piątek, 7 listopada 2014

(Nie) Perfekcyjna Pani Domu

Nie od dziś wiadomo, że każda kobieta ma wiele twarzy. Do tej pory znaliście mnie od innej strony. Pokazywałam Wam głównie moje podróżnicze oblicze. Dziś z kolei odsłonię Wam kolejne z moich wcieleń: Taitę (Nie) Perfekcyjną Panią Domu. A wszystko za sprawą krążącego po blogach tagu i Elsy, mojej koleżanki blogowej, której to przy okazji oficjalnie i uroczyście dziękuję za wciągnięcie do zabawy, a przede wszystkim za bycie ze mną w tym blogowym świecie już od… 7 lat! Takiej wiernej publiki mi potrzeba. Niewielu znanych mi czytelników czyta mnie od tak dawna, więc teraz celowo Was prowokuję i pytam: kto jeszcze może konkurować z Elsą, no kto?




1. Dwa obowiązki domowe, które lubisz robić w domu.


Może od razu wyjaśnijmy sobie tę sprawę. Sprzątanie to nie jest coś, co zapewnia mi przeżycia na miarę orgazmu. Sprzątam nie dlatego, że jakoś szczególnie to lubię. To tylko środek do uzyskania efektu, który uwielbiam: czystego, świeżego, pachnącego i przytulnego domu. Tak, przytulnego. Bo nie uważam, by brudny i usyfiony kąt do życia w jakikolwiek sposób mógł być przytulny.


Ale wracając do tematu - z szeregu czynności domowych lubię robić pranie [pewnie dlatego, że głównie samo się robi], a później pakować je do kosza i rozwieszać. Szczególnie latem i w ogródku. Ale nie na tych beznadziejnych obrotowych suszarkach ogrodowych, tylko na prawdziwych poczciwych, długich [emfaza na dłuuugich] sznurkach, gdzie swobodnie mogę rozwiesić pościel, prześcieradła i narzuty.


Odkurzanie [ale nie auta] też nie jest złe. To dobra czynność dla niecierpliwych osób – szybko przynosi efekty. Co jeszcze? Trawę lubię kosić, ale tylko kosiarką z koszem. Prasować nawet lubię. Pod warunkiem, że nie ma za dużo koszul, że nie są to niebotycznych rozmiarów tkaniny, ani spódnice z koła, ani inne plisowane fatałaszki. Tyle tych zastrzeżeń wymieniłam, że wszystko wskazuje na to, iż wcale tego nie lubię :)


I to chyba tyle, bo trzeba było wymienić dwie czynności, a ja jak zwykle nadgorliwa…


2. Dwa obowiązki domowe, których nie lubisz robić w domu.

Generalnie sprzątam dom bez większego marudzenia i żadna ze zwyczajowych czynności nie sprawia mi większego problemu. Jako że robię to regularnie, a przy tym nie bałaganię, to sobotnie posprzątanie czteropokojowego domu, dwóch łazienek, toalety, kuchni i klatki schodowej zajmuje mi maksymalnie dwie godziny.


Jak zaznaczyłam na wstępie, te standardowe, zwyczajowe obowiązki są OK. Nie znoszę jednak wszystkich generalnych porządków, w czasie których przetrząsa się chatę od A do Z. Czyścić piekarnika nie lubię, i lodówki też nie. Za zmianą pościeli nie przepadam [zwłaszcza tej w rozmiarze king size], ale mimo to robię to często, bo uwielbienie do czystej pościeli przewyższa moją niechęć do jej zmiany. Odgruzowywania i wszelkich prac poremontowych też nie znoszę. O, i jeszcze nie lubię czyścić muszli klozetowej ani kociego wychodka [dzięki Ci, Boże, za mężczyznę].



3. Czy lubisz gotować? Jeśli tak, to jaka jest Twoja ulubiona potrawa?


Na to pytanie mogłaby odpowiedzieć tabliczka, która wisi u mnie w kuchni: I only have a kitchen because it came with the house ;) Na pewno nie jest to moje hobby i coś, w czym czuję się jak ryba w wodzie. Nie uważam się też za kobiecego Gordona Ramsaya, Wojciecha Amaro, ani nie pretenduję do bycia drugą polską Magdą Gessler.


