niedziela, 29 czerwca 2008

Być kobietą...

Ostatnio coraz częściej stykam się z pewnym tematem, wobectego postanowiłam poruszyć go na blogu. Chcę przy tym poznać Waszą opinię,byłoby mi więc bardzo miło, gdybyście zechcieli podzielić się ze mną swoimiobserwacjami i przemyśleniami. No, ale przejdźmy do konkretów. O co chodzi? Anoo to, że my, współczesne kobiety to jednak mamy ciężkie życie!  Z pewnością dużo cięższe niż mężczyźni! Śmiemtwierdzić, że to my odwalamy „brudną robotę” w związku. Skąd takie śmiałe,feministyczne poglądy? Cóż, po prostu z życia wzięte. Z obserwacji i moichdoświadczeń. Jeśli ktoś chce mnie nazwać feministyczną świnią – proszę bardzo,ja i tak nie zmienię mojego poglądu na tę sprawę.

Cofnijmy się trochę do minionych czasów i rozpatrzmysytuację kobiet. Weźmy pod lupę nasze babcie i prababcie. Jakie były? Jakwyglądało ich życie? Jak na mój gust rola płci pięknej była nieco inna.Kobieta, strażniczka domowego ogniska, kojarzona była głównie z domem. To byłjej cały świat. Podczas gdy jej mąż pracował, nasza bidulka urzędowała w chatce,sprzątała, gotowała i wychowywała dzieci. Nie pracowała więc większość swegoczasu spędzała w domu. Jeśli mieszkała na wsi, to jeszcze dodatkowo zajmowałasię gospodarką. Z upływem miesięcy przybywało jej obowiązków, bo od czasu doczasu zdarzał się nalot bocianów, więc załapała się na bobasa. Kolejnego jużzresztą. I tak oto jej życie było niekończącym się cyklem prania, pichcenia,sprzątania i przewijania potomstwa. A przecież w dawnych latach nie było tychwszystkich ulepszaczy, które czynią życie współczesnych mam dużo łatwiejszym, amacierzyństwo dużo przyjemniejszym. Dziś sklepowe półki uginają się odwszelkiego rodzaju kosmetyków dziecięcych, pampersów, ubranek i kaszek. Naszeprababcie nie miały tyle szczęścia. Było im ciężko – to na pewno. Niezapominajmy, że w dawnych czasach kobiety nie miały tak mocnej pozycji jakdzisiaj. Nie były tak wyzwolone, swobodne i odważne jak te dzisiejsze. Najczęściejpozostawały w cieniu swych mężów, a niekiedy wręcz bały się sprzeciwić im izabrać głos w danej sprawie. Wpojono im, że mają być podporządkowane swoimmężczyznom, więc były. Czy były szczęśliwe? Nie wiem. Każdy ma inną definicjęszczęścia.

Czy kiedykolwiek Wasze babuleńki opowiadały Wam owychowaniu dzieci, o życiu, jakie wiodły? Jeśli tak, to świetnie – macieporównanie. Jeśli nie – szkoda. Ja bardzo miło wspominam opowieści mojej babci.To była taka lekcja życia i historii w jednym.

A teraz zostawmy nasze (pra)babcie  i wróćmy do rzeczywistości. Te realiainteresują nas bardziej, jako że mamy z nimi do czynienia. Jak jest dzisiaj?Cóż. Jeśli się zastanowić, to sprawa wygląda podobnie. Owszem, mamy łatwiej, boświat poszedł z postępem, a my stałyśmy się bardziej wyzwolone. Współczesnekobiety znają swoją wartość, inwestują w siebie, często są bardzo ambitne i zanic na świecie nie chcą dać się sprowadzić do roli kury domowej. Od roli żony imatki coraz częściej preferują własny rozwój i wspinanie się po szczeblachkariery. Macierzyństwo odkładają na późniejsze lata, ciągle powtarzając sobie,że to nie jest odpowiednia pora na dziecko. Coraz częściej wykonują zawodyuchodzące za męskie, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu zarezerwowane byływyłączne dla płci męskiej. Współczesne kobiety mają więcej obowiązków niż te zprzeszłości. Oprócz zajmowania się domem i wychowywania dzieci dochodzą namjeszcze obowiązki związane z pracą zawodową. Tak więc dzisiejsze mamy są bardzozabiegane, bardzo zmęczone i… często niedoceniane przez ich mężczyzn!Błogosławione te białogłowy, które mają zdrowy, partnerski układ ze swoimtowarzyszem życia, albowiem nie znają one katorgi mam, które prosto poprzyjściu z pracy, rzucają się w wir obowiązków domowych. Takich mam – wbrewpozorom – jest bardzo dużo.

Przedstawię Wam pokrótce problemy moich znajomych,pracujących zawodowo Irlandek. Teraz one idą pod lupę. Wspomniane panie sąróżne. Mamy wśród nich  np.przedstawicielkę sektora medycznego, mamy także nauczycielki college’u.  Znajdzie się też kosmetyczka. To, co je łączyto wiek  (nie identyczny co prawda, alebardzo zbliżony), macierzyństwo i praca zawodowa. To one dwoją się i troją, bydom był w miarę czysty, by dzieci i mąż mieli co zjeść i założyć na siebie. Wewszystkich przypadkach rola panów ogranicza się JEDYNIE do zarabianiapieniędzy. Owszem, po pracy tatusiowie pobawią się z dziećmi, ale to przecieżnie to samo, co przebywanie z nimi cały dzień lub chociażby pół dnia. Facecizazwyczaj nie mają pojęcia, ile energii, ile wysiłku i czasu pochłaniająwszystkie czynności, które normalnie wykonują kobiety. I nie mówię tu omakijażu czy robieniu fryzury, ale o tych wszystkich czynnościach, uznawanych zadomenę „kur domowych”. Ja wiem, że oni są inaczej skonstruowani, że mają innytok myślenia i że generalnie stworzeni są do innych rzeczy, a nie do latania zeszmatą, ale to przecież nie zwalnia ich z obowiązku wspomagania swoichpartnerek życiowych!

Za każdym razem, kiedy spotykam się z moją koleżanką,Mary, ona zawsze uskarża się na brak wyrozumiałości męża, na nadmiar obowiązkówi na permanentny brak czasu dla siebie. Zawsze coś ma do zrobienia, zawszeczeka na nią sterta brudnych rzeczy do prania i tych świeżych do prasowania.Ciągle w biegu. Pracuje na pół etatu, a mimo to nie ma chwili wytchnienia. Zpracy jedzie odebrać dzieci ze żłobka, potem szybko do domu, by tam znówprzystąpić do pracy. Bycie mamą to bardzo wyczerpujący zawód. Bardzo!

Z moich obserwacji wynika, że to najczęściej kobiety musząsię poświęcać dla dobra rodziny czy związku. Znam kilka małżeństw mieszanych i- co ciekawe – w każdym z nich zaobserwować można pewien schemat. Aby żyć zeswoim ukochanym kobieta opuszcza swoją ojczyznę, pozostawiając w niej wszystkichbliskich. Rzuca dobrą pracę, upycha swój dobytek do kilku walizek i zostawiacały swój świat  Poświęca się w imięmiłości. Ryzykuje. Jedzie (często) w nieznane. Zaczyna nowe życie. Cena zażycie z ukochanym z dala od ojczyzny, przyjaciół i rodziny jest wysoka. Ale jakkobieta kocha, to zrobi wszystko. Poświęci wszystko, nawet samą siebie. A ilumężczyzn byłoby w stanie tak się poświęcić?

Ze sfery życia prywatnego przechodzimy teraz dopłaszczyzny zawodowej. I tutaj płeć piękna ma pod górkę. Częściej nie jestdoceniana. Częściej pada ofiarą mobbingu. Częściej zarabia mniej mimo że niekiedyprzerasta swych męskich współpracowników. Pracodawca często decyduje się namęski personel, bo facet nie zajdzie w ciążę w najmniej odpowiednim momencie, niebędzie potrzebował macierzyńskiego urlopu i nie będzie z przejmującym lamentemżebrał o kolejny dzień wolnego, bo dziecko chore… Podwładni płci męskiej częstonie mogą zaakceptować faktu, iż władzę nad nimi ma szef w spódnicy. W takich przypadkachnie obywa się bez gorzkich docinek, buntu i utrudniania życia. Brak współpracyi dobrego kontaktu na linii pracodawca-personel jeszcze do niczego dobrego niedoprowadził…

Facet może prawie wszystko. Może się upić, zanurkować wrowie, zrobić sobie z niego noclegownię i być tam znalezionym przez sąsiada –to przecież takie normalne! Upija się kobieta – w ruch idą stwierdzenia:„stoczyła się już na dno”. Dla młodej seksbomby facet zostawia rodzinę i dzieci– pewnie miał powody! Kobieta odchodzi do innego – „a to wredna jędza! Innegochłopa się jej zachciało!”. Kiedy facet zalicza na każdym kroku wszystko, cosię rusza – jest doświadczonym partnerem seksualnym. Kiedy miejsce ma odwrotnasytuacja – kobieta nie jest doświadczoną partnerką, ale doświadczoną [beep]!

Namiastka równouprawnienia w postaci czynnego prawa  wyborczego, to zawsze tylko i wyłącznienamiastka. Od dawien istnieją granice, których kobietom po prostu nie wypadaprzekroczyć. W momencie, kiedy tego dokonują – tracą szacunek społeczeństwa iwystawiają się na publiczne ośmieszenie i zniesławienie. W przypadku mężczyzntych granic albo nie ma albo po prostu się zacierają. Równouprawnienia nie ma inie będzie! Jeśli ktoś się łudzi, że tak jest - żyje mrzonkami.

My, kobiety  w wieluprzypadkach naprawdę mamy [beeeeep]!

Panowie! Jeśli czytacie tego posta, to uświadomcie sobie,że życie Waszych kobiet będących matkami, kucharkami i sprzątaczkami w jednejosobie, to naprawdę ciężki kawałek chleba. Doceńcie je i trud, jaki codzienniewkładają, abyście mieli w szafie czyste i pachnące koszule, aby Wasze żołądkinie były puste i abyście mogli wrócić do czystego, przytulnego kąta, a nie dobajzlu na kółkach. Wynagrodźcie im ich wysiłki poprzez romantyczną kolację,drobny upominek, bukiet kwiatów, lub przynajmniej przez DOBRE SŁOWO! Odciążcieje spędzając więcej czasu z dziećmi lub przygotowując posiłek. Jeśli nie wieciedo czego służy odkurzacz i pralka, to przynajmniej nie śmiećcie! Brudne rzeczywkłada się do specjalnie przeznaczonego do tego celu kosza na bieliznę, nie zaśpod poduszkę, czy pod łóżko! Dom nie dekoruje się porozrzucanymi częściamigarderoby, ale różnymi bibelotami, do których absolutnie nie należy Waszabielizna. Brudne naczynia, których używaliście, same nie pójdą do zlewu czy zmywarki!  Wiem, że nie widzicie sensu ścielenia posobie łóżka, ale czyniąc to, sprawicie radość Waszym partnerkom! Spróbujciechoć na jeden dzień wcielić się w rolę żony i matki. Zaraz po pracy – zamiastlokować się przed telewizorem – przystąpcie do gotowania, sprzątania ispędzania czasu z Waszymi dziećmi, a gwarantuję Wam, że po paru godzinachbędziecie padać z nóg i błagać o godzinkę spokoju i wytchnienia! Może wtedyzrozumiecie, co w dzisiejszych czasach oznacza bycie aktywną zawodowo matką iżoną…

 

PS. Oczywiście doskonale zdaję sobie sprawę, że post jestsporym uogólnieniem. Wiem, że są związki w których panują zdrowe relacje (samaw takim jestem), a także takie, w których sytuacja jest dokładnie odwrotna dotej przedstawionej w poście.

