poniedziałek, 13 października 2008

Garinish Island

Głódkolejnych przygód z domieszką małego przypadku daje naminteresujący efekt - zaprowadza nas do uroczego Glengarriff położonego w spokojnej, lesistej dolinie tuż nad zatoką.Miasteczko przypada mi do gustu już od pierwszego wejrzenia. Chętniezostałabym w nim dłużej. Nasze pierwsze kroki kierujemy naprzystań, skąd mamy się udać statkiem na wyspę Garinish.


  


Zaopatrujemysię w bilety i za przyzwoleniem kapitana wsiadamy do opustoszałejłodzi. Mamy odpłynąć za 10 minut. Kapitan jednak - jak naprawdziwego Irlandczyka przystało - nie dotrzymuje słowa. Dziwnymtrafem 10 min przeradza się w jakieś pół godziny.


  


Poraneknie należy do tych najładniejszych. Licznie skłębione szareobłoki tworzą groźne tło. Mamy nadzieję, że nie będzie padało,ale na wszelki wypadek zabieramy ze sobą kurtki. Nasze humory nie sąabsolutnie odzwierciedleniem panującej aury. Wyspani i wzmocnienismacznym śniadaniem tryskamy energią. Żartami i wygłupami umilamysobie czas na statku. Nadejście naszego kapitana witamy więcradośnie. Cieszę się z możliwości płynięcia łodzią. Lubiętego typu atrakcje, jednakże bardzo dawno nie miałam okazji z nichkorzystać. Ostatni raz chyba jak byłam w szkole podstawowej…czyli wieki temu ;)


  


Przejazdna wysepkę trwa kilkanaście minut. Za krótko jak dla mnie.Kiedy kapitan podpływa do skalnych wysepek, na których wprzedziwnych pozycjach odpoczywają foki, korzystamy z okazji irobimy pamiątkowe fotki. Rozleniwiona rodzinka tych uroczych ssakównie przerywa sobie relaksu. Pewnie są już doskonale przyzwyczajonedo ciekawskich turystów.


  


Wkrótcepotem stawiamy nasze stopy na stałym lądzie. Otwarta, dzikaprzestrzeń na Garinish Island jest idealnym miejscem dla miłośnikówprzyrody. Przebywając tutaj ciężko uwierzyć, że jeszcze całkiemniedawno wyspa była ubogą i nagą skałą, jak te z którymisąsiaduje.


  


Todoskonały przykład na to, iż praktycznie z niczego możnawyczarować prawdziwe cudeńko. Garinish Island jest właśnie takimcudeńkiem. Gdyby nie właściciel wyspy, John Annan Bryce, turyścizapewne nie mieliby czym cieszyć oczu. To właśnie on – jak zadotknięciem czarodziejskiej różdżki – przemienił tęwyspę z kopciuszka w prawdziwą królewnę.


  


Wrazz angielskim architektem krajobrazu przeobrazili nagą skałę w oazębujnej roślinności. Zakupiono tony użyźnionej gleby i posadzonoegzotyczne rośliny. Starannie rozplanowano układ wszystkichatrakcji. I tym sposobem w przeciągu trzech lat powstały tu bujneogrody we włoskim stylu, a także świątynia grecka i wieżazegarowa.


  


ZMartello Tower, obserwacyjnej wieży, usytuowanej na najwyższympunkcie wyspy, rozpościera się wspaniały widok na okolicę. Jakoże w międzyczasie pogoda znacznie się poprawiła, widocznośćjest bardzo dobra. Ociągamy się z opuszczeniem wieży. Wspanialejest przebywać w tej oazie dzikiej i nieskażonej przyrody.


  


Pięknewidoki, ciepłe promienie słoneczne, kojący szum drzew i śpiewptaków stanowią idealne warunki do relaksu. Przysiadamy więcna pobliskiej skałce i odpoczywamy, spoglądając na piękno, którenas otacza. W takich chwilach jak ta chciałoby się zatrzymać czas.


  


Niestetynie mamy możliwości podziwiania pięknych barw rododendronówi azalii – wszystkie zdążyły przekwitnąć zanim tutajdotarliśmy. Ta strata zostaje jednak całkowicie zrekompensowana wbajecznie kolorowych ogrodach wieńczących nasz spacer - to dopieroraj dla miłośników kwiatów. W ogrodzie, opróczturystów, uwijają się też ogrodnicy. W pocie czoła pieląi podlewają. Ich trud nie idzie na marne – feeria barw przyciągamiłośników przyrody chętnie fotografujących te bujnerośliny.


  


Powyjściu z ogrodów podążamy w kierunku przystani. To tuprzysiadając na ławce po raz ostatni spoglądamy na otaczającąnas scenerię. Gdzieś w pobliżu śpiewają ptaki. Zacumowana oboknas łódź miarowo i delikatnie kołysze się w rytmnarzucany przez wodę.


  


Cojakiś czas ciszę przerywa głośny warkot silnika łodziprzewoźników. Kiedy nadpływa ta „nasza”, wsiadamy na jejpokład, by przez całą drogę powrotną patrzeć w stronę tejmałej, rajskiej wysepki, która przez ponad dwie godzinydostarczyła nam wiele wrażeń…

15 komentarzy:

  1. aga.stankiewicz@onet.eu13 października 2008 11:18

    Piękna wyspa :))) Miły czas spędziliście zwiedzając ją :))) Chyba najbardziej podoba mi się piąte zdjęcie od góry - cudo :))) Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna ta Wyspa :) Ileż mozna zwiedzić :) i jak miło spędzić czas:)Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle przepiekne miejsca nam tu pokazujeszTaitko :) Pozdrawiam poniedzialkowo :)Ewelina.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zarówno Glengarriff jak i wyspa Garinish są uroczymi zakątkami. Z wielką chęcią bym tam wróciła, zwłaszcza, że południowo-zachodnia część hrabstwa Cork, to moja ulubiona część Irlandii. Pozdrawiam ciepło i słonecznie, tak słonecznie jak ostatnie dni w Irlandii :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak cudowna jak Zielona Wyspa :) Uwielbiam te irlandzkie pejzaże, są wprost niesamowite :) Irlandia to idealne miejsce dla miłośników przyrody, czuję się więc tutaj wyjątkowo dobrze :) I ta zieleń... Cudo po prostu! Może kiedyś tu zawitasz, to będziesz miała okazję się przekonać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To bardzo fajne miejsce, Aguniu :) Przypadło mi do gustu i z chęcią bym tam powróciła - tylko tym razem o innej porze roku, tak, abym mogła podziwiać kwitnące rododendrony i azalie. Fajnie było zobaczyć foczki - zabawne stworzonka :) Ściskam Cię mocno i pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~inessa18.blog.onet.pl13 października 2008 22:30

    Przepiękna jest ta wyspa, to miło, że dzięki Twoim zdjęciom mogę choć trochę ją podziwiać :). Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uroczo tam i sliczne zdjecia :) A co do poprzedniego postu, to ja jestem 100% kobieta ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż, Irlandia jest urocza, a ja chcę podzielić się jej pięknem. Pokazuję to, co sama mam okazję oglądać, żyjąc na Zielonej Wyspie. Chcę też udowodnić czytelnikom, że nie jest to "brzydki, szary i deszczowy kraik", jak zwykli twierdzić pewni znawcy z Polski...

    OdpowiedzUsuń
  10. Lauro, wysłałam Ci dziś maila, mam nadzieję, że dotarł. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hehehe kto wie, nigdy nie mów nigdy :) A co:) Ja też kocham przyrodę i zieleń :) Nie lubię ogromnych miast, oprócz Paryża :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepiekne zdjecia!!!! Taitko podaje Ci moj e-mail paulinepp@yahoo.co.uk Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzięki, już uruchamiam pocztę. Mail będzie wysłany za kilka minut :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. To tak jak ja. Czyżbyś była moją bratnią duszą? ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. ~inessa18.blog.onet.pl14 października 2008 20:35

    No tak zwykle Ci, którzy najmniej widzieli, najwięcej krytykują i oceniają, niestety... Ale po zdjęciach, które tu zamieszczasz na pewno już nikt nie będzie miał wątpliwości, że jest to urocze miejsce :)

    OdpowiedzUsuń