czwartek, 2 stycznia 2025

Porozmawiajmy o liczbach

Żeby dłużej nie mieć poczucia pozostania w tyle i tkwienia w roku, który przeszedł już do historii, doszłam do wniosku, że już czas uraczyć Was nowym blogowym wpisem. A ponieważ jest to pierwszy post w tym roku, to zacznę lekko i przyjemnie, zanim wytoczę tu jakieś większe działa.

Czy mi się to podoba czy nie, grudzień okazał się za krótki na wszystkie wpisy, które chciałam jeszcze upchnąć w tamtym miesiącu. Teraz, kiedy zastał mnie już 2025 rok, przeszła mi przez głowę myśl, by dać sobie z nimi spokój, ale te siedemnaście (dacie wiarę?) lat blogowania nauczyło mnie jednej rzeczy: wiem, że... nic nie wiem. Marny ze mnie analityk blogowych trendów i Waszych preferencji. Wpisy, które były moją dumą, przechodziły nieraz bez większego echa ‒ komentowało je zaledwie parę osób i ruch pod nimi szybko umierał, z kolei te, po których nigdy bym się tego nie spodziewała, wzbudzały duże zainteresowanie i prowadziły, ku mojemu autentycznemu zdziwieniu, do wysypu komentarzy. Tak więc na ten moment skłaniam się do napisania o tym wszystkim, co chciałam ‒ kto wie, może akurat będzie to coś, co przypadnie Wam do gustu? Jest tylko jeden sposób, żeby się o tym przekonać.

A teraz, jak w tytule, porozmawiajmy o liczbach. Ci, którzy mnie dobrze znają, doskonale wiedzą, że z matematyką zawsze było mi nie po drodze, nie wiem więc skąd to moje zamiłowanie (choć to pewnie przesada) do liczb. Chyba wychodzi ze mnie ukryty statystyk. W pracy zawsze chętnie tworzyłam dla Bossa kolejne raporty sprzedaży, w których analizowałam popyt i podaż, w swoim prywatnym życiu również musiałam "wszystko" policzyć i odnotować: jakiś wewnętrzny przymus kazał mi sprawdzić z jakim stanem konta, wagą, liczbą wpisów na blogu, przeczytanych książek, odbytych podróży (itd., itp) kończę ten rok, i jak te dane prezentują się w stosunku do minionego roku. Wzrostu nie sprawdzałam, wszak nie od dziś wiadomo, że człowiek nie rośnie na starość, jedynie się kurczy. Ta prawidłowość niestety nie dotyczy wagi ‒ wraz z wiekiem można przecież rosnąć wszerz, co jest wielce niepożądanym zjawiskiem.

Aby nie przedłużać, skupię się w tym wpisie na moich blogowych rezultatach, a całą resztę sobie daruję. Otóż całkiem niespodziewanie był to dla mnie bardzo dobry rok pod względem blogowania. W przeszłości wielokrotnie rzucałam je w kąt, dochodziłam do wniosku, że w dobie mediów społecznościowych te nasze wirtualne pamiętniczki przeszły już do lamusa, a wraz z tymi postępującymi zmianami ja sama się wypaliłam i straciłam do tego serce. Miniony rok pokazał mi jednak co innego: może jestem stara, ale jeszcze jara! Jeszcze tli się we mnie ogień! Jeszcze jest nadzieja dla mnie i dla miłośników starych, poczciwych blogów. Zakończyłam 2024 rok z 33 postami, co jest naprawdę świetnym (jak na mnie!) wynikiem! Nie miałam tak dobrego wyniku od prawie dekady! W 2014 roku udało mi się napisać 49 postów, później zaś systematycznie spadała mi wydajność.

Zaskoczyła mnie też inna rzecz. Robiąc zestawienie wszystkich komentatorów i ich komentarzy, zauważyłam, jak wielu czytelników przybyło mi w tym minionym roku. Ludzi, o których istnieniu jeszcze rok temu nie miałam bladego pojęcia! Część z Was, tych nowoprzybyłych, już jakiś czas temu stała mi się bardzo bliska i wzbudziła moją autentyczną sympatię. W czasie tego minionego roku wielokrotnie miałam wrażenie, jakbym znała Was od wielu, wielu lat. Kiedy jednak porównałam ten tegoroczny ranking z tym zeszłorocznym, z wielkim zdziwieniem odkryłam, że... Was tam wtedy nie było, bo nasze drogi jeszcze się wtedy nie skrzyżowały! Świetnie się z kimś dogadujesz, wydaje Ci się, że znacie się jak łyse konie, ale suche fakty mówią same za siebie ‒ to tylko wyobraźnia. Niebywałe uczucie! 

