środa, 30 lipca 2008

O rutynie i ślinotoku ;)

Wiem, wiem, obiecałam, że opiszę swój urlop. Zdaję sobiesprawę, że część z Was z niecierpliwością czeka na te relacje, ale musicie sięuzbroić w cierpliwość (w chwilach zwątpienia pamiętajcie, że cierpliwość wielkącnotą jest! :) Jak już wiecie, urlop był fantastyczny. Pogoda po raz kolejnynam sprzyjała, więc jedną z naszych pourlopowych pamiątek jest świeża i pięknaopalenizna (tak, tak, w Irlandii tez można się opalić :) Chciałam zaznaczyć, żenasz wypoczynek był typowo aktywny. Trzy dni, które spędziliśmy poza domem, upłynęłynam głównie na całodniowym zwiedzaniu. Nasz urlop (a właściwie urlopik) niepolegał na bezczynnym leżeniu na plaży. Krótko mówiąc, to była taka objazdówka popołudniowo-zachodniej części Zielonej Wyspy. Mam tyle wspomnień, że gdybymwszystkie chciała pogrupować i przelać na papier, to pewnie powstałoby opasłetomisko. W dodatku nie mam na to zbyt dużo czasu. Po urlopie znów wpadłam wbezlitosny wir zdarzeń. I znów dni wyglądają tak samo i znów frustruje mnie zakrótka doba. Pracę kończę zazwyczaj o 17:00, więc kiedy jestem w domu, niewiem, w co mam włożyć ręce. Planów oczywiście mam tysiąc, ale brak mi na nieczasu. Mimo że rozleniwiony i zmęczony organizm dopomina się o należnyodpoczynek, trzeba szybko lecieć do kuchni i przyrządzić jakiś zjadliwy obiad,bo po 18:00 wraca z pracy mój wygłodniały Połówek…

Pocieszam się myślami o nadchodzącym długim weekendzie. Poraz pierwszy od dawna będę należycie świętować Bank Holiday (wolną sobotę,niedzielę i poniedziałek), czyli nie pracując :) Najprawdopodobniej wybierzemysię na kolejną wyprawę krajoznawczą :) Na razie trwają zaciekłe negocjacje i niemożemy dojść do porozumienia ;) Ukochany chce jechać w jakąś inną część Irlandii,ja natomiast upieram się przy mojej ulubionej ;) Co z tego wyjdzie – okaże sięwkrótce.

Tymczasem zaś lecę do kuchni, bo mam niewyobrażalną ochotęna racuchy! Kurde, nie powinnam pisać ani wymawiać tego słowa, bo dostajęślinotoku. Cały Boży dzień myślałam o nich! Gosh, ja to ostatnio mam zachcianki…jak baba w ciąży normalnie!

 

 PS. Mniam, mniam!!Racuuuszki :)