Pierwotnie planowałam zamieścić te zdjęcia w jednym
wpisie poświęconym Conwy, ale jak zwykle padłam ofiarą własnej
nadproduktywności. Miałam więcej materiału niż potrzebowałam, a na domiar złego
nie potrafiłam wybrać tylko kilkunastu zdjęć, które chciałabym Wam pokazać.
Wydawać by się mogło, że ja, jako dziecko wychowane na aparatach analogicznych i mające do dyspozycji błonę fotograficzną z jedynie dwudziestoma czterema bądź - w najlepszym przypadku - tę z trzydziestoma sześcioma klatkami, będę potrafiła się skutecznie ograniczać, ale nic bardziej mylnego. Jestem gorsza niż turyści z Azji. Cyfrowa era w fotografii rozpuściła mnie do granic możliwości.
Wymyśliłam
zatem następujące rozwiązanie: we wpisie o zamku skupię się na fotkach tej
budowli, a w kolejnym pokażę Wam trochę miejskiej architektury. Tego, co udało mi się sfotografować głównie z poziomu
ziemi, kiedy udało mi się już na nią zejść. Bo, jak być może pamiętacie, Conwy
to fantastyczne mury obronne okalające miasto. Mury, po których koniecznie
trzeba się przejść!
Na styku lata i jesieni. Korale jarzębiny coraz
bardziej się rumienią, ale to wciąż dobra pora na lody
Tu
po prawej stronie, gdzie jest skupisko turystów z aparatami, znajduje się
"Najmniejszy dom w Wielkiej Brytanii", w którym żył niegdyś prawie
dwumetrowy rybak. Nie pytajcie, jak się tam zmieścił...
O tym małym czerwonym domku mowa. Fotka autorstwa
Nigela Chadwicka. Nie wiem, jak to się stało, że nie mam własnego zdjęcia tej
budowli. O to też nie pytajcie...
Ten sklep z pamiątkami akurat bardziej mnie
odstrasza, niż przyciąga
Za to ten kusi swoimi kolorami
Tutaj pięknie widać, jak mury okalają miasto
W Beaumaris widziałam najpiękniejsze widokówki. W
Conwy - najbrzydsze
Cudeńko!
Dla kurażu. Na wypadek, gdyby kogoś przerósł spacer
na wysokości ;)
Tędy dostaliśmy się na mury miejskie. Tam gdzieś na
dole jest nasze auto. Conwy to kolejne miejsce w Walii, w którym parkuje
się na trawie
Zamek, plaża, woda - Conwy ma wszystko!