Pokazywanie postów oznaczonych etykietą torfowisko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą torfowisko. Pokaż wszystkie posty

środa, 31 lipca 2013

Tajemnice irlandzkich torfowisk


Wyglądają bardzo niepozornie, mało zachęcająco i niezbyt atrakcyjnie. Wydawać by się mogło, że nie oferują nic ciekawego, bo na pierwszy rzut oka nie ma tam nic do zwiedzenia i nic do odkrycia. Tymczasem skrywają w sobie mnóstwo skarbów bezcennych dla dziedzictwa narodowego. Są źródłem znalezisk, które u niejednego archeologa i naukowca powodują szybsze bicie serca i wywołują przyjemny dreszczyk ekscytacji.



Przede wszystkim są niezwykle ważnym elementem naszego środowiska. Miejscem ciężkim do życia, ale jednocześnie bardzo ciekawym z naukowego punktu widzenia. Są siedliskiem wielu rzadkich gatunków roślinnych i zwierzęcych, których być może nie zobaczylibyśmy nigdzie indziej. Zwykło się je określać mianem księgi historycznej, bo w istocie są takim nietypowym źródłem wiedzy, dzięki któremu możemy dosłownie stanąć oko w oko nawet z człowiekiem z epoki żelaza.



W maju 2003 roku Kevin Barry, pracujący na torfowisku w hrabstwie Offaly, wydobył z podłoża tajemnicze szczątki ludzkie. Nie wiedział, że jego niepozorne odkrycie wkrótce przejdzie do historii. Znalezione przez niego pozostałości ciała nie były tym, czym myślał zarówno on, jak i przybyła na miejsce policja. To nie były zwłoki jednej z zaginionych wówczas osób, lecz mężczyzny, który zmarł… grubo ponad 2000 lat temu! Niewiele jednak na to wskazywało, zatem zanim archeologowie mogli obejrzeć ciało i oszacować wiek zmarłego, policja zajęła się jego odciskami palców w celu wszczęcia śledztwa. I nie, nie jest to głupi żart, ani historia wyssana z palca. Torfowiska wykazują doskonałe właściwości konserwujące, a ich zimne, kwasowe, pozbawione tlenu środowisko sprawia, że znajdujące się w nich ciała nie ulegają rozkładowi, lecz do tego stopnia podlegają naturalnemu procesowi mumifikacji, że dzięki odpowiednim badaniom można określić nawet zawartość żołądka zmarłego. Zmarłego ponad dwa tysiące lat temu, przypominam.




Old Croghan Man, bo tak ochrzczono zmarłego mężczyznę, był pozbawiony głowy i dolnej części ciała. Miał najprawdopodobniej dwadzieścia parę lat i był niezwykle wysoki jak na dawne warunki, mierzył niemalże dwa metry. Miał rany kłute klatki piersiowej, a także zadbane dłonie, co wskazywałoby na dość wysoki status społeczny i wykluczało ciężką pracę fizyczną. Ciało pozwoliło archeologom uzyskać odpowiedź na wiele pytań, ale są też takie pytania, które do dziś pozostają bez odpowiedzi. Czy widoczna na jego ręce rana kłuta zdradza próbę obrony przed atakiem? Złożono go w ofierze bóstwom płodności, czy zabito z innego powodu? Czy torturowano go za życia, czy też może widoczne nacięcia miały symboliczne znaczenie i dokonano ich pośmiertnie?




Znaleziony w tym samym roku w hrabstwie Meath Clonycavan Man był dla odmiany bardzo niewielkiego wzrostu. Mierzył jakieś 160 cm, a jego imponujący, nażelowany irokez był prawdopodobnie nie tyle elementem ozdobnym, co po prostu próbą dodania sobie kilkunastu dodatkowych centymetrów. Jemu udało się nie stracić głowy, ale nie zdołał ocalić swego młodego życia. Zabito go najprawdopodobniej latem lub wczesną jesienią, wypatroszono. Obrażenia głowy i klatki piersiowej zdradzają atak ostrym narzędziem, najprawdopodobniej siekierą. Ciała obydwu mężczyzn nie były pierwszymi odkryciami tego rodzaju. W samej Irlandii wydobyto ich już blisko sto.




Torfowiska stanowiły niegdyś ważne plemienne granice. Ciała, które w nich znaleziono, były niekiedy okaleczone i pozbawione sutków. Do takich należały wspomniane szczątki Old Croghan Man i Clonycavan Man. Dla niektórych archeologów są one wystarczającym dowodem na to, że szczątki należą do niedoszłych królów. Na korzyść tej tezy przemawia tradycja… ssania sutków króla, praktykowana w pogańskiej Irlandii. Taki gest był przede wszystkim wyrazem oddania, lojalności i przywiązania do władcy. Zapewne nie bez znaczenia pozostawała przyjemność seksualna czerpana z takich praktyk. W grze o tron brak sutków oznaczał dla pretendenta tylko jedno: game over.




Z torfowisk wydobywa się nie tylko tajemnicze ciała, lecz także przedmioty osobistego użytku, broń, a niekiedy nawet… ser. W 1987 roku kolejny Irlandczyk dokonał niecodziennego znaleziska. Paddy Casiddy wraz z synem udał się na torfowisko w celu pozyskania materiału na opał. Jakie było jego zdziwienie, kiedy jego standardowa wizyta zakończyła się odkryciem ponad pięćdziesięciokilogramowej bryły sera pochodzącej z około XI wieku. Znalezisko było w na tyle doskonałym i apetycznym stanie, że niedługo później Helen Lucy Burke, znany krytyk gastronomiczny, pokusiła się o degustację. Wrażenia smakowe były zdecydowanie niezapomniane. Ziarnisty ser przywoływał zapach stóp zakażonych grzybicą i smakował niczym zjełczałe masło. Tym zresztą najprawdopodobniej był.



Warto bowiem wspomnieć, że w VI wieku zapoczątkowano zwyczaj wkładania masła wymieszanego z czosnkiem do wiklinowych koszyków lub innych drewnianych naczyń i zakopywania go w torfowiskach. Taki sposób konserwacji wzmacniał smak, zapewniał niską temperaturę i zapobiegał narastaniu grzyba. Pozyskiwano w ten sposób specjalny rodzaj masła na pewne okazje jak na przykład post. Być może masło było w późniejszym okresie chowane ze względów bezpieczeństwa – przed atakami angielskich oddziałów usiłujących zniszczyć zapasy żywieniowe irlandzkich klanów, a tym samym doprowadzić do głodu.




Clara Bog Visitor Centre + biblioteka


Wszystkim tym, którzy chcieliby się zapoznać z ciekawą tematyką irlandzkich torfowisk, polecam przyjechanie do Clary w hrabstwie Offaly. To tu w budynku mieszczącym bibliotekę przy Ballycumber Road (R436) znajduje się centrum turystyczne. Visitor Centre [zamknięte w niedziele] ma niewielkie rozmiary, ale w zupełności wystarczające, by oswoić odwiedzających z często obcą im tematyką torfowisk. Zawiera wiele ciekawych interaktywnych ekspozycji w języku irlandzkim i angielskim, a entuzjastyczni pracownicy z pewnością zadbają o to, byśmy jak najwięcej skorzystali na tej wizycie.



kuliki (curlew) - jedni z mieszkańców torfowisk



Samo torfowisko leży na południowy wschód od Clary, jakieś 2 km od Visitor Centre, na drodze łączącej Clarę i Rahan. Raczej nie natrafimy tam na tłumy, bo jak słusznie stwierdziła pracownica Visitor Centre - it’s very peaceful. To bardzo ciche miejsce, gdzie mamy doskonałą okazję pospacerować po specjalnie skonstruowanym deptaku o długości jednego kilometra. Przy odrobinie szczęścia uda nam się dostrzec – ale niekoniecznie sfotografować - kolorowe ważki potrafiące pędzić nawet z prędkością 30 mil na godzinę. Clara Bog to także przykład jednego z najlepiej zachowanych, stosunkowo niezniszczonego przez człowieka, torfowiska wysokiego w całej zachodniej Europie.



Wizyta na torfowisku jest z pewnością wizytą niestandardową. Inną niż typowe zwiedzanie ruin i zabytków. Dla mnie okazała się ciekawą lekcją botaniki, dzięki której udało mi się poszerzyć przysłowiowe horyzonty. Interesujące miejsce dla otwartych i ciekawych umysłów. Polecam najpierw zapoznać się z Visitor Centre, a dopiero potem podjechać na torfowisko. Aby docenić ten niezwykły teren, jakim jest 440-hektarowe torfowisko Clara Bog, warto najpierw zbudować sobie zaplecze wiedzy. Fajnie spaceruje się po deptaku [nie wolno z niego schodzić], kiedy umysł z nami współpracuje i podsuwa nam np. obrazki gigantycznych, dwumetrowych irlandzkich jeleni, których rozpiętość poroża wynosiła nawet 3,5 metra. Dziś już ich nie spotkamy, wyginęły po epoce lodowcowej, ale gdzieś tam kilka metrów pod powierzchnią ziemi zapewne są jeszcze ich szczątki. I nie tylko ich.




Clara Bog regularnie organizuje różne atrakcje dla dorosłych i dzieci. W każdą środę o 12:00 odbywa się darmowe oprowadzanie, a dziś z uwagi na International Bog Day, Międzynarodowy Dzień Torfowisk, zapewne przygotowano jeszcze więcej atrakcji.