Nie bulwersujcie się więc zbytnio, bo moja notatka tozapis obserwacji środowiska moich znajomych :)

58 komentarzy:

  1. Mi sie wydaje, ze Francuski zle zrozumialy postulaty feminizmu. Tak bardzo chca dorownac mezczyznom, ze jesli ktorys zaproponuje im pomoc w niesieniu ciezkich siat, to sie obrazaja. A w pracy, jesli dyrektorem firmy jest kobieta, to nie wypada jej zaprosic czolowego klienta na kolacje i spic sie z nim do nieprzytomnosci. Moj zwiazek jest polowicznie partnerski. Czesto musze przypominac o pozmywaniu naczyn czy wyniesieniu smieci. W odpowiedzi slysze, ze jestem wiecznie niezadowolona. Ale co tam! I tak narzekam, az sie w koncu nauczy. Bo jesli kocha to sie nauczy!!!! Juz wie, ze ma mi otwierac drzwi do samochodu i do windy, wiec jest na dobrej drodze. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja od początku stawiałam sprawę jasno, że nie należę do super gospodyń, które z pasją spędzają czas w kuchni. Od początku wspólnego mieszkania konsekwentnie pokazuję, że obowiązki domowe tak samo dotyczą mnie jak i mężusia. Czasami tylko dzielimy się, bo ja na przykład lepiej prasuję, a on sprząta samochód ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moj mezczyzna ostatnio robil ze mna ruskie pierogi, gdy gotuje zawsze staram sie, aby mi w czyms pomogl, w koncu oboje przychodzimy zmeczeni po pracy i nienawidze kiedy facetem siedzi z pilotem na kanapie wolajac JA CHCE JESC!!! buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ci uprzednio zdołałem udowodnić nie wszystkie sprawy domowe należą wyłącznie do kobiet. Wystarczy faceta (tu mnie mogą uznać za zdrajcę ) wychować ale nie schować pod pantofel bo z takiego faceta kiepski pożytek. Jedna już tak próbowała mnie wychowywać na siłę i skończyło się fatalnie. A z innej beczki nie na darmo mówią, że w każdym związku mężczyzna jest głową a kobieta szyją więc nie użalaj się tak strasznie bo rządzicie nami drogie panie. A bycie feministką nie jest aż taką ujmą. Sam mam opinię szowinisty ale tak muszę bo by mnie jak nic moje panie w pracy pod pantofel schowały. Pod tym właśnie pretekstem że są słabszą (he he) płcią.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra robota, Kasiu :) Tylko Ci pogratulować "szkolenia" ;) Nie wiem, jakie metody stosujesz, ale nie przerywaj, bo sukcesy są widoczne :) Przebywając we Francji nie zauważyłam, by Francuzi byli jacyś wyjątkowo szarmanccy. Wielu z nich nie praktykuje popularnego w Polsce przepuszczania w drzwiach kobiet, czy też wspomnianego przez Ciebie otwierania drzwi. Co do postępowania Francuzek, to uważam, że przesadzają. Nie jestem zwolenniczką zaciekłych feministek, bo żaden bezgraniczny fanatyzm nie prowadzi do niczego dobrego. Pozdrawiam serdecznie z kapryśnej Zielonej Krainy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że mamy takie same praktyki ;) Ja również często proponuję mojemu towarzyszowi życia, aby zajął się autem, a ja w tym czasie zajmę się domem ;) Zresztą, muszę przyznać, że generalnie lubię dbać o nasze cztery kąty i niektóre czynności wolę wykonywać sama, bo wiem, że on nie zrobi tego tak, jak ja bym chciała ;) Ot, taka moja "zarozumiałość" ;) Wolę więc np. sama poodkurzać, bo wiem, że dotrę do każdego zakamarka ;) W związku ważny jest kompromis, nie można zrzucić wszystkich obowiązków tylko i wyłącznie na jedną ze stron. Przesyłam serdeczne pozdrowienia i czekam na nowy post :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, też nie znoszę takiej postawy. Taka ze mnie jędza ;) A co do wspólnego urzędowania w kuchni, to od dawna to praktykujemy i muszę przyznać, że uwielbiam te chwile, kiedy razem robimy pierogi, gołąbki, bigos albo krokiety ;) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Alku, mój drogi, ja się nie użalam, bo na szczęście nie mam takich problemów (i niech tak zostanie, panie Boże) :) Taita nie jest osobnikiem dzieciatym, więc nawet jak wraca po pracy umęczona, to relaksuje się przy obiedzie ze Swoim Połówkiem, bierze prysznic, potem wypija kawę, albo jakiegoś innego Red Bulla, wskakuje na łóżko z jakąś super-mega-arcy-ciekawą książką i czuję się jak nowo narodzona ;) Do tego kojące dźwięki muzyczki i raj na ziemi :) Współczuję jednak tym kobietom, które z pracy wracają do domu, a tam zamiast relaksu czekają na nie kolejne obowiązki... To męczy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgadzam się z Tobą, kobiety niestety często są uwięzione przez własne życie i nikt o to nie dba. Dlatego ja jestem kobietą bardzo szczęśliwą, bo miałam to szczęście i trafiłam na mężczyznę, który wraca z pracy i jeszcze na mnie rzyczy że robię to czy tamto zamiast odpoczywać gdy dzidzia śpi! To samo było w ciąży. Ja leżałam, a on wracał z pracy i zajmował się wszystkim, bo wiedział, że ledwo się ruszam.Pozatym nad śiatem panuje kobieta, nie mężczyzna, bo to kkobieta ma łono! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadzam się z Tobą, że równouprawnienie to mrzonka. Zresztą tak samo jak sprawiedliwość, czy demokracja. Ale to juz inne tematy ;) Ja ma szczęście na swojego Męża narzekać nie powinnam. I nie wspomnę tu, ze mój Mąż wie gdzie wrzucać brudna bieliznę, a deskę klozetową się opuszcza (to juz z domu wyniósł). Po prostu mamy podzielone obowiązki domowe. Wiadomo, jak jedno ma więcej pracy, albo choruje, to drugi przejmuje jeg obowiązki. A kobiety czasem lubią być "męczennicami". Znam osobiście kilka dziewczyn, które w domu robią wszystko - sprzątanie na wysoki połysk, gotowanie, zajmowanie sie dziećmi, a dodatkowo praca zawodowa. Nie dają sobie pomóc, bo ona zrobią to najlepiej, a potem użalają się nad sobą, bo mąż nie chce pomóc. A on się po prostu zniechęcił. Tyle razy był strofowany, że to źle, to nie tak, tego nie rusz, bo ona zrobi lepiej, ze teraz nie biorą się za żadne prace domowe.

