SąŚwięta.
Ponoć. Boja ich niestety nie czuję.
Domposprzątany na błysk…
Na stoleświąteczny obrus…
A na nimtalerz kolorowych pisanek. I żółte kwiaty.
Czekoladowyzając, w sreberku o tęczowych barwach, wesoło się do mnie uśmiecha, a ja niepotrafię mu się odwdzięczyć tym samym…
Ktoś obcymógłby powiedzieć, że panuje tu świąteczna atmosfera. Ale nie ja.
Bo teświęta nie sprowadzają się tylko i wyłącznie do pachnącego makowca, doczekoladowych pisanek i innych świątecznych akcesoriów.
Bo tendom przeraża swoją pustką.
Bo nierozbrzmiewa w nim radosny dziecięcy śmiech.
Bo niesłyszę mieszaniny głosów bliskich mi osób.
Bo czujęw nim jedynie świeże wiosenne powietrze, nie zaś zapachy bliskich.
Bo po raztrzeci z rzędu mam tylko namiastkę Wielkiej Nocy…
***
Czuję się jak rzucona w sam środek cyklonu. Jak małedziecko, któremu brutalnie wyrwano zabawkę i nakazano robić dobrą minę do złejgry. Po raz kolejny zdaję sobie sprawę, że właśnie bezpowrotnie umknęło mi coś ważnego.Że mam już dość zabójczego tempa życia. Że nie miałam nawet czasu, by pogrążyćsię w refleksji i przystąpić do tych świątecznych dni z należytym podłożem religijnym.Że święta bez rodziny i bliskich nie są świętami…
Chciałabym choć na jeden dzień cofnąć czas. Przenieść sięwstecz o kilka lat. Zapomnieć, że mam własne dorosłe życie i równie dorosłeproblemy. Stać się znów tym małym dzieckiem dla którego wizja raju sprowadzała siędo ciepłego uścisku mamy. Chciałabym znów mieć kilkanaście lat, a w lany poniedziałekśmiać się w głos i biegać z rodzeństwem w poszukiwaniu potencjalnych ofiar naszychpistoletów na wodę…
Chciałabym znaleźć się wśród rodziny. Zwyczajnie poczuć,że nie jestem sama…
och przyznam ci że ja tez świąt nie czuje.. tyle że ja mam dopiero czternaście lat i bardzo dziecinne problemy.. i chociaż jestem jeszcze taka młoda to z każdym rokiem mniej czuje magie świąt, Wielkanocy czy Bożego Narodzenia. Pozdrawiam varie.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńdoskonale cie rozumiem i pozdrawiam z nieswiatecznej, deszczowej francji
OdpowiedzUsuńNo ale ja jestem z Toba.:)))
OdpowiedzUsuńNo pewnie , że nie jesteś sama !!!! :-)Ale tak to już jest...doroślejemy i magia czasami przestaje być magią...ja gdyby nie mój chrześniak, który od rana buszuje po ogródkach babć i swoim w poszukiwaniu zająca, i który ciągle pyta się jak ten zając uniósł dwa takiego duże samochody hehe bez niego też święta nie były by świętami....tzn. bez dzieci, nawet pomijając fakt,że duchowo święta się przeżywa....ale jakoś tak inaczej.Ech mam na myśli , że z wiekiem jakoś wszystko się zmienia...nawet gdy się jest z rodziną.
OdpowiedzUsuńMoze nastepne beda lepsze :) Zycze Ci tego, Taitko
OdpowiedzUsuńMoje święta też jakieś takie nieświąteczne :( Buziaki
OdpowiedzUsuńNa pewno nie jestes sama!Wiesz- tesknimy czasem za czyms czego juz nie ma.W Pl swieta tez na pewno inaczej wygladaja.Nie ma dzieci z rozesmianymi buziami biegajacyc po ulicy i lejacych sie z pistoletow!! To chyba moje czy twoje pokolenie bylo takie zwiazane z tradycja.Wiadomo ,ze w obcym kraju jest trudniej,ale hmm.CHyba tez musimy dojrzec do tego by stworzyc sobie tu namiastke polskiego swietowanie, co jest hcolernie trudne,ale nikt nie poweidzial,ze niemozliwe!!!!;)
OdpowiedzUsuńmasz racje... aż mi sie melancholijnie zimno zrobiło... tez bym tak czasem chciała, ale tylko na jeden dzień, nie dłużej - mimo wszystko!
OdpowiedzUsuńNiestety, daleko od domu tak bywa. Takie jest życie. Ja mimo, że święta spedzałam z rodziną, to nie czułam ich magii. Już od jakiegoś czasu nie czuję... Pozdrawiam poświątecznie
OdpowiedzUsuńOj, Taitko, pierwszy raz Cie tak dopadlo odkad pamietam! Ja tez spedzam wszystkie swieta w Irlandii, to ju moja... zaraz, zaraz... czwarta taka Wielkanoc. I nie ostatnia. No, co tu duzo gdac, ciezko jest czasami. Chocby nie wiem ilu sie mialo znajomych to i tak jest ich mniej, niz w kraju a rodziny na pewno nie zastapia... Nie poddawaj sie, przeciez kiedys Twoj dom na pewno wypelni dzieciecy smiech :) Moze nie ma na co juz dluzej czekac? ;)
OdpowiedzUsuńTrądzik to choroba, która od lat dokucza milionom ludzi na całymświecie. Co roku przeznacza się miliony dolarów na badania poświęconezwalczaniu tej przypadłości. http://lekinatradzik.pl/ - leczenie trądziku może być łatwe iprzyjemne, wypróbuj trioxil oraz zajrzyj natradzik-leczenie.pl
OdpowiedzUsuńTroche spoznione, ale chce sie podzielic tym co mnie pomoglo z moim emigracyjnym blusem na poczatku. Zdecydowanie pomoglo, jak moja rodzina przyjechala do mnie do Waszyngtonu na swieta i spedzilismy razem czas - wiadomo, ze nie moga przyjezdzac na kazde swieta, pare razy w roku, ale jakos ich obecnosc w moim domu, spowodowala ze pozniej czulam ich tutaj -- dom juz nie byl taki obcy, zimny. A po prostu moj ~nowy dom rodzinny~. Mam nadzieje, ze melancholia juz mija i radosc wkrotce powroci. Ola
OdpowiedzUsuńGłowa do góry Taitko. Słońce do Irlandii na święta zawitało. To nie to samo co rodzina, ale jaka rzadkość. Jeszcze wiele świąt w rodzinnym gronie przed Tobą. Bokiem Ci wyjdzie ;)
OdpowiedzUsuńTaitko, może wybierz się na krótkie wakacje do Polski. Spotkanie z bliskimi dobrze ci zrobi. Ściskam cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńalez nie jestes sama, masz nas, swoich czytelnikow, wystarczy zawolac a bedziemy tam gdzie zechcesz :) pozdrowienia
OdpowiedzUsuńŚwięta tak właśnie mają niestety, że dopadają nas wspomnienia i chcielibyśmy się cofnąć. Najgorszemu wrogowi nie życzę, by przyszło mu w Święta być samemu. Ale.. przecież jest Połówek i pewnie czuje to samo choć tego nie pokazuje.
OdpowiedzUsuńA Ja Cie tylko przytule, kiedys tez tak myslalam...wyleczylam sie z tego. Ale Ja mam dzieci wiec mi latwiej,bo teraz to Ja tworze rodzine z Nimi...kochanie bedzie dobrze, Caluski Ella
OdpowiedzUsuńTaitko kochana, ja chyba wiem dlaczego nie czujesz Świąt i tego podniosłego nastroju. Myślę, że gdy są dzieci, wtedy jest sens robienia czegokolwiek. Sama tak kiedyś to przeżywałam, bo miałam dziecko dość późno. Wszystko się wtedy zmieniło i wszystko nabrało sensu. Już było dla kogo kupować prezenty, stroić domek, kupować kurczaczki i zajączki, opowiadać o tych wszystkich cudach i chodzić do kościółka. Teraz gdy moje dziecko jest już dorosłe, nie przywiązujemy już takiej wagi do tego całego wystroju, nie jest to nam aż tak bardzo potrzebne. Może gdy pojawi się dziecko, wtedy będzie sens i wszystko będziemy robić pod katem właśnie dziecka. Życzę Ci dobrego życia i dużo radości z podniosłych życiowych chwil.
OdpowiedzUsuńNie jesteś sama Taitko, w tym poczuciu nie jesteś sama.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj! Świetna strona, wpisy lekkie i sensowne.Jeśli chcesz publikować treści ze swojego bloga w większym serwisie, zapraszam na nowo powstałą platformę Dziennikarstwa Obywatelskiego - do.org.pl ! Podziel się swymi opiniami w szerszym gronie :-)Udanego wtorku życzę!
OdpowiedzUsuńHmmm...u nas był szwagier z rodzinka (dwójka starszych dzieciaków0 Zaczęliśmy świętować we wtorek a skończyliśmy w poniedziałek. Było super...także dzięki zmywarce..ponieważ przy stole było 11 osób...więc z perspektywy gospodyni domu jest przy czym biegać...na szczęście wszyscy trochę pomagaliśmy. Myślę Taito, że kiedy pojawią się w twoim domu dzieciaczki to wiele się zmieni. Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń