sobota, 21 sierpnia 2010

Na pokładzie irlandzkiego statku trumny

Czasamizastanawiam się, jak to się dzieję, że Irlandia ma tak wielenaprawdę ciekawych zabytków i atrakcji, a ich znakomita częśćjest po prostu nieznana lub zwyczajnie mało wypromowana. Weźmy naprzykład taki Dunbrody Famine Ship, doskonałą replikętrójmasztowca, który w latach 1845-70 transportował doNowego Świata tysiące irlandzkich emigrantów.


  


DunbrodyFamine Ship cumuje sobie spokojnie w dokach New Ross, jednego znajstarszych miasteczek w hrabstwie Wexford, ma wiele dozaoferowania, a mało kto o nim wie. Mało który przewodnik onim wspomina. Za to o cysterskim opactwie Dunbrody, które taknaprawdę niczym szczególnym się nie wyróżnia i giniewśród tłumu jemu podobnych, przebąkuje dużo więcejprzewodników. Niektóre idą nawet dalej – wspominająo ruinach zamku Dunbrody, leżących po drugiej stronie opactwa.


  


Byłam,widziałam, zarówno teren opactwa jak i zamkowych ruinwyglądał na opuszczony i nie było tam żywej duszy. I mówięWam: jeśli spieszy się Wam i musicie wybrać jedną z tych trzechatrakcji, wybierzcie statek Dunbrody. Bo dostarczy Wam nowegodoświadczenia. Bo prawdopodobnie powiększy Waszą wiedzę naarcyciekawy temat irlandzkiej emigracji. Bo warto!


  


Ija nie wiedziałam, że tak świetny statek istnieje w Irlandii i żemożna go zwiedzać. Kiedyś, będąc w Glasgow, miałam okazjęzapoznać się bliżej z bardzo podobnym trójmasztowcem, z S.VGlenlee i muszę powiedzieć Wam, że to było bardzo pouczającedoświadczenie. Tych, którzy chcieliby o tym poczytać,odsyłam do mojego archiwum. Link znajduje się  tutaj.


  


Kiedywięc zobaczyłam, że na rzece cumuje Dunbrody, wiedziałam, żemuszę się tam dostać. W centrum turystycznym, gdzie każdy musiuiścić opłatę za wejście na pokład statku, dostaje się„Passengers’ contract ticket”. To specyficzny typ biletu. Nieżaden tam zwykły paragon, lecz bilet przypominający teautentyczne, jakie ponad 150 lat temu otrzymywali pasażerowie statkuDunbrody. Druczek zawiera wszystkie typowe informacje: dane pasażera,wiek, datę, destynację. Wcieliłam się więc w dwudziestoletniąCatherine Keogan, która 18 marca 1849 wyruszyć miała z NewRoss do Nowego Jorku.


  


Biletulepiej nie wyrzucać. Nie tylko dlatego, że jest on oryginalnąpamiątką po wizycie na statku, lecz głównie dlatego, żebędzie on nam potrzebny, aby przekonać się, czy należeliśmy doszczęśliwców, którym udało się zająć górnączęść łóżka piętrowego. Dziwne? Nie do końca. Bo otookazuje się, że ci, którzy podróżowali na samym dolekoi, najczęściej nie mieli łatwiej podróży. A już napewno nie wtedy, kiedy pasażerowie zajmujący miejsce nad nimicierpieli na chorobę morską.


  


Dunbrodyoferuje turyście interesującą podróż do przeszłości.Zaczyna się ona tradycyjnie od projekcji filmowej. To takie minimumwiedzy. Historyczne podłoże, które ma wprowadzić wszystkichzwiedzających w trudny dla Irlandii okres, jakim był Wielki Głód.To właśnie wtedy wymarło bardzo wielu mieszkańców tegokraju. Niektóre źródła mówią, że nawetmilion. Niejednokrotnie znajdowano zwłoki matek z zielonymistrużkami – śladami żucia trawy - biegnącymi od ich ust.Wyobrażacie sobie te małe dzieci, znalezione przy zwłokach,kurczowo trzymające się zimnych, wysuszonych piersi matek?


  


Ludziecierpieli, przymierali głodem, robili wszystko, co w ich mocy, byuciec od tragicznego losu. Emigrowali. W tym masowo do Ameryki.Przewoziły ich tzw. „coffin ships”. Statki trumny. Naprawdętrzeba wyjaśniać, dlaczego tak właśnie je nazywano? Krótkomówiąc dlatego, że śmiertelność pasażerów byłaogromna, a warunki panujące na statkach stały grubo poniżejakceptowanego poziomu.


  


AtutemDunbrody był naprawdę niewielki procent umierających. Główniedlatego, że na jego pokładzie znajdował się człowiek o niezwykledobrym sercu. Kapitan, który w razie potrzeby odstępowałpasażerom swoją własną pryczę. Człowiek, który leczył irobił wszystko, co w jego mocy, by podróż do Ameryki byłajak najmniej uciążliwa. Ci, którzy jednak nie przeżyli,byli wyrzucani za burtę. Nie można było pozwolić sobie natrzymanie zwłok na statku. I bez tego choroby łatwo sięrozprzestrzeniały.


  

jedyna oryginalna pozostałość po Dunbrody


Wartowspomnieć, że warunki panujące na tego typu statkach byłynaprawdę wstrząsające: przepełnienie, tłok, ścisk, brakhigieny, małe racje żywnościowe – to wszystko tylko pogarszałostan pasażerów. Wyobrażacie sobie prawie dwumiesięcznąpodróż w takich warunkach? Pewnie nie, bo żeby to sobiewyobrazić, trzeba udać się na pokład Dunbrody i na własne oczyzobaczyć te maleńkie racje żywnościowe. Trzeba samemu poczućzapach ścisku i odczuć nacisk macek klaustrofobii.


  


Ważnymi naprawdę pomysłowym punktem zwiedzania jest występ dwójkiaktorów – obsługi centrum turystycznego - wcielających sięw rolę pasażerów statku. Jedna z kobiet odtwarza postaćpasażerki pierwszej klasy, druga wciela się z kolei w ubogą,pokrzywdzoną przez los staruszkę. Poruszające, dające domyślenia, bardzo obrazowe.


  


Wierzciemi, warto się tam wybrać i wydać kilka euro na tę specyficznąpodróż w czasie. Jeśli się nie mylę, centrum turystyczneotwarte jest przez cały rok przez siedem dni w tygodniu.