czwartek, 2 stycznia 2025

Porozmawiajmy o liczbach

Żeby dłużej nie mieć poczucia pozostania w tyle i tkwienia w roku, który przeszedł już do historii, doszłam do wniosku, że już czas uraczyć Was nowym blogowym wpisem. A ponieważ jest to pierwszy post w tym roku, to zacznę lekko i przyjemnie, zanim wytoczę tu jakieś większe działa.

Czy mi się to podoba czy nie, grudzień okazał się za krótki na wszystkie wpisy, które chciałam jeszcze upchnąć w tamtym miesiącu. Teraz, kiedy zastał mnie już 2025 rok, przeszła mi przez głowę myśl, by dać sobie z nimi spokój, ale te siedemnaście (dacie wiarę?) lat blogowania nauczyło mnie jednej rzeczy: wiem, że... nic nie wiem. Marny ze mnie analityk blogowych trendów i Waszych preferencji. Wpisy, które były moją dumą, przechodziły nieraz bez większego echa ‒ komentowało je zaledwie parę osób i ruch pod nimi szybko umierał, z kolei te, po których nigdy bym się tego nie spodziewała, wzbudzały duże zainteresowanie i prowadziły, ku mojemu autentycznemu zdziwieniu, do wysypu komentarzy. Tak więc na ten moment skłaniam się do napisania o tym wszystkim, co chciałam ‒ kto wie, może akurat będzie to coś, co przypadnie Wam do gustu? Jest tylko jeden sposób, żeby się o tym przekonać.

A teraz, jak w tytule, porozmawiajmy o liczbach. Ci, którzy mnie dobrze znają, doskonale wiedzą, że z matematyką zawsze było mi nie po drodze, nie wiem więc skąd to moje zamiłowanie (choć to pewnie przesada) do liczb. Chyba wychodzi ze mnie ukryty statystyk. W pracy zawsze chętnie tworzyłam dla Bossa kolejne raporty sprzedaży, w których analizowałam popyt i podaż, w swoim prywatnym życiu również musiałam "wszystko" policzyć i odnotować: jakiś wewnętrzny przymus kazał mi sprawdzić z jakim stanem konta, wagą, liczbą wpisów na blogu, przeczytanych książek, odbytych podróży (itd., itp) kończę ten rok, i jak te dane prezentują się w stosunku do minionego roku. Wzrostu nie sprawdzałam, wszak nie od dziś wiadomo, że człowiek nie rośnie na starość, jedynie się kurczy. Ta prawidłowość niestety nie dotyczy wagi ‒ wraz z wiekiem można przecież rosnąć wszerz, co jest wielce niepożądanym zjawiskiem.

Aby nie przedłużać, skupię się w tym wpisie na moich blogowych rezultatach, a całą resztę sobie daruję. Otóż całkiem niespodziewanie był to dla mnie bardzo dobry rok pod względem blogowania. W przeszłości wielokrotnie rzucałam je w kąt, dochodziłam do wniosku, że w dobie mediów społecznościowych te nasze wirtualne pamiętniczki przeszły już do lamusa, a wraz z tymi postępującymi zmianami ja sama się wypaliłam i straciłam do tego serce. Miniony rok pokazał mi jednak co innego: może jestem stara, ale jeszcze jara! Jeszcze tli się we mnie ogień! Jeszcze jest nadzieja dla mnie i dla miłośników starych, poczciwych blogów. Zakończyłam 2024 rok z 33 postami, co jest naprawdę świetnym (jak na mnie!) wynikiem! Nie miałam tak dobrego wyniku od prawie dekady! W 2014 roku udało mi się napisać 49 postów, później zaś systematycznie spadała mi wydajność.

Zaskoczyła mnie też inna rzecz. Robiąc zestawienie wszystkich komentatorów i ich komentarzy, zauważyłam, jak wielu czytelników przybyło mi w tym minionym roku. Ludzi, o których istnieniu jeszcze rok temu nie miałam bladego pojęcia! Część z Was, tych nowoprzybyłych, już jakiś czas temu stała mi się bardzo bliska i wzbudziła moją autentyczną sympatię. W czasie tego minionego roku wielokrotnie miałam wrażenie, jakbym znała Was od wielu, wielu lat. Kiedy jednak porównałam ten tegoroczny ranking z tym zeszłorocznym, z wielkim zdziwieniem odkryłam, że... Was tam wtedy nie było, bo nasze drogi jeszcze się wtedy nie skrzyżowały! Świetnie się z kimś dogadujesz, wydaje Ci się, że znacie się jak łyse konie, ale suche fakty mówią same za siebie ‒ to tylko wyobraźnia. Niebywałe uczucie! 

Zanim jednak przejdę do tego rankingu, chciałam najserdeczniej podziękować kilku wyjątkowym osobom: Zielaku, Tereso, Kitty i Miszo, to o Was mowa. Wyróżniam Was tutaj, bo Wasze komentarze są bezinteresowne, a tym samym BEZCENNE. Nie prowadzicie blogów, a mimo to pozostawiacie Wasze komentarze u mnie, wiedząc, że nie będę mogła się Wam zrewanżować, a niestety, nie ma co ukrywać, część osób zagląda tu i komentuje głównie z tego powodu. Wy, jako prawdopodobnie jedyni, wpadacie do mnie jedynie z sympatii, bez jakichkolwiek ukrytych motywów. Jestem tym faktem naprawdę wzruszona.

Dziękuję wszystkim, którzy udzielali się pod moimi wpisami ‒ bez Was ten blog nie byłby taki sam, wiele straciłby na wartości. Nie wiem, czy w ogóle by był. Pisanie sobie a muzom nie jest tak satysfakcjonujące jak interakcja z drugim człowiekiem.

Życzę Wam wspaniałego nowego roku. Mam nadzieję, że wszyscy przeżyjemy go w zdrowiu, szczęściu, pomyślności i w czasach pokoju, którego tak bardzo potrzebujemy. Mam też cichą nadzieję, że za rok znowu się tu spotkamy ‒ w takim samym, albo jeszcze większym, gronie!

