niedziela, 18 sierpnia 2024

Chodź, pokażę Ci Peel i zamek na wyspie św. Patryka


Na początku wcale nie było chaosu. Na początku była jedna wielka ekstaza.

Gdyby ekscytacja mogła uskrzydlać, niechybnie unosiłabym się nad ziemią niczym Hindenburg ‒ wielka, napuszona, dumna z siebie i ze swojego pomysłu na urlop. I pewnie tak jak on, albo Ikar, marnie bym skończyła, gdybym zapomniała się w tym szczęściu i rozpierającej mnie radości. 


To był trzeci dzień naszego pobytu na cudownej Wyspie Man, ale tak naprawdę pierwsza zwiedzana atrakcja. Kiedy rezerwowałam ten pobyt, dla mnie niesamowitą atrakcją była nasza noclegownia i jej oszałamiające otoczenie (pisałam o nich tu i tu). Już wtedy wiedziałam, że nawet jeśli pogoda nam nie dopisze, jeśli nie wychylimy nosa poza półwysep, na którym znajduje się nasz domek latarnika, to i tak wrócę do domu szczęśliwa. Sami więc rozumiecie, że wszystko ponad to, co uwzględniłam w pesymistycznym scenariuszu, było dla mnie niewyobrażalnym powodem do szczęścia. Samorealizującym się marzeniem.



Kiedy więc dotarliśmy na zachodnie wybrzeże wyspy do miasta Peel, od razu poczułam się tu jak w domu. Było tu wszystko to, co tygryski lubią najbardziej: spektakularne ruiny, plaża, morze, słońce, portowa atmosfera i klimatyczna zabudowa. I mało ludzi! 


Jakby tego było mało, pierwszy Mańczyk, z którym mieliśmy kontakt był przemiły, co od razu sprawiło, że jeszcze przychylniej spojrzałam nie tylko na kraj, lecz także na jego mieszkańców. Pan Derek, bo tak zwał się staruszek, który siedział w budce na terenie zamku, i sprzedawał wejściówki, był bardzo uczynny.  Kiedy zagadnęłam go o Holiday Pass, powiedział, że można go u niego kupić i serdecznie polecał takie rozwiązanie. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby okazało się, że tak naprawdę jest tutaj wolontariuszem ‒ emerytem, który mógłby siedzieć w domu, ale zamiast tego wybrał pracę wśród ludzi. 


Holiday Pass to karta wstępu do wszystkich zabytków pod pieczą Manx National Heritage, ważna przez 14 dni od daty kupna.  Nie jest to tania rzecz, kosztuje 30£ od osoby, ale biorąc pod uwagę, że wstęp do zamku Peel kosztował 9.50£, zgodnie doszliśmy do wniosku, że to dobry interes. Nie mieliśmy zamiaru poprzestać na jednym zabytku. Nasz apetyt dopiero się zaostrzał. 


Ta mała skała, na której znajdują się między innymi ruiny katedry, okrągłej wieży i zamku miała ogromne znaczenie dla miasta, a nawet dla całego kraju. To wyspa św. Patryka ‒ patrona Zielonej Wyspy. W VI wieku było to bowiem centrum mańskiego chrześcijaństwa. To właśnie św. Patryk dał mu początek, a chrześcijańscy misjonarze kontynuowali jego dzieło. Kilka wieków później przybyli tu wikingowie ze swoimi pogańskimi wierzeniami, i choć na jakiś czas osiedli na wyspie, wznosząc tu w XI wieku drewniany zamek dla swojego króla, Magnusa III Bosego, nie wyplenili anglikańskiej wiary. 


Pozostawili za to po sobie bezcenne pamiątki. W zasadzie to cały kompleks jest jednym wielkim skarbcem historycznym, a także miejscem osnutym mitologią i legendami. To tu w czasie archeologicznych wykopalisk w latach 80. natknięto się na wiele pradawnych grobów ‒ od tych starożytnych z okolic V wieku do średniowiecznych.


Najciekawszym z nich była mogiła "pogańskiej damy", jak nazwano tajemniczą kobietę. Pośród zwyczajnych artefaktów, które przypominały wyposażenie Edwarda Nożycorękiego (noże, ostrza, sekatory...) znaleziono również spektakularny naszyjnik ze szklanymi paciorkami, który obecnie można obejrzeć w Manx Museum w stolicy wyspy, Douglas. 


