piątek, 16 sierpnia 2024

Chłopiec, który bał się ciemności. "Ten drugi" - garść refleksji po lekturze


Dziś będzie wpis, którego nie planowałam, jednak sam tak bardzo o to prosi, że nie pozostawia mi absolutnie innego wyboru w tej kwestii.

A wszystko zaczęło się od tego, że w moje ręce trafiła książka księcia Harry'ego ‒ "Ten drugi", znana w oryginale jako "Spare". Na rynku wydawniczym ukazała się już ponad rok temu, ale jako że nigdy nie śledziłam obsesyjnie losów brytyjskiej monarchii, nie miałam żadnego parcia na jej przeczytanie.

Dziś żałuję tylko jednego. Tego, że już ją przeczytałam. Zazdroszczę też tym, którzy mają tę lekturę dopiero przed sobą. 


W ostatnich kilku dniach byłam w literackim niebie. Najpierw porwała mnie świeżo przyniesiona z biblioteki "Malibu płonie", ciamkałam i zachwycałam się nią niczym koneser wytrawną potrawą, później zaś od razu przeszłam do "Tego drugiego" (czytałam po polsku i to też zapewne było nie bez znaczenia). I dopiero wtedy zrozumiałam, co to znaczy szalenie porywająca lektura. "Malibu płonie" nagle jakby wyblakło w moich oczach. 


Książka Harry'ego niespodziewanie okazała się dla mnie niesamowitym objawieniem. Dawno nie czytałam tak porywającej lektury! 


Nie była to typowa autobiografia, bardziej połączenie memuaru z książką sensacyjno-przygodową, i może właśnie dlatego tak bardzo mnie pochłonęła? Całość zaś składa się z trzech części, z czego pierwsza poświęcona jest młodości, druga karierze wojskowej, a trzecia miłości życia Harry'ego ‒ Meghan.

Totalnie przepadłam. Ponad 500 stron przeczytałam w jakieś trzy dni i to tylko dlatego, że MUSIAŁAM dawkować sobie tę przyjemność. Ostatni rozdział zaś czytałam do trzeciej w nocy, bo żal mi było odłożyć ją na szafkę nocną i pójść spać, choć rano musiałam wcześnie wstać.  

Po skończonej lekturze zrobiłam to, co zawsze, czyli zaczęłam buszować w sieci, aby skonfrontować cudze opinie z moją.

Zamarłam. Stanęłam bowiem oko w oko ze zjawiskiem, którego już dawno nie obserwowałam na stronach poświęconych molom książkowym. Autobiografia księcia niesamowicie spolaryzowała czytelników. Wiedziałam, że każdy z nas ma inny gust, ale żeby aż tak?

Czy aby na pewno czytaliśmy tę samą książkę?

Ja zachwycałam się stylem narracji i wartką akcją. Inni pisali, że nie mogli przez nią przebrnąć. O mało nie umarli z nudów.

To, co ja odbierałam jako zwykłe uzewnętrznienie się, inni odbierali jako użalanie się nad sobą i nieustanne marudzenie.

Tam, gdzie ja widziałam fajne poczucie humoru, inni go nie dostrzegali.

W moich oczach Harry był zwyczajnym i dość skromnym człowiekiem. W oczach innych ‒ zarozumiałym bufonem.

To też sporo dało mi do myślenia, bo w pewien sposób to niesamowicie fascynujące, że jedna rzecz może zostać diametralnie inaczej odebrana.

Z czego to wynika? Z naszych własnych doświadczeń, przekonań, charakterów, poglądów? Z nieumiejętności przyjęcia w miarę obiektywnego punktu widzenia? Nie lubię go, więc będę hejtować wszystko, co z nim związane? ‒ może o to tu chodzi?

Jeszcze raz podkreślę: nie interesowały mnie losy rodziny królewskiej, monarchię brytyjską uważam niejako za anachronizm, nie śledziłam żadnych ceremonii zaślubin Harry'ego ani jego brata, pogrzeb królowej Elżbiety II również mnie ominął, jednak książka całkowicie mnie wciągnęła w tę całą królewską dramę, a ja się absolutnie nie opierałam.

Może dlatego, że już na samym początku zobaczyłam w Harrym zwykłego człowieka? Nie uprzywilejowanego "royalsa", bo nie uważam, by był uprzywilejowany ‒ wręcz przeciwnie. W ogóle, ale to w ogóle mu nie zazdroszczę.

Tak z ręką na sercu, kto z Was chciałby żyć pod ciągłą obserwacją?

Czy jest tu ktoś, kto chciałby, żeby każdy jego ruch śledziły bezwzględne hieny, jakimi są paparazzi?

Fajnie byłoby Wam notorycznie znajdować w gazetach brednie na swój temat?

Chcielibyście żyć na świeczniku i być ustawicznie ocenianym przez ludzi, którzy specjalizują się w wyszukiwaniu dziury w całym?

