środa, 3 lutego 2016

Dark Hedges - mroczna, bukowa alejka z "Gry o tron"


Zdarzyło mi się parę razy usłyszeć z ust różnych Polaków tę samą, nieco żartobliwą, ale jednocześnie kąśliwą uwagę, według której to Irlandczycy są w stanie zrobić z największej ruiny i z najmniejszego kamienia największą atrakcję, będącą w stanie przyciągać dziesiątki, a może nawet setki tysięcy turystów. Najczęściej padały też wtedy stwierdzenia, że tej przedsiębiorczości i zaradności brakuje nam, Polakom, bo choć w kraju nad Wisłą nie brak ciekawych zabytków, niekiedy przerastających urodą te irlandzkie, wiele z nich pozostaje ciągle w cieniu.



Coś w tym jest, bo kiedy patrzy się na The Dark Hedges, można zadać sobie pytanie, jak to możliwe, że dwa rzędy kilkudziesięciu drzew rosnących wzdłuż Bregagh Road w hrabstwie Antrim, zdobyły taką sławę, że dziś z tym zakątku ziemi, można usłyszeć mieszanką najróżniejszych języków i spotkać ludzi z przeróżnych krajów świata.



Tutaj wypadałoby wprowadzić na scenę dwie postacie: Jamesa Stuarta i Grace Lynd i skoncentrować się na protagoniście. James urodził się w pierwszej połowie XVIII wieku i był najstarszym synem z gromadki sześciorga dzieci wielebnego Irwina Stuarta, który był wikariuszem w wioskach Ballywillan i Ballyrashane, leżących w pobliżu Dark Hedges.



James był arystokratą, a korzenie jego drzewa genealogicznego splatały się z tymi króla Jakuba (Jamesa) Stuarta I. Bo to właśnie on na samym początku XVII wieku nadał swojemu krewnemu, Jamesowi Stuartowi, ale nie temu z powyższego akapitu, rozległe ziemie w Irlandii. Pech polegał na tym, że krewnemu nie dane było cieszyć się z nadanych dóbr – zginął na morzu zanim postawił stopę na irlandzkim lądzie. W następstwie tych wydarzeń ziemia została przekazana wnukowi króla, Williamowi, i na długie, długie lata pozostała w rękach rodziny Stuartów. To tu urodził się bohater naszej dzisiejszej historii, też James. Mam nieodparte wrażenie, że nasz Jan Kowalski to odpowiednik anglosaskiego Jamesa Stuarta ;)



Szacuje się, że w 1775 roku James wybudował Gracehill House, dom nazwany tak na cześć swojej ukochanej żony Grace, z którą to w wolnych chwilach zaludniali planetę kolejnymi potomkami, a mieli ich aż dziewięcioro. A skoro James spłodził już syna, wybudował dom, to przyszła kolej jeszcze na drzewo. A konkretnie na ponad 150 drzew. Buków. Alejkę prowadzącą do ich okazałej, ale jednocześnie skromnej posiadłości, bo wzniesionej w georgiańskim stylu odznaczającym się raczej minimalizmem i prostotą niż barokowym przepychem, obsadzono bukami, które miały podkreślać urodę posiadłości i robić wrażenie na wszystkich tych, którzy zmierzali do ich domu.



Lata mijały, zmieniały się generacje zamieszkujące dom, zmieniał się klimat polityczny, a buki rosły i mężniały, aż osiągnęły wysokość kilkudziesięciu metrów. Ich gałęzie romantycznie splatały się ze sobą niczym para spragnionych kochanków, tworząc żywy i żyjący tunel. W międzyczasie zaś część terenu przylegającego do Gracehill House przekształcono w pole golfowe, a dom sprzedano, otwarto w nim bar i restaurację, a także utworzono Hedges Hotel. Nowi właściciele chyba jednak mało wiedzą o historii tego miejsca, bo na facebookowej stronie Gracehill House widnieją takie informacje jak ta, że dom zbudował około 1775 roku, dla swojej żony Grace, sam król Jakub Stuart, który to miał utopić się w Morzu Irlandzkim. Nawet zakładając, że chodziło im o króla Jakuba II Stuarta, pieszczotliwie zwanego czasem na Zielonej Wyspie jako „James the Shit”, informacje te są nieprawdziwe, bo w 1775 roku król mógł co najwyżej przekręcać się w trumnie, albo budować domki z kart w niebie, ale na pewno nie posiadłość Gracehill. Poza tym król ani nie miał Grace za żonę, a nie utopił się w morzu, choć śmierć miał tylko odrobinę lepszą [udar mózgu].



