środa, 29 września 2010

Oslo - eklektyczne miasto nad fiordem

Oslo jeszcze do niedawna było dla mniemiastem praktycznie nieznanym. Nigdy nie byłam w  stolicy Norwegii – ba, w samym kraju – i taknaprawdę nie wiedziałam, czego się spodziewać. Oglądane w przewodnikach zdjęciadały mi tylko małe wyobrażenie tego, co mogę zobaczyć. To był tylko przedsmak.Cała głębia miasta,  cały jego klimat –to wszystko pozostało poza moim zasięgiem. To wszystko było dla mnie zagadką,którą miałam niedługo sama odkryć.

  

Już na kilka dni przed wyjazdemtowarzyszyła mi specyficzna ekscytacja – nieodłączny element związany z każdązbliżającą się podróżą. Codziennie sprawdzałam prognozę pogody dla stolicyNorwegii i ze zdziwieniem stwierdzałam, że jest ona niesłychanie pozytywna.Miało być ciepło, słonecznie i generalnie bajecznie. I było. Do tego stopnia,że kiedy już wylądowałam w Norwegii, nie mogłam uwierzyć, że kraj ten przywitałnas tak fantastyczną aurą.

  

Przez pierwsze kilkanaście minut takiegostanu bałam się, że ta piękna pogoda – jawiąca mi się jako bańka mydlana – poprostu pryśnie. Że  po kilku minutachołowiane chmury pokryją niebo w kolorze indygo i że spadnie deszcz. Jednakniedługo potem dotarło do mnie, że ta obawa to taka irlandzka pozostałość.Przyzwyczajenie do zmiennej, kapryśnej aury. Byłam w Norwegii, cieszyłam sięciepłymi promykami na mojej twarzy i na tym się skoncentrowałam. Irlandię wrazz jej zmiennymi stanami atmosferycznymi odsunęłam chwilowo na dalszy plan.

  

Po pierwszej, krótkiej wyprawie do centrum miałamjuż mały przedsmak tego, czego mogę się spodziewać. Miasto nie zauroczyło mniew najsilniejszy z możliwych sposobów. Nie zakochałam się w nim, ale też niewywarło na mnie negatywnego wrażenia. Jednak im dłużej w nim przebywałam, imbliżej je poznawałam, tym bardziej mi się podobało. Tym więcej uroczychzakątków udało mi się odkryć.

  

Oslo jest ciekawą stolicą europejską. Jesteklektyczną metropolią w całkowitym znaczeniu tego słowa. Tu – podobnie jak wwielu innych dużych miastach – mamy do czynienia z dwoma małymi,koegzystującymi światkami. Światkiem ułożonym, ekskluzywnym, czystym igeneralnie miłym dla oka. A także z tym światkiem ocierającym się o wszelkieszare barwy: dzielnicami klas robotniczych, emigrantów. Dzielnicami, które mająswój specyficzny, inny klimat i jakieś takie wrażenie „brudu” wiszące wpowietrzu. Dzielnicami, w których przez długie pokonywane metry spaceruje się wtowarzystwie orientalnych szyldów – sklepików typowych dla emigrantów - iintensywnych aromatów wydobywających się z otwartych drzwi restauracji. Toświat głównie jednej grupy społecznej. Ludzi o jednym kolorze skóry. To „obcy”świat. Obcy, bo stworzony przez tych, którzy ileś lat temu przyjechali doNorwegii w poszukiwaniu lepszego życia. Powyższy obraz to jednak tylko maływycinek z życia miasta.

  

Stolica Norwegii jest w moim odczuciumiastem miłym dla turystów. Przemierzyliśmy na własnych nogach wiele kilometrów,wałęsając się pomiędzy różnymi uliczkami. Widzieliśmy wiele budynków. I choćnatrafialiśmy na niezbyt interesujące widoki, miasto wywarło na nas pozytywnewrażenie. Bo szare zakątki i budynki w rozbudowie zostały zdecydowanie wyparteprzez obrazy bardziej miłe dla oka. Przez eleganckie kamienice i przez wytwornebudowle roztaczające wokół siebie atmosferę ekskluzywności.

  

Dużo uroku zawiera w sobie główna arteriaOslo – Karl Johans Gate. To wyjątkowo żywa część miasta, a przy tym bardzoładna. Wyjątkowo przyjemnie się tutaj spaceruje, głównie dzięki dostojnymfasadom klasycystycznych budynków. To właśnie tu znajduje się wieleekskluzywnych sklepów, restauracji i znanych hoteli.

  

Karl Johans Gate to głośno bijące sercemiasta. Tutaj odbywają się różne pochody i parady, z których zdecydowanienajważniejszy jest pochód odbywający się 17 maja w święto narodowe Norwegii.Tutaj też zobaczymy wiele naprawdę reprezentacyjnych gmachów, jak na przykładpałac królewski, parlament norweski czy też Teatr Narodowy. A to wszystkooczywiście w sąsiedztwie parków.

  

Dużym atutem miasta jest bliskie rozlokowanieatrakcji turystycznych. Wiele z nich znajduje się w niedużej odległości od KarlJohans Gate, dzięki czemu centrum można spokojnie zwiedzać na piechotę, adotarcie od jednej atrakcji do drugiej często zajmuje tylko kilka(naście)minut. Po mieście spaceruje się całkiem przyjemnie, a co najważniejsze pieszyjest tu traktowany z należytym szacunkiem. Kierowcy często i chętnie zatrzymująsię przed przechodniami i powiedziałabym, że wykazują dość dużą kulturę jazdy.Absolutnie nie ma się tutaj wrażenia, że na ulicach Oslo obowiązują prawadżungli: wygrywa silniejszy, czego niestety nie można powiedzieć o niektórycheuropejskich stolicach i miastach.

  

Szczególnie polecam poranne, weekendowespacery, kiedy miasto jeszcze w znacznej mierze pogrążone jest w śnie. Bardzopodobała mi się cicha, poranna niedziela w centrum. Pomimo że Oslo ma ponad 500tyś mieszkańców i jest całkiem prężną metropolią, o tej porze dnia można byłopomyśleć, że jest się w małym, sennym miasteczku. Miasto ożywiało się dopieropopołudniu. Spacery w pozostałe poranki już nie miały tego samego spokojnegocharakteru. W powietrzu wisiała „klątwa poniedziałku”, a na ulicach można byłowyczuć lekko nerwową atmosferę tworzoną przez tłum ludzi spieszących się dopracy.