No i wreszcie ‒ chcielibyście w wieku kilkunastu lat stracić ukochaną matkę? Prawdopodobnie jedyną osobę, która Harry'emu okazywała czułość i miłość.

Nie wiem jak Wy, ale kiedy ja byłam rówieśniczką Harry'ego straszliwie bałam się jednej rzeczy ‒ śmierci mojej ukochanej mamy. Dla mnie ona zawsze była opoką, największym skarbem, i przeraźliwie bałam się tego, że któregoś dnia ją utracę.

Tu mamy dziecko, które w wieku 12 lat w tragicznych okolicznościach traci matkę. Ojciec, nie dość, że jest przedstawicielem brytyjskiej monarchii, działającym według jej sztywnych protokołów (w tym właśnie zakazu publicznego okazywania czułości i bliskości), to sam ma spore trudności z komunikacją.

Sam zaznał w dzieciństwie gnębienia i oziębłości, a także głębokiej samotności, i teraz ‒ świadomie bądź nie ‒ przekazuje tę oziębłość swoim dzieciom: Williamowi i Harry'emu. Inaczej nie umie.

Wieść o śmierci matki przekazuje synowi w dość specyficzny sposób, by nie powiedzieć "beznamiętny", tak jakby mówił o kimś zupełnie obcym. Nie ma tulenia, nie ma pocieszania, nie ma wspólnej nocy. Ot, mówi, co ma mówić, a niedługo później zostawia dziecko samo sobie i wychodzi.

Temu dziecku 31. sierpnia 1997 roku zawalił się na głowę cały jego świat, a tymczasem nikt nie zaoferował mu psychologicznego wsparcia, nie całował, nie obejmował i nie kochał podwójnie.

Tę książkę powinni analizować na zajęciach psychologii. To doskonały dowód na to, jak życie w toksycznym środowisku negatywnie rzutuje na dalsze losy takiego człowieka.

"Ale i ja miałem dojmujące poczucie braku stabilności, ciepła i miłości w naszym domu" ‒ pisze Harry. "Wiedzieliśmy, że tak jak my nie był szczęśliwy. Rozpoznawaliśmy puste spojrzenia, puste westchnienia, frustrację zawsze widoczną na jego twarzy". To o ojcu.

Najgorsze co może być, to żyć pod tym samym dachem, razem, ale jednak osobno.

Niby nie powinno życzyć się innym tego, co nam niemiłe, ale chciałabym, aby ci wszyscy, którzy tak zaciekle krytykują księcia Harry'ego, przeżyli to wszystko, co on. Chciałabym tylko sprawdzić, czy po tak długo tłumionej traumie, i innych negatywnych emocjach, które nie miały ujścia, nadal byliby takimi kozakami.

Nie rozumiem też tych zarzutów, że autor wybiela siebie i oczernia swoją własną rodzinę. Wybiela? Pisał otwarcie o swoich grzechach.

Ani razu, przez te długie godziny czytania, nie przeszło mi przez myśl, że Harry kogokolwiek oczernia. Ja widziałam tylko szacunek, z jakim wypowiadał się o swoim bracie, bratowej, ojcu i reszcie rodziny. Z pewną pogardą wypowiadał się o paparazzich, ale tutaj całkowicie go rozgrzeszam. Podziwiałam go przy tym za jego opanowanie, bo nie jestem pewna, czy ja na jego miejscu potrafiłabym zachować zimną krew i nie przywalić jednemu bądź drugiemu.

A to, że wydał książkę? Chciał WRESZCIE przedstawić swoją wersję wydarzeń, sprostować wszystkie kłamstwa i pomówienia, do których wielokrotnie posunęła się krwiożercza prasa, aby tylko zapewnić sobie poczytność. Wielokrotnie odmawiano mu prawa głosu. Taki królewski protokół, synku. Deal with it.

Ludziom nie dogodzisz. Z jednej strony "mędrcy" twierdzą, że "tłumaczy się tylko winny" (moja "ulubiona" największa bzdura, ciekawa jestem, czy oni by się nie tłumaczyli, gdyby ktoś ich, przykładowo, w coś wrobił), z drugiej strony są zaś ci, którzy będą odbierać cudze milczenie za potwierdzenie: nie kontestujesz tych wszystkich historii na twój temat? Ach, czyli to prawda! To MUSI oznaczać, że się z tym zgadzasz!

Bądź tu, człowieku, mądry i pisz wiersze, kiedy i tak źle i tak niedobrze!

Dlatego nie dziwię się, że w pewnym momencie Harry doszedł do wniosku, że ma to głęboko w odwłoku. Jeśli ZAWSZE znajdzie się ktoś, kto będzie wiedział lepiej, to po co bawić się w ten cały cyrk, jakim jest życie w świetle królewskich jupiterów? Po co umartwiać się za życia? W imię czego?

Dlaczego, po latach bycia nieszczęśliwym i zagubionym, ma zrezygnować ze swojej ukochanej, która wreszcie sprawiła, że zaczął żyć?

Swoją drogą, "cudowny" rasistowski pokaz dała brytyjska monarchia i brytyjskie społeczeństwo. Jestem przekonana, że wiele tych paskudnych gróźb, z jakimi spotkała się Meghan, było podszytych właśnie rasizmem, a daleka jestem od nadużywania tego słowa i rzucania nim na wszystkie strony.

Nie piszę, że Wam tutaj tę książkę polecam, bo zapewne znajdzie się ktoś, kto należy do tego drugiego obozu, musiałam jednak wyrzucić z siebie te wszystkie refleksje, jakie nasunęły mi się po jej lekturze. Byłam też ciekawa, czy wśród Was jest ktoś, kto już ją czytał, i kto byłby skłonny podzielić się swoim zdaniem. Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii.

30 komentarzy:

  1. Halo, tu melduje sie drugi oboz! Zarowno jego matka dzialala mi na nerwy, tak i on teraz dziala. Za namowa swojej zony lata po telewizjach, pisze ksiazki, uzala sie nad soba, a z zony usiluje zrobic druga lady Di, na ktora chyhaja paparazzi, zeby odebrac jej zycie. Zenujace widowiska. Znalazl milosc zycia? Znalazl, niech wiec przestana oboje miec takie parcie na szklo, a on niech przestanie probowac budzic w ludziach litosc i za przeproszeniem srac we wlasne gniazdo, ujawniajac przy okazji pieprzne epizody ze swojego zycia. Meghan jest oczywiscie w swoim zywiole, ma role zycia i niewazne dla niej, ze robi z meza glupka. Wiekszosc ma dosc tych ich lamentow.
    Ksiazki nie czytalam i nie mam zamiaru, wystarczyly mi ich wystepy u Oprah i film Netflixa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czym Ci działała na nerwy? I czy takie same odczucia wzbudzał u Ciebie Karol, Camilla i cała reszta tej królewskiej świty? Diana to chyba była jedna z najbardziej lubianych (i najnormalniejszych) postaci.
      Widzisz, ja go nie znam od strony "filmowej" - o tym, że jest jakiś serial (czy film, sama nie wiem) o nich na Netfliksie dowiedziałam się dopiero parę dni temu :) Tego występu też nie widziałam. Może jeszcze dziś z ciekawości odpalę Netfliksa, aby zobaczyć o co to całe halo. Może wtedy zmienię swoje zdanie i bardziej zrozumiem zdanie innych, bo póki co - bazując tylko i wyłącznie na książce - absolutnie nie rozumiem zarzutów i hejtu w ich stronę.
      Meghan akurat i bez księcia Harry'ego była bardzo znana, bo występowała w serialu "Suits", który był szalenie popularny i lubiany.

      Usuń
    2. Karola zawsze bylo mi szkoda, nie kochany przez matke, gnebiony przez uczniow i do tego zmuszony do ozenku z infantylna Diana, ktorej nigdy nie kochal, czekajacy do schylku swojego zycia na korone. Na szczescie doczekal sie tez slubu z kobieta, ktora kochal od zawsze.
      Serialu Suits nie znam, jej tez nie znalam, za to czytalam, ze jej pracownicy odchodzili jeden po drugim, bo traktowala ich jak smieci, gwiazdorzyla i odgrywala role ksiezniczki, wiec szybko ja postawiono do pionu, to pozniej skamlala, ze wszyscy rasisci.