Zanim jednak przejdę do tego rankingu, chciałam najserdeczniej podziękować kilku wyjątkowym osobom: Zielaku, Tereso, Kitty i Miszo, to o Was mowa. Wyróżniam Was tutaj, bo Wasze komentarze są bezinteresowne, a tym samym BEZCENNE. Nie prowadzicie blogów, a mimo to pozostawiacie Wasze komentarze u mnie, wiedząc, że nie będę mogła się Wam zrewanżować, a niestety, nie ma co ukrywać, część osób zagląda tu i komentuje głównie z tego powodu. Wy, jako prawdopodobnie jedyni, wpadacie do mnie jedynie z sympatii, bez jakichkolwiek ukrytych motywów. Jestem tym faktem naprawdę wzruszona.

Dziękuję wszystkim, którzy udzielali się pod moimi wpisami ‒ bez Was ten blog nie byłby taki sam, wiele straciłby na wartości. Nie wiem, czy w ogóle by był. Pisanie sobie a muzom nie jest tak satysfakcjonujące jak interakcja z drugim człowiekiem.

Życzę Wam wspaniałego nowego roku. Mam nadzieję, że wszyscy przeżyjemy go w zdrowiu, szczęściu, pomyślności i w czasach pokoju, którego tak bardzo potrzebujemy. Mam też cichą nadzieję, że za rok znowu się tu spotkamy ‒ w takim samym, albo jeszcze większym, gronie!

A teraz, dla zainteresowanych, ranking wszystkich komentujących. Oto, co mi wyszło po zliczeniu wszystkich komentarzy, które znalazły się pod moimi wpisami w 2024 roku:

1. Polly - 135 komentarzy! (tu nie ma żadnego zaskoczenia)

2. Anna K. Olszewska - 60 (wspaniały dowód na biblijną prawdę: "ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi" ‒ 2023 roku na trzecim miejscu od końca, w 2024 na podium, cóż za progres!)

3. Pani Ogrodowa - 36 komentarzy

4. Zielak i MaB ex aequo - 29 komentarzy (gratulacje, Zielaku, w 2023 byłeś na siódmej pozycji z wynikiem 11 wpisów)

5. Elsa - 26

6. Melody i Klaudia - 20

7. Pantera - 18

8. Rodzina testuje - 17

9. Apetycznie-klasycznie i Teresa - 15 (Tereso, przez przypadek bezpowrotnie wykasowałam trzy Twoje komentarze i cały nasz wątek z Twoich urodzin, nawet nie wiesz, jak mi przykro z tego powodu!)

10. Dollka - 13

11. MarTaS i Guciamal - 12

12. Pies w swetrze - 11

13. Norwegia i reszta świata - 10

14. Anitka - 9 komentarzy

15. Jula i UlaH - 8 komentarzy

16. Maks, Królowa Karo, Mo. - 6 komentarzy

17. KingaK, Kitty, OdnowionaJa, Kalina - 5 komentarzy

18. Misza, Małgorzata, Magdalena Brud-Pietrzyk, Agniecha, SoAlice - 3 wpisy

19. Moja pasja czytania, Adrasteja, Monika, Rajani Rehana - 2 komentarze

20. Dee, mp, Madeline, Wiśniowa Chmurka, Penghuni60, Natalia, Aleksandra Krajewska, Pat, Murrano - 1 komentarz

18 komentarzy:

  1. Znalazłam się w połowie rankingu, co jak mawiała moja była szefowa jest dobrym miejscem, bo tym na górze grozi spadek, a tym na samym dole jest głupio, a pozycja na środku jest bezpieczna. To oczywiście żart. Masz rację, wiele nas łączy (coś tam dzieli, ale nie skupiamy się na podziałach, a na wspólnych cechach). Też zawsze liczyłam, choć nie lubiłam matematyki i liczb, a jednak, w szkole liczyłam na lekcjach polskiego ile minut jeszcze będzie ona trwała i czy uda mi się wyjść bez odpytywania (którego się bałam, bo polonistkę miałam cudowną, ale bardzo surową i tak oryginalne zadawała pytania, że mnie zawsze zatykało z wrażenia), a w pracy ostatnie lata liczyłam, ile zostało mi miesięcy, tygodni, a potem dni do końca. Robiłam podliczenia wpisów (w tym roku 32- czyli jesteśmy blisko), podróży, wystaw, czy spektakli i spotkań ze znajomymi nie liczyłam robiłam podsumowanie spektakli, koncertów, spotkań towarzyskich, wystaw itd... no może nie policzyłam przeczytanych książek, co zamierzam w tym roku zrobić, bo wydaje mi się, że nie jest tak dobrze, jak mogłoby być u osoby mającej bądź co bądź sporo wolnego czasu, mimo, iż się nie nudzę i mam tysiące pomysłów na życie, siebie, spędzanie czasu. Mieć komentatorów nie prowadzących bloga to spory sukces (to przyjaciele). Tak jest w komentowaniu coś z zasady wzajemności.
    Cieszę się, że są osoby, które tego już dziś niemodnego sposobu na wirtualne wynurzenia nie zaniechują, bo to daje nadzieję na trwanie tych wirtualnych jeśli nie przyjaźni to znajomości.
    Mnie też zawsze martwi, że niektóre osoby znikają z przestrzeni, a wydawało się, że były jak pokrewne dusze, dobrze się rozumiałyśmy i nagle nastaje cisza. Życie, ktoś chce się odciąć od blogowania, komuś życie pokrzyżuje plany, ktoś znajduje inny pomysł na dzielenie się swoimi odkryciami.
    Ja miewam (jak każdy chwile) kiedy mi się nie chce pisać, a wtedy też rzadko zaglądam do blogosfery i milknę w komentowaniu także. To bywa silniejsze ode mnie, a po jakimś czasie wracam. Teraz jestem na etapie powrotu. Infekcja, która (jak to u mnie ciągnie się trzeci tydzień) unieruchomiła mnie w domu i internet stał się moim okienkiem na świat.
    Pozdrawiam i życzę owocnego blogowo i nie tylko roku.
    Ps. Tak trudno przewidzieć co zainteresuje czytelników, u mnie najczęściej bywają to różnego rodzaju podsumowania, żadne ambitne lektury, czy opisy obrazów, a już w ogóle moje ukochane musicale. Najchętniej jak jest dużo zdjęć kwiatków, ogrodów i w ogóle takich dekoracyjnych. Aż nagle pojawia się wpis, który myślę sobie przeczyta z pięć osób, a tu pojawia się paręnaście komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Guciamal, cieszę się, że właśnie takim, długim i ciekawym, komentarzem zainaugurowałaś te noworoczne wpisy :) Rozbawiłaś mnie nim, momentami nawet rozczuliłaś swoim zrozumieniem tematu i tego, co chciałam przekazać, a nawet... wskrzesiłaś u mnie szkolną traumę z lekcji matematyki i fizyki ;) Lekcje polskiego akurat zawsze bardzo lubiłam, może dlatego, że zawsze miałam z niego piątki, niesamowicie wiele rzeczy z nich zapamiętałam (pewnie dlatego, że słuchałam w skupieniu), a moje polonistki zawsze darzyłam dużą sympatią i szacunkiem. Matematyczek i fizyczek (śmieszne słowa) za to nie znosiłam.

      TAK! Właśnie o to mi chodziło - teoretycznie każdy komentator jest cenny, kiedy jest się blogerem, bo dzięki temu strona żyje i jest na niej ruch, ale dużo osób komentuje tylko po to, by dostać komentarz zwrotny (zazwyczaj wyczuwa się to) i totalnie nie angażuje się emocjonalnie w życie autora, sprowadzając tym samym te relacje do czysto "biznesowych". Taka relacja nie pozostawia przestrzeni na rozwój. Te dobre dusze, które komentują same od siebie, są więc kimś więcej, kimś bliższym - lepszym rodzajem komentatorów, a ja to wyjątkowo doceniam. Dodatkowo, zapomniałam napisać o tym w poście, jest tu ze mną garstka osób, która dzielnie towarzyszy mi już od kilkunastu lat, czyli niemal od samego początku mojego blogowania. Czyż to nie piękne?

      Doskonale Cię rozumiem, bo chyba większość z nas, jeśli nie każdy, ma takie momenty, kiedy musi sobie zrobić przerwę od blogowania/komentowania, często zresztą są to też przyczyny nie do końca zależne od nas.

      O tak, tak - im bardziej ambitny wpis, tym mniejsze zainteresowanie! To są jednak wpisy dla zdecydowanej mniejszości, wręcz dla niszy "smakoszy". Dlatego mimo wszystko warto pisać o wszystkim, a nie starać się na siłę uszczęśliwić czytelników, bo jak wiemy: jeszcze się taki nie urodził, coby wszystkim dogodził :) My też nie dogodzimy, czas się z tym pogodzić :)

      Serdecznie Cię pozdrawiam, raz jeszcze dziękuję za komentarz i życzę jak najszybszego odzyskania formy, a także jak najmniej niedogodności zdrowotnych w tym roku.

      Usuń
  2. Według moich obserwacji największą popularnością cieszą się posty, które są kontrowersyjne albo ważkie. Czasem mam wrażenie, że długie i dopracowane treści wręcz odstraszają. Bo co tu komentować, jeśli coś jest na tip top? Można jedynie napisać, że się zgadzasz i podobała ci się treść/oprawa graficzna. Zdarza się, że ktoś pisze naprawdę świetne wiersze lub felietony, a mało ma czytelników. Może to dlatego, że im więcej poświęcasz czasu na tekst, tym masz go mniej aby "biegać" za czytelnikiem? Przyznaję, zdarza mi się zostawić po sobie ślad, bo widzę, że ta osoba tego potrzebuje. Łatwiej mi jest też komentować osoby życzliwe niż wiecznie narzekające na swój los. Różne warianty przychodzą mi do głowy...
    Podsumowania są ważne, bo pokazują nam, co osiągnęliśmy i jaki jest ogólny trend.
    Mam nadzieję, że ten rok będzie dla wszystkich łaskawy, ale wiele zalaży od nas samych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w wielu przypadkach na pewno ta reguła się sprawdza, jednak nie jestem pewna, czy ma ona zastosowanie na moim blogu, bo moje posty absolutnie nie są kontrowersyjne. Pewnych tematów mimo wszystko unikam, bo nie chcę wkładać kija w mrowisko. Za to całkowicie zgadzam się z Twoim spostrzeżeniem dotyczącym długich i dopracowanych treści. Doskonale zdaję sobie sprawę, że odstraszają, szczególnie tych, którzy skaczą z bloga na blog (w nadziei na sprawne odhaczenie lektury i skomentowanie), a nie zaglądają z przyjemności, traktując każdy nowy wpis jak np. czytanie książki. Mimo to przekornie nadal je zamieszczam - dziesięć osób może nie zadowoli, ale jedną czy dwie - już tak. Zależy mi na wartościowych czytelnikach, więc w ten sposób oddzielam też ziarna od plew. Ci, którzy mają problem z czytaniem dłuższych treści, lepiej odnajdą się na tiktoku.

      Jeśli coś jest na tip top, to ja w takim przypadku zamieszczam autorowi pochlebny komentarz, który jest wyrazem uznania dla jego pracy. Odwiedzam pewnego bardzo płodnego blogera, z reguły nie komentuję jego krótkich, "zwyczajnych" i codziennych zapisków, które w dużej mierze tworzą jego stronę, jednak od czasu do czasu zamieszcza on też bardzo długie (ale ciekawe!) felietony. Wtedy właśnie piszę mu, że mam identyczne, albo niemal takie same poglądy - tak na zasadzie "duchowego wsparcia", aby wiedział, że takich ludzi jest więcej.
      No ale ja to ja :) Każdy robi to, co uważa za słuszne.

      Ja czytam i odwiedzam tylko tych ludzi, których lubię - jeśli ktoś z jakiegoś powodu mi nie podchodzi, to po prostu do niego nie zaglądam. To tak a propos komentowania życzliwych ludzi, a nie tych wiecznie narzekających na swój los. Nie mam nic przeciwko, jeśli moi dobrzy znajomi blogowi poczują chęć wyżalenia się, bo życie nie składa się tylko i wyłącznie z samych pięknych momentów i dni. W sumie to nawet wolę takich, którzy są autentyczni i życiowi, niż tych "idealnych", wiecznie uśmiechniętych, rodem z cukierkowatego instagrama.

      Wielkie dzięki, że zechciałaś przedstawić mi swój punkt widzenia na poruszone przeze mnie kwestie :)

      Usuń
    2. Tymbardziej bardzo mi miło, że należę do grupy ludzi, których odwiedzasz, bo lubisz.
      Napisałam, że łatwiej mi się komentuje osoby życzliwe, bo taka jest prawda, a prawda broni się sama. Dziś na moim blogu nic pewnie ciekawego nie znajdziesz, bo czuję wyraźny spadek energii po intensywnej końcówce roku.
      Ja na Instagram mam dzikie haszcze. :))
      PS' Proszę bardzo. Chciałaś, to masz! 😀

      Usuń
    3. na Instagramie* - miało być. :)

      Usuń
  3. no wiadomo, że królowa jest tylko jedna i łatwo się zdetronizować nie dam ha !

    Aż mnie zachęciłaś do zrobienia takiej statystyki u siebie co mi pokazało, że piszę bloga dla 8 osób z czego 3 w całym roku odezwały się tylko 1-3 razy czyli można je odliczyć z tej 8-mki. Więc zostaje 5 osób którym sie chce nadal do mnie zaglądać i komentować. A tak przy okazji Ty u mnie w ubiegłym roku napisałaś 79 komentarzy i oczywiście prowadzisz. Za Tobą plasuje się Darek (60 komci) a potem Antylka 47

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ale mi zrobiłaś dzień koronując mnie :)) Queen Taita ;) A wiesz, że nawet zastanawiałam się wczoraj, jak to u Ciebie wygląda - to znaczy, które z nas jest bardziej aktywne (Darek czy ja, bo jednak domyślałam się, że to między nami rozegra się "walka"), a dziś dostałam odpowiedź :) Ożeż, gdybym wiedziała, że zatrzymałam się na 79, to dopisałabym jeszcze kilka, aby ósemka pękła ;)
      Lubię to zliczanie komentarzy, takie już moje zboczenie ;) Nie pytaj, po co to robię, bo nie mam żadnej sensownej odpowiedzi :D
      No i pamiętaj, że najważniejsza jest jakość, nie ilość :) A ta nieśmiała trójca może znacznie częściej zagląda, niż Ci się wydaje. Tylko ludziom nie chce się pisać.

      Usuń
    2. zaczynam z przytupem bo już mam wpis noworoczny o jajcach i siedzę nad kolejnym o planach więc ruszam dziarsko do przodu :D

      Może zaglądają ale wątpie bo te 3 komentarze akurat zawsze w nich pisali, że długo nie zaglądali a potem znów cisza. Więc ... raczej tylko z Wami mogę pogadać innym się już nie chce wpadać a zaproszonych mam 12 osób.

      Usuń
    3. Widziałam, że nie próżnujesz, ale nie bardzo wiedziałam, co napisać, jako że sama nie bawię się w te Wasze wróżby, więc postanowiłam chwilo pomilczeć, zamiast być party pooperem ;) Daj mi trochę czasu, a się rozkręcę ;) Tym bardziej teraz, kiedy wiem, że Hebius został z tylu ;)
      Smutne to w takim układzie, ale tak to już bywa z czytelnikami. Ja na przestrzeni tych kilkunastu lat też wielu straciłam - niektórzy nawet nie żyją :( Żal, bo ludzie byli fajni, i z przyjemnością utrzymywałabym kontakt z nimi, ale co począć? Do tanga trzeba dwojga.

      Usuń
    4. aaaa czytałaś. Ok, myślałam, że coś może o zdjęciach zagaisz. Ale ok wiadomo nie każdy wpis powoduje, że coś chcemy pisać.

      Zaczynamy nową walkę o podium i u mnie już kolejny wpis o planach tadam !

      Usuń
    5. Nawet ja czasami zamieniam się w cichego podglądacza ;)
      Olala, to będzie się działo - nie oddam walki walkowerem! Będę walczyć do ostatniej kropli krwi ;) Mam długie paznokcie, ostrzegam, i nie zawaham się ich użyć! Zęby też mam! Co prawda, nie cały garnitur, jedynie 28 sztuk, ale to też dobrze :)

      Usuń
    6. Bardzo bardzo rzadko 🙂

      Co ja się tu dowiaduje nie masz już kilku zębów no proszę a u mnie komplet ❤️

      Usuń
    7. Haha, nie no, nie rób tu ze mnie bezzębnej starej baby :) Wydaje mi się, że 28 zębów to nadal przyzwoity wynik :) Powiedz lepiej, jak to możliwe, że nadal masz cały komplet??? Nigdy nie miałaś wyrywanych zębów? Ja miałam jako dziecko i stąd taki ubytek ;)

      Usuń
    8. miałam raz usuwanego mleczaka żeby zrobić miejsce dla zębów właściwych i mam wszystkie 4 zęby mądrości więc mam nadal 32 :D

      Usuń
  4. Ostatnio w sferze blogowej bardzo się opuściłam, nie tylko pod względem zaglądania na blogi, ale nawet pisania u siebie (tego prywatnego - Ambasady). Dziś napisałam post. :)

    Można powiedzieć, że z sensownych dyskusji pod postami, zostało tylko paru weteranów, reszta odeszła, zapomniała, bo u mnie teraz bardzo rzadko coś się dzieje. Powód? Bo dzieje się życie.
    Więcej przeczytasz coś świeżego na blogu o Łodzi, ale to już nie moja historia - można powiedzieć - ale moja przygoda z eksploracji miasta.

    Też mi nie po drodze z przedmiotami ścisłymi.
    Ze mnie wychodzi ukryty analityk.

    Postów u mnie mało, ale na social mediach codziennie jestem i wrzucam dużo materiałów. Postawiłam swą całą uważność na tamtym poletku. Mam tam więcej muz i czuję wielką mobilizację, kiedy dialogi popychają nas do naprawdę ciekawych, momentami wzruszających wspomnień. Widzę sens je prowadzić. :)
    Blog jest miłym dodatkiem, który bardzo lubię, ale mało mam na niego czasu. Niemniej - nie zaniecham, więc spokojnie.

    "Pisanie sobie a muzom nie jest tak satysfakcjonujące jak interakcja z drugim człowiekiem". - otóż to.

    2 - :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uszło to mojej uwadze, Ambasada niemal porosła pajęczynami, dlatego też dziś polazłam za Tobą aż do Łodzi, bo byłam święcie przekonana, że tam Cię znajdę, no i nie myliłam się :) Nie robię Ci jednak wyrzutów z tego powodu, bo niejednokrotnie wspominałaś, do czego dążysz, i doskonale rozumiem, co jest dla Ciebie priorytetem. A że czas nie jest z rozciągliwej gumy (w ogóle z żadnej gumy), to jednak trzeba umiejętnie dysponować wolnym czasem i lawirować między obowiązkami a przyjemnościami.

      To tak jak u mnie - stara gwardia trzyma się mocno, niczym "chińcyki" u Wyspiańskiego, a reszta jest płynna jak lawa i ruchoma jak pływy: przychodzą, odchodzą, tylko mniej przewidywalna ;) Sorry, wzięło mnie na jakieś dziwne porównania :D Może dlatego, że właśnie wyszłam z gorącej kąpieli - jest ryzyko, że mózg mi się zagotował :)

      Gratuluję drugiego miejsca - prawdziwy wyczyn :) I choć nieco się obijałaś w drugiej połowie roku, to jednak ta Twoja pracowitość z pierwszej pozwoliła Ci wspiąć się na podium :) A we wspinaniu się to Ty masz już spore doświadczenie. Kozica górska może Ci trzewiki pastować ;)

      Nie ma mnie na fb, z Instagrama też staram się rzadko korzystać (wciąga jak ruchome piaski!), więc dla mnie głównym okienkiem na blogowe życie pozostaje jedynie blog. Tu się najlepiej odnajduję. Jak na boomera przystało, nie dla mnie żadne tiktoki ;)

      Usuń
  5. Czuję się zaszczycona, że znalazłam się na podium, choć nasza znajomość, patrząc na Twój blogowy staż, trwa dosyć krótko.
    I choć nie ukrywam, że na niektóre blogi rzeczywiście zaglądam w ramach "rewanżu" za komentarz u mnie, to do Ciebie i tak zaglądam, jak tylko mam powiadomienie o nowym poście :)
    Po prostu lubię Cię czytać i kompletnie nie ma dla mnie znaczenia tematyka Twojego wpisu, bo zawsze czyta mi się z jednaką ciekawością i przyjemnością :)
    Wszystkiego dobrego w nowym roku Ci życzę i... blogowej weny, bo nie wiem tak do końca jak u Ciebie, ale u mnie z tym trochę gorzej jakoś teraz...

    OdpowiedzUsuń