    OdpowiedzUsuń
  11. Widze Taitko, ze mamy wiele wspolnego ;-) obie duzo robimy polskich przysmakow!!!! Ja uparlam sie, ze naucze sie robic czeskie knedliczki z gulaszem (mam kolezanke Czeszke) ale nigdzie nie moge dostac maki krupczatki!!!!! Ale jak tylko ja dostane i naucze sie robic to wrzuce przepis na rajskie przepisy!!! Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  12. aga.stankiewicz@onet.eu30 czerwca 2008 18:21

    Zgadzam się z Tobą. Opisałaś to dokładnie i trafnie. Mimo iż tyle się mówi o równouprawnieniu, często w życiu tego nie widać... I więcej znam takich związków jak opisałaś, niż jak takich gdzie mąż żonie pomaga, wspiera, i sprząta... Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Oczywiscie, ze rownouprawnienie nie istnieje, chociazby poprzez fakt, ze to nie mezczyzni zachodza w ciaze, rodza i karmia piersia potomstwo. To nas niestety stawia na gorszej pozycji w zyciu pod kazdym wzgledem. Nie zmienimy biologii ale mozemy szukac na parterow zyciowych takich mezczyzn, ktorzy beda dla nas oparciem a nie dodatkowym problemem ;-) Mam to szczescie, ze takim mezczyzna jest moj maz. Nasz zwiazek jest calkowicie partnerski. To jest mozliwe. Tego zycze wszystkim kobietom.

    OdpowiedzUsuń
  14. Co racja to racja ale.... A propos feminizmu kiedyś słyszałem dowcip o tym jak to na zjeździe feministek trzy panie Polka, Francuska i Rosjanka postanowiły się zbuntować przeciw obyczajom i zapowiedziały, że od teraz przestaną prać i gotować. A o reakcji mężów porozmawiają na następnym zjeździe. Spotkały się więc po kilku miesiącach i wymieniają się doświadczeniami:Francuska mówiNo i zapowiedziałam swojemu mężowi "Pierre od dzisiaj nie piorę ani nie gotuję"- I co ? -pytają koleżanki- minął jeden dzień, drugi trzeci, patrzę a mój Pierre coś przyrządza w kuchni. No a jak twój małżonek koleżanko z Polski?- Ja też swojemu zapowiedziałam"Józek od dziś nie piorę i nie gotuję"Józek wzruszył ramionami ale po tygodniu patrze a Józek pierze skarpetki. A ty Tatiana?- A też Pietii Zapowiedziałam to samo.-I? pytają koleżanki mocno zainteresowane-A nic. Minął jeden tydzień, drugi i na trzeci zaczęłam lepiej widzieć na jedno oko. Trochę to szowinistyczne (w końcu taką mam opinię) ale... sporo zależy tu od kultury. zwyczajów no i charakterów ludzkich.

    OdpowiedzUsuń
  15. Coś w tym jest, choć jakbym Kazimierę Szczukę czytał :) Napisałaś się oj napisałaś a i tak świat wokół kobiet się kręci...Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. taita@onet.eu2 lipca 2008 01:14

    Haha, Jurku, do Szczuki mi jeszcze daleeeko ;) Rozpisałam się, to fakt. Zawsze tak mam - taki już mój marny styl. Nigdy nie umiem zwięźle przedstawić sprawy i zawsze kończy się tak samo, czyli dłuugim, nudnym postem ;)Pozdrawiam serdecznie z deszczowej krainy ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. taita@onet.eu2 lipca 2008 01:26

    Cóż, wygląda na to, że to matka natura nas tak urządziła ;) No, ale bycie kobietą też ma swoje plusy, więc trzeba się na nich koncentrować ;) W końcu to my jesteśmy tą "płcią piękną" :)Irlandia pozdrawia serdecznie Kanadę :)

    OdpowiedzUsuń
  18. taita@onet.eu2 lipca 2008 01:35

    Eee tam. Z napisanego posta nie jestem zadowolona. Zazwyczaj nie jestem usatysfakcjonowana, ale w tym przypadku wyjątkowo ;) Ja niestety też znam więcej tych związków i małżeństw, gdzie panuje ewidentny "wyzysk" jednej ze stron - bardzo niezdrowy układ. Przykre i smutne. A przecież związek dwojga ludzi powinien być partnerskim układem, z którego korzyści czerpią obydwie strony, a nie tylko jedna...

    OdpowiedzUsuń
  19. taita@onet.eu2 lipca 2008 01:41

    Ja generalnie wolę sama przygotowywać posiłki niż kupować gotowe. Przynajmniej wiem, co jest w środku, a poza tym smak zupełnie inny :) No i satysfakcja gwarantowana! No, prawie gwarantowana, bo czasem zdarzy się jakieś "nieszczęście kuchenne" w postaci przypalonej potrawy ;) Raz tak zadymiłam moją kuchnię, że uruchomił się alarm przeciwpożarowy, a ja w popłochu latałam po domu i otwierałam wszystkie okna ;) To był obciach ;) No, ale ponoć nawet najlepszym zdarzają się wpadki ;) A co dopiero mnie ;)Pozdrowienia i uściski :)

    OdpowiedzUsuń
  20. taita@onet.eu2 lipca 2008 01:47

    Fakt. Czasami lubią przeistaczać się w męczennice, a czasami po prostu są do tego zmuszone poprzez zaistniałą sytuację. Nie mając oparcia w mężu, nie mogąc liczyć na jego pomoc, kobieta musi sama się borykać z trudnościami, jakie niesie jej życie... To takie patologiczne sytuacje, ale niestety prawdziwe i bardzo często spotykane. Mogłabym wyliczać w nieskończoność takie związki...Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. taita@onet.eu2 lipca 2008 01:56

    Racja, racja, no, ale żeby nie było, że jesteśmy wstrętnymi feministkami, trzeba przyznać, że bez męskiego udziału byłybyśmy "bezużyteczne" ;) W końcu do przetrwania gatunku potrzebne są osobniki męskie i żeńskie :)Pozdrawiam serdecznie i gratuluję udanego partnera no i malutkiej Mai, która z pewnością uczyni wasze życie jeszcze szczęśliwszym :)

    OdpowiedzUsuń
  22. taita@onet.eu2 lipca 2008 02:08

    Hehe :) Znam ten kawał w troszkę innej wersji. Każda z kobiet dodawała na końcu, że jak się mężowi nie podoba, to nie chce go widzieć. No i Rosjanka się doigrała: "Nie widziałam go tydzień, dwa, a potem go zobaczyłam... jak mi opuchlizna zaczęła schodzić z twarzy" ;)Dzięki za maila :) Odpisałam :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Feminizm wstepem do islamu !!! Wiekszosc panienek ktore pyskowaly do polskich chlopakow potem sa poslusznymi zonami/naloznicami muzulmanow!!!! Zreszta czy ktos slyszal o muzulmance ktora zaostawila islam??? Sporadyczne przypadki natomiast w USA 4000 tysiace kobiet przechodzi dziennie na islam!!!! Dla obrzezanego fiu.... Biali dali wolnsc kobietom i to ich zgubilo!!!! Tutaj ublizasz pyskujesz mezczyznow a tam bedziesz stala poslusznie jak ci... Wiesz dlaczego tu pyskujesz bo mozesz!!! Wiesz dlaczego bedziesz szanowla swojego muzulmanskiego/murzynskiego pana? Bo inaczej sie nie da!!! Bo tam czarno na bialym jest napisane ze masz byc mu posluszana a jak nie to wciry i nie lodz sie wszystkie panienki ktore sa z muzulmanami je biora!. Predzej czy pozniej. Na poczatku czesto nie, mysliwy nie chce sploszyc zwierzyny! I widac po sukcesach muzulanow w zajmowaniu nowych teretoriow . Traktowanie kobiety jak zwierzeta sie oplaci!!!

    OdpowiedzUsuń
  24. Masz racje, niestety tak to wyglada, sama mam wrazenie ze tak naprawde pracuje na dwoch etatach, a jeszcze nie mamy dzieci. Moj partner jednak docenia i stara sie pomoc jak moze, tylko ze pozniej niz ja wraca z pracy wiec i tak wiekszosc obowiazkow spada na mnie. Aczkolwiek moje zarobki sa wyzsze niz jego wiec pewnie on pojdzie na tacierzynski jak zdecydujemy sie na malucha.

    OdpowiedzUsuń
  25. Heh, wszystko idzie do przodu, niedługo może się okazać, że wcale nie potrzebujemy faceta żeby się rozmnażać. Ale wolę z facetem.

    OdpowiedzUsuń
  26. ditavonteese@vp.pl2 lipca 2008 15:38

    Rownouprawnienie jest i pozostanie mitem. Opisywana przez Ciebie niesprawiedliwosc jest niestety zaprogramowana biologicznie - kobiety maja przewalone na samym starcie, chocby dlatego ze sa slabsze fizycznie, co samo w sobie tlumaczy ich uciemiezenie. Nie sa dostatecznie agresywne, egoistyczne (choc sa wyjatki, zwane pogardliwie herod babami). Po prostu brak im sily przebicia. Do tego dochodzi nierownomierny rozklad statystyczny talentow i uzdolnien: wsrod mezczyzn czesciej sie spotyka wybitne (nierzadko niestabilne mentalnie) jednostki, kobiety to czesciej pracowite, niezbyt kreatywne mroweczki, ot dobre na sekretarki. Jako ze mezczyzni, z racji przewagi fizycznej (sila i przemoca innymi slowy) zdominowali swiat, to go sobie urzadzili i ustawili na swoja modle, skutecznie dbajac o to, zeby kobiety albo byly zalezne ekonomicznie (jak nasze prababki), albo wykanczaly sie na dwoch etatach, w pracy i w domu, bez zadnej pomocy ze strony bread-winnera. Czy dzielenie zawodow na meskie i damskie ma wciaz sens, nie wiem: gotowanie to rzekomo babska specjalnosc ale wsrod celebrity chefs prym wioda mezczyzni. Na pewno kobiety inaczej przetwarzaja pewne dane niz faceci, a na rynku pracy wciaz wziecie maja osoby z umiejetnosciami nieczesto spotykanymi u pan (wystarczy zerknac w sectors na Reed i sprawdzic, gdzie jest najwiecej ofert). Nieprzypadkowo tez, ilekroc jakis zawod staje sie domena kobiet, spada jego prestiz. Suma summarum, dopoki jestesmy bytami biologicznymi ze wszystkimi ograniczeniami ktore za tym ida, zawsze bedziemy "dodatkiem" ku pomocy mezczyznom, a komu za ten stan rzeczy "dziekowac", to juz kwestia swiatopogladu. Do wyboru bog, kosmici Danikena, matka natura albo po prostu slepy i bezlitosny los.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ditavonteese, bardzo dobry komentarz z ktorym calkowicie sie zgadzam. Jednak widze znaczna poprawe sytuacji i statusu kobiet w krajach ekonomicznie rozwinietych i wierze ze taki trend umocni sie w pozostalych krajach z czasem. Wiaze sie to z ogolnodostepnoscia edukacji oraz coraz bardziej tolerancyjnych pogladow wobec stylu zycia jaki dana kobieta lub mezczyzna sobie wybiora.Troche zmeczona jestem dyskusjami na temat rownouprawnienia ktore koncza sie na temacie przepuszczania w drzwiach oraz obowiazkow domowych. Jesli kobieta skarzy sie na brak czasu bo zajeta jest sprzataniem i innymi domowymi obowiazkami ktore "money making" partner nie zamierza dzielic oraz widzi w tym brak rownouprawnienia. Dlaczego nie decyduja sie one na zapronowanie swojemu mezowi na wykorzystanie czesci jego pensji jako jego "udzial" w tych pracach na zatrudnienie pomocy domowej?

    OdpowiedzUsuń
  28. kaskasek, najgorzej jest nagle zmienic swoje przyzwyczajenia i nagle przestac robic niektore rzeczy jak np. przypominac o wyrzucaniu smieci. Ale wierz mi ze to dziala. Zostaw te obowiazki na ktore nie masz ochoty nawet na 3 tygodnie i obserwuj reakcje swojego partenra.Oczywiscie spokojna dyskusja na temat jak nienawidzisz robic czegos albo ze to juz dla ciebie jest za duzo powinna to poprzedzic. (tak jakbys rozmawiala z kolezanka z pracy a nie z wyrzutem)

    OdpowiedzUsuń
  29. ~irlandzka niania2 lipca 2008 17:51

    pracowalam w Irlandii jako niania w domu pani adwokat- (2 dzieci)jakie mam doswiadczenie? cudowny facet- spedzal o wiele wiecej czasu z dziecmi czy tez pomagajac w domu ( tez mial swoj biznes) niz ta wiecznie agresywna pani adwokat- ona od dzieci uciekala a jak byla to tylko nerwowy chaos wprowadzała, wiecznie planujac wypady wyjazdy pobyty w hotelach itd- forsy wydawala na prawo i lewo ale malo innym placila( dlatego tam ja juz nie pracuję) on chcial wiecej czasu spedzac z dziecmi- szanowac innych ludzi żyć normalnie ..........no i widzicie jak to jest? sa fajni faceci na swiecie!!!!!szkoda tylko ze tacy wpadaja w sidła takich wrednych MAŁP!!!!!!ale jak jednego dnia zostanie sama to może ją to nauczy troski o innych....ale będzie już za póżno......niech jeżdzi po hotelach całe życie,,,,,,,

    OdpowiedzUsuń
  30. ditavonteese@vp.pl2 lipca 2008 18:21

    Slusznie, wszak praca w domu to tez praca. Ale to by mialo racje bytu, gdyby pracodawca-maz oficjalnie zatrudnial zone na stanowisku "zona", placil skladki na ubezpieczenie, bylaby okreslona pensja czy stawka minimum:) Tymczasem wszystko sie rozmywa, bo w zwiazku chodzi przeciez o milosc i takie tam, i kto to widzial wysuwac roszczenia finansowe...Guzik prawda, zwiazek to kontrakt, rodzaj wspolnego przedsiebiorstwa i inwestycji :)Nawiasem mowiac, nie wyobrazam sobie siebie na garnuszku faceta, przychodzacej do niego po kase na fryzjera, nowe buty czy tampony.

    OdpowiedzUsuń
  31. Niezgadzam sie z twierdzeniem ze jesli ktos zatrudnia osoby do pomocy w prowadzeniu w domu musi koniecznie nie spedzac czasu z dziecmi czy rodzina. Ja znam wiele przypadkow gdzie zatrudniajace osoby robia ta by wlasnie MIEC czas dla dzieci i spedzic mile z nimi chwile. By zamiast pokrzykiwac znad sterty prasowania czy zmywania by wylaczyly w koncu telewizje - odrabiaja lekcje czy rozmawiala o szkole razem.

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie jestem pewna czy mnie do konca zrozumialas.Zwiazek owszem pozostaje oparty na milosci. On i ona oboje pracuja, wiec nie ma tu mowy o utrzymaniu zony. Mowa tu o rownouprawnieniu, ktore w tym forum sprowadza sie na rozmowie o niesprawiedliwym podziale obowiazkow domowych. (nie mowimy tez tu o parach ktore dziela obowiazki sprawiedliwie)Dlaczego kobiety zmuszaja sie by je wykonywac, a faceci nie? Kobiety przez to nie maja wolnego czasu, tak jak mezczyzni ktorzy go "trwonia na ogladanie TV". Co sie stanie gdy kobieta odmawia wykonywania zmudnych prac domowych? Facet je przejmie? NIE. Dlaczego kobieta w takim razie nie moze powiedziec NIE?Moja odpowiedz jest taka: kobiety powinny przestac sie ciagle na to skarzyc i do znudzenia przypominac facetowi zeby jej "pomagal" fizycznie w wykonywaniu obowiazkow. Facet, jesli nie chce tknac palcem, nie zaplaci komus kto to za niego zrobi.I oboje z zona niech siedza na kanapie i ogladaja TV jesli maja na to ochote.