Lubię pogotować sobie w spokoju, kiedy mam na to odpowiednio dużo chęci, czasu i gdy nikt i nic mnie nie pogania. Nie lubię za to przymusowego gotowania po pracy, tak na „chybcika”. Unikam pracochłonnych potraw, nie muszę codziennie zjadać gorącego posiłku [latem wręcz ich unikam], a kiedy jestem sama w domu, to nie gotuję. I to chyba doskonale pokazuje, jak bardzo lubię gotować. Wolę pieczenie. Generalnie jest tak, że jeśli chodzi o kuchnię, to ochoczo przekazuję pałeczkę innym, lepszym ode mnie.


Ulubionych potraw znalazłoby się kilka, ale taka pierwsza, ukochana, która przychodzi mi do głowy to oczywiście pierogi ruskie mojej mamy. Koniecznie z cebulką :) Kultowe danie w moim rodzinnym domu. W moim irlandzkim też. Pierogi ruskie robiłam już w podstawówce. Prościzna. Zwłaszcza jak ma się specjalny gadżet do ich wykrajania i sklejania. Trochę pracochłonna czynność, ale opłaca się.


4. Podziel się dwoma trikami à la (Nie) Perfekcyjna Pani Domu.

Od trików to są magicy i iluzjoniści [czy mówiłam Wam, że uwielbiam Crissa Angela?], ja jestem od dobrych rad. No więc, moje drogie panie, pierwsza rada jest taka: sprawcie sobie siatkę do prasowania. Kosztuje grosze, a niesamowicie ułatwia prasowanie. Dzięki niej unikniecie brzydkiego błyszczenia się materiałów, nic nie przypalicie i nie uszkodzicie nadruków. Odkąd ją nabyłam, prasowanie czarnych spodni na kant nabrało nowego wymiaru.


Jeśli jesteście eko, nie macie kompostownika, a nie lubicie marnować produktów, to polecam Wam zachowywać skorupki po jajkach, by dodawać je do wody, którą podlewacie kwiaty.


Kolejna, nadprogramowa rada, to niezaśmiecanie domu zbędnymi rzeczami. Polecam na bieżąco wyrzucać papiery, papierzyska, uszkodzone rzeczy, nieużywane sprzęty i nienoszone ciuchy.


Pościel na zmianę zawsze układam w jedną kostkę: to znaczy do środka wkładam także poszewki i prześcieradło. Dzięki temu mam ułatwioną pracę, bo kiedy muszę zmienić pościel w jakiejś sypialni, otwieram szafę i wyjmuję potrzebny komplet, w środku którego już jest zwinięte prześcieradło w odpowiednim rozmiarze. Nie muszę wyciągać każdej rzeczy pojedynczo i upewniać się, że wyjęłam prześcieradło w rozmiarze double a nie np. single.


5. Wymień dwóch ulubieńców domu.


Nie jestem pewna, czy to o takiego ulubieńca chodzi, ale mniejsza z tym. Uwielbiam moją kuchnię [żartobliwie zwaną przez Połówka „moim pokojem”] i bardzo chętnie w niej przebywam, nawet jeśli nic akurat nie gotuję. W naszym poprzednim domu [tu uwaga dla mało spostrzegawczych – przeprowadziłam się parę miesięcy temu, mój stary adres jest już nieaktualny] była mała, średnio praktyczna kuchnia z ciemnymi meblami. Teraz mam taką full wypas: naprawdę dużą, z oknem i drzwiami wychodzącymi na ogródek, skąd mam fajny widok latem, z jasnymi szafkami,  po prostu taką, jaką sobie zażyczyłam. Nie jest to kuchnia marzeń, ale i tak bardzo ją lubię.


Inni ulubieńcy – ekspres do kawy za szybkie i bezproblemowe przygotowanie smacznej kawy i łóżko w najmniejszej sypialni za to, że ilekroć się na nim kładę, stwierdzam, że leżenie rządzi. Mimo że jest w rozmiarze single, to i tak na głowę bije te w rozmiarze podwójnym. I tu dowód na to, że rozmiar nie zawsze ma znaczenie :) Nie wiem, dlaczego, ale uwielbiam się na nim wylegiwać.


6. Mieszkanie czy dom?

Zawsze mieszkałam w domu, nigdy natomiast w bloku i nie powiem, by mi było z tym źle. Wręcz przeciwnie. Od blokowisk stronię, bo nie lubię zbyt dużego „natężenia” ludzi na małym obszarze. Poza tym nie widziałam jeszcze mieszkania w bloku, które zrobiłoby na mnie super wrażenie. Dom to jest to. Niekoniecznie wielka willa, czy inna powalająca rezydencja – po prostu ciepły, przytulny, ze smakiem urządzony dom o przyzwoitych rozmiarach. Nie kawalerka.


7. Kto prowadzi budżet domowy?

No jak to kto? Mężczyzna i Pan Domu w jednej osobie. Ja mam tylko jedno zadanie -przynosić pieniądze do domu ;) Praktycznie wszystkie rachunki wystawione są na Połówka, więc to jemu co miesiąc „tajemniczo” znikają pieniądze z konta.


8. Pedantka czy bałaganiara?


No jak to? Jeszcze się nie domyśliliście? Oczywiście, że porządnisia i czyścioszka :) Nie żyję po to, by sprzątać całymi dniami, ale sprzątam, bo ład i porządek ma na mnie dobroczynne działanie. Nie znoszę brudu, bałaganu, śmieci i zagraconych pomieszczeń. Ale też nie przeginam pały. Nie latam za gośćmi ze zmiotką i szmatką w ręku. Nie karcę ich i nie torturuję za okruszek ciasta, który upadł na mój świeżo odkurzony dywan. Mszczę się dopiero po czasie ;) Spokojnie, tylko żartuję. Możecie wpadać na kawę. Jak rzekł kiedyś Einstein: „tylko geniusz panuje nad chaosem”, więc co mi pozostało? Sprzątanie.


9. Jak wyglądałby Twój wymarzony dom?


Tak naprawdę to nie mam jakiegoś jednego wymarzonego wzorca i stylu. Jestem otwarta na propozycje architektów. Lubię styl skandynawski, ale na przykład urocze, drewniane górskie chatki też mnie czarują swoim ciepłem i urokiem. Wiem na pewno, że mój wymarzony dom znajdowałby się w jakiejś fajnej scenerii, byłby jasny, przestronny z dużymi oknami, miałby duży  ogród na mój własny i koński użytek :) A idealny byłby wtedy, kiedy miałby w pakiecie mojego osobistego asystenta do smyrania pleców, w idealnej opcji dostępnego 24/7, na pstryknięcie palców :) Tak, to byłby raj na ziemi.


10. Tradycja wyniesiona z domu, którą praktykujesz do dziś?


Wcześniej wspomniane podlewanie kwiatów wodą ze skorupkami jajek, wycieranie okien gazetą, własnoręczne pieczenie ciast i przygotowywanie potraw świątecznych jak i tych zwykłych, niedzielnych.

***


Uff, zadanie wykonane. Ups, ale się rozpisałam. Szacun dla tych, którzy dotarli do samego końca. Możecie już zacząć wysyłać do mnie podania o medal okolicznościowy [nie podlega wymianie na nic innego]. Kto pierwszy, ten lepszy. Oferta limitowana.


A do zabawy zapraszam: Hrabinę, Monikę [Cookiesandcats], Klavell, Pełnoletnią i Olę z USA. Bardzo chętnie zapoznałabym się z Waszymi odpowiedziami. A jeśli któraś z czytelniczek wyraża chęć podzielenia się ze mną dobrymi radami lub odpowiedziami na przytoczone pytania, to proszę się nie krępować. Komentowanie nie boli, a sprawia przyjemność autorce bloga.

30 komentarzy:

  1. Taita, dawno nie zagladalam a tutaj tyle ciekawych wiadomosci, podobal mi sie ten post. Dzieki za nominacje. Ola

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, dzięki za zaproszenie.
    Ze skorupkami od jajek mamy podobnie, w moim domu zawsze się je wrzucało do butli, w której stała woda do kwiatów. Często jeszcze napełniało się butelki deszczówką(latem praktycznie non stop). Ze sprzątainem to chyba mamy troszkę podobne podejście, więcej napiszę u siebie:)
    tą siatką do prasowania mnie askoczyłaś? gdzie ją można kupić? i jak to się zowie? ironing net to chyba nie to:)) odkad padło mi żelazko z ceramiczną stopką, to przyznaję, ze dziecięce nadruki są czasem problematyczne, a do tego tony mundurowych ubrań!!!!

    Pozdrawiam.

    P.S. zaniedbałam trochę czytanie blogów odkąd padł mój laptop, ale dziś wieczorkiem na spokojnie usiąde i pospaceruję u Ciebie; jakie toksiążki zwróciły uwagę w moim domu? ta półka, na której zrobione jest zdjęcie, to głównie lektury mężą, ale też przeczytane przeze mnie, bo kochamy ten rodzaj książek. Ale się rozpisałam!

    Anka

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, Taita, takiego posta nie mogłam przegapić :)))

    Przede wszystkim dziękuję za nominację i za to, że jeszcze o mnie pamiętasz ;) Bardzo chętnie wezmę udział w zabawia, bo po pierwsze teraz naprawdę w końcu mam co sprzątać a po drugie ostatnio właśnie myślę nad zorganizowaniem sprzątania tak, żebym nie musiała latać na mopie po 11 godz. spędzonych na dojazdach i w pracy ;) Wczoraj np zrobiłam awanturę stulecia z powodu bałaganu w "białym" pokoju, ale o tym to może już w moim poście będzie ;)))

    Ja tez uwielbiam rozwieszać pranie :))) Za to nienawidzę i nie mam czasu go składać.... W związku z czym dość często zalega na podłodze koło szafy nieposkładane... Chyba o wiele więcej mam nie-perfekcyjnej Pani Domu, niż Ty ;)

    No i nie muszę chyba dodawać, że na taki post, na temat Taity, a nie tylko Irlandii co po niektórzy czekali od (zbyt) dawna!

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziękujesz biorąc udział w zabawie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak! Tak! Kurczę, jakbym moją mamę widziała - ona też zawsze wrzucała do butelek, które potem stały i stały [bo wiadomo, taka "mikstura" musi swoje odstać]. Mnie się trochę nie chce w to bawić, więc po prostu idę na łatwiznę i wrzucam skorupki do konewki :) Co by nie mówić, moja mama zawsze dostawała komplementy za piękne kwiaty [to po niej mam zamiłowanie do nich]. Moje też wielokrotnie były chwalone - nawet przez obcych, którzy akurat przechodzili koło mojego domu :) Mówiąc "obcych' mam na myśli nieznajomych, nie kosmitów ;)

    Wiesz, co? Poluj na dystrybutora katalogów Betterware. Ja moją siatkę właśnie tam nabyłam, dobre parę lat temu. Nazywa się "easy iron mesh" i wygląda tak: http://www.betterware.co.uk/easy-iron-mesh-1.html
    A gdyby Ci się naprawdę spieszyło, to zawsze możesz ją kupić na amazonie albo ebayu: http://www.ebay.ie/sch/sis.html?_nkw=Iron%20Mesh%20Easy%20Ironing%20Guard&_itemId=261230563493
    Kosztuje grosze, a naprawdę ułatwia prasowanie. Stopa żelazka gładko po niej sunie, bo to poliester jest. I można zapomnieć o uszkodzeniu nadruków :)

    PS. Wszystkie przykuły moją uwagę. Już tak mam: jeśli widzę gdzieś książki, albo czyjąś biblioteczkę, to muszę podejść i rzucić okiem na tytuły i autorów. Taki odruch bezwarunkowy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Musiałam coś wymyślić, żeby wreszcie Cię tutaj zwabić, a dodatkowo sprowokować do skomentowania :)

    Jasne, że o Tobie pamiętam. To jeszcze się nie przekonałaś, że mam bardzo dobrą pamięć? ;)

    Koniecznie wspomnij. Najlepiej ze wszystkimi detalami ;) Bo ta awantura stulecia brzmi bardzo ciekawie :) Współczuję tych 11 godzin spędzonych w pracy i na dojazdach - przecież to prawie połowa dnia! W takich momentach doceniam moją pracę, do której dojazd zajmuje mi jakieś 10 minut.

