczytalem ksiazke emigrantki Magdaleny Orzel "Dublin - moja polska karma" - ilez to scen znalazlem ktorych sam doswiadczylem. Zycze Ci powodzenia na Szmaragdowej Wyspie oraz odwagi w walce z zasciankowoscia jak podczas podejmowania decyzji o wyjezdzie... :]

    OdpowiedzUsuń
  8. Na obczyźnie, w wielu przypadkach, graniczy to z cudem ;) Ale Cię ostatnio zaniedbałam (nie miałam niestety internetu), nie wiem kompletnie, co tam nad morzem słychać - trzeba czym prędzej nadrobić zaległości! :) Trzymaj się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hehe, co jak co, ale bohatera ani wieszcza narodowego ze mnie nie będzie. Absolutnie nie wykazuję żadnych talentów ani cech, które mogłyby przyczynić się do pozyskania wielkiej sławy ;) Zresztą nie lubię być w centrum zainteresowania. Już chyba bliżej mi do tego heretyka ;) Z moimi poglądami czuję się niekiedy wyalienowana ;)Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadza się, dobrze powiedziane. Chyba właśnie o tej zazdrości, nienawiści i konkurencji będzie mój kolejny post. Oczywiście, że nie ma sensu wrzucać wszystkich do jednego worka i mówić, że cały polski naród jest beznadziejny, ale niektóre fakty i nasze "narodowe" cechy mówią same za siebie. Jak to bywa w wielu przypadkach - margines społeczny wyrabia opinię całej społeczności, a niewinni najbardziej na tym cierpią. Bardzo widoczne jest to tutaj na Wyspach, gdzie coraz więcej tubylców spostrzega nas negatywnie. O ile kilka lat temu Irlandczycy nie mieli praktycznie żadnych obiekcji wobec ogromnej fali emigrantów - Polaków, o tyle w dzisiejszych czasach coraz częściej można spotkać tych negatywnie nastawionych. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj, nawet bardzo złożony. To prawda, że nie można zapomnieć o drugiej stronie medalu, jaką w tym przypadku jest grupa emigrantów szpanerów. Ludzi, którym - po zasmakowaniu lepszego życia - woda sodowa do głowy uderzyła. Niestety, po części to oni sami przyczynili się do nieprzyjaznej postawy wobec emigrantów. Nie brakuje bajkopisarzy, którzy po przyjeździe do Polski opowiadają o tym, jak nadziani są i jak ważne stanowiska piastują. Każdy jest co najmniej managerem i ma pod sobą kilkudziesięciu ludzi ;) Bla, bla, bla...Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kath, to nie jest tak, że Polska jest be, a na Wyspach zawsze jest pięknie. To zbyt duże uproszczenie sprawy. Nie wiem, czy kiedykolwiek żyłaś za granicą (w normalnym cywilizowanym kraju europejskim), ale jeśli nie, to pewnie nie do końca wiesz, o czym mowa. Prawdą jest, że żyjąc w ojczyźnie człowiek przyzwyczaja się do otaczających go ludzi i zjawisk, nawet jeśli są one negatywne i pozostawiają wiele do życzenia. Kiedy nie ma się porównania, łatwo coś wychwalać i wynosić do rangi cuda. Kiedy człowiek ma możliwość porównania, inaczej patrzy na pewne rzeczy. W momencie, kiedy opuszcza się Polskę i rozpoczyna życie za granicą, często okazuje się, że jednak coś nie tak z tą naszą Polską... Że inne nacje są często bardziej tolerancyjne, bardziej otwarte, życzliwe i przyjazne... Że ludzie mają inną mentalność... Nie każdemu odpowiada życie za granicą, bo wbrew pozorom, na emigracji nie zawsze jest łatwo, a pieniądze nie leżą na ulicy. Jednak są tacy ludzie, którzy daleko od kraju czują się lepiej, bo jakoś bardziej odpowiada im styl życia obcokrajowców...

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgadza się. W moim przypadku jest podobnie. Nie lubię, nie znoszę wręcz metropolii z całym ich kosmopolityzmem i egzotyką. Zdecydowanie bardziej preferuję małe, urocze miasteczka, które dają mi poczucie bezpieczeństwa i przynależności do tej małej wspólnoty. Nie każdy marzy o "wielkim świecie", a już na pewno nie ja....Pozdrawiam serdecznie.PS. Aaa, ten dowcip świetnie ukazuje polską mentalność - niestety...

    OdpowiedzUsuń
  14. No właśnie. Dla mnie patriotyzm przejawia się właśnie m.in godnym reprezentowaniem kraju poza jego granicami. W tej kwestii mam naprawdę czyste sumienie i nikt mi nie wmówi, że jestem zdrajcą. Będąc w Irlandii, nie przyniosłam wstydu Polsce, a mówiąc wprost - słyszałam wiele komplementów pod moim adresem, a to mnie cieszy. Wiem, że zrobiłam wszystko, by Polacy kojarzyli się Irlandczykom z normalnymi, uczciwymi ludźmi. Niestety, wielu emigrantów nie przejmuje się tym, jak są spostrzegani przez tubylców. Bo przecież oni i tak za jakiś czas wyjadą, więc skutki ich negatywnego postępowania odczują inni... Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hehehe u Promyczka ok. kręci się jak to u Promyczka:):)Buziaki:*:*

    OdpowiedzUsuń
  16. Byłam za granicą,jak to powiedzialaś w cywilizowanym kraju europejskim i owszem podobalo mi sie,ale nie zaczelam jakos dostrzegac inaczej wad Polski.Każdy kraj jest inny i trzeba sobie zdawac z tego sprawe,chyba ze jedzie sie za chlebem tylko i tylko to jest wazne.Ale tak to jest jak niektórzy(nie mówie o tobie)cale zycie nie wyściubiaja nosa ze wsi i nagle zasmakuja "wielkiego świata".Nie chce nikogo obrazic,ale emigranci taką postawe prezentują.Nawet jesli jest tam zle na siłe wmawiaja ze jest super...

    OdpowiedzUsuń
  17. a ja podziwiam tych co wyjechali to dowod odwagi. ja moge jedynie ich podziwiać ze zdecydowali sie na krok na który ja nigdy sie nie odważę. mlode-malzenstwo.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja na to mowie ''polactwo klasyczne''. Polak polaka nie zrozumie i nawet nie bedzie sie o to staral - NIGDY. Nie wazne czy to w ojczyznie czy na wyjezdzie.Chamstwo i zasciankowosc moja droga, ale co zrobisz....

    OdpowiedzUsuń
  19. paulinep@op.pl30 maja 2008 22:08

    Kochana Taitko, ludzie zazdroszcza nie tylko lepszego zycia, ale tez pewnej odwagi i otwarcia na swiat. Ja sie nie przejmuje, mam kolezanki, ktore sie ciagle pytaly po co Ty wyjechalas???Nie musialas... I odkad wyjechalam nasze kontakty sie pogorszyly!!!! W swiecie internetu to raczej dziwne...Pozdrawiam Paulina

    OdpowiedzUsuń
  20. Fakt zagranica nie jest wbrew pozorom dla wszystkich. Ci którzy potrafią myśleć dadzą sobie radę ale jest też wielu takich, którym w głowach się przewraca to fakt. Inna rzecz, że człowiek przyzwyczaja się do wypłat tygodniowych i wtedy trochę jest łatwiej. Fakt też, że spotykam takich, którzy na początku pobytu chwalą Anglię pod niebiosa a swój kraj krytykują a po kilku miesiącach zmienia im się punkt widzenia. Choćby dlatego, że w Polsce choć jest biednie ale jesteś u siebie. A na emigracji jesteś zawsze biednym emigrantem i trzeba się przyzwyczaić, że się będzie tak traktowanym. Przynajmniej przez pierwszy rok. A co do wmawiania sobie. Jedno nie wszyscy emigranci w rozmowach w kraju mówią prawdę. Skłonność do przebarwiania to normalka. Tzw bajkopisarzy jest ci tu dostatek. A też i rodzicom nie mówi się wszystkiego by ich nie martwić. Część opowieści bierze się też stąd, że jeden coś powie drugi przekształci a trzeci dobarwi i tak powstaje legenda o sukcesach. Ale czasem wmawianie sobie że jest dobrze pomaga przetrwać trudne chwile. Np wtedy, gdy spotykamy się z sytuacjami, które podpadają pod crime hate. Sam miałem kilka takich sytuacji, gdy obawiałem się, że może mnie spotkać coś złego z ręki Anglików z powodu bycia Polakiem. Do dziś nie czuję się zbyt pewnie, gdy rozmijam się z grupa młodych Anglików- bo z nimi są największe problemy. Ale takie samookłamywanie się pomaga przetrwać. Akurat teraz jest taki czas, że napadów na Polaków jest więcej i liczę, że ksenofobia opadnie. Ale rodzicom wszystkiego się nie mówi żeby się nie bali a wrócić też nie pasuje gdyż to oznaczałoby, żę małolaty osiągnęły swój cel. A nie wolno im udowadniać, że Polak to tchórz.

    OdpowiedzUsuń
  21. Witaj Taitko, witaj serdecznie po moim powrocie z podróży.Problem który poruszasz jest smutny, bo wypływa z zawiści i zazdrości. Ech! ...dlaczego tak jest.Przytulam Cię mocno i buziaki ślę :)))

    OdpowiedzUsuń
  22. Wiesz Taitko ja myślę, że masz sporo racji, ale też trzeba zwrócić uwagę na podłoże takiego poglądu. Kiedyś do UK wyjeżdżali tylko ci, których było na to stać. I nikt nic nie mówił, bo tak było i już. Kiedy otworzyły sie granice i rynki pracy, wtedy wszyscy ci, którzy w Polsce nie mieli wiele do roboty, prócz picia piwska pod monopolowym, przestali nagle awanturować sie z żonami i bić dzieci, tylko spakowali manatki i wyjechali, by "zarobić troszkę grosza". Tym sposobem, robiąc za roboli np. w Anglii czy w Niemczech, dorobili sie niezłej kasy i zgrywali w Polsce cwaniaków, a takich ludzi się nie lubi. Ich zachowanie wpłynęło negatywnie na większą część emigrantów, ze szczególną szkodą dla tych, którzy wykształceni pojechali tam nie po to, by kopać doły, ale uczciwie pracować i godnie żyć. Są też i tacy, którym tu w Polsce nic nie wychodziło z lenistwa, albo wygodnictwa i też wyjechali i zgrywają wielkich panów. Wszystko to odbija sie negatywnie na tych uczciwych, którzy są obecnie obiektami drwin i kpin. Przykro to mówić, ale niestety taka jest rzeczywistość i prędko jej nie zmienimy. Nie uważam natomiast, że czytanie polskiej prasy czy oglądanie tv w narodowym języku jest czymś hańbiącym, albo złym. Przeciwnie. Sama jednak, śledząc polonijne fora internetowe, zauważam, jak emigranci odcinają sie od tego i to bardzo efektownie i głośno, twierdząc, że to przynosi im wstyd, że od razu można rozpoznać polskie mieszkania po wietrzonej na balkonie pościeli i talerzu Cyfrowego Polsatu w oknie. Smutne i za takich emigrantów, którzy wyrzekają sie polskości, jest mi po prostu wstyd.

    OdpowiedzUsuń
  23. lesnet@onet.eu1 czerwca 2008 15:42

    Hi,Dzeiki za odiwedziny i komentarz, milo mi ze choc pare osob zgarza sie ze mna . Podobalo mi sie bardzo sformulowanie "internetowi frustraci", bardzo trafne ! Pozdrawiam serdecznie i zaprasza ponownie