Okrągła wieża tak bardzo podobna do tych irlandzkich jest zachowana w dość dobrym stanie, choć brakuje jej charakterystycznego stożkowatego dachu. Ma jakieś 15 metrów wysokości i dziś jest już na emeryturze. Kilkanaście wieków temu pełniła jednak funkcję "panic roomu" dla zamieszkujących wysepkę chrześcijańskich duchownych.


Kiedy na horyzoncie pojawiały się wrogie drakkary wikingów, mnisi chowali się w wieży razem z drogocennymi przedmiotami, wciągali drabinę, zamykali szczelnie drzwi i siedzieli cicho jak mysz pod miotłą. A w praktyce pewnie żarliwie modlili, by plądrujący barbarzyńcy jak najszybciej wynieśli się z ich świętej ziemi. 


Nie mniej ciekawe są ruiny XIII-wiecznej katedry świętego Germana, patrona więźniów i muzyki. Pod jej prezbiterium znajdują się ponure krypty, które przez długi czas służyły biskupowi jako więzienie. Jedynym źródłem światła było tu niewielkie okienko ‒ 150 cm długości, 15 cm szerokości. 


Do lochów, oprócz zatwardziałych rzezimieszków, trafiali też cudzołożnicy, awanturnicy i pijacy, podejrzani o uprawianie czarnej magii, a także kwakrowie i ci, którzy nie święcili dnia Pańskiego w należyty sposób. 


Tu w tym mokrym, zimnym i ponurym lochu mieli rozmyślać nad swoim losem i nawróceniem. Jeśli szczęście im sprzyjało (albo święty German) udało im się odbyć pokutę i uzyskać ułaskawienie. Było to mało humanitarne zachowanie biskupa, ale przynosiło efekty. Recydywistów było niewielu. Kto raz zaznał piekła za życia, dobrowolnie do niego nie wracał. Chyba że był zepsuty do szpiku kości. Albo doczekał szczęśliwych lat 80. XVIII wieku. Wtedy to bowiem krypty przestały służyć jako więzienie. 


Na zabalsamowane zwłoki biskupa (pochowanego ze swoim psem) natrafiono w katedrze w 1871 roku w czasie przeprowadzanych prac remontowych. Ponownie je pochowano w nieco innym miejscu, a miejsce pochówku upamiętniono tablicą. Jednak tytuł najfajniejszej tablicy nagrobnej przypada innemu duchownemu ‒ Samuelowi Rutter, ostatniemu biskupowi pochowanemu na wyspie św. Patryka.


Rutter był dowcipnym i przyjaznym duchownym, pełnym życia i poetyckich zapędów.  Przypisuje mu się autorstwo najlepszej pijackiej przyśpiewki powstałej w języku Manx. Jest on też autorem swojego, jakże oryginalnego, epitafium w języku łacińskim:

"W tym domu, dzielonym z moimi braćmi robakami, w nadziei na zmartwychwstanie, leżę ja, Sam, z łaski Bożej biskup tej wyspy. Przechodniu, zatrzymaj się: popatrz na ten pałac biskupi i uśmiechnij się".



Mnie do uśmiechania się nie trzeba było namawiać. Tego dnia intensywnie pracowałam nad swoimi przyszłymi zmarszczkami mimicznymi. Przechadzałam się wzdłuż murów, raz po raz wyzierając za nie i patrząc na spacerujących poza nimi przechodniów (cały kompleks można obejść klifową ścieżką, how cool is that!). 


Morze, napędzane dość porywistym wiatrem, z impetem bryzgało słoną wodą o skały, falochrony i mury. Niewidocznym kropidłem "święciło" samochody na parkingu (o czym świadczyła zachlapana szyba w naszym aucie), a ja jak nigdy wcześniej czułam się pobłogosławiona. 


Wszystko było na właściwym miejscu. 



 

36 komentarzy:

  1. Szkoda, ze zostaly tylko ruiny, choc i one maja jeszcze wiele uroku. Polecialam do map gugla i obejrzalam sobie okolice w opcji street-view, pochodzilam Waszymi trasami, poogladalam zamczysko z roznych stron, a poczytawszy Twoje opisy, poczulam sie jakbym tam byla.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli patrzysz na to z perspektywy szklanki do połowy pustej, to faktycznie szkoda, ale z drugiej strony, tej bardziej optymistycznej, tych ruin w ogóle mogłoby nie być, a to już by była niepowetowana strata. Dlatego cieszę się, że są - zdecydowanie dodają uroku miastu i czynią je ciekawszym. To są moje klimaty, bardzo lubię takie widowiskowe zamki nad morzem.
      No i miło mi czytać, że wybrałaś się na wirtualną wycieczkę po Peel, bo to chyba oznacza, że wpadło Ci w oko :) Jeszcze będzie tu o tym mieście.

      Usuń
    2. Uwielbiam te wirtualne wloczegi, mozna przy tym zapomniec o bozym swiecie, czesto sobie tak zwiedzam i zaluje, ze nie mam wiecej czasu na to szlajanie.

      Usuń
    3. Ja nieustannie żałuję, że nie dotrę do wszystkich miejsc, które chciałabym zwiedzić. Moja podróżnicza lista ciągle się wydłuża, a czasu coraz mniej. Czasem też sposobności.

      Usuń
  2. What an immersive and captivating journey through history and legend! Your vivid descriptions made me feel like I was right there, exploring the ancient ruins and soaking in the rich atmosphere of the Isle of Man. Wishing you a beautiful week ahead! Check out my new style post: https://www.melodyjacob.com/2024/08/uoozee-church-outfit-review.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejne bardzo ciekawe i urokliwe miejsce :) najbardziej podoba mi się wątek duchownego pochowanego z psem, to chyba dosyć nietypowe nawet w obecnych czasach :) pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało :) Miłego tygodnia, Magdo :)

      Usuń
  4. Lubię tematykę wikingów, super fotki :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Taita, na skutek dziwnego zbiegu okoliczności mieszkam w UK od prawie 20 lat... Na początku zachwycałam się tymi ruinami, zamkami, i wszechogarniająca " starzyzną" , czyli wiekowymi budynkami , antykami i zabytkami , z których właściwie cala Anglia się składa. Niestety życie w tym klimacie , starych budynków i wśród monotonnej brunatno-czerwonej cegły, która zabiera większość światła przez większość roku sprawiło, ze zaczęło mnie to przytłaczać. Wszystko naokoło jest czerwono-brązowo-zielone i od wczesnej jesieni do późnej wiosny takie pozostaje. A lata są krótkie , chłodne i deszczowe, z mała ilością słońca. Dla Ciebie klimat wymarzony, dla mnie przygnębiający. Zawsze z radością odwiedzam Polskę , w której słońca i kolorów nie brakuje, w której ulice są jasno oświetlone i nie trzeba trzy razy dziennie przebierać się odpowiednio do pogody :)) Kazdy wyjazd to ladowanie akumulatorów na zapas, na te ponure miesiące tutaj...Przestalismy jeździć i zwiedzać kolejne zamczyska i ruiny , a każdą słoneczna chwile staramy się spędzać gdzieś na bardziej otwartych terenach nad woda , bądź w ogrodach, najczęściej we własnym :) Goście nas odwiedzający lubią te angielskie widoczki, bo są one oryginalne i inne od tych , które znaja, ale zamieszkiwanie tutaj to zupełnie inna sprawa . Jednakże z przyjemnościa obejrzałam wasza wycieczkę , pozdrawiam Kitty



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, Kitty, miło mi Cię tutaj widzieć :) Ja z kolei mieszkam w Irlandii ponad 18 lat, i doprawdy nie wiem, kiedy to zleciało! Ty pewnie też się nad tym zastanawiasz :) Ze wszystkich krajów Wielkiej Brytanii Anglia jest mi najmniej znana. Kilkukrotnie za to byłam w Szkocji, Walii i Irlandii Północnej. Lubię do nich wracać :)

      Rozumiem, o czym mówisz i wiem, w czym tkwi problem. W Irlandii akurat mało jest zabudowy tego typu - też za nią nie przepadam, bo te ciemne ceglane budynki wydają mi się dość przytłaczające i depresyjne. Szczególnie kiedy całe miasta są z nich zbudowane. Bardzo lubię za to te kolorowe miasteczka, w których można znaleźć elewacje we wszystkich kolorach tęczy. Kolorystyka mocno wpływa na nasz odbiór i samopoczucie. Wyobraź sobie, że ostatnio zmieniłam w domu ciemne zasłony na jasne (musztardowe) i... o jejku! Jaki fajny, optymistyczny akcent :) Od razu jakoś tak przyjemniej zrobiło się w tych pomieszczeniach. Przede wszystkim stały się jaśniejsze!

      Z czasem wszystko powszednieje. Dwie dekady to szmat czasu. Już się nazwiedzaliście przez te wszystkie lata, pewnie początkowa euforia przeminęła, i zaczęliście dostrzegać więcej mankamentów UK niż jego zalet. Tak właśnie mam z Irlandią. Nadal uwielbiam ten kraj, ale nie jestem pewna, czy pozostanę tu do końca życia - przez te minione 18 lat zaszło w nim sporo negatywnych zmian. Coraz mniej mi się one podobają. Frustruje mnie też sytuacja ekonomiczno-polityczna i nieograniczony napływ nielegalnych imigrantów, którzy nieodwracalnie niszczą charakter tego kraju.

      Nie rozważacie powrotu do Polski? Część moich polskich znajomych już wróciła, część planuje powrót za jakiś czas. Masz może swojego bloga?

      Wielkie dzięki za ten obszerny i ciekawy komentarz - doceniam Twój poświęcony czas :) Życzę Ci wspaniałego tygodnia i jak najwięcej słońca i przyjemnych temperatur :)

      Usuń
    2. Hej Taita, dobrze rozumiem o czym piszesz, oj az za dobrze. I juz nawet nie mowie o ciemnej cegle, ale o tym co sie dzieje w Twoim i tym kraju , gdzie mieszkam , zreszta w calej Europie Zach. i dokad to wszystko zmierza. Zupelnie nie widze sie tutaj na emeryturze. Juz teraz czuje, ze jest niedobrze. Obysmy dotrwali , ale obawiam sie, ze w tym tempie to za 5 lat trzeba bedzie stad wrecz uciekac... A niestety jeszcze do emerytury troche zostalo, sporo wiecej niz te 5 lat. I w dodatku moj osobisty chlop uwaza, ze tu bedzie lepiej 🙈 Trzeba podjac jakies kroki i decyzje i pracuje nad tym. Poki co moj dom jest jasny i ....kolorowy. Kiedys zapchalam go dosc ciezkimi antykami, ktore kocham, ale od paru lat przeksztalcam go w cos pomiedzy kolorowa galerie obrazow , rekodzielo , elementy z drewna , ceramiki , szkla , metalu i tkanin. Metraz niestety nie pozwala mi rozwinac skrzydel :)) Pozdrawiam z zimnej i wietrznej Anglii - Kitty

      Usuń
    3. A propos : do Walii mamy doslownie rzut kamieniem, bo mieszkamy w North West , i tam wlasnie jezdzimy po piekne widoczki , gorzyste, lesne i na piekne plaze ( choc dosc surowe ). Szkocje kocham calym sercem, szczegolnie Edynburg ( gdybym mogla to bym sie tam przeniosla, ale niestety moja praca jest tu i tylko tu ), w Irlandii Pol. nigdy nie bylam, za to bylam kiedys w Dublinie i zakochalam sie w tym miescie i Irlandczykach, ake byly to zupelnie inne czasy , oj lezka sie w oku kreci ( lata 90-te) . Pozdrawiam Kitty

      Usuń
    4. Wybacz, przegapiłam Twój komentarz, Kitty, stąd to opóźnienie w odpowiedzi.
      Zazdroszczę sąsiedztwa Walii, bardzo przypadła mi do gustu. Zarówno północ jak i południe (raz popłynęliśmy promem do Pembroke, innym razem do Holyhead). Szkocja jest boska, w czerwcu byłam tam na urlopie i doskonale wypoczęłam. A do tego pogoda sprzyjała - codziennie słońce! Edynburg jest piękny, bardzo klimatyczne miasto :)
      Skoro byłaś w latach 90., to miałaś szczęście zobaczyć prawdziwe oblicze Irlandii. Wielka szkoda, że nie można wrócić do tamtych czasów! Myślę, że teraz mogłabyś być nieco zszokowana widokiem współczesnego Dublina.

      Usuń
    5. Jak wiesz, podzielam Twoje poglądy, i też się obawiam, że za pięć lat może tu być strasznie :( Już teraz Irlandia stała się krajem niezbyt przyjaznym do życia dla zwykłego szaraka z klasy średniej. Sytuacja na rynku nieruchomości przeraża, koszty życia wzrastają drastycznie, a pensja jakoś nie chce iść w ich ślady. W dodatku antyemigranckie nastroje nie pomagają (przez tę masową nielegalną migrację czasem rykoszetem obrywają zwykli emigranci, którzy przyjechali tu uczciwie żyć i pracować, nie zaś doić system). Ech, myśli o przyszłości nie napawają optymizmem.
      Opis Twojego domu brzmi bardzo ciekawie - stworzyłaś niesztampowe miejsce z duszą, takie mam wrażenie. Aż żałuję, że nie mogę tego zobaczyć na żywo!
      Trzymaj się tam ciepło i zdrowo. U nas wczoraj były jakieś pozostałości po huraganie, myślałam, że oszaleję, bo mi kwiatki poprzewracało, urwało linkę do suszenia prania, ściągnęło z niej suszącą się pościel... A to dopiero sierpień! Sezon sztormów jeszcze się nie zaczął!