      Usuń
    3. Ta rodzina jest w ogóle jak żywcem wyjęta z jakiegoś dramatu antycznego - tyle tam tragicznych postaci. Karola to akurat mi najmniej żal. Wiedział, co robi. Gdyby miał jaja (jak Harry), to nie dałby sobą pomiatać i bawić się w aranżowane małżeństwa. Skoro tak bardzo kochał Camillę, to dlaczego nie sprzeciwił się rodzicom, nie zawalczył o tę miłość zamiast zdradzać i unieszczęśliwiać siebie, księżną Dianę i dzieci? Łudził się, że one tego nie zauważą? Myślał o nich w ogóle? Pewnie bardziej interesowało go odziedziczenie korony i spłodzenie następców, bo ktoś te dzieci spłodził. Może jestem surowa w swoim osądzie, ale sam wybrał taki los. Jego życie mogłoby potoczyć się inaczej, gdyby wykazał się większą charyzmą, a nie był tylko pokraczną marionetką sterowaną odgórnie.
      Jako że sam zaznał nieszczęśliwego małżeństwa, to tym bardziej powinien wspierać Harry'ego - normalnemu i kochającemu ojcu zależałoby na tym, by jego dzieci nie poszły w jego ślady.
      Matka go nie kochała, gnębili go uczniowie - jako dorosły człowiek miał wolny wybór. Mógł przerwać ten cykl. Zamiast tego wybrał jego kontynuację i zimny chów, czyli poszedł po linii najmniejszego oporu, bo nie pracował nad swoimi traumami (w przeciwieństwie do Harry'ego).
      A co do Meghan rzekomo gwiazdorzącej, to absolutnie w to nie wierzę. Myślę, że to jedna z tych bredni całkowicie wymyślona przez prasę (takich historii było więcej, w książce jest napisane, co jest prawdą, a co kłamstwem). Pracownicy często dostawali od niej przeróżne prezenty związane ze współpracami, jakie Meghan miała, ale jak to w życiu bywa, wszędzie znajdą nie nieuczciwi, więc ktoś tam wyleciał za nieetyczne zachowanie. Taki wyrzucony i skwaszony pracownik od razu poleci do prasy, żeby się pożalić, a hieny z tabloidów przyjmą go z otwartymi rękami. Ludzie zrobią wszystko za pieniądze i z nienawiści do innych./ Wyobraź sobie, że w sieci krążą plotki o tym, że ona nie jest matką swoich dzieci!
      Wczoraj obejrzałam dwa odcinki tego serialu na Netfliksie i nawet mi się podoba :) Dzięki niemu jeszcze bardziej ich polubiłam :) Są autentycznie szczęśliwi, aż kipią miłością, dobrze im z oczu patrzy, a zawistnym ludziom się to nie podoba. Życzę im jak najlepiej, zasługują na szczęście.

      Usuń
    4. Karol na pewno nie wybral sam sobie zony, zostal zmuszony do tego malzenstwa i nie zapominaj, ze wtedy byly inne czasy i wymagania w stosunku do nastepcy tronu. Harry jest dopiero na bodaj czwartym miejscu, wiec krolem moglby zostac gdyby cala rodzine Williama naraz trafil szlag, moze to wlasnie jest powodem, ze wciaz sie wyplakuje w mediach, ze jest jedynie tym drugim, nikt go nie lubi i wszyscy dybia na zycie jego zony. I nie, Harry nie ma jaj, juz dawno mu je amputowala wlasnie jego rozhisteryzowana i zakompleksiona zona. Karol wspieral Harrego, jego zone poprowadzil do oltarza, bo ona nawet z wlasna rodzina jest sklocona i nie chce znac ojca, ale z pewnoscia nie cieszyl sie, kiedy ta przybleda zaczela mu reformowac zycie i przeciwstawiac sie tradycji. Juz jedna Amerykanka doprowadzila do kryzysu w royal family, Meg powinna byc wdzieczna, ze krolowa zgodzila sie w ogole na amerykanska rozwodke, ale zmienily sie czasy, wiec zostala ksiezna, ale powinna zaczac zachowywac sie jak ksiezna, a nie jak zle wychowana pannica. I na jakiej podstawie masz pewnosc, ze prasa wymyslila jej gwiazdorzenie i fochy, skoro to bardzo typowe zachowanie kogos z nizin, kto nagle doznal gwaltownego awansu spolecznego. Wielu jej bylych pracownikow potwierdza zle ich traktowanie, pogardliwe i z gory. Mozesz nie wierzyc, ja tez np. nie wierze w boga, a inni sa przekonani, ze jest.
      Nie masz pojecia o zimnym chowie i o jego wplywie na dorosle zycie, ja jestem tego najlepszym przykladem, niby ma sie wybor jako dorosly, ale tresura i wieloletnia podleglosc czesto nie pozwalaja podejmowac wlasnych decyzji. Ja moglabym o tym ksiazki pisac, jak bardzo nie da sie "przerwac cyklu", zwlaszcza w tamtej rodzinie, moze dlatego bardzo Karola rozumiem i mu wspolczuje. A szlochanie przed kamerami z pewnoscia nie jest "praca nad traumami". Karol ma klase, nie ponizylby sie do uzalania sie publicznie.
      "Ludzie zrobia wszystko za pieniadze" - bradzo trafnie zauwazylas. I gdyby H&M te swoje zale wylewali pro bono, predzej bym uwierzyla w ich prawdziwosc, ale oni kasowali za ten zenujacy teatr grube setki tysiecy czy zgola nawet miliony. Za takie pieniadze ja tez opowiadalabym niestworzone historie. Dlatego im ani troche nie wierze. Poszukaj, ile Netflix im zaplacil za to kipienie miloscia.

      Usuń
    5. Pantero, zacznę od końca. Netflix nie zapłacił im za "kipienie miłością" - na materiałach wideo i fotografiach sprzed serialu wyraźnie widać, że są w sobie niesamowicie zakochani, więc nie uwierzę w to, że robią to pod publikę. Dlaczego mieliby nie wziąć wynagrodzenia za swoje wystąpienia? Ona zrezygnowała ze swojej pracy, jego wydziedziczyli - manna im z nieba nie spada. Potrzebowali pieniędzy na to, by osiąść w jednym miejscu, wynająć ochronę, i za coś żyć. Mają dzieci, muszą myśleć o zapewnieniu im godziwej przyszłości.