    OdpowiedzUsuń
  24. Zgadzam sie z Kath. Z tym pokazywaniem sie to chyba rzeczywiscie takie polskie, ale nie zapominajmy, ze Polacy na Wyspach nie wykonuja jakis fantastycznych prac i czesto nawet nie pracuja w zawodzie. Zawsze sa ta grupa "b" i nie oszukaujmy sie, ale nawet jesli zyja lepiej niz wczesniej w Polsce, to nigdy nie siegaja poziomu rodowitego Anglika czy Irlandczyka. Nie stac ich na takie wakacje jakie moze sobie zafundowac rodowity mieszkanie c wyspy, nie ma nawet co marzyc o kupnie domu w Irlandii, itd. To, ze jedzie do Polski i wydaje mu sie, ze mu sie swietnie powodzi, bo kupuje w supermarkecie caly wozek jedzenia, to zaden przyklad. Ja mieszkam w Kolumbii, ktora moglaby sie wydawac Trzecim Swiatem i tez kiedy jade do Polski raz w roku kupuje cale wozki polskich towarow (do zabrania do Kolumbii, oczywiscie) i nie dlatego, ze sa w Polsce tansze. Mysle, ze to szastanie, to raczej kwestia kultury i checi pokazania sie: "Zobacz jak ja mam dobrze", a tak naprawde po to, aby w Polsce moc sie pokazac nie dojada w Irlandii. Bez uogolniania mnostwo jest takich Polakow na Wyspach, o czym wiem z wlasnych obserwacji i oczym Ty sama juz niejednokrotnie pisalas.

    OdpowiedzUsuń
  25. Oj zgodzę się po części z tytułem, ale powiem Ci, że akurat rzadko spotykam się z wytykaniem braku partiotyzmu i krytykowaniem decyzji o emigracji

    OdpowiedzUsuń
  26. Trochę rozżalona jesteś Taito, widocznie masz ku temu powody:) Myślę, że to dobrze, kiedy wykształceni Polacy za granicą są dobrym świadectwem Polski - powiedziałbym, że są ambasadorami i najlepszą reklamą naszego kraju! Wierzę, że dzięki takim pracownikom jak Ty następne kraje Unii otwierają swoje rynki pracy dla Polaków (ostatnio Francja) Trzymaj się:)

    OdpowiedzUsuń
  27. beata.1970@op.pl2 czerwca 2008 15:06

    Rozumiem doskonale o czym piszesz i zgadzam sie z Twoimi spostrzezeniami. Mieszka 4 lata poza granicami kraju i jest mi przykro, gdyz w kraju nie mam juz prawie przyjaciol i znajomych (z wyjatkiem pary prawdziwych przyjaciol, na ktorych zawsze moge liczyc). A dlaczego ? Twoj post jest poniekad odpowiedzia na to pytanie.pozdrawiam cieplutko :)bea

    OdpowiedzUsuń
  28. Oj Taitko, szkoda słów i nerwów... Muszę się przyznać, że ja po części jestem takim zazdrośnikiem, który chciałby ale boi się, odwagi mi brak by postawić wszystko na jedną kartę, wyjechać i spróbować żyć lepiej... Może o tyle lepsza jestem od tych których opisujesz, bo potrafię się przyznać do tego :) Nie potrafiłabym złego słowa o emigrantach powiedzieć, może dlatego że nie znajdę dobrego słowa na życie w naszej ojczyźnie, dlatego też pewnie że sama bym chciała wyjechać... Ja jestem takim zazdrośnikiem pozytywnym :)))) Całuję i pozdrawiam :****

    OdpowiedzUsuń
  29. aga.stankiewicz@onet.eu3 czerwca 2008 14:04

    Przepraszam, że tak rzadko bywam... Gdzieś ostatnio odeszła mi ochota na blogowanie... Co do tego co napisałaś, to nawet w Polsce Polak Polaka nie rozumie, to i za granicą to samo. Przykre to, ale tak już chyba bywa. Mam nadzieję, że mimo wszystko u Ciebie ok :) I pogoda jaka?? Bo tu takie słonko świeci, że aż się w domu siedzieć nie chce :) Pozdrawiam słonecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
  30. ~Ola - Mama Adasia5 czerwca 2008 01:51

    Ciekawe.... ja od 7 lat na obczyznie, ale za oceanem - i specjalnie komentarzy kazdnych uszczypliwych nie kojarze. Czy mozliwe jest, ze zalezy to od kraju emigracji?Pozdrowienia z Waszyngtonu, Olawww.mama-adasia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń