Nigdy nie byłam mistrzynią spostrzegawczości, ale teraz to już naprawdę przegięłam. Mam wrażenie, że nawet ślepy - po ilości różnego rodzaju znaków na ziemi i na niebie - domyśliłby się, co się święci. Ale nie ja.
Dopiero kiedy komornik zapukał do mych drzwi, złośliwie podśpiewując sobie słowa kolędy "Nie było miejsca dla Ciebie", dopiero wtedy zrozumiałam jego aluzję. Dopiero wtedy skumałam, że on nie wpadł do mnie z towarzyską wizytą w bożonarodzeniowym, optymistycznym duchu, lecz... z nakazem eksmisji. I nagle nastąpiło olśnienie. Wszystkie elementy układanki znalazły się tam, gdzie być powinny. Ale - o dziwo! - nie był to powód do radości, jaką zwykle odczuwa się po ułożeniu puzzli.
Wprost przeciwnie. Odczuwam gorycz. Żal. I coś jeszcze, co nie bardzo nadaje się do publikacji. Albowiem po dziesięciu latach pisania tego bloga, nakazano mi (i wszystkim innym blogerom udzielającym się na onetowej platformie) zwijać manatki. Tak po prostu. Bez słowa wytłumaczenia. Bez "przepraszamy". Bez "jest nam naprawdę przykro". Wiadomo jednak, że kiedy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o kasę. O siłę napędową naszego świata.
Smutny czas nastał dla mnie i dla wielu moich znajomych po fachu, którzy podobnie jak ja, poświęcili swojej stronie wiele lat swojego życia i włożyli w to całe serce.
Do 31.01.2018 roku ma nas tu nie być. Pan i władca ma dość swoich krnąbrnych dzierżawców, którzy nie przynoszą mu pożądanego dochodu, dlatego też zdecydował się wybić nas co do jednego - niczym karaluchy, lub najgorszą z plag. Nie będzie żadnych sentymentów. Wszystko, co nie zostanie zapisane/przeniesione przed końcem stycznia 2018 roku, przepadnie na wieki. Po platformie blog.pl zostaną tylko popioły, a nam, blogerom, niesmak.
Way to go, Onet, way to go! Najgorszy prezent na Gwiazdkę ever! Możecie być z siebie dumni!
Ten koniec to dopiero początek. Teraz będzie już tylko lepiej :) Btw na przenosinach blogów zęby zjadłem, w razie jakichkolwiek pytań wal w ciemno.
OdpowiedzUsuńPrzenosisz się gdzieś? Zaczynasz od nowa?
OdpowiedzUsuńTez przez to przeszlam na Interii dawno temu...Mam nadzieje ze zalozysz nowego bloga na innej platformie.
OdpowiedzUsuńprzykre... ale nie zlamie cię taki problem! tylko szkoda czasu, który się traci....
OdpowiedzUsuńżyczę powodzenia w przenosinach!
Tak, słyszałam i ja o tym strasznym przedsięwzięciu ale jedynie od innych bloggerów. Moje "naście" blogów pisanych kiedyś na onecie dawnom skopiowała i samodzielnie skasowała więc mnie nic nie przysłali bo mnie tam nie ma odkąd onet miał kilka lat temu problemy i mulił. Nie dało się logować i komentarze szwankowały. Nie byłam cierpliwa nie przeczekałam tych problemów. Teraz jestem od wielu lat zadowolona z tego gdzie jestem i na szczęście nie muszę na szybko jak inni kopiować.
OdpowiedzUsuńWspółczuję ! mam nadzieję, że nic Ci nie przepadnie i, że zdążysz. Nie dali wiele czasu ....
a ja nic nie dostalam...!?
OdpowiedzUsuńDziękuję za gotowość do pomocy i słowa otuchy, mimo że nie do końca podzielam Twój optymizm, Dyżurny Ratowniku Blogowy ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem... Chyba... Raczej tak... ;)
OdpowiedzUsuńCzasami myślę sobie, że to znak - takie przypomnienie, że czas kończyć przygodę z blogowaniem, bo to niewarte zachodu, a potem przypominam sobie tych wszystkich ciekawych ludzi, na których natrafiłam na blogowisku i wtedy już niczego nie jestem pewna...
Zatem doskonale wiesz, co się czuje w takim momencie. Dziękuję za ten komentarz.
OdpowiedzUsuńTy, Moniko, jesteś bezpieczna. To nie dotyczy Twojego bloga, bo nie został założony na Onecie.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie. Gdyby w życiu były tylko takie problemy... Niemniej smutno, bo to koniec pewnej ery.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Hrabino!
Domyślałam się, że niektórzy z Was już wiedzą, ale mimo wszystko chciałam o tym poinformować osobiście i to w miarę wcześnie, by ktoś nie wpadł tu w lutym i nie zdziwił się, że nie ma bloga.
OdpowiedzUsuńDoskonale pamiętam te problemy. Sporo blogerów się wtedy wykruszyło. Moja cierpliwość też była na wykończeniu.
Szczere wyrazy współczucia. :(
OdpowiedzUsuńA Onet to czyj jest teraz? Pytam, żeby wiedzieć na kim psy wieszać.
Wrócisz do Wordpressa?
Głowa do góry.
OdpowiedzUsuńPrzeprowadzałaś się w życiu, więc teraz czas na przeprowadzkę internetową. Możesz coś pozmieniać, stworzyć na nowo. Oby tylko udało Ci się zarchiwizować to miejsce.
Dzięki, Zielaku. Wszystkiego najlepszego z okazji nadchodzących świąt.
OdpowiedzUsuńOd dobrych kilku lat Onet całościowo należy do spółki Ringier Axel Springer.
Nie wiem. Nigdy nie czułam się tam jak u siebie w domu. W domu, czyli tu.
To nie zmienia faktu, że każdej z tych wymuszonych przeprowadzek nie cierpiałam.
OdpowiedzUsuńTylko że ja nie chcę zmieniać i tworzyć na nowo. Gdybym chciała, już dawno bym to zrobiła.
Z przeprowadzkami jak z remontami-ja też ich nie znoszę, ale czasem są potrzebne.
OdpowiedzUsuńWrota onetu opuściłam już dawno, za bardzo mnie denerwował. Zdaje się, że był moment kiedy próbowałaś na bloggerze (albo coś pomieszałam?)?
Dla mnie jako czytelnika lepiej jak się przeprowadzisz niż całkowicie znikniesz z sieci. Tego bardzo bym nie chciała. Poza tym trochę nie wyobrażam sobie, że onet miałby Cię pokonać.
Przykro mi, bo wiadomo, że masz sentyment do tego miejsca. Jest to Twój internetowy dom, ale co zrobić?
Sorry Winnetou, business is business. Starzejące się (wybacz) pokolenie blogerów nie generuje już tyle kliknięć co frapujące ludzkość od pokoleń pytanie, cóż stanie się, gdy wsadzisz czosnek do ucha. Teraz się snapchatuje, instagramuje i twittuje. A nie, podobnież twittowanie też już jest passe.
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo Onet kiedyś zapewniał doskonałą glebę pod blogowanie i stworzył coś naprawdę fajnego. Może nie tak popularnego jak papka o seksie i celebrytach (najlepiej w jednym tekście), ale mimo wszystko o większej wartości merytorycznej i (sam nie wierzę,ze używam tego słowa) wychowawczej. No ale miejsca na mało klikane produkty na serwerach nie ma.
Ach! Już wszystko wiem! Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam, że Twój komentarz znów wymagał zatwierdzenia go, bo już dawno temu umieściłam Cię na liście "bezpiecznych komentatorów", ale sam sobie jesteś winny, kolego, bo naruszyłeś czujniki bezpieczeństwa, używając brzydkich słów ;) Miałam kiedyś wyjątkowo upierdliwego spamera, który używał tego słowa w podpisie i w treści komentarza, zatem musiałam wrzucić go na czarną listę. Wybacz małe opóźnienia w publikacji Twojej wypowiedzi.
OdpowiedzUsuńZgadza się. Taki znak naszych czasów. Od siebie dorzuciłabym jeszcze YouTube, bo to mocarne narzędzie jest. Można dzięki niemu zbijać grubą kasę. Jeśli oczywiście ma się odpowiednio dużo subskrybentów.
Myślałam o Tobie. Bo czas ucieka, koniec stycznia coraz bliżej, a Ty nadal milczysz. Zdecydowałeś już, co zrobisz ze swoim blogowym pamiętniczkiem? Bo chyba nie znikniesz, co? Nie zrobisz mi tego, prawda?
Rozważałam [i prawdę powiedziawszy nadal to robię] przeprowadzkę na bloggera parę lat temu, kiedy były problemy z Onetem, ale ostatecznie nie założyłam tam bloga.
OdpowiedzUsuńSłodkie to, co piszesz, ale już wystarczy, bo zaraz zamienię się w miękką bułę i rozpłaczę ze wzruszenia ;)
Dylemat w zasadzie sprowadza się do dwóch kwestii: kontynuowania bloga na innej platformie albo pierdyknięcia tego w kąt ;)
Brzydkie słowo użyłem!? Jakież to? Onet?
OdpowiedzUsuńJeszcze się nie zdecydowałem, gdzie pójdę. Blox mnie mami, ale nie znalazłem jeszcze sposobu na przeniesieniu wpisów z obecnego bloga na serwis Gazety Wyborczej, a nie mogę przecież pozwolić, żeby tak spuścizna przepadła.
Nie żebym była jakąś niepoprawną cnotką, ale u mnie na blogu to słowo znajduje się na zakazanej liście ;)
OdpowiedzUsuńI tu, nie ukrywam, nieumyślnie przyczyniłeś się do strachu w moich oczach. Bo ja jeszcze nic nie działałam w tym temacie, a do tej pory naiwnie myślałam, że ta przeprowadzka pójdzie w miarę bezboleśnie, skoro mamy opcję "eksport"...
Ech, złe wieści mi przynosisz, kolego. Szczęśliwie dla Ciebie ja nie jestem z tych tyranów, którzy to ścinają posłańca przynoszącego złe nowiny :)
To by nie był pierwszy raz kiedy masz ochotę się przy mnie rozpłakać ze wzruszenia. Teraz to byś miała dylemat: płakać z bólu czy ze wzruszenia;)
OdpowiedzUsuńJa Ci zrobię takie pierdyknięcie, że w całej Irlandii mnie usłyszysz, poczekaj;) Nie żebym Ci publicznie groziła;]
Hahaha, za późno :) Mam to na piśmie! Pogrążyłaś się i nawet najlepszy prawnik Ci nie pomoże ;)
OdpowiedzUsuń