A teraz, dla zainteresowanych, ranking wszystkich komentujących. Oto, co mi wyszło po zliczeniu wszystkich komentarzy, które znalazły się pod moimi wpisami w 2024 roku:

1. Polly - 135 komentarzy! (tu nie ma żadnego zaskoczenia)

2. Anna K. Olszewska - 60 (wspaniały dowód na biblijną prawdę: "ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi" ‒ 2023 roku na trzecim miejscu od końca, w 2024 na podium, cóż za progres!)

3. Pani Ogrodowa - 36 komentarzy

4. Zielak i MaB ex aequo - 29 komentarzy (gratulacje, Zielaku, w 2023 byłeś na siódmej pozycji z wynikiem 11 wpisów)

5. Elsa - 26

6. Melody i Klaudia - 20

7. Pantera - 18

8. Rodzina testuje - 17

9. Apetycznie-klasycznie i Teresa - 15 (Tereso, przez przypadek bezpowrotnie wykasowałam trzy Twoje komentarze i cały nasz wątek z Twoich urodzin, nawet nie wiesz, jak mi przykro z tego powodu!)

10. Dollka - 13

11. MarTaS i Guciamal - 12

12. Pies w swetrze - 11

13. Norwegia i reszta świata - 10

14. Anitka - 9 komentarzy

15. Jula i UlaH - 8 komentarzy

16. Maks, Królowa Karo, Mo. - 6 komentarzy

17. KingaK, Kitty, OdnowionaJa, Kalina - 5 komentarzy

18. Misza, Małgorzata, Magdalena Brud-Pietrzyk, Agniecha, SoAlice - 3 wpisy

19. Moja pasja czytania, Adrasteja, Monika, Rajani Rehana - 2 komentarze

20. Dee, mp, Madeline, Wiśniowa Chmurka, Penghuni60, Natalia, Aleksandra Krajewska, Pat, Murrano - 1 komentarz

50 komentarzy:

  1. Znalazłam się w połowie rankingu, co jak mawiała moja była szefowa jest dobrym miejscem, bo tym na górze grozi spadek, a tym na samym dole jest głupio, a pozycja na środku jest bezpieczna. To oczywiście żart. Masz rację, wiele nas łączy (coś tam dzieli, ale nie skupiamy się na podziałach, a na wspólnych cechach). Też zawsze liczyłam, choć nie lubiłam matematyki i liczb, a jednak, w szkole liczyłam na lekcjach polskiego ile minut jeszcze będzie ona trwała i czy uda mi się wyjść bez odpytywania (którego się bałam, bo polonistkę miałam cudowną, ale bardzo surową i tak oryginalne zadawała pytania, że mnie zawsze zatykało z wrażenia), a w pracy ostatnie lata liczyłam, ile zostało mi miesięcy, tygodni, a potem dni do końca. Robiłam podliczenia wpisów (w tym roku 32- czyli jesteśmy blisko), podróży, wystaw, czy spektakli i spotkań ze znajomymi nie liczyłam robiłam podsumowanie spektakli, koncertów, spotkań towarzyskich, wystaw itd... no może nie policzyłam przeczytanych książek, co zamierzam w tym roku zrobić, bo wydaje mi się, że nie jest tak dobrze, jak mogłoby być u osoby mającej bądź co bądź sporo wolnego czasu, mimo, iż się nie nudzę i mam tysiące pomysłów na życie, siebie, spędzanie czasu. Mieć komentatorów nie prowadzących bloga to spory sukces (to przyjaciele). Tak jest w komentowaniu coś z zasady wzajemności.
    Cieszę się, że są osoby, które tego już dziś niemodnego sposobu na wirtualne wynurzenia nie zaniechują, bo to daje nadzieję na trwanie tych wirtualnych jeśli nie przyjaźni to znajomości.
    Mnie też zawsze martwi, że niektóre osoby znikają z przestrzeni, a wydawało się, że były jak pokrewne dusze, dobrze się rozumiałyśmy i nagle nastaje cisza. Życie, ktoś chce się odciąć od blogowania, komuś życie pokrzyżuje plany, ktoś znajduje inny pomysł na dzielenie się swoimi odkryciami.
    Ja miewam (jak każdy chwile) kiedy mi się nie chce pisać, a wtedy też rzadko zaglądam do blogosfery i milknę w komentowaniu także. To bywa silniejsze ode mnie, a po jakimś czasie wracam. Teraz jestem na etapie powrotu. Infekcja, która (jak to u mnie ciągnie się trzeci tydzień) unieruchomiła mnie w domu i internet stał się moim okienkiem na świat.
    Pozdrawiam i życzę owocnego blogowo i nie tylko roku.
    Ps. Tak trudno przewidzieć co zainteresuje czytelników, u mnie najczęściej bywają to różnego rodzaju podsumowania, żadne ambitne lektury, czy opisy obrazów, a już w ogóle moje ukochane musicale. Najchętniej jak jest dużo zdjęć kwiatków, ogrodów i w ogóle takich dekoracyjnych. Aż nagle pojawia się wpis, który myślę sobie przeczyta z pięć osób, a tu pojawia się paręnaście komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Guciamal, cieszę się, że właśnie takim, długim i ciekawym, komentarzem zainaugurowałaś te noworoczne wpisy :) Rozbawiłaś mnie nim, momentami nawet rozczuliłaś swoim zrozumieniem tematu i tego, co chciałam przekazać, a nawet... wskrzesiłaś u mnie szkolną traumę z lekcji matematyki i fizyki ;) Lekcje polskiego akurat zawsze bardzo lubiłam, może dlatego, że zawsze miałam z niego piątki, niesamowicie wiele rzeczy z nich zapamiętałam (pewnie dlatego, że słuchałam w skupieniu), a moje polonistki zawsze darzyłam dużą sympatią i szacunkiem. Matematyczek i fizyczek (śmieszne słowa) za to nie znosiłam.

