Pisząc o dolmenach, nie sposób niewspomnieć o jednym megalitycznym pomniku: Browne’s Hill Dolmen.
Znajduje się on w hrabstwie Carlow, naniewielkim wzgórzu, gdzie kiedyś żyła rodzina Browne. Zapewne ci bardziejspostrzegawczy czytelnicy zauważyli, że w nazwie dolmenu zawarte jest nazwiskowspomnianej familii. I nie jest to przypadek. Ale fakt ten nie oznacza też, żew tym pradawnym grobowcu pochowano członków tej rodziny. Taki zaszczyt spotykałtylko tych, którzy cieszyli się ogromną rangą w ówczesnym społeczeństwie.Logicznie rozumując: do grona szczęśliwców nie należeli zwykli śmiertelnicy. Natego typu kamienne grobowce liczyć mogli tylko pradawni królowie, przywódcy iich najbliżsi. O randze zmarłego często świadczyła wielkość grobowców. I tak naterenie Irlandii znaleźć można dolmeny „niewielkie” [jeśli w ogóle można takpowiedzieć o tego typu kamiennych budowlach], jak i te ogromne, do którychniewątpliwie zalicza się Browne’s Hill Dolmen, zawdzięczający swoja nazwęwzgórzu, na którym jest usytuowany.
Nie jest to mój ulubiony dolmen, jednak zpewnością jest on godny uwagi, chociażby ze względu na jego imponującerozmiary. Co ciekawe, jest to jeden z największych [jeśli nie największy!]dolmen irlandzki, a jego sława jest jakby odwrotnie proporcjonalna do jegowielkości.
Przewodniki traktują go po macoszemu, a ituryści najczęściej cały swój zachwyt przelewają na dolmen Poulnabrone,usytuowany na wapiennym płaskowyżu Burren. Z czego to wynika? Za taki stanrzeczy w znacznej mierze odpowiada sama lokalizacja tych dwóch wspomnianychdolmenów. Na korzyść Poulnabrone przemawia przede wszystkim atrakcyjnepołożenie. Praktycznie każdy turysta jadący na pobliskie, osławione Cliffs ofMoher, żartobliwie zwane przez Polaków „Moherami”, robi małą przerwę, bysfotografować dolmen Poulnabrone. A jego kamienny „brat” Browne’s Hill? Cóż, doCarlow rzadko zaglądają zagraniczni turyści. To małe hrabstwo, mimo że na swójsposób intrygujące, nie ma wystarczająco dużej siły przebicia, by konkurować znajbardziej atrakcyjnymi turystycznie hrabstwami Zielonej Wyspy. Powiedzmy, żez góry jest skazane na porażkę.
Podobnie jak w przypadku innych tutejszychdolmenów, zainteresowanym ofiaruje się najczęściej garstkę suchych faktów. Jakzwykle nie ma pewności, kto i dlaczego wzniósł ten kamienny grobowiec. Mnóstwojest za to przeróżnych spekulacji i pytań, na które ciągle ciężko znaleźćodpowiedź. W przypadku dolmenu Browne’s Hill tych faktów jest jakby mniej. Nieprowadzono tutaj prac wykopaliskowych. Wiadomo natomiast, że głaz nakrywającykomorę grobowca jest prawdopodobnie największym w Europie „dachem” dolmenu.Szacuje się, że jego waga wynosi jakieś 100-150 ton. Niewątpliwie jest to gigantwśród irlandzkich dolmenów.
Bardzo adekwatnym przydomkiem dolmenówbyłaby „tajemnica zaklęta w kamień”. Dlatego, że mamy tu do czynienia ze swego rodzaju zagadką. Jak jużwcześniej wspominałam: nie wiadomo kto, jak i po co zadał sobie tyle trudu, bywznosić megality. Browne’s Hill Dolmen ma dla nas jeszcze jedną zagadkę.Wiadomo, że do jego budowy użyto kamienia, który nie pochodził z tych stron.Czy przytransportowali go budowniczy dolmenu, czy też w epoce lodowcowej głazysame się tutaj przemieściły – nie wiadomo.
Kiedy zbliżamy się do tego kamiennegogrobowca, dostrzegamy liczną grupkę turystów złożoną głównie z mężczyzn wśrednim wieku. Szara masa, jaką nieświadomie tworzą, skupia się wokół dolmenu.Dobiega nas mieszanka melodycznego języka włoskiego i wesołego śmiechu.Mężczyźni z grymasem udawanego wysiłku na twarzy, z wysoko uniesionymi rękami,podpierającymi szczytowy głaz dolmenu, pozują do zdjęć. Ale dolmen ani drgnie.
W oczekiwaniu na zakończenie ich sesji irozpoczęcie naszej, przyglądamy się temu gigantowi. Z bliska wygląda jeszczebardziej masywnie. I tak jakoś niezgrabnie. Brak mu uroku i lekkości tychmniejszych dolmenów, które miałam okazje podziwiać wcześniej. Zamiast złudnegowrażenia lekkości jest uczucie ciężaru. Tak, jakby na własnych barkach musiałodźwigać się ten niewyobrażalny ciężar. Tak, jakby na dolmen działała wyjątkowosilna grawitacja. Tak, jakby ziemia dopominała się o to, co do niej przynależyi usiłowała go pochłonąć.
To, co nie udało się włoskim turystom,udało się – według irlandzkiego folkloru – pewnej kobiecie. Pod tym względem ZielonaWyspa, kraj legend, wróżek, karłów i mitów nie zawodzi i tym razem. W swoimbogactwie kryje także genezę powstania dolmenu Browne’s Hill. I nie jest tozwyczajna, mało barwna historia. To romantyczna legenda o potędze matczynejmiłości. O bezbrzeżnej miłości matki do dzieci. Miłości, która dokonała heroicznegoczynu:
Było to dawno, dawno temu, kiedy nairlandzkiej ziemi żyły olbrzymy. Jeden z nich spacerując natrafił na swojejścieżce na ogromny kamień. Olbrzym z niesmakiem schylił się, by go podnieść. Zezłością wziął potężny rozmach i rzucił głazem tak daleko, jak tylko mógł.Kamień wylądował w polu na wzgórzu Browne. Nikt nie zauważył jego pojawieniasię. Aż do pewnej, zimnej, burzowej nocy. Przechodząca tamtędy uboga kobieta rozpaczliwieposzukiwała schronienia dla siebie i swoich umęczonych dzieci. W akcie desperacji, chłostana zimnymi podmuchami wiatru i mocnymistrumieniami deszczu, kobieta wykrzesała z siebie wystarczająco dużo siły, byunieść głaz, a tym samym dać swoim dzieciom schronienie od deszczu…
Oczywiście taka geneza powstania dolmenuBrowne’s Hill jest mocno wątpliwa. Chyba nawet najbardziej romantyczna osobanie byłaby w stanie uwierzyć w wyjaśnienie, jakie serwuje nam irlandzkifolklor. Ale jakie to ma znaczenie? Bez tego barwnego elementu, dodającegokolorytu całej Irlandii, kraj ten straciłby wiele ze swojego mrocznego, alerównież tajemniczego i magicznego klimatu.