piątek, 5 lutego 2010

Browne's Hill Dolmen

Pisząc o dolmenach, nie sposób niewspomnieć o jednym megalitycznym pomniku: Browne’s Hill Dolmen.


  


Znajduje się on w hrabstwie Carlow, naniewielkim wzgórzu, gdzie kiedyś żyła rodzina Browne. Zapewne ci bardziejspostrzegawczy czytelnicy zauważyli, że w nazwie dolmenu zawarte jest nazwiskowspomnianej familii. I nie jest to przypadek. Ale fakt ten nie oznacza też, żew tym pradawnym grobowcu pochowano członków tej rodziny. Taki zaszczyt spotykałtylko tych, którzy cieszyli się ogromną rangą w ówczesnym społeczeństwie.Logicznie rozumując: do grona szczęśliwców nie należeli zwykli śmiertelnicy. Natego typu kamienne grobowce liczyć mogli tylko pradawni królowie, przywódcy iich najbliżsi. O randze zmarłego często świadczyła wielkość grobowców. I tak naterenie Irlandii znaleźć można dolmeny „niewielkie” [jeśli w ogóle można takpowiedzieć o tego typu kamiennych budowlach], jak i te ogromne, do którychniewątpliwie zalicza się Browne’s Hill Dolmen, zawdzięczający swoja nazwęwzgórzu, na którym jest usytuowany.


  


Nie jest to mój ulubiony dolmen, jednak zpewnością jest on godny uwagi, chociażby ze względu na jego imponującerozmiary. Co ciekawe, jest to jeden z największych [jeśli nie największy!]dolmen irlandzki, a jego sława jest jakby odwrotnie proporcjonalna do jegowielkości.


  


Przewodniki traktują go po macoszemu, a ituryści najczęściej cały swój zachwyt przelewają na dolmen Poulnabrone,usytuowany na wapiennym płaskowyżu Burren. Z czego to wynika? Za taki stanrzeczy w znacznej mierze odpowiada sama lokalizacja tych dwóch wspomnianychdolmenów. Na korzyść Poulnabrone przemawia przede wszystkim atrakcyjnepołożenie. Praktycznie każdy turysta jadący na pobliskie, osławione Cliffs ofMoher, żartobliwie zwane przez Polaków „Moherami”, robi małą przerwę, bysfotografować dolmen Poulnabrone. A jego kamienny „brat” Browne’s Hill? Cóż, doCarlow rzadko zaglądają zagraniczni turyści. To małe hrabstwo, mimo że na swójsposób intrygujące, nie ma wystarczająco dużej siły przebicia, by konkurować znajbardziej atrakcyjnymi turystycznie hrabstwami Zielonej Wyspy. Powiedzmy, żez góry jest skazane na porażkę.


  Dolmen Poulnabrone


Podobnie jak w przypadku innych tutejszychdolmenów, zainteresowanym ofiaruje się najczęściej garstkę suchych faktów. Jakzwykle nie ma pewności, kto i dlaczego wzniósł ten kamienny grobowiec. Mnóstwojest za to przeróżnych spekulacji i pytań, na które ciągle ciężko znaleźćodpowiedź. W przypadku dolmenu Browne’s Hill tych faktów jest jakby mniej. Nieprowadzono tutaj prac wykopaliskowych. Wiadomo natomiast, że głaz nakrywającykomorę grobowca jest prawdopodobnie największym w Europie „dachem” dolmenu.Szacuje się, że jego waga wynosi jakieś 100-150 ton. Niewątpliwie jest to gigantwśród irlandzkich dolmenów.


  


Bardzo adekwatnym przydomkiem dolmenówbyłaby „tajemnica zaklęta w kamień”. Dlatego, że mamy tu do czynienia ze swego rodzaju zagadką. Jak jużwcześniej wspominałam: nie wiadomo kto, jak i po co zadał sobie tyle trudu, bywznosić megality. Browne’s Hill Dolmen ma dla nas jeszcze jedną zagadkę.Wiadomo, że do jego budowy użyto kamienia, który nie pochodził z tych stron.Czy przytransportowali go budowniczy dolmenu, czy też w epoce lodowcowej głazysame się tutaj przemieściły – nie wiadomo.


