wtorek, 19 października 2010

Z poradnika podróżnika: rzut okiem na Norwegię

Jeśli chodzi o aspekt stricte turystyczny,to nie wiem, czy Norwegię tak do końca można określić mianem kraju przyjaznegopodróżnym. Na pewno tak, jeśli chodzi o krajobrazy i atrakcje, jednak nie natym chciałam się skupić. Chciałam zająć się stroną bardziej przyziemną.

  

Myślę, że dla wielu osób dużym minusem tegokraju byłyby ceny. Życie turysty w znacznej mierze oscyluje wokół pieniądza.Zwiedzanie kosztuje, przemieszczanie się również, że nie wspomnę o wyżywieniu izakwaterowaniu. I pod tym względem Norwegia nie może zaoferować przeciętnemuturyście zbyt wiele przyjaznych opcji. Jest tu drogo, przez co portfel szybkotraci na wadze – szczególnie wtedy, jeśli naprawdę chcemy aktywnie wykorzystaćswój czas w tym kraju i zwiedzić mnóstwo atrakcji. Muzea w Oslo  są liczne. Owszem, część z nich stoi przednami otworem. Wstęp do nich jest darmowy. Jednak do wielu z nich - szczególniedo tych naprawdę znanych i wartych uwagi - musimy kupić bilet, który częstowcale nie jest nabyty za symboliczną kwotę. W przeliczeniu na euro. Bo napolskie złotówki to byłaby już mała fortuna. Pod tym względem Norwegia na pewnojest bardziej przystępna cenowo dla mieszkańców Irlandii niż Polski.


  


Skoro mowa o aspekcie finansowym, koniecznietrzeba zaznaczyć, że kraj Wikingów nie jest członkiem Europejskiej UniiMonetarnej, a co za tym idzie jednostką monetarną nie jest wcale euro. Płacisię tutaj narodową walutą – koronami norweskimi (Nkr lub NOK). Było to dla mniemałe utrudnienie, nie ukrywam, bo od dobrych paru lat posługuję się tylko euro,a monety i banknoty norweskie miałam po raz pierwszy w ręku właśnie w czasietej naszej podróży. Towar w niektórych sklepikach nastawionych na turystówposiadał ceny norweskie, lecz tuż obok znajdowała się kartka z odpowiednikiemceny w euro – przelicznik był oczywiście lekko niekorzystny dla turystów.Generalnie nie ma jednak problemów z płaceniem kartą, ani też pobieraniemgotówki z bankomatów.


  


Ci, którzy planują naprawdę „dogłębne” iintensywne zwiedzanie Oslo, polecam udanie się do biura Informacji Turystyczneji nabycie jednej z kilku wersji Oslo Pass, dzięki któremu zwiedzanie stolicystanie się dużo prostsze i przyjemniejsze. Dzięki temu małemu dokumentowibędziemy m.in. darmowo zwiedzać ponad 30 muzeów, do woli korzystać z miejskiegotransportu i wielu zniżek w  sklepach irestauracjach. Oczywiście taka przyjemność też kosztuje, a jej cena jestuzależniona od jednego z trzech rodzajów Oslo Pass: na 24h, 48h bądź 72h. Jestto naprawdę dobra rzecz, z którą nie rozstawaliśmy się ani na moment.

  

Mało natomiast mogę powiedzieć na tematsamych mieszkańców Norwegii. Tak się składa, że nie mieliśmy zbyt wielu okazji,aby wdać się w dłuższą rozmowę z tubylcami, a najsympatyczniejszymi osobami, zktórymi udało nam się nawiązać bliższy kontakt była dwójka mężczyzn. Jeden zWłoch, drugi z Polski.