Jeszcze kilkanaście lat temu mało kto wiedział, czym są Dark Hedges. Co zabawniejsze, niektórzy z mieszkańców okolicznych wiosek i miast dowiedzieli się o ich istnieniu dopiero po tym, jak bukowa alejka wystąpiła gościnnie w pierwszym odcinku drugiego sezonu „Gry o Tron”. Serial w błyskawicznym tempie zyskał miliony fanów, z czego tysiące z nich gotowe są przyjechać właśnie tu, do hrabstwa Antrim w Irlandii Północnej, by na własne oczy zobaczyć to, co widzieli na szklanym ekranie, i by osobiście doznać magii, którą to wielu przypisuje tym mrocznym bukom.



Widać to niemalże o każdej porze dnia, każdego dnia i każdego miesiąca roku. Trzeba mieć sporo szczęścia, by przyjechać na miejsce i mieć je tylko dla siebie. Przy sprzyjających warunkach będziemy musieli dzielić je z jeszcze jednym samochodem, może dwoma. W scenariuszu z piekła rodem na drogę wypełzną miłośnicy serialu ciasno upakowani do taksówki bądź autobusu. I będą mieć gdzieś innych. Świadomie lub nie, a może po prostu bezmyślnie, będą psuć kadr zdjęć, parkować pojazdy wzdłuż drogi zamiast zostawiać je na pobliskim parkingu, robić inne rzeczy i testować pokłady Twojej cierpliwości.



Słychać czasami głosy niepokoju i skargi na nierozważnych turystów. Że zachowują się jak święte krowy - w dodatku z samobójczymi skłonnościami - bo chodzące środkiem drogi, która jest przecież dość często używana nie tylko przez przyjezdnych, ale przede wszystkim miejscowych. Że niszczą pobocza dróg ciągle tam parkując, że wystarczająco nie szanują przyrody. Ostatnie wydarzenia pokazują jednak dobitnie, że niesamowitym bukom chyba najbardziej zagraża sama… natura, co w nocy z czwartku na piątek udowodniła szalejąca na wyspie Gertruda, wyrywając dwa z potężnych i zabytkowych drzew oraz uszkadzając gałęzie innych. Drzewa są piękne, ale już dawno osiągnęły swoją dojrzałość i jak wszystko, co żyje, przechodzą przez proces starzenia. Niektóre z nich zwyczajnie nie mają szans z potężnymi wichurami, które w ostatnim czasie dość często nawiedzają Irlandię.


https://www.youtube.com/watch?v=LrcMK5FJBew


Do Dark Hedges warto przyjechać drugi raz, nawet jeśli już wcześniej się je widziało. Bo mimo że ogólny obraz jest taki sam, to jednak takie czynniki jak pora dnia, pora roku, cienie, czy promienie słoneczne mozolnie przedzierające się przez korony drzew mają duży wpływ na postrzeganie alejki. Może być mrocznie, nastrojowo, pięknie, metafizycznie a nawet strasznie.



Bo jeśli wierzyć miejscowej legendzie po alejce przechadza się Szara Dama, której to pochodzenia nikt tak naprawdę nie zna. Jedni twierdzą, że to zagubiona dusza z dawnego, zapomnianego cmentarzyska, leżącego w pobliżu, inni że to zmarła w tajemniczych okolicznościach służąca z posiadłości Stuartów, a jeszcze inni, że to nie służąca lecz sama córka Jamesa – Margaret, znana w węższych kręgach jako Cross Peggy. Rozgniewana Gośka. Rysopis by pasował, wszak Margaret zmarła jako stara, a nawet bardzo stara panna, w wieku 89 lat. Wiadomo przecież, że skoro stara panna to musiała być wredna i zła, co nie? Nieśmiałe głosy donoszą też, że historyjkę o włóczącej się Szarej Damie wymyślili ojcowie zatroskani o cnotę swoich córek. A wszystko to, by odstraszyć je od wymykania się z domu do pobliskiego zakątka kochanków, gdzie młodzi mogli wśród starych drzew oddawać się cielesnym uciechom.


Piękna fotka autorstwa Dave'a Lally [klik]


I tak oto historia Dark Hedges, zwykłej a jednocześnie niezwykłej alejki bukowych drzew, niejako potwierdziła prawdziwość efektu motyla. Rację miał Edward N. Lorenz: trzepot skrzydeł motyla może doprowadzić do huraganu na drugim krańcu świata. Tak błaha czynność jak posadzenie drzew może nie zrewolucjonizowała życia ludzi, ale sprawiła, że wielu, wielu z nich, rozrzuconych po całym świecie, zrobi niemal wszystko by tu dotrzeć.

33 komentarze:

  1. Bukowa aleja robi wrażenie. Zdjęcia zrobiłaś świetne,a niektóre wprost magiczne. Chyba najbardziej podoba mi się Twoje ostatnie, bo zawiera to "coś".
    Nadmier turystów, zwłaszcza takich nie dbających o innych, a tylko o własny tyłek, bywa irytująca. Też widzę,że załapało się kilka aut na fotkach. Najpierw myślałam, że po prostu nie ma innej opcji, jak tylko zatrzymać samochód wzdłuż drogi, ale skoro jest parking... lenistwo? pójście po naprostszej linii oporu? chyba to kieruje ludźmi. Sporo jednak zdjęć jest czystych. O 4 jest niesamowite, też szczególnie mi się podoba; patrząc na rozstrzał w oświetleniu, to ile tam czasu spędziliście?

    Buki to wspaniałe drzewa. W Polsce dorastają do 400 lat, ale bywają i starsze. Te tutaj są przepięknie powykręcane, co nie jest takie oczywiste, bo sadzone w takich szpalerach raczej ciągną konary ku górze. Warunki przyrodnicze - silne wiatry - mogły wpłynąć na te poskręcania. Tak czy siak to piękne drzewa(jedne z nilicznych bez popękanej kory) i niezwykle użyteczne.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~monikacookies and cats4 lutego 2016 12:32

    he, dobrze ze jednak tam nie dotarlam, na zdjeciach w internecie oczywiscie prezentuje sie wspaniale,ale ja bym w zyciu takich zdjec nie zrobila :P

    OdpowiedzUsuń
  3. rzeczywiście magiczne miejsce choć mnie nic nie mówi. Nie znam tego serialu (tzn. słyszałam o nim rzecz jasna) bo ogólnie jakoś się serialami nie interesuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja z kolei w ostatnim czasie oglądam niewiele filmów. Jeśli już decyduję się na oglądanie czegoś, to najczęściej są to właśnie seriale. "Grę o tron" też oglądałam, ale nie był to mój ulubiony serial.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dotrzeć jeszcze możesz. Nic straconego. Wichura nie zniszczyła wszystkich drzew :) A co do zdjęć, to bez obaw - większość tych zamieszczonych w sieci jest dość mocno obrobiona. Moje nie są rewelacyjne i nie jestem z nich zadowolona, ale i tak wyglądają teraz lepiej niż przed obróbką graficzną.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie się żadne specjalnie nie podoba [oprócz tego ostatniego zdjęcia Dave'a], ale nie miałam lepszych, więc zamieściłam to, co udało się pstryknąć. Miło że ktoś ma inne zdanie od mojego :)

    Dark Hedges zdecydowanie nie są pilnie strzeżoną tajemnicą. Jak słusznie wyłapałaś - światło jest inne, bo byliśmy tam dwukrotnie, o różnych porach dnia. Pierwszy raz - późnym wieczorem, od 22:30-23:00 [mieszkaliśmy w fajnym B&B oddalonym o rzut beretem, mogę Ci dać namiary, jeśli będziecie się tam kiedyś wybierać], a za drugim razem w ciągu dnia, a mimo to nie byliśmy sami.

    Taksówkę to nawet celowo sfotografowałam, tak na pamiątkę. Wiesz, nie ukrywajmy, że najwygodniej jest zaparkować auto wzdłuż drogi, parking jest niewielki i trzeba się trochę przejść.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mocne i spektakularne. Od dzisiaj na liście rzeczy do odwiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  8. ~monikacookies and cats4 lutego 2016 23:11

    nie lubie zwiedzac tych samych miejsc 2 razy, ewntualnie w drodze do donegal i malin head :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja gry o tron nie oglądałam wogóle i gdyby nie Ty w życiu bym nie zobaczyła tak czarującej alejki :) Pozdrawiam cieplutko ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zwykle super opisana historia. Przenosisz mnie w przeszłość razem z moja kanapa i kubkiem kawki. Bardzo miło i wygodnie. Dziękuje. Nie dotarliśmy tam i Gry o tron tez nie znam, ale dzięki Tobie jest następny pomysł na wyprawę- może nie jako główny cel, ale przy okazji. Masz tam jeszcze w bukowej okolicy jakieś perełki do zobaczenia? U nas jakiś marazm. Sił zero- może przesilenie i tęsknota za wiosna? Właśnie siedzę z najmłodsza zawirusowana latoroślą w domu. No cóż, może wreszcie sztormy odpuszcza i nadejdzie wiosna a z nią jakbyś optymizm. Czekam na żonkile. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakiś optymizm- ach ten słownik :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Bylam tam juz chyba z 10 razy :) Pierwsze 2 razy jak jeszcze malo osob o tym miejscu wiedzialo, stalo sie tak mega popularne po tym jak sie ukazalo w Grze o Tron.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale przecież dopiero co pisałaś, że tam nie dotarłaś :) Wiem, że byłaś już w tamtych okolicach, ale przecież można podjechać do Dark Hedges inną drogą, taką, którą jeszcze nie jechałaś. A poza tym jak mawiał Heraklit z Efezu: "Nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki, bo juz inne napłynęły w nią wody." ;)

    Donegal polecam, Malin Head też nie najgorszy, choć ja osobiście preferuję Mizen Head.

    OdpowiedzUsuń
  14. To Ty już weteranka jesteś i na dobrą sprawę mogłabyś nawet zacząć oprowadzać ludzi ;)

    Reklama dźwignią handlu - dobrze, że jeszcze nie postawili tam jakiegoś centrum turystycznego i że nie trzeba kupować biletów :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak, wiem, lubi robić psikusy :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam ponownie :) Chyba ściągnęłam Cię tu telepatycznie, bo myślałam o Tobie ostatnio i nawet wyraziłam chęć przeczytania Twojego komentarza. Dobrze, że nigdzie nie zniknęłaś :)

    Na główny cel to raczej bym Dark Hedges nie obierała. Można je obejrzeć w kilka(naście) minut, no chyba że się jest zapalonym fotografem, wtedy można tam nawet pół dnia spędzić próbując uchwycić najlepsze światło i najlepszy kadr ;) Atrakcji to tam jest mnóstwo. W ogóle całe hrabstwo Antrim jest ciekawe - polecam szczególnie nadmorskie trasy, bo widoki są piękne. Pisałam już np. o Kinbane Head, Ballycastle, Giant's Causeway, o innych miejscach dopiero będzie, tak więc polecam uzbroić się w cierpliwość. Byliście w ogóle w tamtych stronach? Bo jeśli nie, to koniecznie musicie nadrobić straty. Ale to nie wycieczka na jeden dzień.

    U mnie na szczęście bardziej optymistycznie - widzę pierwsze zmiany w przyrodzie, przed domem za niedługo zakwitną mi tulipany, żonkile też już się rwą do kwitnięcia. A poza tym dzień znacznie się wydłużył i mamy teraz więcej światła. Jeszcze niedawno jak wychodziłam z domu było ciemno, i jak wracałam to też były egipskie ciemności. Teraz ranki są już znacznie jaśniejsze, a jak wracam do domu, to przeważnie nie ma jeszcze zmierzchu [pracuję oczywiście w normalnych godzinach, a nie w trybie zmianowym].

    Dużo zdrówka życzę [jakiś "bug" ostatnio panuje, bo dużo osób wymiotuje] i pogody ducha :) Keep smiling - spring is just around the corner :))

    OdpowiedzUsuń
  17. O proszę, kolejna, która nie ogląda(ła) "Gry o Tron". No nie do pomyślenia ;) A ja myślałam, że wszystkich ten szał opanował.

    OdpowiedzUsuń
  18. Widziałam bardziej spektakularne miejsca, ale Dark Hedges też dają radę ;) A masz w ogóle Irlandię w planach na miarę bliską przyszłość? ;) To Twoje klimaty, czy wolisz inne kraje?

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej. Zła jestem bo naskrobalam długa odpowiedz i mi ja zeżarło- nie wiem czemu nie chciała przejść. No to pisze od nowa. Miło byc przywołanym myślami. Znikać nie zamierzam, tylko raczej mam opóźniony refleks i nie zawsze udaje mi sie chwycić Twojego posta ' na świeżo '. Przydałby sie jakiś powiadamiacz o nowych wpisach. Rozumiem, ze konta bloga na fb nie przewidujesz?. Jeśli chodzi i wspomniana okolice to byliśmy tam raz w 2012 przy okazji wypadu do Belfastu. Widzieliśmy jednak tylko Groble, bo potomstwo tego dnia było wybitnie na nie. Wszystkich jak na komendę rozbolały nogi i nikt nie był specjalnie szczęśliwy ze spaceru. Ostatecznie odpuściliśmy i wpakowalismy cała niezadowolona ferajnę do auta. Tak czy siak wyprawę w tamte strony trzeba powtórzyć. Koniecznie. Tak jakos ostatnio cieżko gdzies wyskoczyć. Dzien za dniem ucieka jak szalony, czasu brak na wszystko. Niby teraz z odchowanym towarzystwem powinno byc łatwiej a jednak niekoniecznie. Większe dzieciaki maja swoje zajęcia. Bo to i szkolne atrakcje, basen, Skauty , polska szkoła, CTY, piłka, ciagle cos. W soboty kończą wszystko ok 15stej i juz weekend niekompletny, juz cieżko sie gdziekolwiek wybrać. Dodatkowo tatuś- pan doktor a to na dyżurze a to zapracowany okrutnie i często więcej w szpitalu niz w domu. Pociesza mnie fakt tych dłuższych dni. Może z wiosna wreszcie gdzies sie ruszymy. Bo juz wstyd normalnie. Dzis żnow paskudna deszczowa niedziela. Zwariować można. Właśnie zabieram sie za gotowanie a chce mi sie średnio. Może pózniej chociaż na Jakiś krótki spacer wyskoczymy. Zwłaszcza ze zakaz TV dzis dałam za tragiczne zachowanie o poranku i wszyscy obrażeni. Na pociechę chyba nasmaze faworków :). Pozdrawiam i życzę fajnego dnia . Do usłyszenia albo raczej napisania.

    OdpowiedzUsuń
  20. Wiesz, że każdy inaczej patrzy na zdjęcia. Jak ja mam wstawiac u siebie to wybrzydzam okropnie.

    Oczywiście, że jak z parkingu trzeba dojść, to część będzie wolała zatrzymac się "po drodze", bo za dużo trudu zadać sobie taki spacerek :) mały parking i brak zaplecza to z kolei inna sprawa. Podejrzewam, że gdyby ktoś na tym zarabiał, to zadbałby o coś większego(a może się mylę?)

    Nie doceniasz swoich zdjęć, a przecież gdybyś pobawiła się graficznym programem to wyciągnęłabyś z nich wiele. Pytanie czy chcesz mieć oryginały, czy podrasowane fotki? Zdjęcie Dave'a jest raczej podrasowane, nawet bardziej niż "raczej".

    Jak się będziemy wybierać, to poprosze o namiary na B&B.

    OdpowiedzUsuń
  21. To prawda - inaczej na nie patrzymy, inną mamy percepcję. Z wyborem zdjęć na bloga to ja mam zawsze wielki problem, no ale sama jestem sobie winna, bo po prostu robię za dużo fotek i wiele podobnych ujęć.

    Nie podobają mi się mocno obrobione zdjęcia, ale to Dave'a [HDR] akurat do mnie przemawia i ma bardzo fajny, bajkowy klimat. Kiedyś częściej eksperymentowałam ze swoimi fotkami, z różnymi dziwacznymi funkcjami w aparacie... A co do moich zdjęć, to one również są poddawane obróbce graficznej w Photoshopie. Z tym, że są to drobne, kosmetyczne poprawki - większe nasycenie barw, dodanie ramek, logo, itd, itp. Żaden tam fotomontaż.

    OdpowiedzUsuń
  22. Oj, też tego nie cierpię. W przeszłości dość często zdarzało mi się przypadkowo usunąć pisanego maila [oczywiście przeważnie długiego], posta albo po prostu komentarz na cudzym blogu. Teraz jednak wyrobiłam sobie odruch kopiowania/zapisywania treści, i Tobie też to serdecznie polecam, tym bardziej, że te problemy ze znikającymi komentarzami na onetowych blogach to żadna nowość. Niestety. Nie chciałabym jednak, abyś z tego powodu zaprzestała pisania. Tak więc pamiętaj: Ctrl+C lekiem na całe zło ;) Dziękuję przy okazji za Twój upór i determinację, bo tylko dzięki nim czytam Twoje słowa.