      Usuń
    6. Oj Taito, widze, ze mamy dosc podobne wrazenia, temat dlugi i szeroki, szkoda , ze tak daleko mieszkamy od siebie, bo fajnie byloby spotkac sie na kawke i pogadac tak od serca. Poki co zyjemy tu i staram sie, mimo tylu roznic jakos " z tym zyc". Martwi mnie sytuacja w UK , to co wyprawia ten nowy rzad i to swiezo po dojsciu do wladzy momentami wrecz przeraza. Przeksztalcaja kraj w panstwo uciskowo-policyjne, jednoczesnie wcale nie zapewniajac bezpieczenstwa mieszkancom, karzac ich za glosy protestu, za to rozkladaja parasol ochronny nad niezliczona rzesza nielegalnych imigrantow i ich czynami. Ale nie o tym
      chcialam , chcialam o czyms milszym i lzejszym . Pozdrawiam - u nas zrobilo sie prawie jesiennie, a lata prawie nie bylo w tym roku , no coz :)) Kitty

      Usuń
  6. Ale fantastyczne miejsce! Zdjęcia sprawiły, że odniosłam wrażenie jakbym tam naprawdę była i podziwiała tę malowniczą okolicę :) Może kiedyś uda mi się odwiedzić tę wyspę :) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym pierwszym zdaniu zacytowałaś mnie - właśnie takie okrzyki zachwytu wydawałam z siebie w czasie zwiedzania Peel :) Pogoda dopisała i było super. W szarudze nic nie prezentowałoby się tak widowiskowo.
      Dziękuję za miłe słowa, ja również ślę Ci serdeczne pozdrowienia :)

      Usuń
  7. Piękny zamek i okolica. takie karty do zwiedzania wielu miejsc to świetna sprawa i spora oszczędność, staram się z niej korzystać, gdy tylko nadarzy się okazja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, to był bardzo dobry zakup, bo jedna karta to 30 funtów, podczas gdy niemal każdy bilet wstępu wynosił prawie 10 funtów, albo nawet więcej! Zdecydowanie polecam jej kupno, jeśli ktoś planuje intensywnie zwiedzać, a nie poprzestać na jednej bądź dwóch atrakcjach.

      Usuń
  8. Chciałbym być taka piękna ruina i miejsce gdzie bym była też jest doskonale, tak naturalnie, no i morze, niechby nawet mnie te fale chłostały codziennie, no i żyłabym wiecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, Tereso, ze zdziwieniem odkrywam, że masz zadatki na celebrytkę, która z uwielbieniem pozuje na ściankach ;) Nie tylko żyłabyś wiecznie, ale przede wszystkim wszyscy by Cię podziwiali, fotografowali i zachwycali się Twoim pięknem :)
      Ach, to morze! Nieustannie do niego wzdycham! Bo jak to bywa - trawa zawsze wydaje się zieleńsza po drugiej stronie płotu. A taka nadmorska to dopiero musi być zielona i soczysta :)

      Usuń
  9. Wow! Przepiękna i ciekawa relacja, uwielbiam takie miejsca! Cudownie jest móc zagłębić się w historię takich wyjątkowych miejsc. Dziękuję za podzielenie się ciekawostkami i zdjęciami! <3 Ja jeszcze żadnej wyspy nie odwiedziłam, ale na pewno w przyszłości się to zmieni. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki za wszystkie miłe słowa, Dollka :) Uwielbiam wyspy - zawsze czuję się wtedy tak, jakbym jechała na nie wiadomo jaką przygodę :)

      Usuń
  10. tam się zwiedzało też wnętrza ? bo jakoś tak mi wyszło z opisu a sporo ludzi widzę z psami to oni chyba tylko na spacer wokoło.

    Zamek fajny faktycznie chociaż mnie sie bardziej podoba kilka innych zdjęć. Najpierw Pani z psami które nie wiadomi jakimi są psami bo bez głów i sie zastanawiam co to za rasa ...

