wtorek, 27 kwietnia 2010

Moja lewa stopa

Zapewnewiększość z nas ma swoje ulubione filmy. Filmy, które zpewnych powodów lubimy wielokrotnie oglądać. Którenawet po piątym obejrzeniu nie wydają nam się nudne. Właśnie tenczynnik – możliwość oglądania danej produkcji niezliczonąilość razy – jest dla mnie jednym z kilku wyznacznikówdobrego filmu.


  


Mojąlewą stopę” w reżyserii Jima Sheridana cenię z kilku powodów.W mojej prywatnej klasyfikacji należy on do wyżej wspomnianej grupyfilmów. Lubię go, bo jest to obraz dający do myślenia izmuszający do spojrzenia na siebie z innej perspektywy. Lubię poniego sięgać zawsze wtedy, kiedy czuję, że za bardzo się nadsobą rozckliwiam. Film jest mi bliski dlatego, że uwielbiamaktorski kunszt Daniela Day-Lewisa [w „Mojej lewej stopie”wcielił się w Christy’ego Browna i zrobił to niesamowicie], aJim Sheridan jest moim ulubionym reżyserem.


Dobryfilm, to nie tylko taki, który dostarcza miłej rozrywki i nienudzi. To przede wszystkim takie dzieło, które na długozapisuje się w pamięci widza. Które edukuje, poszerzahoryzonty myślowe, zostawia pozytywny ślad w naszej świadomości.Myślę, że „Moja lewa stopa” spełnia te wszystkie funkcje.Pokazuje nam świat mało albo i w ogóle nieznany – światosoby zmagającej się z porażeniem mózgowym. Wywleka naświatło dzienne obrazy, które może nie zawsze chcemyoglądać i uświadamia nam, że tuż obok nas żyją ludzie, którzymają dużo gorszą sytuację od naszej. Ten film udowadnia, iżzawsze jest ktoś, kto znajduje się w gorszej sytuacji od naszej. Żeto nie my znajdujemy się w epicentrum wszelkich nieszczęść. FilmSheridana przede wszystkim otwiera widzom oczy na tych, którzydotknięci są porażeniem mózgowym; pokazuje, że ci, którzysię z nim zmagają, nie są beznadziejnymi przypadkami i osobamichorymi umysłowo, za które są niekiedy brane.


  


Dużobardziej szczegółową sytuację związaną z życiemChristy’ego Browna, irlandzkiego pisarza, malarza i poetydotkniętego porażeniem mózgowym, podsuwa nam autobiografiapisarza, książka nosząca ten samy tytuł co film. Dopókijej nie przeczytałam, uważałam, że film jest bardzo dobry. Poprzebrnięciu przez jej niecałe 200 stron uważam, że film nieoddaje niestety całej głębi psychiki głównego bohatera.Jedno i drugie wzrusza, ale to książka budzi moją większąsympatię. Nie dlatego, że słowo pisane jest mi szczególniebliskie. Dlatego, że jest ona niezwykle ciepła, a językChristy’ego wyjątkowo łatwo trafia do serca. To wszystko sprawia,że czytając śmiejemy się, popadamy w zadumę, płaczemy.


  


Dopieroksiążka uświadomiła mi, jak wielką moc miała miłośćrodzicielska, miłość matki do Christy’ego. Kobiety herosa, którawbrew temu, co słyszała od lekarzy, wbrew godnym pożałowaniaspojrzeniom ludzi, potrafiła postawić na swoim: pokazać, że jejsyn nie jest przygłupem, lecz zwyczajną istotą ludzką zmagającąsię z niezwyczajnymi przeciwnościami losu. Dopiero książkasprawiła, że zrozumiałam, iż osoby niepełnosprawne fizycznieczasem łatwiej zranić jednym litościwym spojrzeniem, niż niejednąobelgą słowną. Bo oni najczęściej nie pragną naszej litości.Chcą być traktowani zwyczajnie, przede wszystkim chcą jednakkochać i być kochani.


Polecamzarówno książkę jak i film. Książkę dlatego, żewspaniale wprowadza nas w świat Christy’ego i pogłębia to, cozostało spłycone w filmie. Natomiast „Moją lewą stopę”Sheridana polecam chociażby ze względu na bardzo dobre kreacjeaktorskie. Zarówno Daniel Day-Lewis jak i Brenda Fricker,wcielająca się w jego filmową matkę, zostali zasłużenienagrodzeni Oscarem. Aktorstwo jest w tym filmie na naprawdę dobrympoziomie, a cała historia jest zdecydowanie godna dotarcia dowiększej grupy odbiorców.


Dla zainteresowanych – trailer