      Owszem, jest skłócona z ojcem, ale sam do tego doprowadził, bo zdradził własną córkę - okłamywał ją, sprzedał jej list prasie, układał się z paparazzi... Dziękuję bardzo za takich członków rodziny. Sama nie chciałabym utrzymywać kontaktu z kimś, kto przy pierwszej nadarzającej się okazji wbija mi nóż w plecy.

      Pantero, piszesz: "na jakiej podstawie masz pewność, że prasa wymyśliła jej gwiazdorzenie i fochy (...)". A jaką Ty masz? Masz dokładnie taką samą pewność jak ja, czyli... żadną. Wypowiadasz się o niej niesamowicie negatywnie, jesteś do niej ewidentnie uprzedzona, a sama piszesz o niej z taką pewnością, jakbyś co najmniej była jej matką.

      Twój najbardziej nietrafiony argument to ten, że "nie mam pojęcia o zimnym chowie". Muszę Cię rozczarować. Wiem o nim więcej, niżbym chciała wiedzieć, ale skąd możesz to wiedzieć? Z góry założyłaś, że nie mam pojęcia, o czym piszę.

      Swoją pracę nad traumami Harry odbył w zaciszu gabinetu psychoterapeuty, nie zaś "szlochając przed kamerami". Nigdzie też nie dyskredytował swojego ojca. W książce WYRAŹNIE pisał, że Karol polubił Meghan, bo m.in. niespodziewanie okazało się, że mają sporo wspólnego.

      Ewidentnie mamy inne zdanie. Ja akurat utożsamiam się z Harrym. Chcesz współczuć Karolowi - proszę bardzo, współczuj i lituj się nad nim, ale nie umniejszaj przy tym mnie, bo NIC nie wiesz o moim dzieciństwie, i pamiętaj, że ja też mam prawo do swoich preferencji.

      Usuń
    6. Nie no pewnie, ja pisze jedynie o wlasnych subiektywnych reakcjach na tych dwoje, ona go omotala, on stracil rozum i teraz sprzedaje swoje zale.
      A z wlasnym zimnym chowem zmagam sie przez cale zycie, do dzisiaj.

      Usuń
    7. To jest właśnie w tym fascynujące - każdy z nas jest innym człowiekiem, a na podstawie swoich przeżyć utożsamiamy się (choć to może trochę za dużo powiedziane) z taką, a nie inną postacią. W moim wypadku był to zdecydowanie Harry, może dlatego, że sama mam buntowniczą naturę. Byłam autentycznie zdziwiona, w jak wielu przypadkach widziałam w nim siebie, choć jestem zwykłą wieśniarą i w moich żyłach nie ma ani jednej kropli błękitnej krwi. Nie chcę tu o wszystkim pisać, zwłaszcza o tych moich bardziej osobistych kwestiach, ale np. tak samo jak on często zakładałam dobrą wolę obcych ludzi, i liczyłam na to, że wykażą się elementarną przyzwoitością. Ja ponosiłam później z tego tytułu mniejsze straty, a on np. lądował na okładce tabloida, bo na drugi dzień po imprezie okazywało się, że wśród jej uczestników był sprzedawczyk, który robił ukradkiem zdjęcia, a potem leciał z nimi do prasy w celu łatwego zarobku i szukania sensacji.

      Karol natomiast był dla mnie symbolem tego zimnego chowu - chyba podświadomie miałam do niego żal o to, że był emocjonalnie niedostępny i nie zapewnił dzieciom większej miłości, co później negatywnie odbiło się na ich życiu. Tak jak piszesz, z tym się walczy przez całe życie, bo to jest jak smród ciągnący się po gaciach. Brzydko powiedziane, ale dokładnie oddaje realia.

      A tak w ogóle, to odkryłam, że łączy mnie z nimi... nadwrażliwość na ciepło :) Harry pisał, że ma ją właśnie po Karolu, który zwykł mawiać, że są "jak cholerni yeti i nie nadają się do życia wśród ludzi" :) Obydwaj przeżywali katusze w czasie spożywania rodzinnych posiłków w jadalni, bo tam panował klimat podzwrotnikowy ze względu na królową Elżbietę II. Czekali, aż coś odwróci jej uwagę, a wtedy któryś z nich rzucał się do okna, żeby choć trochę je uchylić i zaczerpnąć "błogosławionego chłodnego powietrza" :) Rzadko kiedy im się to udawało, bo babcine psy zaczynały wtedy piszczeć, a ona sama stwierdzała: "chyba zrobił się przeciąg" :)) Niesamowicie mnie to rozbawiło, bo sama wielokrotnie robiłam rzeczy w tym stylu, też nie cierpię zaduchu i bardzo ciepłego powietrza w domu. Uwielbiam za to wietrzyć sypialnie i kłaść się do zimnego łóżka.

      Usuń
    8. Nigdy nie wlaczylam w sypialni grzejnika, okno na noc zamykam, kiedy na zewnatrz jest ujemna temperatura. Latem umieram z przegrzania. Jednak mamy cos wspolnego. :)))

      Usuń
    9. Wow, to z Ciebie większy hardcore ode mnie, bo u mnie zimą jednak wszystkie grzejniki są włączone w domu (między innymi też po to, by nie dopuścić do powstania grzyba), ale nigdy nie panuje w nim tropikalny klimat. No i oczywiście często śpię przy otwartym oknie. To da się inaczej? ;)

      Usuń
  2. Przypomniałaś mi, żeby w końcu przeczytać tę książkę (mam ją gdzieś na liście, ale mam też stos książek przy łóżku i w tym stosie jej nie ma). Nie jestem bardzo wkręcona w królewską dramę, natomiast ciekawi mnie przedstawienie rodziny królewskiej nareszcie WŁASNYMI SŁOWAMI. Oni zawsze mówią cudzym tekstem, nawet królowa w zasadzie nie miała nic ciekawego do powiedzenia (najlepiej znały ją chyba tylko jej własne psy), nastawiam się więc na lekturę nietypową: nareszcie członek rodziny opowie, jak to widać z zewnątrz, i nie będzie to (jak do tej pory) tekst jakiegoś dziennikarskiego podnóżka, który przejrzał tysiąc fotografii, trzy razy zobaczył Harry'ego z daleka i udał, że ma wiedzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko, ale zazdroszczę Ci, że to dopiero przed Tobą, choć boję się też, że nie przypadnie Ci do gustu. Mnie niesamowicie pochłonęła - uważam, że jest świetnie przetłumaczona (choć zajmowało się tym kilka osób, to udało im się osiągnąć efekt płynności narracji). Czerpałam z tej lektury autentyczną przyjemność, tym bardziej, że czytałam po polsku (polskojęzyczna literatura jest jednak moją ulubioną, uwielbiam polski język). Na pewno pomogło to, że życiorys Harry'ego był dla mnie w zasadzie jedną wielką niewiadomą. Nie śledziłam jego losów, więc treść książki była dla mnie bardzo odkrywcza :) Gdybym wcześniej obejrzała serial poświęcony tej parze (dostępny na Netfliksie, wczoraj zaczęłam go oglądać), to mogłabym być nieco zawiedziona powtarzalnością treści.

      Otóż to - to jest osobista historia Harry'ego. Wreszcie przedstawiona z jego punktu widzenia (choć w powstawanie książki pewnie był zaangażowany ghostwriter). Dużo się o nim dowiedziałam, a co więcej, polubiłam go po tej lekturze. Zwykły, sympatyczny i przyziemny człowiek z dobrym sercem, który pechowo urodził się w rodzinie królewskiej. Na szczęście miał odwagę zawalczyć o swoje szczęście, dzięki czemu teraz cieszy się jego owocami, a nie należy do klubu tych, którzy narzekają na swój los, ale nic nie robią, by go poprawić. Bardzo podoba mi się jego poczucie humoru i przede wszystkim to, że nie jest zadufany w sobie. Nie cierpię tych wszystkich arystokratycznych sztywniaków i bogaczy, którzy z góry spoglądają na szarych zjadaczy chleba. Harry jest bardzo ludzki. Taka też była księżna Diana, i taka jest Meghan. Harry stwierdził, że pod względem charakteru bardzo przypomina mu matkę - jest ciepła, czuła i troskliwa. I ja mu wierzę.

      Miłego weekendu :) Dziękuję za wizytę i komentarz.

      Usuń
  3. Nie czytałam tej książki, żałuję, ciekawi mnie w jakim ja byłabym obozie. Piszesz o tym tytule w taki sposób, że naprawdę chce się go poznać, mimo że w ogóle nie interesuję się rodziną królewską. Nie znam nawet jej najprostszych faktów, członków... no po prostu jakby jej nie było. Przez to mogłabym nie przebrnąć przez tę historię... lub kto wie, zechcieć poznać całą rodzinę i ich historię. Sama z pewnością nie chciałabym być w ciągłym centrum uwagi uważając na paparazzi. Uwielbiam swoje duże dresy i koszulkę z dziurą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę w ten sposób, bo sama jestem zszokowana tym, że tak bardzo mi się spodobała :) To mówię ja - osoba, która nigdy nie emocjonowała się "royalsami", nie oglądała "The Crown" czy innych "Bridgertonów". Rodzinę królewską "znałam" głównie z nagłówków i rzadkich artykułów, które wpadły w moje ręce.
      Co do tego, że mogłabyś nie przebrnąć, to wątpię w to, bo książka jest napisana w bardzo przystępny sposób. Ktoś z recenzujących ją czytelników (komu bardzo się podobała) napisał gdzieś w sieci, że była jak szczery list od przyjaciela, i ja się z tym zgadzam. To absolutnie nie jest historyczny wykład naszpikowany datami i faktami. Sam Harry nigdy nie lubił tego przedmiotu w szkole i miał awersję do dat i wydarzeń ;)