      TAK! Właśnie o to mi chodziło - teoretycznie każdy komentator jest cenny, kiedy jest się blogerem, bo dzięki temu strona żyje i jest na niej ruch, ale dużo osób komentuje tylko po to, by dostać komentarz zwrotny (zazwyczaj wyczuwa się to) i totalnie nie angażuje się emocjonalnie w życie autora, sprowadzając tym samym te relacje do czysto "biznesowych". Taka relacja nie pozostawia przestrzeni na rozwój. Te dobre dusze, które komentują same od siebie, są więc kimś więcej, kimś bliższym - lepszym rodzajem komentatorów, a ja to wyjątkowo doceniam. Dodatkowo, zapomniałam napisać o tym w poście, jest tu ze mną garstka osób, która dzielnie towarzyszy mi już od kilkunastu lat, czyli niemal od samego początku mojego blogowania. Czyż to nie piękne?

      Doskonale Cię rozumiem, bo chyba większość z nas, jeśli nie każdy, ma takie momenty, kiedy musi sobie zrobić przerwę od blogowania/komentowania, często zresztą są to też przyczyny nie do końca zależne od nas.

      O tak, tak - im bardziej ambitny wpis, tym mniejsze zainteresowanie! To są jednak wpisy dla zdecydowanej mniejszości, wręcz dla niszy "smakoszy". Dlatego mimo wszystko warto pisać o wszystkim, a nie starać się na siłę uszczęśliwić czytelników, bo jak wiemy: jeszcze się taki nie urodził, coby wszystkim dogodził :) My też nie dogodzimy, czas się z tym pogodzić :)

      Serdecznie Cię pozdrawiam, raz jeszcze dziękuję za komentarz i życzę jak najszybszego odzyskania formy, a także jak najmniej niedogodności zdrowotnych w tym roku.

      Usuń
  2. Według moich obserwacji największą popularnością cieszą się posty, które są kontrowersyjne albo ważkie. Czasem mam wrażenie, że długie i dopracowane treści wręcz odstraszają. Bo co tu komentować, jeśli coś jest na tip top? Można jedynie napisać, że się zgadzasz i podobała ci się treść/oprawa graficzna. Zdarza się, że ktoś pisze naprawdę świetne wiersze lub felietony, a mało ma czytelników. Może to dlatego, że im więcej poświęcasz czasu na tekst, tym masz go mniej aby "biegać" za czytelnikiem? Przyznaję, zdarza mi się zostawić po sobie ślad, bo widzę, że ta osoba tego potrzebuje. Łatwiej mi jest też komentować osoby życzliwe niż wiecznie narzekające na swój los. Różne warianty przychodzą mi do głowy...
    Podsumowania są ważne, bo pokazują nam, co osiągnęliśmy i jaki jest ogólny trend.
    Mam nadzieję, że ten rok będzie dla wszystkich łaskawy, ale wiele zalaży od nas samych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w wielu przypadkach na pewno ta reguła się sprawdza, jednak nie jestem pewna, czy ma ona zastosowanie na moim blogu, bo moje posty absolutnie nie są kontrowersyjne. Pewnych tematów mimo wszystko unikam, bo nie chcę wkładać kija w mrowisko. Za to całkowicie zgadzam się z Twoim spostrzeżeniem dotyczącym długich i dopracowanych treści. Doskonale zdaję sobie sprawę, że odstraszają, szczególnie tych, którzy skaczą z bloga na blog (w nadziei na sprawne odhaczenie lektury i skomentowanie), a nie zaglądają z przyjemności, traktując każdy nowy wpis jak np. czytanie książki. Mimo to przekornie nadal je zamieszczam - dziesięć osób może nie zadowoli, ale jedną czy dwie - już tak. Zależy mi na wartościowych czytelnikach, więc w ten sposób oddzielam też ziarna od plew. Ci, którzy mają problem z czytaniem dłuższych treści, lepiej odnajdą się na tiktoku.

      Jeśli coś jest na tip top, to ja w takim przypadku zamieszczam autorowi pochlebny komentarz, który jest wyrazem uznania dla jego pracy. Odwiedzam pewnego bardzo płodnego blogera, z reguły nie komentuję jego krótkich, "zwyczajnych" i codziennych zapisków, które w dużej mierze tworzą jego stronę, jednak od czasu do czasu zamieszcza on też bardzo długie (ale ciekawe!) felietony. Wtedy właśnie piszę mu, że mam identyczne, albo niemal takie same poglądy - tak na zasadzie "duchowego wsparcia", aby wiedział, że takich ludzi jest więcej.
      No ale ja to ja :) Każdy robi to, co uważa za słuszne.

      Ja czytam i odwiedzam tylko tych ludzi, których lubię - jeśli ktoś z jakiegoś powodu mi nie podchodzi, to po prostu do niego nie zaglądam. To tak a propos komentowania życzliwych ludzi, a nie tych wiecznie narzekających na swój los. Nie mam nic przeciwko, jeśli moi dobrzy znajomi blogowi poczują chęć wyżalenia się, bo życie nie składa się tylko i wyłącznie z samych pięknych momentów i dni. W sumie to nawet wolę takich, którzy są autentyczni i życiowi, niż tych "idealnych", wiecznie uśmiechniętych, rodem z cukierkowatego instagrama.

      Wielkie dzięki, że zechciałaś przedstawić mi swój punkt widzenia na poruszone przeze mnie kwestie :)

      Usuń
    2. Tymbardziej bardzo mi miło, że należę do grupy ludzi, których odwiedzasz, bo lubisz.
      Napisałam, że łatwiej mi się komentuje osoby życzliwe, bo taka jest prawda, a prawda broni się sama. Dziś na moim blogu nic pewnie ciekawego nie znajdziesz, bo czuję wyraźny spadek energii po intensywnej końcówce roku.
      Ja na Instagram mam dzikie haszcze. :))
      PS' Proszę bardzo. Chciałaś, to masz! 😀

      Usuń
    3. na Instagramie* - miało być. :)

      Usuń
    4. Nie mam wielkich oczekiwań wobec postów moich blogowych koleżanek i kolegów - dla mnie najważniejsze jest to, że blog jest regularnie aktualizowany. W zasadzie to każdy nowy post mnie cieszy.
      Nic dziwnego, jako że miałaś pracowitą końcówkę roku. Fajnie, że udało Ci się znaleźć chwilę na przystopowanie :)

      Usuń
    5. Czasem trzeba zwyczajnie o siebie zadbać. Ciekawe, czy ten bieżący rok też będziemy uważać za udany? Zawsze tyle pytań i planów na początku, a później przeleci nie wiadomo jak i kiedy. Zapiski na blogu to jakiś ślad i pamiątka.

      Usuń
  3. no wiadomo, że królowa jest tylko jedna i łatwo się zdetronizować nie dam ha !

    Aż mnie zachęciłaś do zrobienia takiej statystyki u siebie co mi pokazało, że piszę bloga dla 8 osób z czego 3 w całym roku odezwały się tylko 1-3 razy czyli można je odliczyć z tej 8-mki. Więc zostaje 5 osób którym sie chce nadal do mnie zaglądać i komentować. A tak przy okazji Ty u mnie w ubiegłym roku napisałaś 79 komentarzy i oczywiście prowadzisz. Za Tobą plasuje się Darek (60 komci) a potem Antylka 47

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ale mi zrobiłaś dzień koronując mnie :)) Queen Taita ;) A wiesz, że nawet zastanawiałam się wczoraj, jak to u Ciebie wygląda - to znaczy, które z nas jest bardziej aktywne (Darek czy ja, bo jednak domyślałam się, że to między nami rozegra się "walka"), a dziś dostałam odpowiedź :) Ożeż, gdybym wiedziała, że zatrzymałam się na 79, to dopisałabym jeszcze kilka, aby ósemka pękła ;)
      Lubię to zliczanie komentarzy, takie już moje zboczenie ;) Nie pytaj, po co to robię, bo nie mam żadnej sensownej odpowiedzi :D
      No i pamiętaj, że najważniejsza jest jakość, nie ilość :) A ta nieśmiała trójca może znacznie częściej zagląda, niż Ci się wydaje. Tylko ludziom nie chce się pisać.

      Usuń
    2. zaczynam z przytupem bo już mam wpis noworoczny o jajcach i siedzę nad kolejnym o planach więc ruszam dziarsko do przodu :D

      Może zaglądają ale wątpie bo te 3 komentarze akurat zawsze w nich pisali, że długo nie zaglądali a potem znów cisza. Więc ... raczej tylko z Wami mogę pogadać innym się już nie chce wpadać a zaproszonych mam 12 osób.

      Usuń
    3. Widziałam, że nie próżnujesz, ale nie bardzo wiedziałam, co napisać, jako że sama nie bawię się w te Wasze wróżby, więc postanowiłam chwilo pomilczeć, zamiast być party pooperem ;) Daj mi trochę czasu, a się rozkręcę ;) Tym bardziej teraz, kiedy wiem, że Hebius został z tylu ;)
      Smutne to w takim układzie, ale tak to już bywa z czytelnikami. Ja na przestrzeni tych kilkunastu lat też wielu straciłam - niektórzy nawet nie żyją :( Żal, bo ludzie byli fajni, i z przyjemnością utrzymywałabym kontakt z nimi, ale co począć? Do tanga trzeba dwojga.

      Usuń
    4. aaaa czytałaś. Ok, myślałam, że coś może o zdjęciach zagaisz. Ale ok wiadomo nie każdy wpis powoduje, że coś chcemy pisać.

      Zaczynamy nową walkę o podium i u mnie już kolejny wpis o planach tadam !

      Usuń
    5. Nawet ja czasami zamieniam się w cichego podglądacza ;)
      Olala, to będzie się działo - nie oddam walki walkowerem! Będę walczyć do ostatniej kropli krwi ;) Mam długie paznokcie, ostrzegam, i nie zawaham się ich użyć! Zęby też mam! Co prawda, nie cały garnitur, jedynie 28 sztuk, ale to też dobrze :)

      Usuń
    6. Bardzo bardzo rzadko 🙂

      Co ja się tu dowiaduje nie masz już kilku zębów no proszę a u mnie komplet ❤️

      Usuń
    7. Haha, nie no, nie rób tu ze mnie bezzębnej starej baby :) Wydaje mi się, że 28 zębów to nadal przyzwoity wynik :) Powiedz lepiej, jak to możliwe, że nadal masz cały komplet??? Nigdy nie miałaś wyrywanych zębów? Ja miałam jako dziecko i stąd taki ubytek ;)

      Usuń
    8. miałam raz usuwanego mleczaka żeby zrobić miejsce dla zębów właściwych i mam wszystkie 4 zęby mądrości więc mam nadal 32 :D

      Usuń
  4. Ostatnio w sferze blogowej bardzo się opuściłam, nie tylko pod względem zaglądania na blogi, ale nawet pisania u siebie (tego prywatnego - Ambasady). Dziś napisałam post. :)

    Można powiedzieć, że z sensownych dyskusji pod postami, zostało tylko paru weteranów, reszta odeszła, zapomniała, bo u mnie teraz bardzo rzadko coś się dzieje. Powód? Bo dzieje się życie.
    Więcej przeczytasz coś świeżego na blogu o Łodzi, ale to już nie moja historia - można powiedzieć - ale moja przygoda z eksploracji miasta.

    Też mi nie po drodze z przedmiotami ścisłymi.
    Ze mnie wychodzi ukryty analityk.

    Postów u mnie mało, ale na social mediach codziennie jestem i wrzucam dużo materiałów. Postawiłam swą całą uważność na tamtym poletku. Mam tam więcej muz i czuję wielką mobilizację, kiedy dialogi popychają nas do naprawdę ciekawych, momentami wzruszających wspomnień. Widzę sens je prowadzić. :)
    Blog jest miłym dodatkiem, który bardzo lubię, ale mało mam na niego czasu. Niemniej - nie zaniecham, więc spokojnie.

    "Pisanie sobie a muzom nie jest tak satysfakcjonujące jak interakcja z drugim człowiekiem". - otóż to.

    2 - :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uszło to mojej uwadze, Ambasada niemal porosła pajęczynami, dlatego też dziś polazłam za Tobą aż do Łodzi, bo byłam święcie przekonana, że tam Cię znajdę, no i nie myliłam się :) Nie robię Ci jednak wyrzutów z tego powodu, bo niejednokrotnie wspominałaś, do czego dążysz, i doskonale rozumiem, co jest dla Ciebie priorytetem. A że czas nie jest z rozciągliwej gumy (w ogóle z żadnej gumy), to jednak trzeba umiejętnie dysponować wolnym czasem i lawirować między obowiązkami a przyjemnościami.

      To tak jak u mnie - stara gwardia trzyma się mocno, niczym "chińcyki" u Wyspiańskiego, a reszta jest płynna jak lawa i ruchoma jak pływy: przychodzą, odchodzą, tylko mniej przewidywalna ;) Sorry, wzięło mnie na jakieś dziwne porównania :D Może dlatego, że właśnie wyszłam z gorącej kąpieli - jest ryzyko, że mózg mi się zagotował :)

      Gratuluję drugiego miejsca - prawdziwy wyczyn :) I choć nieco się obijałaś w drugiej połowie roku, to jednak ta Twoja pracowitość z pierwszej pozwoliła Ci wspiąć się na podium :) A we wspinaniu się to Ty masz już spore doświadczenie. Kozica górska może Ci trzewiki pastować ;)

      Nie ma mnie na fb, z Instagrama też staram się rzadko korzystać (wciąga jak ruchome piaski!), więc dla mnie głównym okienkiem na blogowe życie pozostaje jedynie blog. Tu się najlepiej odnajduję. Jak na boomera przystało, nie dla mnie żadne tiktoki ;)

      Usuń
    2. Ale o ambasadzie mimo wszystko nie zapominaj. XD
      Tam czasami takie wypady fotograficzne opisuję od podszewki.
      No i ogólnie co się u mnie dzieje. Zbieram do kupy i bach - jest pościk.

      Ciekawe te porównania. Lubię porównania. XD

      Szybko dochodzę. 😆
      Dlatego niewielu ze mną szczytuje. 🤣🤣🤣

      Nie wiem z czym ludzie mają problem, że ich wciągają social media. Jedyne co robię, ro piszę własne posty. Oglądam tylko to, co mam kliknięte, że obserwuję (w sumie mało).

      Tiktoka spróbowałam, bo mnie koleżanka namówiła i odkryłam, że lubię montować filmiki. :) Jak YT pozwala, to tam je zapisuję i wtedy na blogu się pojawiają. A czasami YT niestety potrafi poblokować niektóre materiały.

      Usuń
    3. Ej no, ambasada to dla mnie stały punkt programu, nie ma szans, bym zapomniała. No chyba, że doznałabym amnezji, albo ten stary, upierdliwy Niemiec o nazwisku Alzheimer by mnie dopadł :) Zawsze najpierw tam uderzam, a kiedy zbyt często odbijam się od zamkniętych drzwi/muszę całować klamkę, wtedy biorę azymut na Łódź ;)

      Haha, sama nie wiem, czy gratulować Ci tej umiejętności szybkiego dochodzenia, czy raczej ubolewać ;)

      A widzisz, gdybyś kiedyś nieopatrznie zajrzała w shortsy albo inne posty, które podsyła Ci podstepny algorytm instagramowy, to jest ryzyko, że byś przepadła ;) A może po prostu masz silniejszą wolę i lepiej opierasz się pokusom? :)

      YouTube jest dziwny. Jakieś wariackie zasady na nim panują. Wulgarne komentarze z przekleństwami przechodzą, a normalne nie są widoczne, bo masz np. shadow bana.

      Usuń
    4. Zastanawiałam się jedynie, czy nie zmienić całkiem wystroju na Ambasadzie, łącznie z przeznaczeniem.
      Po jakimś czasie zrozumiałam, że pisanie nauczań biblijnych mija się z celem. Pochłania to wiele mojego czasu, bardzo się do tego przykładam, wyszukuję w historiach itd., a tak naprawdę zalewa to wszystko fala krytyki, albo skrajna obojętność.
      Uznałam więc, że nauczania zostawiam dla siebie, bo to nie prawda, że skończyłam ze studiowaniem Biblii. To można robić całe życie, a i tak tematu nie ogarnie się do końca, to studnia bez zna.

      Takie moje małe wyznanie przed Tobą.

      Nie zamierzam pomijać swojej strefy duchowej na blogu, ale chyba już ma on inny zupełnie wydźwięk. Dlatego myślałam o zmianie nie tylko szaty graficznej, ale i nazwy. Adres bloga nie będzie pasował, zmiana nie ma sensu, bo stracę czytelników.

      Można dochodzić szybko, acz wiele razy. 😆

      Zajrzę czasem w shortsy, czemu nie. Czasami coś przykuje moją uwagę i chcę zobaczyć. Zobaczę i nie idę dalej.

      YT jest okropny. Tam jest tyle hejtu jak nigdzie. Mam tam swój kanał i to co wszędzie indziej spotyka się z pozytywnym odbiorem, tam zazwyczaj ubliża mi się. Na ile mogę, konsekwentnie usuwam takie komentarze.

      Usuń
    5. Tak właśnie mi się wydawało, że majstrowałaś coś z szablonem. Choć nigdy nie zwracałam większej uwagi na tło ambasady, to jednak w czasie jednej z ostatnich wizyt coś mi się nie zgadzało :) Ten obecny szablon nie do końca mi pasuje do tematyki bloga, jeśli mam być szczera, ale nic nie będę Ci narzucać. Kombinuj, próbuj, rób tak, żeby Tobie się podobało.

