niedziela, 8 kwietnia 2012

Znokautowana

Kiedy jakiś czas temu Onet wyzwał na pojedynek wszystkich swoich blogerów, podjęłam rzucone mi wyzwanie. Zwolenniczką przemocy nie jestem, ale kto chciałby uchodzić za złamasa życiowego i tchórza, który przed każdą przeszkodą załamuje ręce i rozpoczyna inwokacje do wszystkich znanych mu świętych? No właśnie.


Zatem stawiłam się na ringu i podniosłam rękawice. Z każdą rundą mój zapał malał, a walka stawała się coraz bardziej uciążliwa. Męczące to było przedstawienie i wątpliwej atrakcyjności widowisko, o czym zapewne nieraz przekonali się widzowie. Każda runda sprowadzała się w zasadzie do przyjmowania na siebie gradu prawych sierpowych i lewych prostych.


Co mogę Wam powiedzieć po takim doświadczeniu? Nie mam już ochoty być 'workiem treningowym'. Miłośniczką boksu nigdy nie byłam i chyba czas pozwolić, by wyszło ze mnie dziecko: tupię zatem nóżką, rzucam ze złością rękawicami w narożnik ringu i już mniej dziecięcym tonem i słownictwem mówię swojemu przeciwnikowi głośno i wyraźnie: I don't give a damn! Nie dbam już o nic.


Ogarnęła mnie rezygnacja i już nawet wizja przytwierdzanej do moich pleców etykietki "złamasa" nie jest straszna. Walkę Onet vs Taita ostatecznie wygrywa faworyt poprzez nokaut techniczny. To nie była walka fair. Nie mogła być, bo przeciwnicy niekorzystnym trafem plasowali się w zupełnie innych kategoriach wagowych. Mam dość nokautów, ale jeszcze uda mi się wykrzesać odrobinę siły, by zwlec swoje poobijane zwłoki z ringu i w domowym zaciszu leczyć posiniaczoną powłokę cielesną.


***


Nie zdecydowałam jeszcze, czy na dobre porzucę blogowanie, czy też może poszukam innego, bardziej przyjaznego grafomanom środowiska, w którym weterani blogowi w spokoju mogą dogorywać. Na razie brak mi jakiejkolwiek motywacji. A to bardzo źle. Bo jeśli nie czuję do czegoś pasji, jeśli robienie czegoś nie daje mi satysfakcji, to zwyczajnie tego nie robię. Nie wtedy, kiedy nie muszę. A blog to była moja odskocznia. Coś na kształt hobby. Nie żaden tam przymus.


Jeśli ktoś zna choćby jeden powód, dla którego powinnam jeszcze pisać bloga, albo może polecić porządne blogowisko, to niech teraz zabierze głos, albo zamilknie na wieki.


***


Wszystkie skargi, zażalenia, groźby, prośby o ewentualny nowy adres bloga kierujemy na taita@onet.eu Możecie też pisać tutaj, jeśli - rzecz jasna - Szanownie Panujący Onet Wam pozwoli.


***


To by było na tyle. Na koniec chciałam życzyć Wam przyjemnej końcówki Wielkanocy - spokojnej, spędzonej w miłej atmosferze, bez stresu, niechcianych wizyt, nieproszonych gości i przepełnionych brzuchów.