    OdpowiedzUsuń
  33. Dlaczego sie zmuszaja ? Takie tabu, ze "dobra" kobieta ma kolo faceta latac, skakac, obslugiwac, bo jak nie, to on polezie do innej. Jakze czesto lezie do innej, mimo zoninego skakania. Poza tym wiele kobiet lubi grac cierpietnice. Moze one jednak wola ustawicznie sprzatac po mezczyznach niz byc same ?Do tego wszystkiego dochodzi atawizm z nieodleglych czasow, kiedy kazdy chlop bedacy w stanie dzierzyc oręż byl na wage zlota, bo bronil zycia i majatku bliskich itd. Przetrwanie kobiet byl uzaleznione od mezczyzn zatem w toku selekcji przezyly te kobiety ktore byly w stanie tolerowac partnerow czy mezow ze wszystkimi ich wadami. Zadziorne zostaly skazane na wymarcie (nie mial kto chronic i utrzymac ich potomstwa) - dlatego nie jestemy dzis wszystkie wojujacymi feministkami :)

    OdpowiedzUsuń
  34. bije mnie moje dzieci i zabiera kase ja pracuje i on tez ale to on trzyma wszystko i nie daje tylko wydziela kiedys bylam feministka ale sie zakochalam a teraz jestem smieciem i to boli bo chyba nie moge nim byc po doktoracie z chemii.Mam jednak nadzieje ze jaakis faet to przeczyta i zobaczy innym okie swoja zone i pokocha ja od nowa, razem jak partnerzy sie zestarzeja bo o to mi tez chodzilo kiedy wyszlam za maz,teraz gotuje sprzatam piore i poprawiam prace studentow z chemii a on mnie pyta gdzie moje czyste skarpety ,to ponizajace,,,,,,,,,,,,,,,

    OdpowiedzUsuń
  35. ok,swietnie napisane,wszystko to szczera prawda ale mezczyzni i tak nie zrozumiom tego co dla nich poswiecamy ale taka riposta sie im nalezy-pozdrawiam wszystkie matki i kobiety pracujące.

    OdpowiedzUsuń
  36. piszesz bardzo stronniczo, a poza tym jak kobieta wiąże się z facetem, zakładają rodzinę, to zanim się zabiorą za planowanie dzieci, może powinna się zorientować, co to za typ faceta, jakiego jego udziału może się spodziewać w podziale obowiązków związanych z istnieniem rodziny i skoro masz na myśli w miarę inteligentne kobiety, po co pchają się w takie bagno?

    OdpowiedzUsuń
  37. taita@onet.eu3 lipca 2008 02:59

    Stronniczo - fakt. Przedstawiłam sprawę z kobiecego punktu widzenia. To nie jest tak, jak myślisz. Fajnie się teoretyzuje mówiąc, że powinny zrobić to czy tamto. W praktyce nie jest tak łatwo, bo jak wiadomo, zakochani patrzą na świat przez różowe okulary. W tych cukierkowych barwach widzą głównie swoją połówkę, która często zostaje wyniesiona na piedestał i odznaczona mianem ideału. Cała opisana przeze mnie sytuacja sprowadza się w dużej mierze do stwierdzenia B. Pascala: "serce ma swoje racje, których rozum nie zna".Znam wiele kobiet, które przez cały czas narzeczeństwa łudziły się, że po ślubie ich wybranek zmieni się pod ich wpływem. Rzadko który się zmienił... na lepsze. Znam też takie, które powiedzmy "kupiły kota w worku". Myślały, że bardzo dobrze znały swego partnera, ale się myliły. Życie jest nieprzewidywalne. Często serwuje nam takie wydarzenia, o których nam się nawet nie śniło...I to chyba byłoby tyle w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
  38. taita@onet.eu3 lipca 2008 12:42

    Że co??? A tak złośliwie: nick adekwatny do treści zamieszczonego przez Ciebie komentarza....

    OdpowiedzUsuń
  39. taita@onet.eu3 lipca 2008 12:52

    U mnie sprawa wygląda podobnie ;) Też nie mam dzieci i szczerze mówiąc, nie czuję jeszcze "powołania" do bycia matką. Dziecko to ogromna odpowiedzialność, a moje egoistyczne ja nie chce dać się podporządkować dziecku ;)Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  40. taita@onet.eu3 lipca 2008 12:56

    W pewnych sprawach kobiety nigdy nie zrozumieją mężczyzn, a mężczyźni kobiet ;)Pozdrawiam serdecznie z deszczowej krainy.

    OdpowiedzUsuń
  41. taita@onet.eu3 lipca 2008 13:02

    W życiu ponoć wszystko jest możliwe, ja jednak nie wyobrażam sobie świata bez mężczyzn :) Koszmar ;)

    OdpowiedzUsuń
  42. a propos punktu widzenia, podaję link do występu kabaretowego Toma Tiernana "Hard To Be A Woman" http://www.youtube.com/watch?v=nWiM381KRJo występ w języku angielskim, gorąco jednak rekomenduje jego obejrzenie, jedna scena wciąż przewija się w głowie długo po jego obejrzeniu, budząc napady nieuzasadnionego dla postronnych śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  43. Z świeczką szukać takiego co kobietę zrozumiał. Kobiety ach kobiety wy dziwne istoty.

