piątek, 14 lipca 2023

Lipcowy przerywnik

Zrobiłam sobie małą przerwę w publikacji postów na temat fascynującej wyspy Tory, ale jeszcze wrócę do tego tematu. Nie będę kłamać, jakoś specjalnie mi się nie spieszy, bo część z Was wyjechała na swoje urlopy, ja również coraz częściej myślami jestem na moim sierpniowym wyjeździe. Poza tym niestety opuściła mnie wena, która dzielnie mi towarzyszyła w trakcie tworzenia poprzednich relacji, i teraz pewnie znów przyjdzie mi czekać pół roku, aby wrócić do swojej formy.

Mam teraz, co prawda, tygodniową przerwę od pracy, ale ten lipcowy urlop z założenia miał być spędzony w domu i jemu też poświęcony. Już bowiem od dawna chciałam wziąć się za gruntowne porządki, uszczuplić zawartość szaf i wyodrębnić w nich miejsce na kilka nowych gier planszowych, które do tej pory zalegały na kuchennym stole i krzesłach, skutecznie kłując w oczy.

Dla tych, którzy jeszcze mnie nie znają - pozwólcie, że się Wam przedstawię. Zwę się Taita i jestem uzależniona od porządku. Albo raczej: uczulona na bałagan. Przestrzeń wokół mnie nie musi błyszczeć niczym gwiazda na niebie (kto z nas, pracujących na pełen etat, ma w ogóle na to czas i chęci?!), ale muszę mieć względny porządek, aby nie postradać zmysłów.

To cotygodniowe sprzątanie domu jednak nie do końca wystarcza. Raz na rok muszę wziąć pod lupę zawartość szafek, szuflad i regałów - które jakimś cudem same się zapełniają! - aby pozbyć się nieużywanych rzeczy. I między innymi właśnie tym miałam się zająć w czasie tego tygodnia.

Niestety, moje plany tak jakby nieco mi się rozminęły z rzeczywistością. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że nie byłam w najlepszej formie, przez co nie do końca potrafiłam wykrzesać z siebie odpowiednią motywację. Z drugiej strony, nie poniosłam też totalnej porażki w starciu ze swoim lenistwem, bo wreszcie zniknął wstydliwy stos gier (1:0 dla mnie), a kuchenne szafki niemal w całości przeszły reorganizację (2:0, ha!). Dokończyłam też czytane książki i posadziłam zakupione kwiaty, co spotkało się z wyraźną aprobatą pszczół.

Wczoraj kupiłam kolejne (kwiaty, nie pszczoły), bo oczywiście jak tylko weszłam do Woodie'sa (pod pretekstem kupna kuchennego kubła na śmieci), to przecież nie mogłam wyjść stamtąd z pustymi rękami. Połówek twierdzi, że jestem niereformowalna pod tym względem. Chyba wypadałoby mu wierzyć - nikt inny nie zna mnie tak dobrze jak on. Ponoć nie ma już dla mnie ratunku. Cóż, jakoś przeżyję tę diagnozę.

A dziś od samego rana leje jak z cebra. Trochę pokrzyżowało mi to plany, bo sadzenie nowych nabytków będzie musiało poczekać - zanim dotarłabym z domu do szopy, w której przetrzymuję ziemię i donice, z powodzeniem można by było mnie wyżymać.

Nie ukrywam, trochę niepokoi mnie ta lipcowa pogoda pod psem, tym bardziej, że mój urlop tuż za rogiem, a pogoda długoterminowa nie przewiduje znaczącej poprawy.

Połowa roku już za nami, mieliśmy całkiem przyzwoite lato w czerwcu - dużo suchych dni i wysokich temperatur - ale lipiec to pogodowa porażka. Temperatury drastycznie spadły, nawet do 16 stopni jak dzisiaj, a do tego jest deszczowo, wietrznie i nieprzyjemnie. Brr! A skoro ja tak mówię, to znaczy, że jest naprawdę źle. Ci, co mnie znają, doskonale wiedzą, że nie jestem zmarzluchem ubierającym się na cebulkę jak Marek Kamiński przed wyprawą na biegun południowy.

W międzyczasie zaś przeglądam różne oferty sprzedaży i wzdycham do sof, bo nadal chodzi za mną chęć urządzenia sobie przytulnego kącika do czytania, gdzie żaden kot mnie już nie dopadnie. Zasięgam też języka u moich nieocenionych, nowych kolegów instagramowych, którzy mają swoje drony i jak najbardziej je polecają (coraz poważniej rozważam kupno). Mówiłam już, że jestem zachwycona Instagramem? Poznałam tam wielu naprawdę fascynujących ludzi!

No nic. Kończę ten wpis (napisany głównie po to, abyście wiedzieli, że żyję), obejrzę ze dwa motywacyjne filmiki na YT, a potem włączam jakiś ciekawy podcast i zabieram się za kuchenne porządki. Powiedzcie proszę, że każdy z Was ma w domu taką szufladę wstydu ;) Muszę zrobić z nią porządek, zanim zajrzy do niej opiekunka do zwierząt. W końcu nie mogę ryzykować uszczerbku na jej zdrowiu!