      Haha :) Ależ Klaudio, nie wiem, czy wiesz, ale jesteś pod tym względem jak... Meghan, bo ona też chętnie wskakiwała w wygodne ubrania, albo chodziła boso po domu, i ta jej swoboda nie podobała się pewnym sztywnym osobnikom ;)

      Usuń
  4. Ta książka dopiero przede mną, ale już jestem bardzo ciekawa do której grupy czytelników będę należeć. Autobiografie często są bardzo skrajnie odbierane. Podobnie było z książką Matthew Perry'ego. W tym przypadku także- ile ludzi tyle opinii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, też z chęcią bym ją przeczytała, choć nie znoszę "Przyjaciół". Poszperam w bibliotece, może będą ją mieć. Dzięki za przypomnienie :)

      Usuń
  5. Taita, Harry nigdy nie był zwyczajnym chłopcem (człowiekiem), on był i jest - Książe. I zawsze był uprzywilejowany “royals”, ja pamiętam jak w przeszłości docierały różne wieści o wybrykach księcia Harry, a to ‘party’ na golasa i bieganie nago po Vegas, a to uniform Nazi, a to narkotyki nawet ciężkiego kalibru, i inne. Wtedy Pałac był przydatny.
    Książki nie czytałam, wiec nie mam o książce opinii, nie czytałam bo mało interesuje mnie królewska rodzina, poza tym Harry napisał książkę, a że też dał poznać się że jest człowiekiem pełnych pretensji niemal do całego świata za swój los, to nie miałam ochoty znowu …pomyślałam że to musi być łzawa historia. A pare Megan & Harry odbieram jako pełna zazdrości, arogancji i mściwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Cię tutaj widzieć, Tereso, z tym Twoim debiutanckim komentarzem - brawo za przełamanie się ;)
      Jeśli chodzi o rodowód, to oczywiście zgadza się - nigdy nie był zwyczajnym szarakiem jak my. Jednak pod względem zachowania (szczególnie w latach dorastania) zawsze bardziej przypominał takiego właśnie swojskiego chłopaka niż zmanierowanego paniczyka, który patrzy na wszystkich z góry, bo urodził się w królewskiej rodzinie. Ta jego buntownicza natura napytała mu wielokrotnie biedy, ale to już inna historia. A o tych wspomnianych przez Ciebie wybrykach pisał otwarcie w książce, i między innymi dlatego mi się podobała. Wbrew temu, co niektórzy twierdzą, nie wybielał się, tylko szczerze pisał o wszystkich głupstwach, które popełnił. Ode mnie szacunek za szczerość, inni z kolei będą spinać się i udawać, że sami w życiu niczego głupiego nie zrobili, bo urodzili się z aureolką nad głową i przez całe swoje życie byli niewinnymi aniołkami. Zachowywał się jak głupi gówniarz, ale wyrósł z tego. Wykształcił się, zmądrzał, dojrzał, czyni dużo dobrego, wspiera weteranów wojennych - był na misjach wojennych, walczył z talibami, więc wie, jak to jest - i innych pokrzywdzonych przez los, jest bardzo dobrym ojcem (koniec z zimnym chowem) i mężem. Mnie to wystarcza.

      W książce były fragmenty łzawe - wszystkie te, które dotyczyły bestialskich kłusowników i wybijania pięknych zwierząt, które dzięki takim sukinkotom jak oni, są na najlepszej drodze do wymarcia.

      Pozdrawiam Cię serdecznie, Tereso. Dzięki za wizytę i komentarz :)

      Usuń
  6. Każdy ma różny gust i każdy odda inną ocenę, a to spolaryzowanie wynika pewnie z samej postaci księcia Harry'ego. Jedni go bronią, inni wręcz nie znoszą. Jego działania i dotychczasowy życiorys na pewno nie były tak czarno-białe jak w przypadku innych członków rodziny królewskiej. Wyłamał się ze sztywno ustawionych ram i granic, nie prowadził stricte książęcego życia. Jednym to imponuje, innych zaś oburza. Każda nietuzinkowa osoba ruszająca pod prąd będzie polaryzować ludzi. Koniecznie muszę sięgnąć po tę pozycję, dawno nie czytałem dobrej biografii.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, Maks - ilu ludzi, tyle opinii. Tylko że często ci zaciekle krytykujący Harry'ego i Megan wykazują się większym jadem i brakiem kultury niż znienawidzona przez nich para. Dyskutować można, ale kulturalnie, wszak każdy z nas ma prawo do swojego zdania i nigdy nie będzie tak, że wszyscy będą ze wszystkimi się zgadzać.

