wtorek, 19 października 2010

Z poradnika podróżnika: rzut okiem na Norwegię

Jeśli chodzi o aspekt stricte turystyczny,to nie wiem, czy Norwegię tak do końca można określić mianem kraju przyjaznegopodróżnym. Na pewno tak, jeśli chodzi o krajobrazy i atrakcje, jednak nie natym chciałam się skupić. Chciałam zająć się stroną bardziej przyziemną.

  

Myślę, że dla wielu osób dużym minusem tegokraju byłyby ceny. Życie turysty w znacznej mierze oscyluje wokół pieniądza.Zwiedzanie kosztuje, przemieszczanie się również, że nie wspomnę o wyżywieniu izakwaterowaniu. I pod tym względem Norwegia nie może zaoferować przeciętnemuturyście zbyt wiele przyjaznych opcji. Jest tu drogo, przez co portfel szybkotraci na wadze – szczególnie wtedy, jeśli naprawdę chcemy aktywnie wykorzystaćswój czas w tym kraju i zwiedzić mnóstwo atrakcji. Muzea w Oslo  są liczne. Owszem, część z nich stoi przednami otworem. Wstęp do nich jest darmowy. Jednak do wielu z nich - szczególniedo tych naprawdę znanych i wartych uwagi - musimy kupić bilet, który częstowcale nie jest nabyty za symboliczną kwotę. W przeliczeniu na euro. Bo napolskie złotówki to byłaby już mała fortuna. Pod tym względem Norwegia na pewnojest bardziej przystępna cenowo dla mieszkańców Irlandii niż Polski.


  


Skoro mowa o aspekcie finansowym, koniecznietrzeba zaznaczyć, że kraj Wikingów nie jest członkiem Europejskiej UniiMonetarnej, a co za tym idzie jednostką monetarną nie jest wcale euro. Płacisię tutaj narodową walutą – koronami norweskimi (Nkr lub NOK). Było to dla mniemałe utrudnienie, nie ukrywam, bo od dobrych paru lat posługuję się tylko euro,a monety i banknoty norweskie miałam po raz pierwszy w ręku właśnie w czasietej naszej podróży. Towar w niektórych sklepikach nastawionych na turystówposiadał ceny norweskie, lecz tuż obok znajdowała się kartka z odpowiednikiemceny w euro – przelicznik był oczywiście lekko niekorzystny dla turystów.Generalnie nie ma jednak problemów z płaceniem kartą, ani też pobieraniemgotówki z bankomatów.


  


Ci, którzy planują naprawdę „dogłębne” iintensywne zwiedzanie Oslo, polecam udanie się do biura Informacji Turystyczneji nabycie jednej z kilku wersji Oslo Pass, dzięki któremu zwiedzanie stolicystanie się dużo prostsze i przyjemniejsze. Dzięki temu małemu dokumentowibędziemy m.in. darmowo zwiedzać ponad 30 muzeów, do woli korzystać z miejskiegotransportu i wielu zniżek w  sklepach irestauracjach. Oczywiście taka przyjemność też kosztuje, a jej cena jestuzależniona od jednego z trzech rodzajów Oslo Pass: na 24h, 48h bądź 72h. Jestto naprawdę dobra rzecz, z którą nie rozstawaliśmy się ani na moment.

  

Mało natomiast mogę powiedzieć na tematsamych mieszkańców Norwegii. Tak się składa, że nie mieliśmy zbyt wielu okazji,aby wdać się w dłuższą rozmowę z tubylcami, a najsympatyczniejszymi osobami, zktórymi udało nam się nawiązać bliższy kontakt była dwójka mężczyzn. Jeden zWłoch, drugi z Polski.


  


Młodzi Norwegowie ze stolicy przejawiajązamiłowanie do bycia trendy. Niejednokrotnie rzucały mi się w oczy jaskrawe,kolorowe jeansy młodych Skandynawów i ich wymyślne, misternie ułożone fryzury.Od razu widać, że są wyznawcami filozofii wyróżniania się w tłumie. A jeśliktoś z Was myśli, że Norwegowie są wyjątkowo brzydcy, muszę Was rozczarować.Mają swój specyficzny typ urody, tego nie da się ukryć. Nie oznacza to jednak,że nie są przystojni. Na ulicach widziałam wielu młodych Norwegów, którzywyglądali niczym wyjęci z najmodniejszego żurnala. Wielu z nich z powodzeniemmogłoby realizować się na wybiegu dla modeli. Wielu też ma regularne idelikatne rysy twarzy, ale tak szczerze mówiąc, to chyba nie mój typ męskiejurody.

  

Przed wyjazdem do Norwegii miałam małewątpliwości, powiedzmy natury lingwistycznej. Zastanawiałam się, jak to będzieprzez pewien czas mieszkać w kraju, którego języka nie znam. Teraz mogę Wamodpowiedzieć na to pytanie. Było bezproblemowo, bo Norwegowie mają chyba dobrzeopanowany język angielski. Obsługa w hotelach, restauracjach, informacji turystycznej,muzeach i innych przybytkach tego typu posługiwała się naprawdę dobrymangielskim. Więc spokojnie, drogi turysto, jeśli tylko biegle znasz angielski, poradziszsobie bez problemu. I nic złego Ci się nie stanie w tym –jakby się mogło coniektórym wydawać – nieco zimnym i wrogim kraju.