      Wcale się nie dziwię, że doszłaś do takich wniosków. To była i jest walka z wiatrakami. Nikogo nie zbawisz, choć wiem, że nie próbujesz. Jedynie obrywasz po grzbiecie, albo spotykasz się ze ścianą niezrozumienia/obojętności.

      Nie mam porównania, bo ja publikuję jedynie na Instagramie, na YT nie zamieszczam żadnych treści, czasem coś skomentuję u kogoś. Komentarze potrafią być tam naprawdę brutalne i czasem aż się dziwię, że nikt tego nie moderuje.

      Usuń
    6. Już zrobiłam. Obraz w tle nawiązuje do zawiłości mojej osoby i jest jednocześnie zaproszeniem do wejścia do mojego świata.
      To klatka schodowa zabytkowej kamienicy, którą miałam przyjemność fotografować w grudniu.
      Całość jest już oczywiście dostępna na łódzkim blogu.

      Nic nie szkodzi, że obrywam, jednakże szkoda mojego czasu, jeżeli jedynie tworzę pole do sprzeczek.

      Usuń
    7. O, jest nowy wpis u Ciebie, jak miło - zaraz zabieram się za czytanie :)
      Teraz całość wygląda OK, ten wcześniejszy mi się nie podobał, nie wiem, ile razy zmieniałaś w ostatnim czasie, ja mówię o takim szablonie, w którym było dużo czarnego i chyba nawiązywał do fotografii. Nie przyglądałam mu się szczególnie ;) Teraz barwy do mnie bardziej przemawiają :)

      To prawda!

      Usuń
    8. Patrzyłam wśród szablonów standardowych, potem próbowałam dopasować jakieś z internetu, ale też mi nie stykało, aż w końcu wybrałam własne zdjęcie i jest git.

      Usuń
  5. Czuję się zaszczycona, że znalazłam się na podium, choć nasza znajomość, patrząc na Twój blogowy staż, trwa dosyć krótko.
    I choć nie ukrywam, że na niektóre blogi rzeczywiście zaglądam w ramach "rewanżu" za komentarz u mnie, to do Ciebie i tak zaglądam, jak tylko mam powiadomienie o nowym poście :)
    Po prostu lubię Cię czytać i kompletnie nie ma dla mnie znaczenia tematyka Twojego wpisu, bo zawsze czyta mi się z jednaką ciekawością i przyjemnością :)
    Wszystkiego dobrego w nowym roku Ci życzę i... blogowej weny, bo nie wiem tak do końca jak u Ciebie, ale u mnie z tym trochę gorzej jakoś teraz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej powinnaś, moja droga, tym bardziej, że Ty jesteś u mnie "świeżynką", co oznacza, że wyjątkowo pilnie pracowałaś na ten sukces, bo nie miałaś 12 miesięcy na wspięcie się na podium tylko o kilka mniej! Gratuluję brązu :) Do twarzy Ci w nim :) Ale w złocie i srebrze też pewnie by tak było :)
      Dziękuję Ci za te miłe słowa - nawet nie wiesz, jak się cieszę! Z moją weną zawsze było tak, jak z nieujarzmionym mustangiem - najczęściej musiałam za nią biegać z językiem na brodzie i ładnie prosić, by do mnie wróciła, abym chociaż chwilkę mogła się nią nacieszyć :)

      Usuń
  6. Już dawno temu zauważyłam, że blogowanie powoli odchodzi do lamusa, wiele ciekawych blogów zniknęło albo ich autorzy piszą raz na jakiś czas, zbyt długi niestety. Czasem żeby sobie powspominać albo zmotywować sie do pisania czytam stare wpisy i komentarze i czasem ogarnia mnie ogromna
    tęsknota za niektórymi ex-blogerami. Mam bloga krócej niż Ty ale cieszę się, że jestem "oldschoolowa', nie przemawiają do mnie krótkie teksty albo szybki przekaz, na który teraz panuje moda. Miałam w swojej internetowej karierze krótsze i dłuższe przerwy, jedną nawet półtoraroczną ( ! ), na szczęście te kryzysy minęły i ( odpukać ) już od jakiegoś czasu czerpię niebywałą przyjemność z blogowania. Statystyki sprawdzam rzadko ale zauważyłam, że wpisy, które powstawały na szybko cieszą się czasami większą popularnością niż te rzetelne i wymagające ode mnie więcej pracy. Albo jakiś wpis ma dużą liczbę wejść a zaledwie kilkanaście komentarzy a wpisy z mniejszą ilością odsłon mają dużo komentarzy. Zawsze jednak moja radość z pisania jest dla mnie najważniejsza chociaż nie da się ukryć, że cieszą mnie komentarze. Najbardziej jednak uszczęśliwia mnie możliwość poznania niektórych blogerów i spotkania na żywo, w następny weekend znów mam blogowego gościa 🙂.
    Wszystkiego dobrego w nowym roku, niech pasja do pisania unosi Cię hen wysoko ponad chmury. Żyj najlepiej jak się da i bądź szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dawno Cię tutaj nie było, zaskoczyłaś mnie swoją obecnością, nie powiem! :)
      Całkowicie się z Tobą zgadzam - mam identyczne obserwacje. Również miałam przyjemność nawiązać bardzo ciekawe relacje z innymi blogerami bądź komentującymi, ale większość z nich już dawno wymarła, b o nie przeszła próby czasu. Boom na blogi już dawno się skończył. Onet (na którym kiedyś prowadziłam swojego oryginalnego blogaska) przewidział ich koniec i już dawno temu zamknął swoją platformę blogującą. To wtedy też sporo osób się wykruszyło - nie każdemu chciało się zaczynać od nowa, nie każdy potrafił też zrobić eksport swoich treści na inną platformę. Dlatego tak bardzo doceniam moich pierwszych i wiernych czytelników. To cud, że przetrwali ze mną tyle lat.
      A czytanie archiwalnych postów i komentarzy zawsze wiąże się u mnie z falą zalewającej mnie nostalgii. W takich chwilach zawsze też gratuluję sobie sumienności w opisywaniu swoich wypraw, bo jednak pamięć ludzka nie dość, że jest ulotna, to do tego wybiórcza!

      Statystyki niejako widać przy okazji, kiedy publikuje się nowy wpis. Haha, czyli Ty też zauważyłaś tę dziwną zależność: im mniej wysiłku i poświęconego czasu na wpis - tym lepszy odbiór? ;) Między innymi dlatego trochę odpuściłam. Kiedyś bardziej stawiałam na perfekcjonizm. Nadal jestem krytyczna wobec swoich tekstów, ale kiedyś przez tę nadgorliwość wiele moich relacji nigdy nie ukazywało się na blogu. Teraz już nie boję się wypuścić gorszego wpisu. Nie musi być idealnie. Zresztą, sami czytelnicy wydają się nie chcieć tego :)
      Mnie akurat nie zależy na spotykaniu się z ludźmi w realu, bo jestem niestety z tych nieśmiałych, a do tego introwertyczka, więc satysfakcjonują mnie relacje "wirtualne". Domyślam się, że już nie możesz się doczekać tej wizyty, więc życzę Ci świetnie spędzonego czasu, choć pewnie i bez moich życzeń super byś się bawiła :D
      Dziękuję pięknie za życzenia - niech Twój 2025 rok zawstydzi swoją świetnością ten miniony :)

      Usuń
  7. 17 lat blogowania to zasługuje na podziw :) z przyjemnością czytam Twoje posty, mam nadzieję, że w tym roku będzie ich jeszcze więcej :) wszystkiego dobrego w Nowym Roku, aby był pełen ciekawych podróży, pomysłów, zdjęć i energii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami sama nie wierzę, że tyle wytrzymałam! Oczywiście nie obyło się bez większych lub mniejszych przerw w dostawie postów, ale i tak sama siebie podziwiam! ;)
      Ale miło - dziękuję Ci ogromnie :)

      Usuń
  8. Pozdrawiam z ogona komentujących. Nie zawsze mam wenę by napisać komentarz, a pisać byle co.. Po co. Byle jaki komentarz wskazuje na brak szacunku dla autorki bloga i dla siebie.
    Blogowanie, blogi, zrobiło się trochę niszowe, staroświeckie. Ale czemu nie, czytanie książek też jest staroświeckie, jak również bycie uprzejmym, kulturalnym. Nawet posługiwanie się poprawną polszczyzną jest już odbierane przez niektórych jako dziwne.
    Ja tam z przyjemnością i zainteresowaniem czytam Twoje teksty. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam lubię ogony - zwłaszcza końskie :) Agniecha, nawet nie wiesz, jak ja Cię rozumiem! Wychodzę z tego samego założenia. Naprawdę często zdarza mi się tylko i wyłącznie czytać. Nie komentuję ze smartfona, bo tego nie cierpię i nie jestem zalogowana, czasami też zwyczajnie nie mam weny do pisania, albo nie wiem, co sensownego napisać. I to też jest OK. Jesteś jak najbardziej usprawiedliwiona. Nie liczy się ilość, a jakość. Chciałabym tylko, abyś nie przepadła jak kamień w wodę :)
      A za tę drugą część Twojego komentarza to Cię wprost uwielbiam! Piękne podsumowanie. Świat stanął na głowie, i to, co kiedyś było wyrazem dobrych manier, klasy dziś jest często wyśmiewane albo niedoceniane. Bycie miłym i kulturalnym człowiekiem, szanującym swój rodzimy język, zawsze powinno być czymś chwalebnym. Nie dajmy sobie wmówić, że to powód do wstydu!
      Moc serdeczności zasyłam :) I dziękuję Ci bardzo za Twoje miłe słowa!

      Usuń
  9. Ojej dopiero dzisiaj zobaczyłam że jest Twój nowy wpis. Rzeczywiście chyba lubisz liczby że tak wszystko dokładnie przeliczyłaś. Matematyka to był mój ulubiony przedmiot w szkole i najlepiej mi szło, dlatego tylko poszłam na Politechnikę, ale ja nic nie przeliczam.
    Rozśmieszasz mnie że niechcący wykasowałaś kilka naszych komentarzy, widocznie tak miało być, bo ja tam wolę nie pamiętać o moich urodzinach, i widzisz nic nie liczę, nawet własnych lat, ostatnio przez telefon koleżanka (która ma dokładnie tyle samo lat) zaskoczyła mnie mówią ile to lat mamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam dziwną relację z liczbami, coś na zasadzie love/hate. Do matematyki nigdy nie pałałam miłością, napsuła mi wiele krwi na różnych etapach życia (miałam surowe matematyczki), ale np. lubię robić takie zestawienia, z łatwością zawsze zapamiętywałam daty urodzin moich bliskich czy np. ich numery telefonów.
      Wow, politechnika i ścisły umysł - tego o Tobie nie wiedziałam, Tereso! Zaskakujesz, ale też budzisz podziw :) Chciałabym umieć w skomplikowaną matematykę ;)
      I bardzo dobrze robisz, że nie liczysz i nie skupiasz się na tych swoich latach - najważniejsze jest to, na ile się czujesz. A ewidentnie jesteś jeszcze młoda duchem :) Haha, no i mnie też nieraz zdarza się wpaść w konsternację, kiedy brutalnie zderzam się z rzeczywistością i uświadamiam sobie swój wiek. Bo wiesz, w moim umyśle, to ja nadal mam 22 lata :)
      Pozdrawiam Cię serdecznie z wyspy, która była niedawno pokryta śniegiem! :)

      Usuń
  10. Ale statystyka :D Mnie po mojej nieobecności po wypadku tak zmobilizowałaś, że w 2024 powstało 38 postów na podróżach i jeszcze 24 posty na moim blogu kulinarnym, tak, ze prawdziwe szaleństwo. o i do tego ogarniam SM dot. jednego i drugiego bloga. Ale tylko fb i insta ;)
    U siebie za to zauważyłam wielu cichych czytaczy, czy podglądaczy, bo poza Tobą i Polly nikt nie zostawia u mnie komentarzy, czasem mam komentarz blogowych postów na fb.
    Wszystkiego dobrego Taito w Nowym Roku, niech będzie dla Ciebie radosny i interesujący :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Pani to już chyba powróciła ze swoich egzotycznych wojaży? :)
      Nie pytaj, po co to robiłam, bo nie mam na to żadnej logicznej odpowiedzi :D Zauważyłam właśnie, że w tym roku przeszłaś sama siebie - ledwo nadążałam z czytaniem! A co gorsza, i tak się nie doczekałam wpisu z Irlandii, czuję się przez to niesamowicie poszkodowana ;)
      Cisi podglądacze są na stałe wpisani w blogowanie - chciałabym, aby się od czasu do czasu odezwali, ale nie słuchają, nie wiem - może boją się, że gryzę? ;)
      Dziękuję pięknie, no i wszystkiego dobrego również dla Ciebie, Elso :)

      Usuń
    2. O tak, już powróciłam ;) I nawet jednego posta już popełniłam, ale ukaże się jutro, bo muszę jeszcze filmik ogarnąć ;) Doczekasz się jeszcze wpisu z Irlandii, a może nawet nie jednego ;)

      Usuń
    3. Wierzę na słowo, już mi kiedyś to obiecywałaś. No ale kiedy? To mnie bardziej nurtuje :) Skoro pierwsze koty za płoty, masz już wstępny post z nowej wycieczki, to czy oznacz to, że teraz jej kolej na publikację?

      Usuń
  11. U mnie zupełnie odwrotnie: lubię matematykę, nie boję się jej, ale traktuję bloga zupełnie nieliczbowo :-) I liczba moich komentarzy jest zdecydowanie mniejsza niż ilość postów, jakie przeczytałam u Ciebie :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zatem chyba należysz do tych nielicznych szczęściarzy, którzy są wszechstronnie uzdolnieni, Kalino :) Wiedziałam o Twojej pasji do biologii, do zabaw naszym rodzimym językiem, do nauki angielskiego, ale ta matematyka trochę mnie zaskoczyła, nie powiem. Jako ta, która nigdy nie została Pitagorasem (wbrew temu, co obiecywały moje podręczniki do matematyki!), zazdroszczę!

      Usuń
  12. Taito , bardzo dziekuje , to zaszczyt znalezc sie w tak milym gronie , niestety poki co tylko oszczednie w slowach, bo mnie po Nowym Roku calkiem zmoglo i ledwo dycham. Diagnoze sobie postawilam chyba trafna , tylko leczenie cos wolno idzie. Masz wspanialego bloga , na pewno bede zagladac tu regularnie. Statystyki nie pobije, ale moze uda sie ja podniesc :) Serdecznie pozdrawiam . Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kitty :) Smutne wieści przynosisz, trzymam więc kciuki za Twoją błyskawiczną rekonwalescencję! Nie daj się, pokaż, kto tam rządzi ;) Oj, bardzo dużo zachorowań było teraz pod koniec roku, w mojej rodzinie również. Choć ten nowy rok zaczął się dla Ciebie niefortunnie, to jednak mam nadzieję, że jego nadchodzące tygodnie i miesiące będą Cię już tylko rozpieszczać :) Wszystkiego dobrego Ci życzę i dziękuję serdecznie za znak życia :) Nawet jeśli tylko parę razy się odezwiesz, to i tak będzie mi miło :)

      Usuń
  13. Gratuluję wszystkim najwierniejszym komentatorom! Ja nie zawsze mam czas, by regularnie wpadać na blogi, ale w wolnych chwilach robię to z największą przyjemnością!
    Wszystkiego dobrego w nowym roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale mnie to nie dziwi - masz ważniejsze rzeczy na głowie :) Gdybyś cały czas przesiadywał w sieci i czytał blogi, nie osiągałbyś takich świetnych wyników na studiach. Tak więc, tak trzymać, jesteś usprawiedliwiony :)

      Usuń
  14. Super jest mieć wiernych komentatorów :) Przyznam, że w ostatnim roku zaniedbałam komentowanie, ale postaram się nadrobić :) U mnie ten czas tak szybko leci, że zapominam, ile mam lat, a co dopiero o innych liczbach ;) Nie liczę, idę dalej uczę się nowych rzeczy, spaceruję... Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wierni czytelnicy są na wagę złota, bardzo ich doceniam i szanuję.
      Oj tak - mam wrażenie, że po trzydziestce jeden rok mija tak szybko jak jeden miesiąc! To straszne!
      Bardzo dobrze robisz, że ciągle uczysz się nowych rzeczy i idziesz do przodu - postawa godna pochwały, co też niniejszym czynię :) Tak trzymać :)
      Wszystkiego dobrego na ten nowy rok, Doroto!

      Usuń
  15. Gratulacje takich wyników. Moim zdaniem najważniejsze w tym wszystkim jest to, żebyś po prostu czerpała radość z blogowania. Olać statystyki. Ja się kiedyś nimi przejmowałam, analizowałam i nic dobrego z tego nie wyszło. Teraz po prostu piszę, bo lubię.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytelnikom trzeba gratulować, nie mnie :) Fajnie, że nadal są tacy, którzy pomimo upływającego czasu znajdują go dla mnie, wpadają, czytają, a nawet komentują - to wspaniałe uczucie. Zresztą, co ja Ci będę tłumaczyć, sama na pewno wiesz, jak to jest, w końcu też jesteś blogerką zaprawioną w bojach :)

      Usuń