czwartek, 1 grudnia 2011

Zamek Drimnagh i garść powodów, dla których warto go zwiedzić



Czasami mam wrażenie, że Drimnagh Castle to najlepiej skrywany przed turystami zabytek położony na obrzeżach Dublina. Na próżno szukać w przewodnikach jakichkolwiek informacji o nim. Wszystkie milczą na jego temat. Tak jakby zamek Drimnagh był tematem tabu. Zupełnie niepotrzebnie. Ze 156 tutejszych zamków, które zobaczyłam i sfotografowałam, ten należy do grupy, którą wyjątkowo miło wspominam.




 




Do zamku Drimnagh, wybudowanego w średniowieczu dla zamożnej rodziny normańskiej o nazwisku Barnewall, zabrał mnie Połówek po pewnym stresującym dniu spędzonym w Dublinie. Pogoda była urocza, a wycieczka okazała się świetnym sposobem na relaks.


 


Trzynastowieczny Drimnagh Castle jest dumnym posiadaczem prestiżowego tytułu jedynego irlandzkiego zamku otoczonego oryginalną fosą wypełnioną wodą. W czasach niestabilnych politycznie fosa doskonale pełniła funkcję obronną. W obecnych jest już tylko malowniczą ozdobą. Zasila ją mały, podziemny strumyk Bluebell. W wodzie pływają ryby i kaczki. Kiedyś dodatkowo twierdza wyposażona była w most zwodzony. Niestety w 1780 roku zastąpiono go zwyczajnym mostkiem.


 


 


Na dziedziniec zamkowy wkracza się przez łukowatą bramę wejściową umiejscowioną w szesnastowiecznej wieży. Przejście zostało w ten sposób zaprojektowane, by swobodnie pomieścić konia z załadowanym wozem.




 




Wieża wyposażona w trzy piętra stanowiła doskonały punkt obserwacyjny. Jak na dłoni widać stamtąd tereny rozciągające się od pobliskich gór aż do Phoenix Parku. Ziemie te należały kiedyś do rodziny Barnewall, właścicieli zamku. Później Barnewallowie opuścili okolicę, a twierdzę wynajęli swoim sąsiadom, rodzinie Loftus.


 


Szara sylwetka zamku została całkowicie zbudowana z wapieni pochodzących prawdopodobnie z pobliskiego kamieniołomu. Zamek zamieszkiwany był aż do 1954 roku, a jego ostatnimi właścicielami była rodzina Hatch, która prowadziła tutaj gospodarstwo mleczarskie. Przez pewien czas zamieszkiwali ją również sąsiadujący z twierdzą Christian Brothers (Kongregacja Braci w Chrystusie) w oczekiwaniu na wybudowanie dla nich klasztoru i szkoły.


 


Z biegiem czasu zamek coraz bardziej zamieniał się w ruiny. Jego stan był opłakany. Postrzegano go jako zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi, a nawet rozważano wyburzenie murów. Drimnagh Castle, uroczą perełkę średniowiecza, ocalono w zasadzie cudem - dzięki staraniom przedsięwziętym przez Petera Pearsona.


 


W 1986 roku wcielono w życie program konserwatorski. Z pomocą wykwalifikowanych rzemieślników - nie tylko tych irlandzkich, lecz także włoskich, francuskich i niemieckich - osiągnięto wspaniały rezultat. Wnętrze zamku jest tak autentyczne, jak to możliwe. W murach zamku odtworzono solidny kawałek średniowiecznej historii.


 


Szczególnie ładnie przedstawia się Sala Bankietowa. Była ona kluczowym pomieszczeniem zamkowym. To tutaj odbywały się średniowieczne zabawy i sute bankiety ku uciesze władców. Po odrestaurowaniu prezentuje się wyjątkowo pięknie. Zawiera wiele godnych uwagi elementów: od zrekonstruowanego dębowego dachu wzorowanego na jedynym, oryginalnym średniowiecznym dachu pokrywającym Dunsoghly Castle (o którym pisałam tutaj), poprzez imponującą podłogę wyłożoną dekoracyjnymi płytkami, aż do unikatowych, drewnianych rzeźb zdobiących ściany.


 


Umocowano tu osiem pięknych figur. Każda z nich reprezentuje osobę, która w jakiś sposób dołożyła swoją cegiełkę w skomplikowanym i czasochłonnym procesie restaurowania zamku. Jest tu majster, stolarz, kamieniarz, malarz, architekt, a nawet kobieta, która wypiekała pracownikom pachnące bochenki chleba.




 




Z Sali Bankietowej dostrzec można ciekawy element - otwór w dachu. Zanim wprowadzono kominki, rozpalano ogień w palenisku na środku sali. Dym ulatywał właśnie tym otworem. Kominki z prawdziwego zdarzenia dodano najprawdopodobniej dopiero w XVII wieku. W tym samym czasie, kiedy zamek wzbogacono o okna przedzielone kamiennymi słupkami.


 


Troskę włożoną w prace konserwatorskie widać także na zewnątrz zamku. W miejscu, gdzie kiedyś rosły chwasty i krzaki dzisiaj jest mały, ale zadbany ogród. Tworzą go krzewy bukszpanu, buku i grabu, a także kwiaty. Jakieś 40 lat temu był tutaj zwyczajny ogród z jabłoniami.


 


Na terenie znajduje się także odrestaurowana stajnia. W przeszłości budynek pełnił między innymi funkcję stodoły, a w czasach, kiedy w zamku Drimnagh mieszkali Christian Brothers, odbywały się tutaj msze. Za budynkiem jest mały bałagan. Jeszcze nie wszystko wygląda tutaj tak, jak powinno, ale najważniejsze, że ciągle trwają zabiegi konserwatorskie. Zamek ma naprawdę duży potencjał. 


 


Z informacji praktycznych: chętni powinni umówić się na wizytę, bo godziny otwarcia zamku są mocno okrojone. Aby uniknąć zawodu i nie tracić niepotrzebnie czasu, radzę nie jechać "w ciemno". W zamku Drimnagh kręcono sceny dla popularnego serialu The Tudors.