W jednym z poprzednich postów wspominałam ohrabstwie Carlow, gdzie znajduje się imponujący dolmen Brownshill. Pisałamwtedy, że hrabstwo to jest bardzo często niedoceniane. Dziś – w ramach promocjitego niewielkiego regionu – pokażę Wam Carlow widziane moimi oczami.
Niewielkie county Carlow wciśnięte jestpomiędzy większe i bardziej znane hrabstwa. Sąsiadujące z nim Wicklow szczycisię uroczymi górami, Wexford przyciąga turystów złocistymi plażami, a Kilkennyzwabia miłośników średniowiecznych klimatów. Mając w swoim otoczeniu takpoważną konkurencję, hrabstwo Carlow wydaje się być nudne i nijakie. W efekcietraktowane jest po macoszemu.
Ten brak popularności w turystycznymświatku Irlandii przełożył się również na brak większego zainteresowania Carlowz mojej strony. Mimo że mieszkam w okolicy, do Carlow dotarłam stosunkowopóźno. Po ponad trzech latach pobytu w deszczowej krainie. Dopiero wtedy, gdyzaliczyłam już największe atrakcje Irlandii i zaczęłam szukać tych mniejszych,tzw. pomysłów na krótką, niedzielną wycieczkę.
Pojechałam tam bez większego entuzjazmu.Bardziej z nudy niż z ekscytacji. Pojechałam, spędziłam tam dość dużo czasu iwróciłam niesamowicie usatysfakcjonowana. Szybko przekonałam się, że Carlowjest bardzo w moim typie. Zielone, niesamowicie spokojne, sielskie.
W błyskawicznym tempie zorientowałam się,że działa na mnie niezwykle kojąco. Po dość intensywnym dniu zwiedzania,wróciłam do domu zrelaksowana i dziwnie naładowana pozytywną energią. Zupełnietak, jak gdybym kilka minut wcześniej skorzystała z dobroczynnych właściwościzabiegów w SPA, lub wypiła co najmniej czteropak Red Bulla. Nie dostałam skrzydeł,ale czułam się tak, jakbym je miała.
Carlow okazało się moja arkadią. TakimKopciuszkiem wśród innych irlandzkich hrabstw. Soczyście zielone, całkowiciepozbawione natężonego ruchu turystycznego, sprawiło, że z przyjemnościąspacerowałam opustoszałymi wiejskimi ścieżkami i z przyjemnym dreszczykiemniepokoju eksplorowałam bardziej lub mniej mroczne ruiny. Bardziej lub mniej malowniczezamki.
To tu natrafiłam na jeden z najładniejszychkamiennych mostków, jakie widziałam na Zielonej Wyspie [drugi znajduje sięw Buncranie w hrabstwie Donegal]. To tubeztrosko spacerowałam po bujnej trawie, łapałam ostatnie promyki wakacyjnegosłońca i cieszyłam się życiem. Tutaj też w spokoju fotografowałam opuszczoneruiny, ciesząc się, że mam je na wyłączność. Choć przez moment.
Często słyszę – szczególnie od polskichemigrantów malkontentów -, że Irlandia to jedna wielka wiocha. To, co wzamierzeniu miało być obraźliwe i pogardliwe, nie do końca takie jest. Bo w tymstwierdzeniu jest też druga strona medalu. W tak mocno ucywilizowanym świecie,w jakim przyszło nam żyć, w świecie przeludnionych miast i państw, w świeciezanieczyszczonego powietrza, brudu i spalin, Irlandia jest jednym z niewielueuropejskich krajów, gdzie człowiek może JESZCZE doznać niesamowicie głębokiegokontaktu z przyrodą, ciesząc się przy tym brakiem tłumów, spokojem i ciszą.
Irlandia jest jedną z nielicznych europejskichkrain z dziką, dziewiczą przyrodą, gdzie oddycha się krystalicznie czystympowietrzem, stąpa po naturalnie bujnej trawie i gdzie człowiek cieszy siępięknymi, porażająco osamotnionymi dziełami natury.
Irlandia jest krajem, gdzie jeszcze nie ma zgubnychefektów nadmiernego procesu cywilizacji, a wśród tubylców natrafić możnajeszcze na tak szalenie otwartych, prostych i przyjaznych ludzi, że aż się niechce wierzyć, że takie jednostki istnieją jeszcze na świecie. I może dlategotylu bogatych ludzi, niejednokrotnie gwiazd dużego formatu, decyduje sięprzyjechać do tego deszczowego kraju, zaszyć się gdzieś na odludziu i spędzićtu ostatnie, błogie lata swojego życia.
Irlandię da się kochać. Można tu żyć i byćszczęśliwym. Ale to nie jest kraj dla każdego. Bo nie każdy potrafi zza zasłonygrubego deszczu dojrzeć barwne kolory tęczy lub promienie wyłaniającego sięsłońca.
Mądrze powiedziane, podpisuje się pod tym oburącz. Rzeczywiście Irlandia, pomimo że w ostatnim 10-leciu niebotycznie napompowana euro a co za tym idzie cywilizacyjnie na wysokim poziomie, to jednocześnie dalej ,,wieśniacka'', dzika i w dalszym ciągu nieodkryta.Ja w hrabstwie Carlow byłem tylko 3 dni a konkretnie w stolicy tego hrabstwa. Na zwiedzanie i tym podobne nie miałem niestety szans, gdyż od rana do wieczora siedziałem w pracy. Nie wiem, być może będzie mi dane jeszcze kiedyś tam się znaleźć, zobaczymy.pozdrowionka! ;-)
OdpowiedzUsuńTak już czasem z nami bywa, że to, co mamy niemal pod nosem staje się niezauważalne, niedoceniane, przyćmione sławą czegoś większego. Sama wielokrotnie złapałam się na takim niedowartościowaniu najbliższych okolic, których po prostu osobiście nie znałam, a które zyskały po poznaniu, zwiedzeniu. Pozdrawiam, Taitko.
OdpowiedzUsuńZ tego subiektywnego spojrzenia nie wiele jednak wynika. Czuc za to jakies zwatpienie. Może pora wracać!
OdpowiedzUsuńMnie się to miejsce bardzo podoba. Lubię takie zakątki. To tajemniczość i spokój, które emanują z Twojego opowiadania i zdjęć. Pozdrawiam cieplutko Taitko :))
OdpowiedzUsuńCudnie :) Ja tam też wolę miejsca, gdzie jest mniej ludzi i gdzie spokojnie można nacieszyć się spokojem i poobcować z przyrodą. Buziakuję :)
OdpowiedzUsuńMieszkałam w Carlow 1,5 roku,do Polski wróciłam 4lata temu.Te zdjęcia dobrze znam , mam je w domu na pamiątkę :)W kilkenny byłam w stadninie koni by popatrzeć i spróbować jazdy konnej.Te miasta w odróżnieniu do Dublina są fakt zielone ale w środku miast są przeludnione.Irlandia nie jest miejscem w którym mogłabym zamieszkać.Pozdrawiam Olka z Iławy
OdpowiedzUsuńMieszkałem rok w Carlow, na Burrin Road. Obok Kilkeny jedno z najbardziej uroczych miast Irlandii.
OdpowiedzUsuńBardzo romantycznie...jak w celtyckich balladach...
OdpowiedzUsuńMieszkalam kiedys w Carlow i rzeczywiscie cos w nim jest :-). Bardzo lubilam spacery nad rzeka, gdzie z dzikich krzakow mozna bylo rwac jerzyny. Teraz mieszkam w Dundalk, ktore jest szare, no ale goruja nad nim góry, ktorymi czasami wedruje, bo 10 min z miasta to zupelnie inny swiat. Mieszkam w Irlandii juz 3 lata i wiem, ze to jednak kraj nie dla mnie. Jednak pomimo deszczowej aury i tego, ze nie chce juz tu byc, dostrzegam Słońce dobrych chwil i nieustannego doswiadczania tej rzeczywiscie "dzikiej" krainy. U mnie w miescie (w Dundalk), nad zatoka jest pelno ptactwa z czaplami na czele, a pod moje okno czesto przylatuja grubaźne wroble, ktorych w zadnym innym kraju nie spotkalam. Piekne zdjecia i fajnie sie czyta. Dzieki
OdpowiedzUsuńIrlandia to naprawdę piękny kraj i właśnie znów jadę tam po ten cichy spokój,zieleń i lepienie pierogów z widokiem z okna na Atlantyk.Moje szczeście polega na tym,że jadę cieszyć się blizkościa dzieci które tam mieszkają.Jestem tą deszczową krainą zauroczona.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie romantyczne miejsca. Nigdy nie byłam w Irlandii, ale lubie takie klimaty. Może kiedyś uda mi sie je zobaczyć. Jestem romantyczką dlatego też takie okolice pozytywnie mnie nastrajają.