      "Każda nietuzinkowa osoba ruszająca pod prąd będzie polaryzować ludzi" - amen! Święte słowa. To jest właśnie clou tego problemu. Wystający gwóźdź musi zostać wbity - nie ma, że wychodzi przed szereg!

      Ja, jak zawsze w przypadku książek, tylko sygnalizuję ich obecność. Nikogo nie namawiam, każdy ma swój rozum i swoje preferencje. A skoro o biografiach mowa, to wczoraj - dzięki przypomnieniu jednej czytelniczki - zamówiłam w bibliotece książkę Matthew Perry'ego, no i dodatkowo Michele Obamy. Ciekawa jestem, czego nowego się z nich dowiem i czy polubię którąś z tych postaci.

      Miłej niedzieli, Maks :) Wielkie dzięki za komentarz i wizytę :)

      Usuń
  7. Nie czytałam i raczej nie planuję. Rodzina królewska jest mi totalnie obojętna. Lubię czytać biografie, ale akurat jego osoba w ogóle mnie nie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca rozumiem, dlaczego ludzie tak się nimi ekscytują. Nie namawiam ;)

      Usuń
    2. Za to ja Cię namawiam na świetną książkę "Chłopki: opowieść o naszych babkach" Joanny Kuciel - Frydryszak. Jest to reportaż, ale rewelacyjny. Zmienia spojrzenie na nasze babcie, amy, itp. Polecam

      Usuń
    3. Niestety nie ma jej w mojej bibliotece, więc nie przeczytam w najbliższym czasie :(

      Usuń
  8. nie czytałam i nie wiedziałam, że jest taka książka. Też się nie interesowałam monarchią ale obejrzałam na Netflixie serial o Królowej i nawet go nieźle odebrałam bo sporo już w nim było pokazane takich nie wybielonych historii. Tych decyzji królowej które mnie szokowały jak tak można w ogóle rodzine traktować. Ale potem wyszedł właśnie dokument o Harrym i też go obejrzałam i tu już miałam mieszane uczucia z przewagą negatywnych. Generalnie rozumiem, że Harry był źle traktowany i że wychowany tzw zimnych chowem jak sie to u nas mówi i szanuje go za jedno. Za tom, że się z tego syfu oderwał, postawił i wydostał. Ale po co lamentować i opowiadać takie szczegóły i jojczyć jak w tym dokumencie to już nie bardzo rozumiem. Szanowałam jego decyzje odejścia, rozumiałam nieszczęśliwe życie ale jeśli chodzi o ten dokument (bo ksiązki nie znam) to jestem na nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, o jakim serialu o królowej mówisz, więc nie mogę się wypowiedzieć w tym temacie, jednak niedawno skończyłam "Harry & Megan" i nadal nie wiem, o jakim płakaniu i jojczeniu mówicie - absolutnie nie odebrałam tego w takich kategoriach. Nie płakali pod publikę, nie robili scen, normalnym głosem opowiadali o tym, co przeżyli. Nadal nie rozumiem hejtu na nich. To znaczy domyślam się, że wielu osobom nie spodobało się "skundlenie" monarchii brytyjskiej, stąd właśnie ta cała nagonka na Meghan. Paparazzi to hieny, a tabloidy nadają się jedynie na rozpałkę. Z tego co pamiętam, to jak William zaczął się spotykać z Kate, to też próbowali wykopać jakiś brud na nią, ale w przypadku Meghan to wszystko osiągnęło monstrualne rozmiary.

      Usuń
    2. Serial The Crown.

      No widzisz a my odebraliśmy inaczej i się dziwimy Twoim zachwytom 🤷‍♀️

      Usuń
    3. To nie oglądałam.

      Ale jakim zachwytom? Nie zachwycam się ani serialem o nich, ani nimi samymi. Po prostu mam dla nich więcej zrozumienia niż ci, którzy ich za wszystko atakują. Książka bardzo mi się podobała, bo mnie wciągnęła od samego początku, i była w ciekawy sposób napisana. No ale to może dlatego, że jej treść była dla mnie nowością, jako że nie śledziłam ich losów.

      Usuń
    4. no ja odebrałam jako zachwyt. Polecasz, piszesz, że fajnie się czytało, że wciągnęło. No to czyli moim zdaniem podobało się. No ale nie ma co drążyć. Sama napisałaś, że recenzje są różne i mocno skrajne a ja tego nie czytałam. Więc sie nie odniose do książki.

      Usuń
  9. It’s amazing how some books can completely captivate us and leave a lasting impression. Prince Harry’s “Spare” seems to have done just that for you, making it a truly memorable read. 📚 Read my new blog post on www.melodyjacob.com.

    OdpowiedzUsuń