    Ja lubię rozwieszać, ale już nie bardzo ściągać ;) Dlatego często wykorzystuję do tego Połówka :)

    Oj tam, przesadzasz, koleżanko :) Chciałam zaznaczyć, że postów podróżniczych wcale nie było ostatnio tak dużo :) Długo czekałaś, bo nikt mnie nie wyrwał do odpowiedzi :) Musisz w wolnej chwili zająć się wymyślaniem zabaw blogowych i typowaniem mnie do nich, to wtedy będę częściej pisać takie posty ;)

    Pozdrawiam serdecznie :) Miłego weekendu życzę.

    PS. I nie obijaj się tak, tylko pisz posty :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziekowac :)
    W najblizszym czasie wezme udzial w zabawie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale się cieszę! :) Na pewno dowiem się czegoś ciekawego. Muszę się przyznać, że od dawna podziwiam Twoją zaradność i zorganizowanie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Az tak mi się nei spieszyz ta siatką, ale ciesze się, ze napisałaś o niej. Te wszystkie spodnie z kantami, te zakładki na kilku sukienkach dziewczyn...
    A.

    OdpowiedzUsuń
  10. Noż pięknie się wywiązałaś RE-WE-LA-CJA ! Dziękuję. Faktycznie Ty jesteś raczej z tej bajki Perfekcyjna ;)) No ciekawa jestem, czy jest ktoś, kto dłużej Cię zna w blogowym świecie niż ja. My w sumie w tym samym czasie zaczynałyśmy - ja sierpień 2007 i wtedy do Ciebie trafiłam, Ty chyba tez jakoś tak lipiec/sierpień 2007, prawda ? Na moim blogu jesteś na pewno najdłużej stażem :)) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja jestem zdecydowanie z niej zadowolona i szczerze polecam. Mała rzecz a cieszy. Zawsze denerwowały mnie te błyszczące ślady na ubraniach, teraz już nie mam tego problemu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale się cieszę, że post przypadł Ci do gustu! To także częściowo Twoja zasługa, bo gdybyś mnie nie wytypowała, to bym go nie napisała ;)

    No co Ty! Absolutnie nie popadajcie w kompleksy, lubię porządek i ład, ale to nie jest tak, że każdego dnia mam w domu błysk. Jako że sprzątam głównie w soboty, to pod koniec tygodnia np. podłogi i dywany nie wyglądają już tak imponująco :) Zwłaszcza teraz, kiedy ciągle mam pod dachem rozbrykaną kocią rodzinkę.

    Są w blogosferze osoby, które znam prawie tyle co Ciebie [np. Promyczek i Kama], ale ponieważ od bardzo dawna się nie odzywały, to nie wiem, czy nadal tu zaglądają. Ty natomiast jesteś aktywna, więc póki co jesteś zwyciężczynią. Innych pretendentów do tronu nie ma ;)

    Tak, tak, jakoś tak zaczynałam. W wakacje. Wow, miło mi, że mam u Ciebie najdłuższy staż :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Fiu, fiu. Nie wiedziałam, że mamy aż tyle wspólnego...Co prawda ja większość życia mieszkałam w bloku i nie wyobrażam sobie samotnych wieczorów w wielkim domu, ale też lubię skandynawskie wnętrza, też jestem pedantyczna...mogłabym długo pisać...Ja odkurzać nie lubię i na szczęście nie mam takiej potrzeby. O, to chyba kolejna rzecz, która dodaje mi dziwności. Nie mam nie tylko telewizora, prawa jazdy, ale i odkurzacza. Ostatnio spotkałam ludzi, którzy nie mają w domu lodówki;)

    Lubię prać, zapach świeżego prania, lubię piec i gotować, ale pod warunkiem, że mam czas (kolejna wspólna rzecz!). Lubię zmywać naczynia, a nie lubię prasować-to akurat pozostałości po pracy w sklepie z odzieżą, gdzie przez 10 h prasowałam ubrania...

    Pozdrawiam Taito.

    OdpowiedzUsuń
  14. Teraz to mnie zdziwiłaś - jak można nie mieć odkurzacza? I to jeszcze pedantka :) Przecież miotłą nie posprzątasz tak dokładnie jak odkurzaczem. Jak się ma dywany, to bez odkurzacza jak bez ręki.