OdpowiedzUsuńPiękne miejsca, piękne zdjęcia, interesujący komentarz. Aż chciałoby się własne stare lata spędzić w tych okolicach. To jest autentyczne i urocze.
OdpowiedzUsuńZdjęcia są piękne i zachęcające do zwiedzania, ale nie do zamieszkania. W Polsce też mamy miejsca, które warto odwiedzić dla relaksu psychicznego, ale gdzie bardzo trudno jest żyć.
OdpowiedzUsuńWitam Taita. Cieszę się że napisałaś ten post. Sam mieszkam w Carlow i wiem że te okolice są bardzo ciekawe a zarazem niedoceniane. Interesuje mnie to ostatnie zdjęcie a szczególnie rzeka która się znajduje na tym zdjęciu. Czy mogła byś napisać gdzie dokładnie znajduje się to miejsce? Z góry dziękuję.PozdrawiamMichał
OdpowiedzUsuńOj Michał widzę w Tobie wędkarza jako żywo. Połamania kija i do zobaczenia za dwa tygodnie nad rzeka Barow. Połowimy sobie że hej....
OdpowiedzUsuńWitaj Michale, przepraszam, że tak późno odpowiadam na Twoje pytanie, jednak dopiero teraz znalazłam chwilę, by usiąść do komputera. Jak już wspomniał Mirek, jest to River Barrow w małej, ale bardzo przyjemnej miejscowości Leighlinbridge. Nie wiem, czy Cię to interesuje, ale jeśli tak, to podaję Ci też nazwę ruin nad rzeką. Jest to The Black Castle zwany również Leighlinbridge Castle. Bardzo fotogeniczne miejsce. Mnie się niestety nie udało uchwycić całego jego piękna, może Tobie się uda. W razie kolejnych pytań, służę pomocą. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz.
OdpowiedzUsuńŻyczę Pani powodzenia na Zielonej Wyspie, a tego widoku z okna na Atlantyk zazdroszczę! Zawsze marzyłam o domku nad morzem. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMargaretko, dzięki za interesujący komentarz. Cieszę się, że jesteś jedną z tych osób, które dostrzegają nie tylko minusy, ale także plusy tego pięknego kraju, jakim jest Irlandia. Byłam w Twoich stronach, przywiodła mnie tam chęć zobaczenia dolmenu Proleek i dwóch zamków :) A góry "macie" faktycznie piękne.Przesyłam ciepłe pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńCwirku, proszę o troszkę cierpliwości. Postaram się jutro odpowiedzieć na Twojego maila :) Dziś już nie mam sił. Co do hrabstwa Carlow, moim zdaniem jest godne odwiedzenia, więc jeśli jesteś miłośnikiem "wiejskich" pejzaży, spokojnie możesz tam uderzać :) To ciekawe hrabstwo, jednak na wyspie są też dużo ładniejsze regiony, czego zresztą pewnie się domyślasz. Bo prawda jest taka, że ciężko jest rywalizować Carlow z pięknem płd-zach Cork, Donegalu, czy Dingle. Pozdrawiam serdecznie :) Do poczytania wkrótce! :)
OdpowiedzUsuńTo właśnie mi się w Irlandii podoba. Że jest tak zielono, sielsko -wiejsko :) Mieszka tu tak mało ludzi, że kraj ten nie stał się jeszcze betonową pustynią i ma mnóstwo dzikich zakąków, gdzie zaglądają tylko krowy ;)A i ja buszuję po hrabswie Carlow i własnie natrafiłam na fajną mapkę -cel mojej następnej wyprawy. Tylko, że tym razem obejmuje on w sobie aż 3 cele ;) Przesyłam link. http://maps.google.com/maps/ms?ie=UTF8&hl=en&msa=0&11=52.836788,-6.773758&spn=0.223573,0.582962&z=11&msid=110170022048891024386.000448dd18a7e1bad60aaJeden dolmen, standing sones i... kamień z dziurką ;) Właśnie zaczytuję się o co kaman ;) Podobno przełożenie chorego dziecka przez dziurę gwarantuje mu powrót do zdrowia. A te standing stones wyglądają imponująco :) Pragnę jeszcze raz bardzo podziękować Ci za polecenie mi Brownshill Domen. Wciąż jestem pod wrażeniem. Przepraszam, ze nie odpowiedziałam na Twój przedostatni komentarz :( Jestem jednak niepoprawna, moge się tylko tłumaczyć brakiem czasu. Ale na ostatni odpowiedziałam :) Buziakuję serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWitam! Dziękuję za odpowiedz. Tak myślałem że to Barrow. Już tam kiedyś byłem tylko nie do końca byłem pewien gdzie to jest. Szczerze mówiąc bardziej interesuje mnie rzeka (z racji że jestem zapalonym wędkarzem) aczkolwiek ruiny zamku są przepiękne. Zawsze miło się łowi ryby "w tak pięknych okolicznościach przyrody" ;)Pozdrawiam i życzę kolejnych udanych wycieczek po malowniczej i wiecznie zielonej wyspie.Michał
OdpowiedzUsuńCześć Mirek. Widzimy się za dwa tygodnie. Już nie mogę się doczekać. Na pewno połowimy sobie w tych regionach :)
OdpowiedzUsuńTakie klimaty cholernie mi dzialaja na wyobraznie. Dzieki za fotografie, a link na Twojego bloga znow pojawil sie na moim, po pewnych trudnosciach technicznych.
OdpowiedzUsuńJa pierdziu, jaki link mi podesłałaś:) Obejrzałam i zapowiada się ciekawie :) Kto wie, może i ja tam się wybiorę za jakiś czas. Cieszę się, że Carlow przypadło Ci do gustu :) Wierz mi, jest tam, co zwiedzać. A ja właśnie korzystam z powrotu syna marnotrawnego [znaczy się internetu] :) Mail powinien już szczęśliwie wylądować w Twojej skrzynce :) Spokojnie, daruj sobie żal za grzechy i pokutę ;) Nie musisz odpowiadać na każdy mój komentarz, szczególnie na te, które nie wnoszą nic nowego ;) Nie mam o to pretensji :) A co do polecenia Browne's Hill, naprawdę nie ma problemu. Komu mam polecać, jak nie Tobie? :) Podróżuj i zwiedzaj - wspomnienia pozostaną Ci na zawsze, w razie gdybyś zdecydowała się wrócić do Polski :)Trzymaj się ciepło :)
OdpowiedzUsuńHa, czyli kolega Mirek bezbłędnie Cię rozszyfrował :) A ja łudziłam się, że Ty chcesz tam pojechać ze szlachetnych, podróżniczych pobudek ;) Zatem przyjemnych i owocnych połowów życzę :)
OdpowiedzUsuńWiem o tym doskonale z Twojego bloga. Już zdążyłam troszkę Cię poznać :)A co do linków to właśnie widziałam, że porobiło Ci się tam niezłe zamieszanie. Niestety na onetowych blogach nie wszystko zawsze działa tak, jak działać powinno. Ps. Właśnie wracam z Twojej strony - baardzo podoba mi się nowa nazwa linków :) Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku. Trzymaj się ciepło!
OdpowiedzUsuńNo to teraz pękam z dumy! :-D Też potrafię coś wynaleźć ;) Może i nawet się tam kiedys przypadkiem spotkamy ;) Będę wyglądać blondynki ;) Ty mozesz wyglądać rudej krótkowłosej z dzieckiem i tygrysem ;) A tak na serio to jestem tak napalona na zwiedzanie, że mogłabym tam jechać tu i teraz ;) A to wszystko cześciowo dzięki Tobie! Dziękuję Ci za to bardzo Taitko! PS: Mail doszedł i odpiszę jak najszybciej :) Miłego weekendu! Wybieracie sie gdzieś? ;)
OdpowiedzUsuńZnajome kąty. :) Ballyloghan Castle, Ballymoon Castle, most i ruiny w Leighlinbridge... Miło, że i nasze county wpadło Ci w oko (i obiektyw).A na Mount Leinster byliście? Jest piękny dojazd dla tych, którzy panują nad swoim lękiem wysokości.A skoro już sobie pozwoliłem na podpowiadanie kierunków kolejnych wypraw, to rzucę jeszcze jeden pomysł. Przy drodze N78 łączącej Kilkenny i Castlecomer znajduje się dość ciekawa jaskinia Dunmore. Ale zwiedzanie jej z przewodnikiem trwa zaledwie kilkadziesiąt minut, więc dobrze byłoby połączyć to z ... może zwiedzaniem Discovery Park? Mają tam ekspozycję prehistorycznych odcisków roślin i zwierząt w węglu, informacje o technice i historii wydobycia węgla w pobliskiej kopalni. A dla wędkarzy dwa zbiorniki wodne w sporym (jak na irlandzkie warunki) zalesionym terenie, w których można łowić ryby za drobną odpłatnością. Nawet wędkę wypożyczą. ;)Czytam, czytam i na prawdę warto było poprosić o wcześniejsze wpisy. Jeszcze raz dziękuję.
OdpowiedzUsuńZielaku, nie ma za co - ja Cię naprawdę podziwiam, że chce Ci się czytać to wszystko. Chyba nie miałabym tyle cierpliwości. Wielkie dzięki za cenne namiary - udało Ci się trafić, bo nie byliśmy jeszcze w żadnym z polecanych przez Ciebie miejsc. Już dodaję do listy licząc, że uda mi się tam dotrzeć w tym roku. Lęk wysokości dopada mnie w niektórych sytuacjach, ale mimo to Mount Leinster mnie zaintrygowała. Dzięki! :)
OdpowiedzUsuńWitaj, mieszkam w Carlow od lutego 2014r., jak na razie zwiedziłam tylko Centrum miasta, widziałam Liberty Tree, Carlow Castle, byłam na terenie parku przy River Barrow. Kilka dni temu zaczęłam pisać bloga – mój pamiętnik z pobytu w Carlow.
OdpowiedzUsuńMyself, dzięki za komentarz i namiary na Ciebie. I jak pierwsze wrażenia z pobytu w Irlandii? Zdziwiona? Zaskoczona? Zadowolona? Miłego tygodnia życzę.
OdpowiedzUsuńDziękuje za odwiedzenie mojego skromnego bloga. Ja twój czytam i oglądam z przyjemnością aby się dowiedzieć więcej o Irlandii, właśnie dodałam do ulubionych. SAIL -to mój hymn :D Ciesze się że Ci się spodobało na moim blogu. Żonkile przepiękne - w Warszawie o takim ogródku to sobie mogłam tylko pomarzyć. Więc jak moje wrażenia po miesiącu pobytu? - Zmiana ogromna, są pulsy i minusy, ale pozytywnie na tyle że natchnęło mnie na robienie zdjęć i pisanie bloga. Chciałabym tez później wybrać się gdzieś dalej pozwiedzać poza Carlow.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wielkie dzięki za dodanie mnie do Twoich linków - doceniam ten gest :)
OdpowiedzUsuńMamy już wiosnę, lato coraz bliżej, więc świat się będzie robił coraz piękniejszy. Będzie mnóstwo okazji do podróżowania :)
Z dużej, hałaśliwej Warszawy do małego, spokojnego Carlow - to musiał być szok ;)