niedziela, 28 lutego 2010

Dolmen Proleek

Już dawno temu, kiedy byłam jeszcze„turystycznym żółtodziobem”, przekonałam się, że Irlandia jest krajem pełnymniespodzianek. Tak samo, jak wielką zagadką ludzkości jest to, jaką pogodę będąmieć tubylcy za pięć minut. Nie na darmo zwykło się tu żartobliwie powiadać:„Nie podoba Ci się irlandzka pogoda? Odczekaj kilka minut!”. Zmienność ikapryśność irlandzkiej aury poznałam dość szybko. Co z tego, że w jednejminucie praży słońce? W następnej możemy spodziewać się opadów śniegu zdeszczem, bądź gradu, jak to niedawno miało u mnie miejsce.

  

To jednak nie wszystko. Zielona Wyspa jestrównież nieprzewidywalna pod względem atrakcji turystycznych. Jeśli wydaje Cisię, że znasz już wszystkie okoliczne zabytki, dolmeny i kamienie, mam dlaCiebie złą wiadomość: najprawdopodobniej się mylisz. Wystarczy tylko ruszyć sięz domu, usiąść za kierownicą i wyruszyć przed siebie. Przekonasz się, żemniejsze bądź większe atrakcje turystyczne tylko się czają, by Cię zaskoczyć wnajmniej oczekiwanym momencie.

  

Tak jak zaskoczył nas Proleek Dolmen, kiedysunęliśmy jedną z dróg w hrabstwie Louth, podśpiewując, żywo dyskutując icokolwiek tam jeszcze się robi, siedząc w aucie i mając niewyczerpane pokładyenergii.

  

Podekscytowane „Widziałaś to?!” Połówkauświadomiło mi, że właśnie przegapiłam coś, co koniecznie powinnam byłazobaczyć. Nie było sensu pytać co. Nie miałam nawet na to czasu, bo Połówek zbojowym okrzykiem „jedziemy tam!” już przygotowywał się do manewru zawróceniasamochodu. Owym tajemniczym wabikiem, który podziałał na mojego towarzyszapodróży niczym zając na żądnego krwi charta, okazał się kierunkowskaz dodolmenu Proleek.


 


I tak, jak zając robi wszystko, by dać nogęprzed rozjuszonym chartem, tak wspomniany dolmen postanowił ukryć się przednami. Po kierunkowskazie pozostało już tylko wspomnienie i… konsternacja. Bogdzie tu jechać, gdzie skręcać, kiedy nie ma żadnych innych wskazówek, żadnychprzybliżonych odległości, kiedy nie ma NICZEGO?

  

Po swojej stronie mieliśmy jednak coś, cojuż nie raz i nie dwa ratowało nas z opresji - szósty zmysł Połówka,przejawiający się doskonałą wręcz orientacją w terenie. Do dziś nie wiem, jakten facet to robi i skąd wziął tak nadprzyrodzone talenty, ale nie wnikam.Liczy się efekt końcowy. A my, po skręceniu gdzieś w mało zachęcającą dróżkę,zaparkowaniu auta w lasku, przedostaniu się przez bramkę, wylądowaliśmy tużprzy grobowcu z epoki brązu.

   

Tuż obok stał znak ostrzegający, by uważaćnie na owce, wściekłe krowy, czy dziki, ale na śmigające piłeczki golfowe.

  

Na wprost rozpościerały się soczyściezielone, perfekcyjnie przystrzyżone połacie trawy.

  

Kilkanaście metrów dalej stał on. Zabawa wchowanego już się dla niego skończyła. Staliśmy przed kamiennym, rosłym„grzybem” i zadzieraliśmy głowy do góry. Patrzyliśmy na Proleek Dolmen,lokalnie zwany również „Giant’s Load”. Skąd taki przydomek? Głazy zostałyrzekomo przyniesione tutaj przez szkockiego olbrzyma, Parrah Boug MacShagean [sześciopak Guinnessa dla tego, kto wie, jak sięto wymawia]. Nie wiem, co doprowadziło do śmierci olbrzyma: wysiłek, wiek,spotkanie z Banshee, zatruta strzała, czy zwyczajny zawał serca, wiemnatomiast, że według legendy jego grób znajduje się gdzieś w pobliżu.

  

Będąc w jakżeszerokim temacie irlandzkich wierzeń i podań, warto wspomnieć o innejlegendzie. Tej, która odnosi się do kamyków znajdujących się na czubku dolmenuProleek. Otóż kiedyś namiętnie pielgrzymowali tutaj wszyscy ci, którzy pragnęliznaleźć sobie partnera i chcieli wspomóc swoje szanse garstką magii. A całaprocedura nie należała do skomplikowanych. Wystarczyło tylko tak rzucićkamykiem, by zatrzymał się na szczycie dolmenu. Szczęśliwcy, którym się toudało, mogli odejść w spokoju i radości. Upragniona miłość miała do nichprzyjść w niedługim czasie. W ciągu roku mieli zmienić swój stan cywilny.


 


Później zakres„usług świadczonych” przez dolmen nieco się rozszerzył. Współcześnie postrzegasię go jako tak zwany „wishing stone”, dolmen, który spełnia różnorakiezachcianki. Nie zmieniła się tylko procedura działania. Nadal rzuca siękamykiem i albo odchodzi się ze smutkiem, albo z radością.

  

Dla tych, którzychcieliby przetestować moc dolmenu Proleek, mam wskazówkę, której my nie mieliśmy.Aby nie błądzić i nie tracić czasu, należy zatrzymać się na parkingu przyhotelu Ballymascanlon [koło drogi] i stamtąd wyruszyć ścieżką do dolmenu.