niedziela, 8 listopada 2009

Żywot świni (nie)poczciwej

Przebywając w Enniscrone, małym i malowniczym miasteczku w hrabstwie Sligo, natrafiłam na pewną rzeźbę. Pomnik jest niezwykle oryginalny, a jego historia ciekawa. Nie jest to figura żadnego z bohaterów narodowych Irlandii: Michaela Collinsa, Eamona de Valery, czy Daniela O’Connella. Nie jest to nawet żaden z irlandzkich pisarzy. Posąg przedstawia… czarną świnię. Tak, zwykłą czarną świnię. Z czterema racicami, z podwiniętym ogonem, z ryjem. Choć może przymiotnik „zwykła” nie do końca do niej pasuje. Ale o tym za chwilę.

    

Pomnik stoi przy głównej drodze w całkiem niedużej odległości od morza i złocistej plaży. Posąg spokojnie można by było nazwać przerośniętą skarbonką, gdyby nie fakt, że świnki-skarbonki są zazwyczaj urocze. Malutkie, różowiutkie, dobrze im patrzy z pyska. A ta w Enniscrone jest całkowitym zaprzeczeniem wspomnianych skarbonek. To raczej czarny i potężny knur z niesympatycznym ryjem i złośliwymi oczkami. Oto portret pamięciowy „Black Pig” z Enniscrone.

        

Czarna Świnia z hrabstwa Sligo była nie tylko wredna z wyglądu, ale także z charakteru. A o tym można dowiedzieć się z irlandzkiego folkloru, który wprost przesiąknięty jest legendami. Nie brakuje w nim historii przedstawiającej losy naszej dzisiejszej bohaterki. Zatem zasiądźcie wygodnie w fotelach i zapoznajcie się z żywotem niezbyt poczciwej Czarnej Świni z Enniscrone.

    

Otóż pojawiła się ona nagle. Z zaskoczenia. Niczym Superman. Z małą różnicą: ona nie przybyła, by ratować ludzkość, ale by siać spustoszenie. Gwoli ścisłości: świnia wyłoniła się z wód Atlantyku, po tym jak została przegoniona z Donegalu. Jej potężne cielsko pokrywała szczecina. Gęsta i trująca. Ktokolwiek miał z nią kontakt dotykowy, umierał.

     

Nie dość, że świnia wpadła do miasteczka na krzywy ryj, to jeszcze urządziła w nim niezłą rozróbę. Szarżowała, pożerała dzieci, zabijała mężczyzn i kobiety, każdego kto stanął na jej drodze. Nawet przyjaznym i towarzyskim Irlandczykom kończy się kiedyś cierpliwość. W chłopach zawrzała krew. Każdy poszperał w swojej chatce, wydobył z niej ostre narzędzia, a następnie przystąpił do zmasowanego ataku na świńskiego najeźdźcę.


  
 

Jak łatwo przewidzieć: jedna świnia nie ma szans w starciu z tłumem. Nawet jeśli jest rozwścieczona. Zwierzę zostało wygnane z miasteczka, a następnie zabite w miejscu, gdzie dziś znajduje się miejscowość Muckduff [co po irlandzku oznacza właśnie „czarną świnię”]. I tam też spoczęły jej zwłoki. Lokalni farmerzy nie sprostali zadaniu ich przetransportowania, zatem uradzono, iż świnia zostanie  pogrzebana na placu boju. Zamaskowano ją dużą ilością ziemi i kamieni. Ponoć kamienny grób Czarnej Świni nadal znajduje się w Muckduff, jednak nie dotarłam do niego z braku czasu.

 
Legenda jest bardzo stara, ale ciągle żywa. Czarna Świnia stała się sposobem na zarobek. Pisze się o niej piosenki, drukuje się t-shirty z jej wizerunkiem, a w miasteczku corocznie w czasie wakacji odbywa się „Black Pig Festival”, kiedy to lokalna społeczność oddaje się przeróżnym uciechom. Jest dobra zabawa, szum morza, dużo muzyki, Guinness leje się strumieniami, dzieci szaleją na plaży, a wszystkiemu przygląda się martwym okiem wielka Czarna Świnia.