    OdpowiedzUsuń
  44. Taita! Podpisuje się pod twoim postem wszystkimi czterema kończynami! Dopiero teraz, gdy mieszkam w kraju, który pod względem równouprawnienia płci znajduje się na drugim, chwalebnym miejscu na świecie (po Finlandii), mogłam dostrzec, jak bardzo kobiety w Polsce są dyskryminowane. (I nie tylko w Polsce). Niestety, w głowach wielu naszych rodaków (i rodaczek, o dziwo, też) wciąż pokutuje zwyczajowy, patryjarchalny sposób myślenia. Często, gdy kobieta próbuje przeciwstawić się temu tradycyjnemu podziałowi ról, naraża się na ostracyzm społeczny. Sama długo szukałam zanim znalazłam osobnika, który szanuje moje poglądy o partnerstwie zarówno w zarabianiu pieniędzy, jak i w sprzątaniu domu :-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  45. No moze plusy sa ale nie wtedy jak co miesiac nowy cykl sie zaczyna i brzuszek boli he he albo jak zbliza sie data porodu, albo jak... niech tu kazda pani sobie sama wpisze co chce, bo kazda z nas mialaby co wpisac... Ale masz racje, nie narzekamy bo czy chcialybysmy byc mezczyznami? Ja na pewno nie. Kanada dziekuje za pozdrowienia! ;-)PS. lepiej zmienic to co sie zmienic da, niz walic lbem o sciane nie mogac zmienic swiata ;-)

    OdpowiedzUsuń
  46. Racja, Imagiku, racja. Od użalania się lepsze jest konkretne działanie zmierzające do poprawy sytuacji. A bycie kobietą - jak wszystko zresztą - ma swoje plusy i minusy. Pomimo wszystkich utrudnień przez które musimy przechodzić, nie zmieniłabym swojej płci ;)Pozdrawiam serdecznie z deszczowej krainy. Chcę do ciepłych krajów!

    OdpowiedzUsuń
  47. Zgadza się, Maro. Mimo że żyjemy w XXI wieku mnóstwo jest jeszcze osób, które mają bardzo "prymitywne" poglądy dotyczące roli kobiet w społeczeństwie. Niektórym ciężko się pogodzić z faktem, iż rola płci pięknej już dawno uległa ewolucji.Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  48. Alku, nie od dziś wiadomo, że nadajemy na różnych falach ;) Przecież mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus ;) Jako Marsjanie musicie się troszkę wysilić, by zrozumieć Wenusjanki ;) I vice versa ;)

    OdpowiedzUsuń
  49. m.jbad@onet.eu6 lipca 2008 15:28

    Panowie powinni zamienic sie rolami na jakis czas i wtedy by zobaczyli jaka to jest ciezka praca prowadzenie domu rodzinnego oraz wychowywanie dzieci i byc moze wtedy zaczeliby doceniac ten ciezki trud

    OdpowiedzUsuń
  50. m.jbad@onet.eu6 lipca 2008 15:33

    Panowie powinni zamienic sie rolami na jakis czas i wtedy by zobaczyli jaka to jest ciezka praca prowadzenie domu rodzinnego oraz wychowywanie dzieci i byc moze wtedy zaczeliby doceniac ten ciezki trud

    OdpowiedzUsuń
  51. Haha, dobre, dobre! :) Tommy jest niesamowity :) Nieźle się uśmiałam :) Świetnie imituje zachowanie kobiet :) Pozdrowienia z Irlandii :)

    OdpowiedzUsuń
  52. Taka mała zamiana ról z pewnością byłaby korzystna :) Może wtedy niektórzy z nich przejrzeliby na oczy ;) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  53. ...bo w przeciwieńśtwie do przeciętnego Polaka, muzułmanin się myje, szanuje swoją matkę a żonie daje na dom!!! Poza tym stereotypowe podjeście do kobiet w Poslce jest iście muzułmańskie, więc tym paniom nie robi to żadnej różnicy:> A sa tylko w/w plusy:>

    OdpowiedzUsuń
  54. Ja mysle ze oni bardzo dobrze wiedza iz to jest ciezka praca i dlatego robia wszystko zeby jej uniknac

    OdpowiedzUsuń
  55. a ja nie umiem lepic pierogów i nienawidze gotowania mój mąż zaakceptował to 26 lat temu i nigdy to nie było powodem nieporozumień

    OdpowiedzUsuń
  56. Chmm co prawda to prawda ale... różnica między Marsem a Wenus jest drobna acz zasadnicza. Otóż struktura Marsa jest stała w przeciwieństwie do Wenus.

    OdpowiedzUsuń
  57. Faceci mają tak samo. Marzenia, wyobrażenia, że ta jedna jedyna będzie wszystkim czym może byc kobieta dla mężczyzny.Życie to weryfikuje. Najczęściej wygląda to tak,ze .. wciąż ją boli głowa, dzieci moga usłyszeć, spac się chce.. Żadne wspólne wypełnianie obowiązków,żadna pomoc, żadne wspólne wypełnianie obowiązków nie zapewnią facetowi,że kobieta będzie chciała byc dla niego partnerką. Bo przeciez w feninizmie chodzi wam o to,zeby było tak jak wy, kobiety chcecie. Moja mi powiedziała,że w kochaniu najważniejsze jest żeby mikt nikogo do niczego nie zmuszał. Więc jej nie zmuszałem, czekałem, bo może sie zmieni, bo może dotrze do niej,że ja tez mam potrzeby. Pani doktor, która uznawała tylko metody naturalne. A wiecie co to oznacz dla faceta ? Ciągły strach. Oczywiście metody są zawodne. Gdy była z ciązy z pierwszym, zapomniała,że jestem mężczyzną przez rok. Może ktoraś z Pań sobie wyobrazic,ze nie skakałem z rodości, gdy znów zaszła w ciążę. I była tym bardzo zdziwiona. Przecież dzieci są takie kochane. Po 13 latach małżeństwa zaczęła brac pigułki, bo .. lekarz jej powiedział,ze jej się poprawi cera. Gotuję, sprzątam, pomagam chłopakom w lekcjach, zajmują się samochodami, ogrodem, wykańczam dom, przygotowuję drewno na zimę i palę cały sezon w kominku ( takie mamy ogrzewanie). Tylko już nie chcę się do niej przytulać, głaskać, całować. Jeszcze jeden wątek: w krajach muzułmańskich malżonkowie podpisują umowę. Facet ma zapewnić rodzinie utrzymanie, a żona ma w określone dni chcieć. Taki prosty układ - utrzymanie za sex.

    OdpowiedzUsuń