    A skoro już jestem dzisiaj taką Ciocią Dobrą Radą, to może powinnaś przy okazji wypracować sobie odruch regularnego zaglądania na mojego bloga? ;) Tak wiesz, w międzyczasie, zanim nie założę "fanpejcza" :) Powiem Ci, że już od dłuższego czasu nad tym myślę, więc szanse, że stanie się to jeszcze w tym roku, są naprawdę duże.

    Co do waszego wyjazdu, to jednak duuużo atrakcji Was ominęło: destylarnia Bushmills, ruiny malowniczo położonych zamków Dunluce i Kinbane, świątynia Mussenden, wiszący mostek, Dark Hedges... Tamte strony zdecydowanie wymagają powolnego zwiedzania i smakowania, że tak to poetycko i górnolotnie ujmę.

    Życie lekarza nie jest łatwe, to prawda, ale bywa też bardzo satysfakcjonujące i wzruszające, szczególnie wtedy kiedy wdzięczni pacjenci osobiście dziękują za opiekę. Praca od poniedziałku do piątku, w każdym tygodniu jeden on-call, raz w miesiącu cały weekend spędzony w pracy, kilka wyjazdów w ciągu roku na różne sympozja i konferencje - tak wygląda życie bliskiego mi lekarza.

    U mnie też było trochę deszczowo. A teraz, jakby tego było mało, zaczęło mocno wiać. Nigdzie się jednak nie wychylałam dzisiaj. W sobotę musiałam wpaść na parę godzin do pracy, więc dzisiaj miałam totalny relaks przy książce i serialu.

    Trzymaj się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  23. :) chyba każdy kto choć trochę bawi się w robienie zdjęć, w pewnym momencie sięga po tego typu narzędzia. Przejrzałam zdjęcia Dave'a i w albumie Structures of life znalazłam takie z dmuchawcem. przyciągające uwagę.
    Sama też coś tam przycinam czy nasycam :) PhotoShopa jeszcze nie zaczęłam używać, choć małżonek zadbał, żebym miała :) wolę ACDSee. pewnie dlatego, że już na studiach go miałam :) old habits die hard...

    OdpowiedzUsuń
  24. Raczej tak. To chyba normalny etap w rozwoju ;) Ja na szczęście już wyrosłam z "zachwytu" dziwacznymi opcjami i elementami. Teraz stawiam na prostotę. Nie lubię przekombinowanych fotek.

    No i słusznie. Ja na pewno nie poczytuję Ci tego za grzech. Wręcz przeciwnie. Uważam, że bloger powinien, chociażby z szacunku dla czytelników, zamieszczać estetyczne i dobre jakościowo fotki.

    O ACDSee to pierwszy raz słyszę.

    OdpowiedzUsuń
  25. Niby zwykłe drzewka a jednak udało Ci się ubrać to w ciekawą historię :) Czasem warto, a nawet trzeba posiłkować się jakimś historycznym autentycznym wydarzeniem, aby coś pokazać. Opisy zamków, opactw itp. rzeczy same w sobie już tą historyczną treść mają - ale z takimi drzewami, wydawać by się mogło, niepozornymi, nie każdy mógł wiedzieć o co chodzi, kto zasadził i co się wydarzyło :) Ty poszperałaś tu i tam i mamy opowieść.

    A powiedz, można te zdjęcia robić z dwóch stron? Czy tylko z jednej to splatanie gałęzi najlepiej widać? W takim miejscu, gdzie tak w sumie nic innego oprócz standardowego ujęcia pokazać się nie da, ważną rolę gra światło. Wczesnym rankiem, przy zachodzie słońca, w towarzystwie różnych barw, odcieni czy cieni - to wówczas właśnie można wyciągnąć dużo różnego. Ewentualnie dorzucić jakąś postać - jak tej dziewczynki na przykład - i dorobić historię.

    Ja tam żadnym ekspertem i mądrą głową fotografii nie jestem, więc nie ma co brać moich uwag zbyt do serca :) ale warto (pisałem już to kiedyś w którymś z postów) robić selekcje zdjęć od razu. Nie patyczkować się, niczego nie żałować i np. z 5 podobnych ujęć, zostawić tylko 1. Jest, powinno być o wiele łatwiej później. Bo potem to kaplica, nie wygrzebiemy się. Wiem po sobie jak to wygląda i dziś czeka spokojnie parę tysięcy fotek do selekcji, do opisania, przerobienia - masakra, nie wiem czy uda mi się to kiedykolwiek ogarnąć? Na początek musiałbym sobie sprawić jakiś nowy dysk przenośmy i wszystko skopiować powtórnie, tak co by się czasami nie skasowało jakoś...

    Co do przeróbek, to wydaje się, że każdy z tego korzysta. Ktoś może pomyśleć, że to zło, i że się nie powinno ale założę się, że jakikolwiek fotograf ma Photoshopa i w nim majstruje. Osobiście nie jestem mistrzem obróbki, ale ktoś kto to potrafi, zrobi ze zwykłego zdjęcia cudeńko. Zresztą te wszystkie wymuskane fotki np. z National Geographic, to myślicie, że są tam wstawione bez żadnej ingerencji? Nie ma szans najmniejszych nawet, aby tak było :) Robić to mądrze, z głową, bez przesady a będzie dobrze.

    Wracając do głównego tematu to ja w życiu nawet 1 odcinka Gry o Tron nie widziałem :) Nawet nie wiem jak te drzewa tam wyszły? Zresztą jakiś na bakier jestem i żadnych seriali nie oglądam. Ile to się ludzi podnieca 2,3,4 sezonem czegoś tam a ja nic - cały czas z boku i się zastanawiam: ,,ciekawe czy fajne?'' ,,A może by mnie wciągnęło?'' Tej Gry o Tron to ile tego powstało? Nagrywają cały czas czy już koniec?

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja też lubię prostotę w zdjęciach. Czasem potrzebują troszkę nasycenia barw, przycięcia, wykadrowania, ale wszelkie inne zabawy zostawiam innym. Moja siostra kocha się w poprawkach i zmianach, ale to już na innym poziomie następuje. Pracuje z GIMP-em.
    Nie słyszałaś o ACDSee? Ja dostałam go w prezencie razem z Corelem, od chłopaka na studiach. Nie wiem skąd je miał(generalnie był informatykiem, więc pewnie jakieś dojścia, gdzieś, coś...) bo w tedy nie były one tanie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Chyba właśnie nie słyszałam, albo zwyczajnie zapomniałam. Wiem za to o istnieniu GIMP-a, dużo osób go chwali.

    OdpowiedzUsuń
  28. Właśnie o to chodzi, Ćwirku, że Dark Hedges to tylko drzewa, więc trzeba było "stworzyć" [choć niczego nie wymyślałam] do nich odpowiednią historię, tło, oprawę. To tak jak z jedzeniem - lepiej smakuje, kiedy jest ładnie podane :)

    Jasne, że tak, w końcu żyjemy w wolnym kraju i możesz robić takie zdjęcia, jakie tylko chcesz, pod jakim kątem chcesz, z obojętnie jakiej strony ;) Ale jednak nie przez przypadek wszyscy robią ujęcia głównie jednej strony alejki [jak widać na moich fotkach] - po prostu drzewa najlepiej prezentują się właśnie z takiego punktu widzenia.

    Dla kogoś, to lubi i umie robić zdjęcia, Dark Hedges z pewnością będą nie tylko wdzięcznym obiektem do fotografowania, ale także wyzwaniem. A jeśli do tego dojdą jeszcze korzystne warunki pogodowe, to już w ogóle bajka.

    Ja praktycznie nie kasuję żadnych zdjęć na bieżąco - muszą być naprawdę kiepskiej jakości, albo po prostu nie podobać mi się, bym to zrobiła. Robię dużo - za dużo, tak szczerze mówiąc - fotek, ale dopiero po dojechaniu do domu i przerzuceniu ich na komputer, robię czystki w albumie. Na spokojnie, mając możliwość zobaczenia zdjęć na dużym ekranie.

    Ja akurat lubię seriale i dość często je oglądam [już zacieram ręce na "Wikingów"]. Co do "Gry o tron", to ciągnie się już od 2011 roku i mogłaby się już skończyć. Już mi się znudziła. Piąty sezon za nami, szósty kręcą.

    OdpowiedzUsuń
  29. Mówisz, że jesteś amatorką seriali? Zgaduję: nie macie polskiej tv? :) My mamy i zapewne dlatego mało oglądam te wszystkie seriale rodem z USA czy Netflixa. A tych Wikingów, to po trosze oglądałem w związku z moim (wciąż tworzącym się... :))) wpisem z pewnej wycieczki w ...2013 roku :-/ Musiałem co nieco się dowiedzieć i nabrać inspiracji.

    To masz dobrą wolę, skoro regularnie przed komputerem robisz selekcję. Z mojego doświadczenia wiem, że jak nie zrobię tego na bieżąco, jeszcze w aparacie, to potem jest mega trudno. Muszę sobie narzucić jakiś rygor, że np. poświęcam godzinkę dziennie zdjęciom, próbując je posegregować odpowiednio, to może uda mi się z tego fotograficznego bagna wygrzebać?

    Co do strony fotografowania, tak właśnie mi się wydawało, że jedna jest znacznie lepsza od drugiej, skoro większość zdjęć ma ten charakterystyczny zakręt w prawo na samym końcu. Ile kilosów jest do tego miejsca od nas?

    OdpowiedzUsuń
  30. Wybacz, Ćwirku, za późną odpowiedź. Ostatnio znowu mi nie po drodze z blogiem, stąd te opóźnienia w odpowiadaniu na komentarze.

    Chyba można mnie tak określić, bo dość często oglądam seriale. A co do polskiej TV, to mamy rodzime kanały, ale przyznam się, że chyba z dwa miesiące albo i dłużej, z nich nie korzystałam. W ostatnim czasie moje korzystanie ze szklanego ekranu ogranicza się tylko i wyłącznie do wspólnego oglądania interesujących nas seriali na Netflixie. "Wikingów" bardzo lubię, tematyka mnie interesuje i już nie mogę się doczekać kolejnych odcinków. I doprawdy nie rozumiem, jak mogłeś poprzestać na tych marnych siedmiu odcinkach ;)

    To taki już mój zwyczaj: po wycieczce przerzucam fotki na komputer, siadam z kawą, oglądam, ponownie przeżywam wycieczkę, kasuję te nieudane itd, itp.

    Od Dark Hedges dzieli Cię jedyne 147 mil i 3.5 h drogi ;) Jakby Ci się kiedyś nudziło [paliwo nadal tanioszka!], to wiesz... :)

    OdpowiedzUsuń
  31. MOja siora jest ogromną fanką GIMP-a ale ona naprawdę bawi się fotkami. niektóre zmienia ogromnie.

    OdpowiedzUsuń
  32. Dark Hedges są niesamowite, ale to głównie za sprawą dobrych, klimatycznych fotografii, które udaje się tam wykonać przy odpowiednim oświetleniu i perspektywie. Tak naprawdę w rzeczywistości to tylko alejka drzew rozsławiona w serialu "Gra o tron". Ale czyż to pierwsze takie miejsce, na z którego Irlandczycy zrobili swoją wizytówkę przyciągającą turystów i prezentowaną w mediach całego świata? Irlandczycy są mistrzami marketingu, o czym kilkukrotnie pisałem też na swoim blogu. Podziwiam ich choćby za to, że z czterech ułożonych na siebie kamieni (dolmen Poulnabrone) potrafili uczynić biznes, podobnie jak z kamiennego nadproża w jakichś ruinach zamku (Blarney) https://nazakreciedrogi.wordpress.com/2015/12/01/spokojnie-to-tylko-irlandia-dolmen-a-mistrzowie-marketingu/.
    To właśnie są oni - ludzie pełni poczucia humoru i dystansu do siebie. Na drugiej osi jesteśmy my Polacy, którzy nie potrafili wykorzystać np. potencjału skalnego miasta w Sudetach, gdzie kręcono Narnię. Nie chcę myśleć co byłoby, gdyby ktoś próbował zrobić biznes z drzew, dorabiając do nich aurę tajemniczości i magii. Pewnie zostałby wyklęty przez miejscowego proboszcza za zabobony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, Irlandczycy są mistrzami marketingu. Jestem pewna, że potrafiliby nawet sprzedać piasek beduinom ;)

      PS. Posty o Blarney i Poulnabrone oczywiście już dawno przeczytane :) Też nie całowałam kamienia!

      Usuń