  


Kiedy zbliżamy się do tego kamiennegogrobowca, dostrzegamy liczną grupkę turystów złożoną głównie z mężczyzn wśrednim wieku. Szara masa, jaką nieświadomie tworzą, skupia się wokół dolmenu.Dobiega nas mieszanka melodycznego języka włoskiego i wesołego śmiechu.Mężczyźni z grymasem udawanego wysiłku na twarzy, z wysoko uniesionymi rękami,podpierającymi szczytowy głaz dolmenu, pozują do zdjęć. Ale dolmen ani drgnie.


  


W oczekiwaniu na zakończenie ich sesji irozpoczęcie naszej, przyglądamy się temu gigantowi. Z bliska wygląda jeszczebardziej masywnie. I tak jakoś niezgrabnie. Brak mu uroku i lekkości tychmniejszych dolmenów, które miałam okazje podziwiać wcześniej. Zamiast złudnegowrażenia lekkości jest uczucie ciężaru. Tak, jakby na własnych barkach musiałodźwigać się ten niewyobrażalny ciężar. Tak, jakby na dolmen działała wyjątkowosilna grawitacja. Tak, jakby ziemia dopominała się o to, co do niej przynależyi usiłowała go pochłonąć.


  


To, co nie udało się włoskim turystom,udało się – według irlandzkiego folkloru – pewnej kobiecie. Pod tym względem ZielonaWyspa, kraj legend, wróżek, karłów i mitów nie zawodzi i tym razem. W swoimbogactwie kryje także genezę powstania dolmenu Browne’s Hill. I nie jest tozwyczajna, mało barwna historia. To romantyczna legenda o potędze matczynejmiłości. O bezbrzeżnej miłości matki do dzieci. Miłości, która dokonała heroicznegoczynu:

 

Było to dawno, dawno temu, kiedy nairlandzkiej ziemi żyły olbrzymy. Jeden z nich spacerując natrafił na swojejścieżce na ogromny kamień. Olbrzym z niesmakiem schylił się, by go podnieść. Zezłością wziął potężny rozmach i rzucił głazem tak daleko, jak tylko mógł.Kamień wylądował w polu na wzgórzu Browne. Nikt nie zauważył jego pojawieniasię. Aż do pewnej, zimnej, burzowej nocy. Przechodząca  tamtędy uboga kobieta rozpaczliwieposzukiwała schronienia dla siebie i swoich umęczonych  dzieci. W akcie desperacji, chłostana zimnymi podmuchami wiatru i mocnymistrumieniami deszczu, kobieta wykrzesała z siebie wystarczająco dużo siły, byunieść głaz, a tym samym dać swoim dzieciom schronienie od deszczu…

 

  


Oczywiście taka geneza powstania dolmenuBrowne’s Hill jest mocno wątpliwa. Chyba nawet najbardziej romantyczna osobanie byłaby w stanie uwierzyć w wyjaśnienie, jakie serwuje nam irlandzkifolklor. Ale jakie to ma znaczenie? Bez tego barwnego elementu, dodającegokolorytu całej Irlandii, kraj ten straciłby wiele ze swojego mrocznego, alerównież tajemniczego i magicznego klimatu.

29 komentarzy:

  1. ~pełnoletnia5 lutego 2010 09:51

    Jeszcze raz dziękuję za maila! W poprzednim kometarzu napisałam, ze interesuje mnie dosłownie wszystko. Ale tak teraz o tym myśląc, doszłam do wniosku, że skłamałam. Najbardziej interesuje mnie to, co magiczne, prehistoryczne i najlepiej megalityczne ;) Notką o Browneshill Dolmen trafiłaś w samo sedno! Jedziemy tam jutro :) Przy okazji pragnę poinformować, że założyłam bloga na blogspocie - jest to nowe miejsce które odkryłam i mam zamiar zamieszczać w nim wspomnienia z podróży po naszej pięknej wyspie :) Szkoda tylko, ze sporo zdjęć mam w Polsce na płytkach.. Ale moze kiedys zdołam opisać wszystko. Nie, zebym robiła ci jakąkolwiek konkurencę ;) Zakosić Ciebie w tym temacie byłoby niemożliwe. Hmmm, kolejny raz chwalę się, że zakładam bloga o irlandii... mam nadzieję, że tym razem naprawdę coś z tego wyjdzie ;) Dziękuję Ci za tego posat i w ogóle, że istniejesz :) PS: Na maila odpowiem wkrótce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po co i jak ustawiano te kamienie to jedna sprawa, a druga to dlaczego i w jaki sposób transportowano je z dużych odległości... Do budowy Newgrange (pochodzącego z podobnego okresu co Twój dolmen) użyto masywnych kamieni ściągniętych z trzech różnych stron, m.in z gór Wicklow oddalonych o jakieś 80 km. Po co, jak... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam irlandzkie legendy :-)Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nasza przewodniczka wspominała o teorii dotyczącej transportu drogą rzeczną. Chciałabym kiedyś poznać odpowiedzi na te pytania, ale obawiam się, że to nigdy nie nastąpi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również :) Są niezwykle intrygujące. Lubię odkrywać tajemnice i legendy związane ze zwiedzanymi przeze mnie zabytkami. Ps. Maro, a 17 marca już niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zatem życzę udanej pogody :) Piątek był bardzo ładny i słoneczny, miejmy nadzieję, że sobota również taka będzie :) A co do dolmenu, to miałam nadzieję, że Ci się spodoba. Cieszę się, że się na coś przydałam :) Zapowiada się niezwykle ciekawie. Bardzo lubię czytać Twoje wspomnienia. Są niezwykle wciągające, zawsze z niecierpliwością oczekuję ciągu dalszego. Koniecznie podeślij mi adres, kiedy stronka będzie gotowa :) Nie masz za co dziękować. Czasem muszę się wygadać i "wypisać", więc cała przyjemność po mojej stronie :) Nie oglądałaś ostatnio jakiegoś ciekawego irlandzkiego filmu? :) Trzymaj się cieplutko i do poczytania wkrótce :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wydaje mi sie zeby ten dolmen wazyl 150 ton.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja przewodniczka to samo mówiła i jeszcze, że dookoła były wtedy lasy, a rzeką Boyne tylko z dwóch stron mogli to spławić, a jak tą trzecią stronę załatwili? Między pniami?

    OdpowiedzUsuń
  9. ~pełnoletnia7 lutego 2010 13:24

    Ostatnio oglądałam "Into the West". Świetny o travellerach :) Ale myślę, ze go już widziałaś. Moja notka o irlandzkich filmach jeszcze nie powstała ;) Ale powstanie. Adres bloga mogę podać Ci już: www.ireland-is-a-state-of-mind.blogspot.com ale uprzedzam, że jeszcze tam nic nie ma. Pierwsza notka miała być o dolmenie, ale jak może już wiesz z maila, w tym tygodniu nie pojechaliśmy. W przyszłym sa moje urodziny więc pewnie też nie damy rady, bo robię imprezkę ;) ale w większość poleconych przez ciebie miejsc pojedziemy na pewno :) W Irish Stud i ogrodach japońskich już rzeczywiście byliśmy.Z tym blogiem to bedzie pewnie tak, że będę w nim głównie te same notki co na pełnoletniej, ale przynajmniej będę mogła wspomniena z Irlandii pokazać także przyjaciołom i znajomym ;) Zyczę przyjemnej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Śliczna legenda.I znowu ulubione przeze mnie dolmeny. One całe tchną jedną wielką tajemniczośćią.Bardzo mi się podoba Dolmen Poulnabrone, ale Browne’s Hill Dolmen ma swoją potęgę i jakby czarodziejska moc :))Buziaki Taitko i miłego popołudnia :))

    OdpowiedzUsuń
  11. O mamo, czy one sa zdziebka otwarte? bo wygalda mi jak dol w tym grobowcu..az ciarki mi rpzeszly, nie chcialabym sie tam znalezc pozna noca:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Skoro tak bardzo lubisz dolmeny, to może wkrótce znów zaprezentuję Ci kilka irlandzkich głazów. Poulnabrone Dolmen to stare dzieje, nie będę go opisywać. Zobaczyłam go daawno temu i w zasadzie to nie mam nic ciekawego do powiedzenia na jego temat. Ładny jest, to trzeba przyznać. Niezwykłości dodaje mu wapienna "pustynia" Burren. Intrygujące miejsce. A ja z niecierpliwością wyczekuję na kolejną część wspomnień z egzotycznej i intrygującej Wenezueli. Serdeczne pozdrowienia przesyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Spokojnie, Dubby :) Oddychaj :) Nie ma się czego bać. Dolmeny to nie nawiedzone domy ;) To takie ciekawe i zupełnie bezpieczne pamiątki z odległej przeszłości :) A w środku komory nie było nic poza wodą i paroma kamieniami. Żadnych kości ;) Trzymaj się cieplutko :) PS. Z tego co pamiętam, to chyba nie odpisałam Ci na maila. Proszę o wyrozumiałość i trochę cierpliwości. Wkrótce nadrobię zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zgadza się, widziałam go jakiś czas temu. Mam go w swojej filmotece. Wiadomo, nie jest to jakieś arcydzieło, ale spokojnie można go obejrzeć, by się odprężyć i co nieco pośmiać. No i ciekawe spojrzenie na "tinkersów" choć chyba lekko przesadzone. Zawitałam na Twój nowy blog i będę regularnie zaglądać. Czekam z niecierpliwością na debiutancką notkę :) Oby wyprawa doszła do skutku już wkrótce :) A po niej koniecznie podziel się ze mną swoimi wrażeniami. Ciekawa jestem, czy Browne's Hill przypadnie Wam do gustu :)Imprezka, powiadasz? Pewnie będzie się działo :) Już teraz życzę Ci spełnienia wszystkich marzeń, choć postaram się nie zapomnieć i złożyć Ci życzenia na czas :)Trzymaj się cieplutko i do poczytania wkrótce :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ech wlasicwie to jestem rozczarowana, a tak liczylam na te kosci:) pewnie, ze poczekam na maila, wiem, ze sie oplaca, bo wtedy ebdzie bardzo ciekawie..hihhii

    OdpowiedzUsuń
  16. swietny ten kamien! naprawde robi wrażenie no i posiadanie takiego grobowca! ja też taki chce! :P

    OdpowiedzUsuń
  17. ~listyzanglii.bloog.pl9 lutego 2010 20:33

    przepiękne! tajemnica zklęta w kamień... fascynujące...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. ~kot w butach9 lutego 2010 22:08

    Taito! Ja bym się jednak przychylała do wniosku, że te kamienie (granity?) są eratykami (głazy narzutowe) polodowcowe. Ale kiedyś oglądałam świetny program na National Geographic o Stonehenge, które też są wykonane z kamieni nie występujących tam, że były transportowane i to kawał drogi! Dziś na History oglądaliśmy z moim "Połówkiem" o Picassie program, który wyjaśniał znaczenie tych gryzmołów, jak je kiedyś nazywałam a teraz patrzę na nie inaczej. bardzo pouczający. Mogłabym same takie programy oglądać. Una podała link do BBC oglądania na stronie www, i też będę lukać. Tylko że to po angielsku i może być ciężko ;-) We will see;-) heheCiumek Mała, skrobnę co nie co niedługo, bo znowu masę rzeczy się podziało. Dobrej nocy

