czwartek, 1 marca 2012

Bruksela część trzecia - w jeden dzień dookoła Europy

Nowy Port, Kopenhaga, Dania




Siedziałam w restauracji malowniczo usytuowanej na najwyższym poziomie Atomium i uśmiechałam się do siebie na żartobliwą myśl o tym, że w tym momencie mam Brukselę u swoich stóp. Elegancko podane i aromatyczne cappuccino może nie było warte swojej ceny, ale dołączony do niego widok z pewnością tak. W tamtym momencie mój największy dylemat sprowadzał się do pytania: co z Mini-Europą? Iść czy nie iść?


  Bazylika Sacre-Coeur, Paryż, Francja




Mini-Europa leży tuż obok Atomium. To jedna z większych atrakcji brukselskiego parku rekreacyjnego kryjącego się pod nazwą Bruparck. Prawda jest taka, że Mini-Europy nie było na mojej liście top 5 Brukseli, ani nawet top 10. Jednak im mniej było kawy w mojej filiżance, tym rodziła się we mnie coraz większa chęć obejrzenia sąsiedniej atrakcji.


  Mogosoaia Palace, Rumunia




Dlaczego nie wpisałam Mini-Europy na moją listę? Bo myślałam sobie, że to rozrywka dobra dla dzieci. Bo pewnie znajdujące się tam miniatury zabytków są tandetne, a samo miejsce bardzo komercyjne. Bo miałam ciekawsze rzeczy do zobaczenia. Krótki odpoczynek w restauracji nie tylko zregenerował moje siły witalne, lecz przede wszystkim wpłynął na zmianę mojego zdania. Jakże prawdziwe okazało się powiedzenie „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Z mojego punktu obserwacyjnego Mini-Europa przedstawiała się atrakcyjnie, a do odwiedzenia jej dodatkowo zachęcała mała ilość turystów i piękna pogoda.


  prom pasażerski Pride of Dover




Za €11.90 od osoby [ze zniżką dla osób, które korzystały z autobusów Hop On – Hop Off] pani kasjerka wyposażyła nas w bilety. Jeszcze dobrze nie przekroczyłam progu tego obiektu, kiedy ze zwinnością typową dla wojowników ninja zakradła się do nas maskotka Mini-Europy. Taki tamtejszy Wielki Ptak z Ulicy Sezamkowej.


  Katedra w Santiago de Compostela, Hiszpania




Pluszak sprawnym ruchem ustawił mnie po swojej lewej stronie, Połówka po prawej i nim cokolwiek zdążyłam powiedzieć, oślepił mnie blask flesza. Akurat w tym momencie, kiedy nadszedł wyjątkowo silny podmuch powietrza. Nic dziwnego, że kiedy przy wyjściu z Mini-Europy zobaczyłam na zdjęciach swoje oblicze, byłam skłonna zapłacić fotografowi więcej niż konieczne, aby tylko zniszczył kompromitujące mnie dowody. Miałam fryzurę niczym Marge Simpson, a moje ciuchy zbyt mocno przyklejone do ciała sugerowały, że w momencie pstrykania fotki ktoś zrobił mi żart, ustawiając za mną ogromną rurę odkurzacza, która – wydawać by się mogło - skutecznie wsysała mnie do środka.


  katedra w Spirze, Niemcy - port w Kopenhadze, Dania - Veves Castle, Celles, Belgia




Otworzyliśmy całkiem sporych rozmiarów książeczkowe przewodniki, w które zostaliśmy zaopatrzeni i rozpoczęliśmy podróż po Unii Europejskiej. Park zawiera jakieś 350 miniatur z 80 miast Starego Kontynentu, a każdy miniaturowy zabytek opisany jest w przewodniku. Wszystko okraszone ładnymi fotografiami i ciekawostkami. To takie pożyteczne kompendium wiedzy. Nawet po zakończeniu zwiedzania nie wyrzuciłam go, by w wolnej chwili przeglądać przewodnik i poszerzać wiedzę. 


  Torre de Belem, Lizbona, Portugalia




Bardzo szybko przekonałam się, że nie miałam racji. Mini-Europa nie jest kiepskiej jakości atrakcją, a zgromadzone w niej miniatury absolutnie nie przypominają produktów made in China. Każda replika została starannie i pieczołowicie przygotowana. Nieraz zostało to okupione setkami, a czasem nawet tysiącami (!) godzin pracy i wysokimi kosztami produkcji. Efekt jest naprawdę imponujący. Architektoniczne detale wzbudzają podziw, a zgromadzone tam atrakcje są pod pewnym względem czasami lepsze niż ich pierwowzory. Ze względu na ich rozmiar – repliki zaprezentowane są w skali 1:25 - można dokładnie obejrzeć daną konstrukcję: spojrzeć na nią z bardziej korzystnej perspektywy i dostrzec te elementy budowli, które w przypadku pierwowzorów są czasami niedostępne dla oka.


