piątek, 4 grudnia 2009

Dla tych, którzy zapomnieli...

Już są. Od dobrych paru dni panoszą się w ogródkach,wesoło zwisają z okien i drzwi. Kolorowe gadżety, ozdobne wieńce, Mikołaje wswych czerwono-białych kostiumach, śnieżnobiałe bałwany, renifery, sanie,girlandy… 

 

Noce już nie są ciemne i ponure. Od kiedy w sąsiedzkichogródkach rozbłysnęły świąteczne ozdoby noc już nie jest tak smutna, a ciemnośćwszechobecna. Mienią się światełka, błyskają lampiony. Przez okna możnadostrzec choinki. Małe albo duże. Bogato bądź skromnie zdobione – zawsze jednakdumnie stojące, najczęściej zdobiące salon. Można poczuć ciepło, jakie automatycznie wydobywa się z tychudekorowanych domów. Można poczuć świąteczną atmosferę.  

 

Połyskują girlandy, migoczą światła. Przypominają, że BożeNarodzenie tuż za rogiem. Mnie nie trzeba o tym przypominać. Tegorocznaświąteczna atmosfera ogarnęła mnie dość wcześnie. Już jakiś czas temu zaczęłamna spokojnie rozglądać się za upominkami dla bliskich. A wszystko po to, byuniknąć zakupowej gorączki. Skompletowałam już większą część podarunków. Zakilkanaście dni zostaną pięknie zapakowane. Powędrują do irlandzkich rąk. Jako wyrazmojej sympatii i szacunku. Jako moje osobiste „dziękuję”.

 

Zgromadziłam też pokaźną kolekcję świątecznych kartek. Tomoja słabość. Lubię ich wesołe wizerunki: mieniące się brokatem, stylowo ipomysłowo przyozdobione. Lubię patrzeć na nie i wyobrażać sobie radość ichadresatów. Za niedługo zostaną rozesłane w różne części świata. Choć nieukrywam, że największa ich część pójdzie tam, gdzie zawsze. Przemierzą setkikilometrów, by dotrzeć tam, gdzie kiedyś był mój dom. Tam, gdzie ciągle żyjąci, których kocham i szanuję. Za którymi ciągle tęsknię. O których intensywniemyślę przez te świąteczne dni. Kartki, to znak mojej pamięci o nich. Dowód nato, że ciągle pamiętam i że ciągle cenię sobie tę samą tradycję. Bo żaden SMS,ani wirtualna kartka nie zastąpią tej namacalnej.

 

Dla mnie samej dziwne jest to, że ciągle nie mogęprzyzwyczaić się do irlandzkiego nawyku wczesnego dekorowania domów i sklepów.To już mój czwarty grudzień na irlandzkiej ziemi, a ja co roku z tym samymzdziwieniem reaguję na widok pierwszych świątecznych ozdób [końcówka listopada / pierwszygrudnia]. Zawsze jest ta sama zaskoczona mina i nieśmiertelnepytanie: „to już?”. A potem szybka refleksja i powrót na ziemię. Przecież niejestem w ojczyźnie. Albo inaczej. Fizycznie jestem w deszczowej krainie, choć mentalnieczęsto jeszcze w Polsce. Szczególnie, gdy chodzi o święta…

 

Quo semel est imbuta recens, servabit odorem testa diu… [Czym skorupka…] Czyli, że co? Znowu rację miałHoracy?