    OdpowiedzUsuń
  19. verita2@onet.eu12 lutego 2010 18:13

    Uprzejmie informuję, że wróciłam :)) To na wypadek jakby ten fakt przemknął niezauważalnie. Jak przeczytam posty o dolmenach napiszę coś więcej. Na razie chciałam się zameldować :)PozdrowionkaP.S. Nic nie pisałaś jak Ci się kartka urodzinowa podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Moja Droga, nic nie pisałam, bo... nie dostałam żadnej kartki urodzinowej! Teraz, to się zbulwersowałam. Ostatnio coś poczta nawala. Wyobraź sobie, że jak posłałam koleżance kartkę bożonarodzeniową do Francji, to szła - uwaga, uwaga - ponad miesiąc! Jak babcie w kapcie, NIC nie dostałam....A tak poza tym, to WELCOME BACK :) Cieszę się, że jesteś, bo brakowało mi Ciebie. No, ale wiem... życie, życie. Też ostatnio ledwo wyrabiam, więc nie mam ochoty i czasu na korzystanie z internetu.Byłam u Ciebie na blogu, przeczytałam nowego posta, ale nie zostawiłam po sobie śladu. Strajkuję i nie komentuję ;)Uściski :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ha, widać, że jesteś specjalistką i masz wyrobione oko ;) Oczywiście, że to granit :) Lubię dolmeny, lubię ich tajemniczość. Aż ciężko nieraz uwierzyć, że te kamienie stoją tam niezmiennie od kilku tysięcy lat...A ja ostatnio nie mam czasu na nic. Pisałam Ci chyba o zmianach w mojej pracy [kurde, z tyloma osobami koresponduję, że potem nie wiem, co komu pisałam!]. W związku z tym miałam naprawdę hardcorowy tydzień. Codzienne późne powroty do domu + moje zajęcia w szkole = totalny chaos i brak czasu. Masakra jednym słowem. W dodatku miałam dużo nadgodzin w tym tygodniu. Owszem, fajnie, bo dużo więcej kasy wpadnie do kieszeni, ale byłam już tak wymęczona, że wczoraj poszłam spać o 22:00, co należałoby wpisać do mojej prywatnej księgi rekordów Taity ;) Prawie nigdy nie chodzę spać przed północą. Tak się składa, że obydwoje, ja i P. jesteśmy nocnymi markami :)Hmm, co chciałam jeszcze napisać? Zaczęłam wczoraj czytać "Mozarta", ale niestety zmęczenie dało się we znaki i po przeczytaniu kilku stron odłożyłam książkę na szafkę nocną. Niebawem do niej wrócę, bo zapowiada się ciekawie :)Trzymaj się cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Robi, robi :) Szczególnie, kiedy stoi się koło niego. Zdjęcia niestety nie oddają stanu rzeczywistego.

    OdpowiedzUsuń
  23. Właśnie wróciłam z Twojego bloga. Zapowiada się ciekawie, w wolnej chwili bliżej się z nim zapoznam, a tymczasem pozdrawiam serdecznie z chłodnej Irlandii.

    OdpowiedzUsuń
  24. renatad7@poczta.onet.pl12 lutego 2010 22:34

    to mi sie te opoznienia nie podobaja, bo dzis wyslalam 3 filmy i cos tam jeszcze. wcale mi sie to nie podoba, ale to wcale:(

    OdpowiedzUsuń
  25. ~www.kobietawuk.info14 lutego 2010 15:36

    Zapraszam do nowego portalu dla kobiet w UK.Ty też jesteś kobietą w UK. Dołącz do grona www.kobietawuk.infoKobieta w UK jest piękna i kobieca, zna swoją wartość i urodę,Kobieta w UK jest rodzinna, dba o swoich bliskich,Kobieta w UK jest mądra, zna swoje prawa i przywileje,Kobieta w UK jest zaradna, wie gdzie szukać tego, czego potrzebuje,Kobieta w UK jest przedsiębiorcza, nie boi się nowych wyzwań.

    OdpowiedzUsuń
  26. No weźcie!!!! Coś mnie trafi. Jak to nie doszła???? A tak się starałam. Nie miałam dostępu do neta i nie mam innych namiarów na Ciebie a kartka to miły prezent więc myślałam, że Ci sprawię przyjemność. Wyszło na to, że zapomniałam o Twoich urodzinach. Fajna ze mnie koleżanka :/ Mam nadzieję, że dotrze w końcu!!!

    OdpowiedzUsuń
  27. faktycznie magiczny to musi być klimacik oglądać takie cudeńka ...

    OdpowiedzUsuń
  28. Dziękuję za życzenia :) Na owym blogu ciągle pustki. Mam 100 pomysłów na godzinę i tylko marna część doczeka się zrealizowania... Ale chcę bardzo mieć te wspomnienia spisane w sieci. Buziakuję serdecznie.

    OdpowiedzUsuń