  Łuk Triumfalny, Paryż, Francja




We wspomnianych modelach urzekła mnie przede wszystkim precyzja, z jaką je wykonano. Wszystko prezentuje się wręcz idealnie – tak jakby prawdziwe atrakcje turystyczne zostały jakimś dziwnym sposobem pomniejszone, a potem w nienaruszonym stanie przetransportowane do brukselskiej Mini-Europy. Widać tę dbałość o szczegóły, dążenie do najwierniejszego odwzorowania oryginału i to jest bez wątpienia duży plus.


  dywan z kwiatów na Wielkim Placu, Bruksela, Belgia




Eksponaty utworzone są z wysokiej jakości materiału, bo w zamierzeniu mają być odporne na zmienne warunki atmosferyczne – park znajduje się pod gołym niebem – i przystosowane do częstej eksploatacji. Podobał mi się „żywy” wymiar eksponatów: pływające statki, pędzące pociągi, poruszający się ludzie, czy proces burzenia muru berlińskiego.




  


El Escorial, Hiszpania - Szecheny i kompleks basenów i term, Budapeszt, Węgry - Potrójny Most, Lublana, Słowenia




W czasie spaceru po Mini-Europie odkryłam też, jak wiele mam z dziecka i jak niewiele potrzeba mi do szczęścia. Wiecie, co należy zrobić, by na kilka godzin zająć blondynkę? Dać jej kartkę z napisem na obu stronach „odwróć!”. Przekonałam się, że przerażająco niewiele różni mnie od tej blondynki z powyższego dowcipu.


  mój ulubieniec: Wezuwiusz, Włochy




W momencie, w którym znalazłam się na wibrującej platformie Wezuwiusza w czasie erupcji, wszystkie inne miniatury przestały dla mnie istnieć, a ja zdążyłam skwitować tylko: "Ooooo,to jest BARDZO przyjemne!" Godzinami mogłabym wchodzić na tę platformę, a do jej opuszczenia mógł mnie zmusić tylko najpodlejszy szantaż. Wezuwiusz dymił, huczał, drżał, a ja byłam w siódmym niebie. Na szczęście wibrująca platforma umieszczona była na końcu trasy – gdyby była na samym początku moja wizyta w parku pewnie trwałaby  całą wieczność.


  reprezentanci z Polski: Dwór Artusa i Pomnik Poległych Stoczniowców




W parku nie mogło zabraknąć polskiego akcentu. Kraj nad Wisłą dumnie reprezentuje nie Warszawa, nie Kraków, lecz Gdańsk. Przed piętnastowiecznym Dworem Artusa znajduje się Fontanna Neptuna z XVII wieku – symbol tego miasta. Jest tu także Pomnik Poległych Stoczniowców nazywany często Trzema Krzyżami. Pod pomnikiem zaś stoi Wałęsa. Tuż obok charakterystyczny biały transparent z czerwonym hasłem Solidarność. 1/06/2004 były prezydent Polski osobiście pojawił się w Mini-Europie.


  Gandawa, Belgia




Mini-Europa zdecydowanie pozytywnie nas zaskoczyła i niespodziewanie okazała się być jedną z najmilej wspominanych przez nas brukselskich atrakcji. Naprawdę przyjemnie spacerowało się wśród tych wszystkich modeli. Wizyta w tym miejscu była niczym podróż Gullivera do Krainy Liliputów. To interesujące miejsce o dużym potencjale edukacyjnym – zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Szkoda, że w ramach lekcji geografii nie organizuje się wycieczek do miejsc tego typu. Krótko mówiąc Mini-Europa jest niepowtarzalną okazją do tego, by w ciągu jednego dnia odbyć podróż dookoła całej Europy.

46 komentarzy:

  1. ~una invitada1 marca 2012 13:50

    to teraz ja napiszę, że to jest nagromadzenie paskudnych miniatur w jednym miejscu:) przykro mi, ale te koszmarki:) niekoniecznie wiem, czemu mają służyć. sporo z obiektów, które pokazałaś na zdjęciach widziałam na żywo i ma to się nijak do tego, co widzę. potwierdza to tylko zdanie, jakie miałam o Brukseli. zbieranina dziwadeł, które są nijakie ( dla mnie). a to jak pokazano Gandawę nawet. ja ją widziałam i Ty. i co te kilka pudełek i autobus ma z nią wspólnego?Gandawa jest pięknym gotyckim miastem z trochę zaniedbanymi, ale uroczymi kamienicami, które ciągną się od stacji kolejowej do centrum w kilku kierunkach. i to za 12 euro???to juz nawet nie o cenę chodzi, bo wydałam w swoim życiu większą kwotę na miejsca, które były nieciekawe. ale i Atomium i to miejsce...fuj, fuj.przepraszam taito, ale Bruksela jest brzydka. Antwerpia jest ładniejsza, muszę przyznać;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A wiesz, że myślałam o Tobie wybierając zdjęcia między innymi z Santiago de Compostela i Torre de Belem? :) Oj, gdybym Cię nie znała, pomyślałabym sobie, że Twoje postępowanie rządzi się prawami talionu ;) Nie dziwi mnie jednak Twoja reakcja, bo zdążyłam zauważyć, że tego typu miejsca to nie Twoja bajka. Co ja chciałam jeszcze napisać? Generalnie o Mini-Europie nie będę się rozpisywać, bo swoje wrażenia dość szczegółowo zawarłam w poście. W każdym razie byłam pozytywnie zaskoczona tym miejscem i nie żałuję 12 euro. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że te koszmarki oprócz odgrywania roli kury znoszącej złote jajka, pełnią także funkcję kształcącą i informacyjną :) Bruksela - jak już wspominałam - faktycznie nie rzuca na kolana. Chyba jakoś podświadomie spodziewałam się czegoś więcej. Czegoś bardziej spektakularnego. Ale nie żałuję pobytu w tym mieście. Miłego dnia, Una :) U mnie ładnie i słonecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~una invitada1 marca 2012 14:41

    katedra w Santiago jest przecudna. nawet Torre de Belem spodobalo mi sie, choc to taki maly budyneczek. myslalam, ze jest wiekszy. ale przyznac musze, ze urokliwy. zdecydowanie Bruksela nie jest miejscem, do ktorego bede pedzić:) wiem nawet, ze z lotniska South mozna bezposrednio do Luxemburga autobusem pojechac. bo moze uda mi sie tam jeszcze kiedys doleciec.a metro w Brukseli jest strasznym miejscem. nie wiem, czy mialas nieprzyjemnosc przemieszczac sie w ten sposob po stolicy. ja mialam. straszniejsze jest chyba tylko metro w Lizbonie, choc w obydwu przypadkach szybkie i niezawodne. ja uwazam za zaskoczenie belgijskie Gandawe. szkoda, ze nie moglam tam dluzej zostac. w tym roku ani nastepnym do Belgii nie wroce, ale kiedys moze tam. tutaj tez swieci...na razie swieci:)

    OdpowiedzUsuń
  4. ~una invitada1 marca 2012 14:42

    taito; a nie wybierasz sie do Danii? :) chetnie bym po przetartych szlakach pobiegla za Toba:)a Kopenhaga chyba ladna jest.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha, na Torre de Belem byłem dokładnie tydzień temu. Fajne wrażenie rozpoznać wieżę na zdjęciu, jeszcze niedawno bowiem nie zdawałem sobie nawet sprawy z jej istnienia.Mini-Europa miała być głównym powodem, byśmy jeszcze raz odwiedzili Brukselę. Niedojrzały widać jestem, bo mało tupać i ryczeć nie zacząłem przed pięciu laty, gdy okazało się, że nie odwiedzimy krainy liliputów...

    OdpowiedzUsuń
  6. Sporadycznie korzystałam, choć unikałam go jak diabeł święconej wody. To z kolei zaowocowało wieloma kilometrami pokonanymi pieszo i błaganiami, by Połówek mnie dobił ;) Metro wspominam jako brudne i śmierdzące - w ogóle nie jestem miłośniczką tego środka transportu, choć doskonale zdaję sobie sprawę, że to konieczność w metropoliach. Nawet brukselka sztuka w metrze mnie nie przekonała - nie wiem, czy zauważyłaś, ale były tam różne instalacje artystyczne, pomalowane ściany, etc.Zarówno katedra jak i wieża prezentują się imponująco :) Mam ogromną nadzieję, że kiedyś uda mi się sfotografować te obiekty. Dzięki za informację odnośnie Luksemburga, kiedyś może się przydać :) Nawet o tym nie wiedziałam. Gandawa faktycznie ładna - no i ten mroczny zamek :) - ale jak dla mnie Brugia bezsprzecznie zajmuje pierwsze miejsce. Nie miałaś super pogody [zresztą czego spodziewać się po zimie?], ale i tak udało Ci się uchwycić na fotkach cały urok tego miasta. To tylko potwierdza moje słowa - Brugia jest piękna o każdej porze roku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja z kolei od dawna wiedziałam o jej istnieniu, ale nigdy nie miałam okazji zobaczyć jej na żywo. Widziałam Twoje fotki - piękne :) Mogę sobie tylko westchnąć i powiedzieć, że narobiłeś mi ogromnej ochoty na Lizbonę! Tradycyjnie pomarudzę, że szkoda, iż nie zawarłeś w poście swoich obserwacji na temat samego miasta, ale pewnie nie w głowie było Ci zwiedzanie. Co do Mini-Europy: wiedziałeś co dobre :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A wiesz, że właśnie o tym myślałam? W grudniu wzbogaciłam się o przewodnik po Skandynawii i od czasu do czasu sprawdzam ceny biletów do Sztokholmu. Dania też mnie przyciąga! Mam ochotę popatrzeć sobie na facetów o skandynawskim typie urody ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz. Czytam Cię i stwierdzam, że my to chyba jesteśmy bardzo podobne. I ja tak myślałam przed moją wizytą w parku miniatur. Tymczasem wycieczka okazała się rewelacją z tych samych powodów, o których piszesz. Precyzja wykonania, przyglądanie się rzeczom, których czasami nie widać na prawdziwych budowlach. To taka "ciekawostka" w zasięgu ręki. Szkoda tylko, że tu nie ma przewodnika i czasami nie wie się jaka to budowla.

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz na myśli Park Miniatur w Inwałdzie? Jeśli tak, to moja rodzina była tam w minionym roku i wizyta bardzo przypadła im do gustu. Podobało mi się w Mini-Europie chociażby z prostego powodu - jestem realistką i zdaję sobie sprawę, że nie dotrę do tych wszystkich państw i ich atrakcji. Tam miałam okazję zobaczyć je chociaż w miniaturowej wersji i na dobrą sprawę mogłam tam spędzić nawet cały dzień - "ucząc się poprzez zabawę" :) Niektóre miniatury nastawione są na interakcję ze zwiedzającymi, co oczywiście jest plusem. Ciekawe miejsce i absolutnie nie powiedziałabym, że jest tandetne. Zdjęcia nie oddają jednak uroku miniatur.

    OdpowiedzUsuń
  11. Duzym dzieciom tez cos od zycia sie nalezy. Dlugo by dywagowac czy taki park jest potrzebny czy nie ale dzieki temu, ze kazdy ma prawo do swej wlasnej oceny niektorzy sa na tak a inni na nie. Jednakze zobaczyc trzeba aby wyrobic sobie opinie na temat tego co widzialam przed chwila. Uwazam, ze warto bylo pojsc i zobaczyc niz nie pojsc i potem przez cale zycie zalowac tej decyzji. Mnie podobalo sie zwiedzanie wraz z Toba. Na zywca zapewne miniatury robily jeszcze wieksze wrazenie.P.S.Blondynki sa nieprzewidywalne, wiem to po sobie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakos dziwne uczucie mam patrzac na te zdjecia miniatur...nie jestem pewna czy spodobaloby mi sie to miejsce. W poblizu mojego miejsca zamieszkania tez utworzyli park z podobnymi miniaturami, ale nigdy tam nie bylam, mimo ze to niedaleko...jakos mnie nie kreci..pozdrawiam z cieplej Italii :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba Ci juz pisalam, ze tam akurat nie zajrzalam, nie? Wyglada na Twoich zdjeciach urokliwie, ale bylam w takim parku majac jakies 14 lat, we Wloszech i mi chyba starczylo na dlugie lata :)Chociaz moze gbybym miala pogode taka jak Ty i wiecej czasu to bym sie zdecydowala? :) Potrafisz pieknie przedstawiac swiat, mi patrzac z gory, nie wydawalo sie byc tak pieknie w tym parku :)Przypomnialam sobie, ze moja mama bedac w Brukseli w 2002 roku bodajze, byla w tym parku, wiec troche juz tam stoi :) ciekawe co sie zmienilo?A nastepna podroz gdzie?Mnie czeka Ukraina w maju :) cos mnie ostatnio na wschod ciagnie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wyszliśmy z dokładnie takiego samego założenia. Poza tym to był nasz ostatni dzień pobytu w Brukseli, mieliśmy kilka godzin do odlotu, więc wizyta w Mini-Europie okazała się być bardzo dobrym pożegnaniem ze stolicą Belgii. Miejsce potrzebne - jak zresztą każda inna atrakcja turystyczna. Zamki, katedry, muzea, kamienne forty - to też nie jest dla każdego. Kto będzie zainteresowany, ten zajrzy. Nikogo przecież nie zmuszają :)Oczywiście zdjęcia nie oddają kunsztu miniatur i uroku tego miejsca. Pozdrowienia przesyłam z coraz bardziej wiosennej wyspy :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Lauro, jak nie spróbujesz, to się nigdy nie przekonasz :) Można sobie gdybać, ale nasze przypuszczenia mogą okazać się dalekie od prawdy. Na dwoje babka wróżyła :)Mnie tego typu atrakcje też nigdy nie kręciły, a jednak okazało się, że mogą mi zaoferować nie tylko coś ciekawego, ale także mile spędzony czas. Nastał marzec, a wraz z nim pojawiła się zwiększona ilość światła słonecznego, co oczywiście cieszy. Spring is in the air i życie jest piękniejsze! Miłego weekendu. Mam nadzieję, że w pracy masz teraz więcej chwil na wytchnienie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wydaje mi się, że jest to "jednorazowa" atrakcja. Podobało mi się tam, nie żałuję wydanych pieniędzy, ale drugi raz bym tam nie wróciła. Bo po co? Chyba tylko po to, żeby znów pobawić się na platformie Wezuwiusza ;) Park otwarto w 1989 roku. Od wizyty Twojej mamy upłynęło już dziesięć lat, przez ten czas z pewnością pojawiły się tam nowe miniatury. Jakoś muszą przyciągać ludzi i uatrakcyjniać im pobyt. Pewnie Cię nie zdziwię, jak napiszę, że mam mnóstwo planów i marzeń podróżniczych, jednak Ukrainy nie ma na razie na mojej liście. Byłam tam w liceum, na razie mnie nie ciągnie w tamte strony. Kusi mnie Skandynawia, wypadałoby wreszcie bliżej zapoznać się z Wielką Brytanią, albo wyskoczyć na odmianę do jakiegoś ciepłego kraju typu Portugalia, lub Hiszpania.... Jeśli chodzi o Irlandię, to planuję wkrótce jakąś małą wyprawę [tak do dwóch godzin jazdy w jedną stronę], by przetestować moc nowego auta na autostradzie :) Jeszcze nie wiem, jaki kierunek obiorę. Urlop spędzę jak zwykle w Europie, a dokładniej w jej zachodniej części. Muszę tylko wyrobić sobie paszport, bo być może pojawię się w kraju, który nie należy do UE. Jak dobrze, że ostatnio słońce nas rozpieszcza!

    OdpowiedzUsuń
  17. Dla mnie rewelacja ! W mojej rodzinnej miejscowości jest park miniatur zabytków Dolnego Śląska. Mój tato zna osobiście właściciela i twórcę w jednym. Tak niesamowitej precyzji nie można nie pochwalić ! Zresztą sama możesz zobaczyć http://park-miniatur.com/pl/

    OdpowiedzUsuń
  18. Dzięki za linka, Elso. Nie słyszałam o tym parku miniatur. To wspaniała promocja atrakcji Dolnego Śląska. Jestem pod wrażeniem fantastycznej lokalizacji parku - ileż tam drzew, zieleni, kwiatów! :) Niestety cena takiej przyjemności [dajmy na to dla kilkuosobowej rodziny] jest dość wysoka. "Osoby poniżej jednego metra wzrostu wstęp wolny" - po raz pierwszy żałuję, że bliżej mi do dwóch niż do jednego metra wzrostu ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. ~Cwirek Supertramp3 marca 2012 23:34

    Ekstra miejsce! Jestem pewien, że również by mi się podobało. Tak się zastanawiałem, czytając ten wpis, czy są tam jakieś budowle z Polski? Okazało się, że tak ale nie przypuszczałbym, że akurat takie. Ciekawe czy mają w planach stawiać coś nowego? Ewentualnie zastępować już istniejące? Ta Mini-Europa to coś na kształt Legolandu?pozdrówka!ps. kiedy inauguracja sezonu? :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Spodziewałam się, że w Mini-Europie zobaczę jakiś warszawski albo krakowski zabytek, bo bardzo często poszczególne kraje reprezentowały właśnie atrakcje ze stolicy. Zresztą wydaje mi się to całkiem naturalne. Nie wiem, czy można spodziewać się nowej polskiej miniatury, choć w parku od czasu do czasu dodaje się nowe ekspozycje. Polska ma dwóch reprezentantów, inne kraje nawet po osiem, dziewięć miniatur.Nigdy nie byłam we wspomnianym przez Ciebie Legolandzie, jednak na podstawie zdjęć, które zobaczyłam w sieci, wydaje mi się, że można te parki porównać, choć w Mini-Europie miniatury oczywiście nie są z klocków Lego. PS. Coraz bliżej, bo powodów coraz więcej :) Na pierwszy rzut pójdzie pewnie Dublin i jego okolice.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie mogę się doczekać kolejnych relacji w takim razie :) Też bym sie gdzieś wybrała na wycieczkę w Irlandii. Wyobraź sobie, że również mamy nowe autko, dopiero od 1 marca nim jeździmy, też kusi żeby gdzieś ruszyć w teren :) niestety czasu nie bedzie na to za bardzo, ech...A Ukraina wyszła u mnie zupełnym przypadkiem. Też o tym nie myślałam za bardzo nigdy. Tak naprawdę to podróż zaplanowała moja bliska koleżanka z siostrą. Spytały czy mam ochotę dołączyć, no to jadę z nimi :) Bardzo liczę na piękną pogodę nad Morzem Czarnym :) niestety żadne wakacje, ani nawet wypad na weekend gdzieś w Europie, nie wchodzi u nas grę. Dużo pracy, ale to akurat bardzo dobrze :) ja korzystam z dobroci męża, który przejmie część moich obowiązków w czasie tego wypadu na Ukrainę :) Ja nigdy nie byłam w tych rejonach. Nawet w Polsce najdalej na wschód to do Grajewa kiedyś dotarłam :)A! I też bardzo chcę do Skandynawii!! Już kilka lat się tam wybieram i zawszę ląduję gdzie indziej!

    OdpowiedzUsuń
  22. Ale mnie dzisiaj roznosiło. Mieliśmy cudną pogodę i gdyby nie to, że miałam parę spraw do załatwienia, pewnie bym gdzieś pojechała. Wybrałam się za to do kina na "Safe House". Trzymał w napięciu. Niedługo pojadę do Dublina na jakieś zwiedzanie, a potem wykombinuję jakąś inną wycieczkę. Bank Holiday coraz bliżej :) Będziesz się bawić na paradzie w Dniu św. Patryka? Ja jeszcze nie wiem. Kochana, nie można żyć samą pracą. Wprawdzie mieliście niedawno przerwę na podróż do Indii, ale jestem pewna, że nic by się nie stało, gdybyście za jakiś czas zrobili sobie mały city-break gdzieś w Europie. To by z pewnością wyszło Wam na dobre. Człowiek nie maszyna, odpoczywać musi :)Proszę, jak się zsynchronizowałyśmy z tymi pojazdami :) Niech nowy nabytek dobrze Wam służy :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Dokładnie ten park miniatur mam na myśli. Musiałabyś się cofnąć u mnie do początku, jest tam nawet foto relacja. Mi również bardzo się podobało. Udanego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
  24. ~Cwirek Supertramp5 marca 2012 00:07

    W sumie nie spodziewałem się o jakimś kolejnym Polskim akcencie, zastanawiałem się czy w ogóle dodają nowe makiety? W Legolandzie również nie byłem, nie byłem nawet w Danii :), skojarzyło mi się, że tu i tu, są miniatury.Ja jeszcze nie mam sprecyzowanych planów wyjazdowych. Co prawda jest już zaklepana Francja ale to dopiero pod koniec maja. Pogoda co raz bardziej sprzyja, już nie długo i zrzucimy kurtki.ps. dotarł mail? :)pozdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  25. Dania bardzo mnie kusi, problem w tym, że nie ma bezpośredniego lotu ani Aer Lingusem ani Ryanairem. Nie chce mi się bawić w przesiadki. Dotarł, dziękuję za niego i obiecuję, że niedługo się odezwę :)Do maja już niedługo, Ćwirku. Myślę, że będziecie mieć bardzo fajny urlop. Zazdroszczę Ci, wiesz? Chciałabym być na Waszym miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Sprawdzę, ale wydaje mi się, że już czytałam tę relację :) Miłego tygodnia, Rose, mam nadzieję, że już nie dają Wam tak w kość.

    OdpowiedzUsuń
  27. doskonale Cie rozumiem :) też mnie nosi strasznie od kilku dni! Jest pięknie i słonecznie już czawrty dzień z rzędu! :) Zgadzam się z Tobą w 100% co do potrzeby zachowania równowagi między pracą i czasem wolnym :) Mi jeszcze uda się wyskoczyć na tą Ukrainę, może jakiś mini city break też dam radę sobie zorganizować :) ale mąż się zaparł i chce pracować, pracować i pracować. Zwłaszcza, że biznes się rozkręca :) to dobrze oczywiście, ale chciałoby się gdzieś z mym lubym też skoczyć :) Szerokiej drogi w takim razie Taito! I niech Wam również pojazd się dzielnie spisuje! :)

    OdpowiedzUsuń
  28. lipiec4@op.pl5 marca 2012 23:04

    A co reprezentuje Irlandię??? Zamek w Termonfenckin???dr Woland.

    OdpowiedzUsuń
  29. Oj, już się nie nabijaj z tego zamku :) A wiesz, że ja ciągle chcę go zobaczyć? :)Myślałam, że już nikt o to nie zapyta. Zieloną Wyspę reprezentuje następująca trójca: kompleks w Glendalough, Rock of Cashel i Gallarus Oratory :) Podoba Ci się takie zestawienie?

    OdpowiedzUsuń
  30. Z pewnością znajdziesz jakiś skuteczny sposób na męża :) Fajnie, że biznes się kręci, ale odpoczynek musi być :) Przemęczenie nie służy ani efektywności, ani produktywności i kreatywności, nie zapominaj ;) Pogoda w istocie piękna, zatem korzystam i chodzę na długie spacery :)

    OdpowiedzUsuń
  31. ~Cwirek Supertramp6 marca 2012 00:36

    To się cieszę, że nie zaginął gdzieś w czeluściach internetu :-) Ja o Danii w sumie nigdy jakoś specjalnie nie myślałem w kontekście turystycznego wyjazdu, choć patrząc na wielkość tego kraju, to przypuszczam, że wszystko sprawnie szło by tam obskoczyć. A Francja? Też się cieszę, ale nie chce zapeszać. Jesienią 2010 też już jechaliśmy na 100% i akurat w dzień wylotu, wybuchły u nich strajki i zamiast Francją, musieliśmy się zadowolić...Irlandią Północną :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Może dzisiaj po pracy coś napiszę. Jestem teraz "słomianą wdową", więc automatycznie mam więcej czasu dla siebie :) Doskonale to rozumiem. Sama również stosuję taką "taktykę". Mam zarezerwowane bilety na zagraniczny wyjazd, ale na razie wolę o tym nie rozpowiadać. Różnie może być, sam wiesz - wybuch wulkanu, strajki, choroba, inne utrudnienia. Mam jednak nadzieję, że fortuna będzie nam sprzyjać - zarówno Tobie jak i mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  33. lipiec4@op.pl6 marca 2012 13:21

    Tak, mam jedno zastrzeżenie, powinien znajdować się tam też jakiś zabytek epoki przedchrześcijańskiej. Natomiast Gallarus Oratory i Glandalough, jako zabytki wczesnochrześcijańskie, plus Rock of Cashel, jako symbol świetności z czasów, gdy reszta Europy była pogrążona w recesji po wyniszczających walkach papiestwa z cesarstwem, to dobry pomysł.Zwiedzaj, zwiedzaj, na zamek w Termonfenckin weź koniecznie GPS, prowiant i latarki, na wypadek, gdybyś się zagubiła w labiryncie komnat. Tam jest taka mała, niewidoczna gołym okiem fosa, uważaj, żeby nie zadeptać :-)Przy okazji, nawiedziłaś już hrabstwo Cork, by podążać śladami Wolanda???dr Woland.

    OdpowiedzUsuń
  34. Hahaha, będę na siebie uważać! :) Ciągle pamiętam o Twoich rekomendacjach, ale jeszcze tam nie byłam. Niedługo powinnam to zmienić - czas przetestować M8 i odwiedzić jedno z moich ulubionych hrabstw :)

    OdpowiedzUsuń
  35. ~Obiezy_swiatka6 marca 2012 22:34

    Śliczne miniaturki :) Wezuwiusz też ;)Pozdrawiam Taito!O.

    OdpowiedzUsuń
  36. lipiec4@op.pl6 marca 2012 23:43

    Niedawno testowałem: Jedzie się fantastycznie i gdyby nie wkurzające bramki płatne w dwóch miejscach trasy, byłby pełen luksus. No i wkurzył mnie pewien gliniarz celujący do mnie z suszarki, miałem prędkość realną (mierzoną na nawigacji) 5km/h większą od dopuszczalnej, a w dodatku gadałem przez telefon. Nie zatrzymał mnie jednak, teraz jestem ciekaw, czy mi czegoś nie przyśle na adres domowy.dr Woland.

    OdpowiedzUsuń
  37. Ja już się przyzwyczaiłam - w drodze do Dublina mam dwie bramki. To Ty i tak jesteś grzeczny - na autostradzie ciężko jechać tylko 120 km/h. Moja znajoma dostała ostatnio mandat za 150 km. Nam jeszcze się to nigdy nie przytrafiło. Mowa tu oczywiście o mandacie, nie o prędkości :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Miło, że przypadły Ci do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  39. ~http://kotwbutach.blox.pl/html7 marca 2012 10:02

    Witam serdecznie :-) Wreszcie spokojniej mam czas poooglądać Twojego bloga! Jeszcze zostało mi trochę zaległej pracy, ale teraz: czas dla Taity i jej opowieści ;-)Mówiąc otwarcie podejrzewam, że nie zdecydowałabym się na odwiedzenie tego miejsca. To nie w moim stylu. Jednak uważam, że na pewno może się podobać i jestem pewna, że ogrom pracy, ktory włożono aby realistycznie przedstawić miniatury zabytków znajdzie swoich zadowolonych odbiorców. Ja ostatnio wzięłam się za zaległe wpisy, przyznam, że sprawia mi to wielką przyjemność, a własnie o to w pisaniu bloga chodzi! A jaku ciebie z motywacją do pisania? Pozdrawiam cieplutko, ślę uśmiechy z Krakowa!

    OdpowiedzUsuń
  40. Być może czytałaś:) Dają, dają...

    OdpowiedzUsuń
  41. Domyślam się - doskonale odbija się to na Twojej aktywności w sieci. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  42. Mnie też się wydawało, że takie miejsce nie jest w moim style. Jednak różnych rzeczy trzeba w życiu spróbować i doświadczyć. Zauważyłam, że powróciłaś do swoich wspomnień wakacyjnych :) Bardzo dobrze, mam nadzieję, że będziesz kontynuować tę tematykę. A u mnie z pisaniem bywa różnie. To już nawet nie chodzi o motywację, ale o wenę. Ostatnio jej nie miałam, a wtedy nie tworzę nic na siłę, bo to bez sensu. Efekt i tak byłby kiepski. Dziś za to czuję, że mogłabym coś napisać :) Marzec jest u mnie boski: tyle światła słonecznego, wiosna w powietrzu, dużo dłuższe dni... Wczoraj co prawda wiało niemiłosiernie, ale i tak jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  43. ~http://kotwbutach.blox.pl/html8 marca 2012 18:37

    Wróciłam :-) Bedzie o Krymie na pewno dużo, chcę o Opolszczyźnie napisać, o Włoszech, Niemczech i "skończyć" Rumunię (zostały mi góry), to tak z tym podrożniczych tematów. Chciałabym to upożadkować przed wakacjami, bo może jak się wszystko ułozy po mojej mysli będę miała zupełnie inne okolice do opisanie :-))Widziałam, że u Ciebie nowy wpis już był. Spokojnie go sobie przeczytam wieczorkiem, teraz spadam na kolację. Ciumek

    OdpowiedzUsuń
  44. Kocie, musisz wziąć się w garść, bo wakacje już wkrótce :) Czas pędzi jak szalony, a pogoda [przynajmniej u nas] coraz bardziej zachęca do wyruszenia w teren. Już nie mogę się doczekać pierwszej, dłuższej wycieczki po irlandzkiej ziemi :) Nawet nie wiesz, jak się za tym stęskniłam. Która to już kolacja w tym dniu? ;) Żartuję sobie i delikatnie nabijam się z Waszej pasji częstego jedzenia :) Bez urazy oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Ekhm,ekhm. Nie tylko w sieci niestety. Bez pracy nie ma kołaczy:)

    OdpowiedzUsuń
  46. Coś o tym wiem. Miałam dzisiaj nadprogramowe godziny w pracy i jestem umęczona jak koń po westernie.

    OdpowiedzUsuń