  


Młodzi Norwegowie ze stolicy przejawiajązamiłowanie do bycia trendy. Niejednokrotnie rzucały mi się w oczy jaskrawe,kolorowe jeansy młodych Skandynawów i ich wymyślne, misternie ułożone fryzury.Od razu widać, że są wyznawcami filozofii wyróżniania się w tłumie. A jeśliktoś z Was myśli, że Norwegowie są wyjątkowo brzydcy, muszę Was rozczarować.Mają swój specyficzny typ urody, tego nie da się ukryć. Nie oznacza to jednak,że nie są przystojni. Na ulicach widziałam wielu młodych Norwegów, którzywyglądali niczym wyjęci z najmodniejszego żurnala. Wielu z nich z powodzeniemmogłoby realizować się na wybiegu dla modeli. Wielu też ma regularne idelikatne rysy twarzy, ale tak szczerze mówiąc, to chyba nie mój typ męskiejurody.

  

Przed wyjazdem do Norwegii miałam małewątpliwości, powiedzmy natury lingwistycznej. Zastanawiałam się, jak to będzieprzez pewien czas mieszkać w kraju, którego języka nie znam. Teraz mogę Wamodpowiedzieć na to pytanie. Było bezproblemowo, bo Norwegowie mają chyba dobrzeopanowany język angielski. Obsługa w hotelach, restauracjach, informacji turystycznej,muzeach i innych przybytkach tego typu posługiwała się naprawdę dobrymangielskim. Więc spokojnie, drogi turysto, jeśli tylko biegle znasz angielski, poradziszsobie bez problemu. I nic złego Ci się nie stanie w tym –jakby się mogło coniektórym wydawać – nieco zimnym i wrogim kraju.

46 komentarzy:

  1. Ja na prawdę nie żartuję z tymi poradami podróżniczymi !!! Piszesz lekko, śliczne zdjęcia robisz - jak nic byłby bestseller ;)) Buźka

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak na szybko odnośnie naszego wyjazdu do Cannes. Pech, pech i jeszcze raz pech! Strajkować im się zachciało akurat w tygodniu, w którym mieliśmy jechać. Trzeba było wszystko odwołać i być może przesunąć na maj przyszłego roku.Co do powyższego wpisu to jeszcze ćwirkne na ten temat ;-)pozdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  3. we Włoszech niestety nie spotkaliśmy ludzi biegle władających angielskim :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Norweski to tak dziwnie brzmiacy i trudny jezyk, wiec nic dziwnego, ze Norwegowie nauczyli sie angielskiego, zeby z innymi sie dogadac, bo kto bedzie sie norweskiego uczyl ;)))) Natomiast Wlosi i Francuzi maja takie piekne jezyki, ze zamiast marnowac czas na nauke agielskiego ucza turystow/ki porozumiewac sie w ich jezykach ;))))

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie mów, masakra jakaś. Współczuję tego niefortunnego zdarzenia, bo domyślam się, że bardzo się nastawiliście na ten wyjazd. I wcale się nie dziwę. A już się cieszyłam, że poczytam sobie Twoją relację i chociaż na zdjęciach zobaczę to, czego samej nie udało mi się zobaczyć. No cóż, pozostaje czekać do następnego roku. A jak tam plany na zbliżający się bank holiday? Są w ogóle jakieś? Ja chwilowo pogrążyłam się z podróżniczej "hibernacji". Nigdzie się nie ruszam od powrotu z wakacji. Trzymaj się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Biegle to może oni nie władają, ale radzą sobie, jak mogą :) I akcent mają nieco zabawny :) Taki "miękki". W każdym razie lepiej ich zrozumieć niż na przykład niektórych Francuzów. Kiedyś słuchałam sobie radia i nagle dobiegła mnie znajoma melodia francuskiego języka. Nadstawiam uszy, ale... nic nie rozumiem. Podkręciłam głośność, dalej NIC. A to był Francuz mówiący po angielsku. Nie szło go zrozumieć. Mam na zajęciach Hiszpankę - jej akcent jest tak mocny, że jak coś mówi po angielsku, to mam poważne trudności w rozumieniu. I z tego co zauważyłam, to nie tylko ja je mam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przedziwny :) I wręcz odstraszający. Jak zerknęłam do rozmówek na kilka zwrotów grzecznościowych, to skapitulowałam. Zbyt łatwo się poddałam? Snobistyczni Francuzi są do tego przekonani, że są pępkiem świata, więc to "les étrangers" powinni zgłębiać tajniki ich pięknego i zawiłego języka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. W związku z tą odwołaną Francją, jako że jestem na miejscu chcieliśmy coś wymyślić na szybko. Miałem pomysły wyskoczyć na kilka dni do Pragi bądź Budapesztu ale ceny biletów samolotowych skutecznie mnie odwiodły od tych planów (700e wzwyż...) W zamian tego chcemy na 1-2 dni wyruszyć do Derry w Północnej, być może pokusimy się o Groble Olbrzyma ale to się zobaczy jeszcze. I myślę, ze to by było w tym roku na tyle :-) A Cannes? Być może w maju 2011, no chyba że strajk będzie trwał dalej :-)pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Elso, zawstydzasz mnie. W każdym razie dzięki za pokładaną we mnie wiarę. Na razie jednak o tym nie myślę - trzymaj kciuki za moje nowe, bardziej przyziemne przedsięwzięcia :) No i trzymaj się ciepło, bo zima czai się tuż za rogiem :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tyle kasy to jakieś nieporozumienie ;)Może darujcie sobie Derry i skoncentrujcie się na Antrim? :) Dunluce Castle, Bushmills Distillery, Giant's Causeway, Carrick-a-rede [chociaż mostek już chyba będzie ściągnięty], Kinbane Head - czyż to nie kusząca propozycja? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No, w końcu jakiś krajobraz mi się spodobał (ostatnie zdjęcie). Nie wiem czemu Norwegia kojarzy mi się właśnie z pięknymi krajobrazami, choć jak to bywa, pewnie w stolicy próżno ich szukać. Ślę nocne już pozdrowienia z Polski:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy ty jesteś ze śląska?

    OdpowiedzUsuń
  13. To z pewnością jeden z plusów życia w Irlandii. Gdziekolwiek nie pojedziesz, drożej nie będzie. W skrajnym przypadku tylko nieznacznie. W Barcelonie też uderzyły mnie ceny wejściówek do wszelkich atrakcji kulturowych. Jak sobie pomyślę, że czteroosobowa rodzinka z Polski, chcąc zobaczyć Sagrada Familia od środka, wysupłać musi 250 pln, to aż mi ich szkoda. A przecież jeszcze Camp Nou trzeba obejrzeć i wiele innych miejsc, gdzie wstęp wcale nie jest tańszy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wiele w tym prawdy, ze drogo i ladnie. Taka wlasnie jest Skandynawia. Jakos nie moge zmienic stylu zwiedzania i zawsze mam plecak pod reka w aucie lub w plecaku. O zorganizowanych wycieczkach nie ma mowy bo wydaje mi sie, ze takowa nie jest w stanie zapewnic mi dreszczyka emocji i przypadkowosci. Mam na mysli np. spanie w Norwegii na terenach NATO pomimo wyraznych znakow zakazu wstepu i swiezych sladow gasiennic wojskowych pojazdow lub spanie na wypatrzonej wyspie na jeziorze do ktorej trzeba bylo doplynac lodka wioslowa nie wspominajac o zorzy polarnej. Podrozujac samochodem masz wiecej mozliwosci poznawania danego kraju od podszewki i zobaczyc jak to wyglada na codzien. A propos jezykow to stare pokolenie posluguje sie nimieckim dosc sprawnie a mlodzi to juz tylko angielski, ktory jest juz w szkole podstawowej i wielu studentow wyjezdza za granice wiec znajomosc tego jezyka jest jakby oknem na swiat dla bedacych z dala od swiata Skandynawow - tak oni sami o sobie mowia. Warto zwiedzac ten nasz piekny swiat i mysle, ze juz niedlugo zaskoczysz nas swoja kolejnya kartka przewodnika podroznika. Pozdrawiam serdecznie i czekam uparcie. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ladna na Norwegi, twoje zdjecia jeszcze sliczniejsze masz talent kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja znam Norwegie jedynie z licznych opowiesci:) ale ta dzika, niedostepna tak z marszu:) fascynuje mnie ten kraj przez to! Pierwszy raz dowiedzialam sie czegos o samym Oslo:)powiem szczerze, ze to zupelnie inna Norwegia niz ta o ktorej slyszalam:) ludzie sa podobno bardzo mili i otwarci! Znajoma pracujac w hotelu, gdzie zatrzymali sie zolnierze Nato w czasie jakis manewrow, zalapala sie na lot helikopterem wojskowym nad gorami, przy serwowaniu obiadkow;)pomagala tez na loklanej farmie karmic male jagnieta i strzyc te starsze barany, tak sie zaprzyjaznila z rodzina ktora prowadzi hotel!! a dnie wolne spedzala na pieszych wycieczkach po okolicznych gorach!!! Kiedys na pweno to miejsce odwiedze, ciagnie mnie tam znacznie bardziej niz do Oslo:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj Taito! Po roku przerwy postanowilam wrocic do pisania bloga! widze sporo zmian u ciebie! Nie moge uwierzyc przeprowadzilas sie do Norwegii??Pozdrawiam Paulina

    OdpowiedzUsuń
  18. Szkoda,ze zwiedzilas tylko Oslo.To tak jakbys nic nie widziala.Stavanger,Bergen,Tromso to sa klimatyczne miasta,a okoliczne fiordy to bajka.No i oczywiscie jeszcze Lofoty.To jest Norwegia!Naprawde warto zaoszczedzic troche kasy i zobaczyc te cuda.Najlepszy czas to maj,czerwiec i poczatek lipca,bo potem z pogoda moze byc klopot.Jak zacznie wiac i lac to konca nie widac i zaden parasol tego nie wytrzyma.Na koniec dobra rada,malo ciuchow,sporo jedzenia zapakowac i kupowac to co konieczne.Inaczej mozna zbankrutowac.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Luizo, to brzmi jak bajka :) Wyprawa do Norwegii była w naszym przypadku tylko czymś na kształt preludium. Chcę tam wrócić, ale tym razem po to, by zobaczyć to, co w Norwegii najpiękniejsze, czyli dzieła matki natury :) Przepraszam, że nie odpowiedziałam Ci jeszcze na maila. Chyba nie uda mi się to w tym tygodniu - mam wyjątkowo pracowity okres. Dzięki, że nie zniechęcasz się moją opieszałością w pisaniu i od czasu do czasu coś skrobniesz :) Doceniam to :)Do poczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  20. No niezupełnie tak, jakbym nic nie widziała. Nie odbieram tego w takich kategoriach, choć domyślam się, że Oslo niekoniecznie jest dumą Norwegii. Absolutnie nie żałuję, że tam pojechałam. A na te bardziej spektakularne fiordy przyjdzie jeszcze czas, bo nie ukrywam, że po Oslofjorden odczuwam pewien niedosyt. My byliśmy w Norwegii na początku września - pogoda była przepiękna, aczkolwiek następnym razem zjawimy się tam wcześniej. Choćby dlatego, by w pełni skorzystać z przywilejów sezonu turystycznego. Doszły mnie słuchy, że warto odwiedzić Bergen i mam nadzieję, że w bliskiej przyszłości uda mi się tam zawitać.Przesyłam pozdrowienia z kapryśniej Irlandii i dziękuję za cenne uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  21. Czyżbym nieświadomie posługiwała się tamtejszą gwarą? Gwoli jasności: nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
  22. Kogo ja tu widzę?? Wow. Witam u siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Witaj, córko marnotrawna :) Ciekawa jestem, co u Ciebie słychać. Jeśli możesz to podrzuć namiary na siebie, bo jak "zaniemogłaś blogowo", to skasowałam Twój adres. Masz spore zaległości w czytaniu ;) Ps. Ciągle egzystuję w Irlandii, choć kilka moich ostatnich postów zdecydowanie zdominowała tematyka norweska :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Dobrze Ci się kojarzy :) Stolica Norwegii nie jest taka straszna. Jeśli koniecznie chcesz zobaczyć słynne norweskie pejzaże i fiordy to zdecydowanie musisz bliżej zapoznać się z tamtejszą prowincją. A ostatnia fotka to panorama Oslo uchwycona z murów obronnych zamku Akershus. W oddali można dojrzeć skocznię Holmenkollen. Przydałaby się lupa ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Haha, to fakt ;) Pamiętam, że jak pojechaliśmy do Paryża, to byliśmy zdziwieni, że tam wszystko takie tanie w porównaniu z Irlandią :) No tak - Camp Nou to podstawa :) Każdy szanujący się kibic musi zaliczyć ten punkt programu w czasie wizyty w Barcelonie. Swoją drogą, jeszcze nie byłam w tym mieście i chyba czas to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Przejrzałaś mnie :) Kiedy skończę tematykę norweską (a to niestety nie nastąpi tak szybko), to wrzucę relację z innej zagranicznej podróżyBrr! Na myśl o zorganizowanych wycieczkach przechodzą mnie ciarki. Generalnie mam takie samo podejście jak Ty. Męczy mnie grupowe zwiedzanie głównie dlatego, że jestem indywidualistką. Lubię sama decydować o tym, co zwiedzam i w jakim tempie to robię. Rzadko korzystam z usług przewodników - chyba, że mam ich na wyłączność, wtedy nie mam oporów przed zwiedzaniem w ich towarzystwie :) No i muszę uczciwie przyznać, że udało mi się kilka razy spotkać świetnych przewodników - ludzi z prawdziwą pasją i darem opowiadania. A to nie często się zdarza.

    OdpowiedzUsuń
  27. wiadomo, ze do Oslo jest najlatwiejszy dostep dla turysty, zwlaszcza takiego jakim ja jestem przewaznie - czyli z napietym budzetem albo harmonogramem czasowym;)mysle, ze Oslo znjadzie sie na mojej liscie na wyzszej pozycji, dzieki Twoim zdjeciom:)Moje kolezanki byly na takim absolutnym pustkowiu, ze aby tam dojechac trzeba spedzic wiele godzin w przeroznych srodkach transportu;)to nie jest wyprawa na weekend:)ale bardzo bym, chciala to miejsce kiedys odwiedzic:)w koncu na tym odludziu jest hotel, ludzie tam jezdza i korzystaja z urokow okolicznych krajobrazow, wlasciciele prowadza tez stajnie i organizuja wycieczki konne po okolicy:)

    OdpowiedzUsuń
  28. stracilam zapal do pisania bloga! Ale ciezko bylo mi odejsc tak na dobre bo nie lubie porzucac czegos co zaczelam! Moj blog paulinaszkocja.blogspot.comPozdrawiam i mam nadzieje, ze szybko nadrobie zaleglosci!

    OdpowiedzUsuń
  29. O, to byłby idealny hotel dla mnie :) I ta bliskość koni - fantastycznie :) Uwielbiam te zwierzaki do tego stopnia, że gdybym miała większy ogródek w domu i jakąś szopę, to sprawiłabym sobie pięknego - najlepiej płomiennorudej maści - wierzchowca :) Ale spokojnie, wszystko w swoim czasie :) Jak tam samopoczucie, Luizo? Jak jesień w Twoim hrabstwie? :) Ja odczuwam niedosyt kolorowych barw, więc jeśli tylko aura dopisze, to będę chciała gdzieś wyskoczyć w weekend. Najlepiej tam, gdzie jest dużo kolorowych drzew :) Obudził się we mnie zew natury :)Przesyłam ciepłe pozdrowienia i wskakuję do łóżka, bo przyplątało się do mnie pewne paskudztwo i koniecznie muszę się go pozbyć, aby w weekend mieć świetną kondycję. Trzymaj się cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Witam, wiatm ja jestem tu u ciebie bardzo czesto, ale nigdy nie komentowalam :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Kuruj sie w takim razie:)U nas jest nie najgorzej jesli chodzi o pogode:)ostatnie dni wolne spedzilam w Co. Clare podziwiajac klify w Kilkee:)wialo okrutnie, ale slonce bylo piekne!! W przyszlym tygodniu planujemy Donegal albo Tullamore:)hehe, zalezy jakis znajomych odwiedzimy:)no i za niecale 3 tygodnie Mediolan i Lombardia:)Ten hotel to http://www.hjerkinn.no/ Mnie rowniez by sie tam bardzo podobalo!! :)slonca zycze nam obu w takim razie:P A jesien tutaj jest piekna, jak swieci slonce:)mialam okazje podziwiac cudne drzewa mieniace sie kolorami jesieni:)choc, fakt ze w Irl malo tych drzew jest;)pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  32. Luizo, spieszę radośnie poinformować, że właśnie wysłałam Ci maila. Jestem z siebie dumna :) Wreszcie udało mi się wziąć się w garść :) Cokolwiek wybierzecie, zawsze możecie przy okazji zwiedzić tamtejsze zamki :) Super jest Donegal Castle - polecam go z czystym sumieniem. A jeśli chodzi o Tullamore, to masz wybór między Sragh Castle [tak naprawdę to kolejny przykład wieży mieszkalnej] albo Charleville Castle. Ten drugi jest zdecydowanie bardziej godny uwagi: ma fajną lokalizację i ładny gotycki wygląd. No i od jakiegoś czasu znów można go zwiedzać. Co prawda w określonych godzinach, ale lepsze to niż nic :)A u mnie pada deszcz. Serdeczne pozdrowienia przesyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Dobrze wiedzieć :) Ja też nie zawsze pozostawiam po sobie ślad. Miłego weekendu życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  34. A kto nie traci? :) Tyle tylko, że Ty straciłaś na dłuuugi czas, a u mnie taki stan jest tylko tymczasowy. Mam nadzieję, że tym razem powróciłaś na dobre :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Właśnie tak kojarzyłam, niegdyś miałam współlokatorkę, która była na stypendium w Norwegii, a potem jeździła tam cyklicznie w poszukiwaniu męża Norwega;))) Pokazywała mi zdjęcia pięknych krajobrazów. Już od jakiegoś czasu zdaje mi się, że to właśnie prowincje są najpiękniejsze, szczególnie jeśli na co dzień żyje się w wielkim mieście to metropolie męczą.

    OdpowiedzUsuń
  36. Tak mnie zachęciłaś do Norwegii, że chyba się tam wybiorę.Pozdrawiam ciepło Taitko :))

    OdpowiedzUsuń
  37. Będą piętnastoletnią, nieopierzoną jeszcze, ale już zapaloną miłośniczką miejskiej biblioteki, przeczytałam całą Sagę o Ludziach Lodu, która przyprawiła mnie o wielką miłość do Norwegii. Marzę, żeby tam pojechać, ale przede mną jeszcze wiele przeszkód do pokonania - głównie te natury finansowej, bo jak słusznie zauważyłaś, potrzeba małej polskiej fortunki, żeby zwiedzić choćby Oslo. Jedno jest pewne, marzyć o Skandynawii nie przestanę i wierzyć, że kiedyś tam zawitam na dłużej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  38. Warto, Miledo, naprawdę warto odwiedzić ten kraj. Myślę, że podobałoby Ci się tam :)

    OdpowiedzUsuń
  39. O tak :) Prowincje mają w sobie to coś - szczególnie w moim odczuciu. Nigdy nie przepadałam za metropoliami, jednak co jakiś czas urządzam sobie wyprawę do większego miasta, bo nie samą wsią człowiek żyje ;) Bezimienna, muszę się pochwalić, że w minioną niedzielę wybrałam się na wycieczkę w poszukiwaniu jesieni :) Zatem już jutro ukaże się fotorelacja - specjalnie dla Ciebie :) Pozdrawiam serdecznie z krainy deszczowców ;)

    OdpowiedzUsuń
  40. I bardzo dobrze, Kamila - podoba mi się taka postawa :) To, że obecnie nie możesz zrealizować swoich marzeń, nie oznacza, że w przyszłości nie uda Ci się wprowadzić swoich planów w życie. Ale Ty doskonale o tym wiesz. Zatem planuj i rób wszystko, by za jakiś czas odwiedzić ten piękny kraj. A co do Sagi o Ludziach Lodu, to muszę przyznać, że ja odkryłam ją stosunkowo późno, kilka lat temu. Dopiero parę miesięcy temu rozpoczęłam jej czytanie. Jedne tomy są bardzo dobre, inne okrutnie nudne i przewidywalne, ale i tak z ciekawością sięgam po kolejne, by dowiedzieć się, jak potoczą się losy Ludzi Lodu. Dziś zaczynam tom nr 42, czyli jeden z ostatnich. Nie jest to literatura z najwyższej światowej półki, ale przecież nie chodzi o to, by czytać tylko i wyłącznie ambitne dzieła. Chodzi o to, by czytanie sprawiało przyjemność :) A ja uwielbiam książki, więc czytam dużo i chętnie. Nawet do pracy noszę ze sobą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Racja, trzeba się czasem ucywilizować;D Dublina po trzech dniach miałam dosyć i żałuję, że tak niewiele poświęciłam na postawienie nóg w pozostałych miejscach.Baaardzo mi miło i cały czas czekam na te zdjęcia. Jakich deszczowców, zwariowałaś Irlandia i deszcz, przecież tam ludzie ponoć bez parasola chadzają;))

    OdpowiedzUsuń
  42. Eee, to i tak długo wytrzymałaś. Ja mam go dość już po trzech godzinach :) A fotorelacja "especially for you" już za niedługo. Wrzucę ją za jakieś półtorej godziny, wytrzymasz? :) Mam nadzieję, że będziesz usatysfakcjonowana :)A teraz wracam do czytania książki :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Kochana, ja z miłości do książek zostałam bibliotekarką :D, więc doskonale rozumiem twoją pasję. Masz rację, ja też myślałam, że przez niektóre tomy sagi lodowej nie przebrnę, ale udało się. Sandemo jest dobra na długie jesienne wieczory przy kominku, pod kocykiem i z ciepłą herbatą pod ręką. Czyta się ją dobrze dla relaksu, żeby się "odmóżdżyć", bo czasem trzeba poczytać coś mniej ambitnego. :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Racja, dlatego właśnie teraz ją czytam. Za oknem wiatr jęczy żałośnie, o szyby rozbijają się ciężkie krople deszczu, a ja siedzę w ciepłym łóżku i czytam choć ten tom nie należy do porywających. Szczerze mówiąc to trochę mnie on męczy, ale dzielnie brnę przez kolejne kartki, licząc, że niedługo akcja bardziej mnie pochłonie.Moja Mama zawsze mi powtarzała, że powinnam pracować w bibliotece ;)

    OdpowiedzUsuń
  45. Ps. Kiedyś bardzo dużo jeździłam po Europie Hiszpanię, Włochy, Chorwację, Francję, Szwajcarię, Ukrainę i jeszcze kilka innych krajów. Moje wojaże zakończyły się, kiedy zacieśniły się moje relacje z P*. Nie umiałam już jeździć sama, a na podróże we dwoje nie było nas już stać. Od czasu do czasu wyjeżdżamy pozwiedzać okolice, bo, jak się okazuje, nie znamy ich tak dobrze, jak myśleliśmy. Z czasem pojawią się pieniądze i na dalsze wyjazdy, dłuższe, zagraniczne do miejsc, o których marzymy. Jeszcze troszkę cierpliwości i będzie ok. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  46. kamilek138@amorki.pl30 października 2010 18:16

    FAJNY BLOG ZAPRASZAM DO SKOMENTOWANIA I ODWIEDZENIA MOJEGOwww.psiaki-serce.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń