wtorek, 23 listopada 2010

Halo, halo! Tu biegun!

Żyję, a nawetżyjemy. Ale co to za życie, kiedy w domu ma się 13 stopni ciepła [i w tymmomencie autorka zaczyna się krztusić ze śmiechu, bo taką temperaturę wewnątrzdomu ciężko nazwać „ciepłem”]. Człowiek to jednak tak skomplikowanieskonstruowana istota, że do wszystkiego może się przyzwyczaić. Najpierw z łezkąw oku pożegnałam wszystkie moje skąpe i powabne koszule nocne. Z dawno nieodwiedzanych zakamarków komody wygrzebałam zestaw nocny bardziej adekwatny donowej temperatury: dwuczęściową piżamę, która zdecydowanie więcej zakrywała niżodsłaniała. Zaś w ostatnim czasie, kiedy temperatura w domu zanotowała bardziejdramatyczny spadek, w ogóle przestałam się krygować. Od wczoraj śpię w czymś,co niejedna babcia wstydziłaby się na siebie założyć. Z mojego punktu widzeniajest teraz ciepło i praktycznie. Z punktu widzenia przypadkowej osoby zapewneaseksualnie i groteskowo.

 

Muszę uczciwieprzyznać, że nasza egzystencja zaczęła ostatnio nabierać innego wymiaru. Takjak wcześniej z trudem przychodziło nam poranne opuszczanie domu i udawanie siędo pracy, tak teraz śmiem twierdzić, że każde z nas już nie może doczekać siętej chwili, kiedy znajdziemy się w pracy. Albo chociaż w aucie. Byleby tylkowłączyć klimatyzację, rozmasować skostniałe członki i znów poczuć na skórzeciepło. Nadgodziny już nie są takie straszne, bo kto przy zdrowych zmysłachzechce wyjść z bosko ciepłego pomieszczenia i znaleźć się w domu, w którympanuje niemalże subpolarny klimat.

  

A skoro jużjestem w temacie klimatu subpolarnego, to koniecznie muszę wspomnieć o naszejnowej rozrywce. Aby było jeszcze bardziej klimatycznie, nabyliśmy ostatnio grę„Polar Panic”. Nie byłoby w tym nic wstydliwego, gdyby nie fakt, że jest onaprzeznaczona dla dzieci od… 4 lat. Miała być ona prezentem dla dziecka, aleobawiam się, że żadnemu dzieciakowi nie sprawiłaby takiej satysfakcji jak nam.Zatem została z nami. Świetnie wpisała się w klimat i absurdalność sytuacji, atakże niespodziewanie dostarczyła nam dużo śmiechu i zabawy. Krótko mówiąc,chodzi w niej o to, by rozbić kostki lodu tak, by miś polarny nie wpadł dowody. Kombinujemy, jak zmusić przeciwnika do „utopienia” misia, a przy okazjiwydajemy mnóstwo dzikich wrzasków typu:


- Hold on,chłopie!! Nie leeeć! [to ja do miśka – jakby mógł mnie usłyszeć…]


W ogóle musimykomicznie, a zarazem żałośnie wyglądać, kiedy tak siedzimy przy kuchennym stolei naparzamy lód naszymi kijkami. Połówek w swojej najcieplejszej zimowejkurtce, niczym troll waciakowy, ja niewiele skromniej okutana…


Jak dzieci,mówię Wam, jak dzieci!


Przegrzaniemózgu nie jest niczym dobrym, ale jak widać, jego zbytnie oziębienie teżzdrowiu nie służy.