    Potem Pan uchwycony chyba podczas zeskakiwania z murka :D

    Trzej muszkieterowie z aparatami też niezłe ujęcie.

    No i jeszcze fota na której widzę oczami wyobraźni na brzegu mały okręt podwodny ha ha ha no ciekawe czy też to zobaczysz. Czarny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, że tak - chyba większość tych zdjęć zrobiłam w środku, nie chce mi się liczyć ;) Byli i tacy i tacy - kobieta z bezgłowymi psami była chyba tylko na spacerze poza murami, bo nie widziałam jej w środku :) Natomiast na terenie kompleksu też byli psiarze - to te dwa pozostałe zdjęcia koło katedry.

      Jak zerkniesz na pierwsze zdjęcie, to zobaczysz, że on tam sobie leżał na tym slipie i wygrzewał się do słońca. A na tym kolejnym wstaje, chyba znudziło mu się leżakowanie, albo wystraszył się, że dostanie wilka ;)

      Okrętu podwodnego nie zobaczyłam, ale widziałam w nim wieloryba wyrzuconego na brzeg ;)

      Usuń
    2. Aaaa leżał to mi umknęło. I wieloryb może być 😀

      Aaaa no tak bo ja nadal zwiedzanie wnętrza to mam w głowie sale z eksponatami a nie dziedziniec z trawą

      Usuń
  11. Uwielbiam aktywny wypoczynek na wyspach, a gdy oferują one choćby pozostałości zabytków tak wspaniale wkomponowanych w otoczenie, to już pełnia szczęścia! Ruiny zamku i katedry świetnie kontrastują z zielenią wyspy oblewanej wzburzonymi falami. Ciekawa i wciągająca jest Twoja opowieść, radość z czytania zaraźliwa, a historia tego miejsca i ludzi, pobudzająca wyobraźnię!
    Ściskam, pozdrawiam i życzę Ci udanego weekendu!
    Anita

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj jak dawno mnie tu nie było. Miałam dłuższą przerwę w odwiedzinach na blogach, a tu pojawiło się kilka nowych wpisów. Cudnie, że twój wybór miejscu urlopu okazał się strzałem w dziesiątkę. Też lubię takie klimaty- morskie z niewielką ilością ludzi. A co do tego więzienia, czy uwięzienia, które powodowało, że nie było recydywistów przydałoby się dziś dla tych najgorszych, najniebezpieczniejszych zbrodniarzy. Od zawsze byłam zwolennikiem zamykania w kamieniołomach zatwardziałych zbrodniarzy, a nie w więzieniach z telewizorami i udogodnieniami.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  13. Zamkowe ruiny widziało się nie raz, nie dwa, ale te, które przedstawiłaś wyglądają zupełnie inaczej. Układ, dobór odpowiednich materiałów budowlanych od razu pozwala stwierdzić, że to daleko od Polski leży... Cieszę się, że jesteś zadowolona z urlopu, mam nadzieję że doładowałaś życiowe baterie na maxa!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. What a captivating account of your visit to Peel on the Isle of Man! Your description brings the rich history and atmospheric charm of the place to life. From the intriguing tales of the round tower to the poignant history of the crypts, it's clear that this location is a treasure trove of stories and sights. Your experience of exploring the ruins, walking along the walls, and feeling the sea's spray paints a vivid picture of your day. Thanks for sharing your journey and reflections—I'm sure many readers will find your adventure both inspiring and enriching!

    www.melodyjacob.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Miejsce idealne dla każdego, kto lubi zwiedzać historyczne miejsca. W Irlandii byłam ze 2 razy, piekny kraj. Pamiętam, że bardzo przydały mi się tam wełniane skarpetki i ciepłe ubrania, bo pogoda była za każdym razem kiepska.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale super miejsce odwiedziłaś. Te ruiny są fascynujące i sama chętnie pospacerowałabym wzdłuż wybrzeża, tą wytyczoną i tak dobrze widoczną ścieżką.
    Też lubię zwiedzać takie miejsca, a szum fal i widok morskiej toni zawsze działa na mnie optymistycznie. Jedynie za silnym wiatrem nie przepadam, ale myślę, że w takie scenerii można zdzierżyć i to :)
    Cieplutko Cię pozdrawiam, ale coś chyba dawno Cię tu nie było???
    Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie ok...

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudowna wycieczka! Już na zdjęciach czuć niezwykły klimat tego miejsca.

    OdpowiedzUsuń