W obrębie Adare znajdują się trzy hotele - co doskonale świadczy o tym, jak dużym zainteresowaniem cieszy się wioska - ale już na pierwszy rzut oka widać, że Adare Manor nie jest takim samym hotelem jak dwa pozostałe: centralnie położony Dunraven Hotel, w którym niegdyś przebywała Gwyneth Paltrow i leżący na obrzeżach Fitzgerald’s Woodland House Hotel.
Adare Manor jest jak Sprite, dwa pozostałe jak pragnienie – nie mają z nim szans. Wyróżnia go nie tylko elegancka, neogotycka sylwetka, ale także specyficzna aura nadająca mu szyku i wyniosłości. Adare Manor przywodzi na myśl jakże widowiskowe sylwetki francuskich zamków nad Loarą, ale nie tylko dlatego, że zaopatrzony jest w ogród zaprojektowany na modłę francuską. Ci, którzy wyczuwają od niego jakiś powiew arystokracji, nie mylą się. Dworek nie powstał tu w celu komercyjnym. Jego pierwotnym przeznaczeniem było odgrywanie roli pięknego, ale jednocześnie funkcjonalnego domu dla hrabiostwa Dunraven, odpowiedzialnego za budowę uroczych chatek krytych strzechą, które mieliście okazję zobaczyć we wcześniejszych postach.
Budowę dworku rozpoczęto w 1830 roku na życzenie drugiego hrabiego Dunraven i prowadzoną ją przez trzydzieści lat. Do pracy zatrudniono wybitnych architektów, murarzy i kamieniarzy. Nad całością prac aż do swojej śmierci czuwał Irlandczyk, James Connolly. Robił to przez 21 lat, co hrabia należycie docenił tablicą pamiątkową powstałą w dowód wdzięczności, a także jako wyraz jego przyjaźni do Connolly’ego. Niestety los nie był łaskawy dla samego hrabiego. Dna moczanowa systematycznie upuszczała z niego życie, a budowa nieznośnie się przeciągała. W efekcie hrabia nie doczekał ukończenia swej wymarzonej rezydencji i zmarł w wieku 67 lat.
Szczęśliwie dla niego, a także dla lokalnej ludności, która borykała się z panoszącym się na wyspie głodem, prace nad rezydencją dokończył jego syn, Edwin, trzeci hrabia Dunraven. To właśnie jemu przypisuje się zaprojektowanie ładnego, francuskiego ogrodu, w którym można sobie pospacerować nawet nie będąc gościem hotelu. Rezydencja została wzbogacona o 52 kominki i 365 okien odpowiadających ilości tygodni i dni w roku.
Adare Manor pozostał w rękach rodziny Dunraven aż do 1982 roku, kiedy to siódmy hrabia, nieszczęśliwie dotknięty w dzieciństwie chorobą Heinego-Medina, postanowił wystawić rodzinny pałacyk na sprzedaż. Był to nie tyle kaprys „panicza”, co po prostu przykra konieczność związana z utrzymaniem tak ogromnej rezydencji. Pięć lat później dworek trafił w ręce Toma Kane’a z Florydy, Amerykanina o irlandzkich korzeniach. Tom kupił go nigdy nie obejrzawszy na żywo. Bogatemu nikt nie zabroni, prawda? I tak rozpoczęła się nowa era w historii rezydencji.
Tom postanowił przeistoczyć rezydencję w elegancki hotel z duszą i był na dobrej drodze ku sukcesowi. Pieczołowicie odzyskiwał oryginalne wyposażenie częściowo rozprzedane wśród lokalnej ludności i usilnie pracował nad przywróceniem rezydencji chwały. To dzięki niemu na zamkowych gruntach pojawił się prosty pomnik przedstawiający martwego żołnierza z narzutą zakrywającą mu twarz i większość ciała. Nie pasuje do koncepcji luksusowego hotelu? Być może. Zdaje się jednak, że Tom nie dbał o to. Pomnik wzniesiono ku pamięci wszystkich tych irlandzkich żołnierzy, którzy polegli na wojnie w Wietnamie. Choć Tom był milionerem, jego droga nie zawsze była usłana różami. Przeżył raka, przeżył wojnę w Wietnamie. Niektórzy nie mieli tego szczęścia. To dla nich jest ten pomnik.
Dziś Adare Manor prezentuje się naprawdę okazale i jest luksusowym przybytkiem pięciogwiazdkowym po raz kolejny z rzędu okrzykniętym „wiodącym irlandzkim hotelem”. To wspaniały „podarunek” Amerykanina dla narodu amerykańskiego tłumnie nawiedzającego Irlandię i stanowiącego znaczny procent klienteli. Nie byle jakiej klienteli, należałoby dodać. We wrześniu 1998 roku gościł tu sam Bill Clinton. A na 18-dołkowym polu golfowym zaprojektowanym przez samego Roberta Trenta Jonesa, grały nie tylko takie sławy jak: John Travolta, Tiger Woods, czy wspomniany Clinton, lecz także odbywały się w latach 2007 i 2008 otwarte turnieje golfa, Irish Open. Z prawie 900 akrami ziemi, ze swoim dużym hallem zainspirowanym Salą Lustrzaną w Pałacu Wersalskim, starannie wykończonymi schodami, 62 gustownie urządzonymi pokojami i francuskim ogrodem stanowi crème de la crème dla „francuskich piesków”.