    A ja nie lubię zmywać. Mam co prawda zmywarkę, ale korzystam z niej rzadko, przeważnie wtedy, kiedy mam gości i dużo rzeczy do mycia, albo kiedy piekę, bo to wiąże się z używaniem wielu pojemników itd, itp. Nie lubię też suszenia ubrań w suszarce automatycznej. To kolejny rzadko używany przede mnie sprzęt. Wolę czekać na uprane rzeczy nawet dwa niż wrzucić je do suszarki i mieć je gotowe już po 2h.

    Wcale się nie dziwię, że nie przepadasz za prasowaniem. Na Twoim miejscu chyba każdy by tego nie cierpiał. Dziesięć godzin prasowania... nawet nie chcę sobie tego wyobrażać...

    OdpowiedzUsuń
  15. No to nie przestanę Cię zaskakiwać. Nie mam dywanów;]

    Ja miałam kiedyś zmywarkę i byłam zadowolona, dwa, trzy dni zbierałam naczynia i myłam dopiero wtedy. Naprawdę można było zaoszczędzić wodę, a do tego naczynia były wygotowane i lśniące.

    O suszarce szczerze pisząc nie słyszałam. Mieszkam od ulicy, więc nawet gdybym chciała wywiesić pranie na podwórku nie wyobrażam sobie jakby ono wyglądało. Jestem skazana na domową suszarkę metalową. Latem jak jest ciepło to pranie szybko schnie, ale zimą..

    OdpowiedzUsuń
  16. Super wpis! Perfekcyjna pani domu, nie musi być perfekcyjna:)
    http://zycienienabogato.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. ~Aga i chłopaki :)13 listopada 2014 22:18

    Hej Taita :)) Alem się dawno nie odzywała - wstyd... Zero usprawiedliwienia.
    Zaskoczyłaś mnie z tymi skorupkami jajek, nigdy o tym nie słyszałam. Muszę wypróbować na kwiatkach teściowej, bo ja się nimi zajmuję.
    A wiesz że ja Ciebie znam też będzie ponad 6 lat? Sama zaczęłam bloga prowadzić na onecie w maju 2007. Ale kiedy pierwszy raz tu byłam, nie pamiętam.
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  18. To wszystko tłumaczy. Gdybyś miała, to nie poradziłabyś sobie bez odkurzacza. A tak swoją drogą, to ja nie wyobrażam sobie domu bez chociaż jednego dywanu. To coś, co czyni dom bardzo ciepłym i przytulnym miejscem.

    Zmywarka to fajny gadżet. Z pewnością ułatwił życie niejednej pani domu.

    Ja dowiedziałam się o jej istnieniu dopiero w Irlandii.

    OdpowiedzUsuń
  19. Bo przecież nikt nie jest perfekcyjny :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jasne, że spróbuj. Myślę, że im nie zaszkodzisz, a możesz pomóc. Nie wiem, czy to zasługa skorupek, czy mojego "daru", ale u mnie w domu kwiaty zawsze ładnie rosną. Czasami aż za bardzo ;) Moja juka wygląda jak ogromne drzewo palmowe. A co najważniejsze, nawet trudy przeprowadzki nie dały im się we znaki.

    To prawda, bardzo długo już się znamy. Niech ktoś mi powie, kiedy ten czas zleciał...

    Dzięki, że się odezwałaś. Miłego weekendu Wam życzę.

    OdpowiedzUsuń
  21. Witaj Taito w to sobotnie przedpołudnie,

    Długo kazałaś na siebie czekać tym razem.

    Uwierz mi, że ja też sobie kiedyś nie wyobrażałam życia bez dywanów, samo życie jednak weryfikuje pewne wyobrażenia. Wiele razy musiałam na studiach mieszkać bez dywanów i się przyzwyczaiłam.

    No tak, w czasach kiedy emigrowałaś zmywarki nie były jeszcze tak modne w Polsce. Ułatwia i dobrze wygotowywuje naczynia.

    OdpowiedzUsuń
  22. A bo, kurczę, czas pędzi jak szalony! Za nieco ponad miesiąc Boże Narodzenie, a ja nadal zastanawiam się, jak to się stało, że jest już końcówka roku. Może to i lepiej. Ten rok to jakiś niewypał dla mnie, więc następny może będzie lepszy.

    Wiedziałam o istnieniu zmywarki, ale nie o suszarce bębnowej ;)

    Lubię takie soboty. Dom posprzątany, właśnie się wietrzy, bo pogoda sprzyja. Koty brykają w ogródku, a ja piję latte. I chyba idę czytać "Fault In Our Stars". Rewelacji się po niej nie spodziewam, bo to powieść nastawiona chyba na młodzież, ale kto wie?

    OdpowiedzUsuń
  23. Pędzi, pędzi. Ja też się nad tym zastanawiam jak to się stało, że to już koniec. Mam nadzieję, że następny rok będzie dla Ciebie lepszy.

    No tak, tośmy się znowu dogadały;)

    Ja też dziś posprzątałam, więc mam czysto i pachnąco. Doczytałam w końcu książkę do końca i jestem zaczarowana.

    OdpowiedzUsuń
  24. Pożyjemy, zobaczymy. Na pewne rzeczy nie ma się wpływu.

    Dobra dziewczynka :) Nie ma to jak czysty i pachnący dom :) Naprawdę nie rozumiem, jak można żyć w otoczeniu brudu i bałaganu, i najwyraźniej mieć to głęboko gdzieś.

    "Złodziejkę książek" kupiłam kiedyś w Tesco. Dobre parę lat temu, ale dopiero w tym roku zabrałam się za czytanie. To była miła lektura. Zdecydowanie zachęciła mnie do zapoznania się z innymi powieściami Zusaka. Gdyby nie to, że na razie jestem zawalona innymi lekturami, to pewnie wypożyczyłabym sobie coś z jego dorobku literackiego.

    Jak Twoja niedziela? Spędzasz ją w domu czy w pracy?

    OdpowiedzUsuń
  25. Też nie rozumiem, ale są różni ludzie z różnymi upodobaniami.

    I tego też nie lubię, że Wy macie wszystko szybciej niż my. Książki i filmy też. Klub Jimmy'ego na billboardach był jak ja byłam w Eire, a unas w kinach dopiero teraz...

    W domu, właśnie myślę nad pieczeniem babeczek z jabłkami i cynamonem...

    OdpowiedzUsuń
  26. Prawda, akurat w tym przypadku Irlandia ma przewagę nad Polską.

    O, czyżbyś weszła w posiadanie piekarnika? Zdaje się, że jeszcze niedawno go nie miałaś i nie mogłaś piec.

    OdpowiedzUsuń
  27. Zgadza się. Mamy tu coś w rodzaju never ending kitchen renovation. Mamy nowy piekarnik, nową kuchnię, nowy zlew. Czekamy na nowy stół, nowe krzesła i drzwi do szafek. Czekamy już jakieś dwa miesiące;) W każdym razie możemy już piec.

    OdpowiedzUsuń
  28. To fantastyczne wieści! Fajnie, że wreszcie możesz zacząć się realizować jako "kucharka" :) Nie ma to jak dom wypełniony zapachem wypieków. Z doświadczenia wiem, że ładna, nowa kuchnia działa niezwykle inspirująco i aż się prosi o korzystanie z niej.

    OdpowiedzUsuń
  29. Uwielbiam zapach ciasta. Nadaje domowi przytulności, nie uważasz? Tak, tak. Zaczęłam kupować formy i piekę już od jakiegoś czasu:) Co prawda nie wiem ile tu jeszcze będę mieszkać, ale póki co można korzystać!

    Gdzie się zawieruszyłaś?

    OdpowiedzUsuń
  30. Zdecydowanie tak. Przywodzi mi na myśl dzieciństwo, bo jak już wspominałam, moja mama zawsze piekła. Nie tylko na święta, często także na niedzielę.

    Formy zawsze możesz zabrać ze sobą do nowego miejsca. To akurat nie problem.

    Jakoś nie miałam ostatnio natchnienia do pisania i publikowania postów. Leń zwyciężał - wybierałam łóżko i książkę.

    OdpowiedzUsuń