Po każdej nocy nadchodzi dzień, a po każdymrozczarowaniu miła niespodzianka. W poprzednim poście mieliście okazję poczytaćo tym, co mnie rozczarowało. Dziś z kolei przedstawię Wam to, co mnie chybanajbardziej urzekło w Mayo. Coś, czego urody po prostu nie sposób nie dostrzec– Achill, największą przybrzeżną wyspę Irlandii.
W przypadku wyspy Achill jest kilkaniewiadomych. Główną niewiadomą jest aura. Jeśli nie uda nam się trafić nasłoneczny dzień, prawdopodobnie nie dostrzeżemy całego uroku tej wyspy. Nie uda nam się zdobyć wyniosłych szczytów,ani dotrzeć do zakątków, które osiągalne są tylko podczas pięknych i suchychdni. Jest jednak jeden pewnik. Bez względu na to, czy jest się młodym, starym,czy przemierza się wyspę pieszo, rowerem, bądź samochodem, Achill Cię urzeknie.
Jeśli jesteś miłośnikiem nieskalanejprzyrody, to ta niewielka wyspa prawdopodobnie podbije Twoje serce. Bo tu jestwszystko, co budzi podziw i zniewala. Są wspaniałe wzniesienia, z którychroztaczają się piękne widoki. Jest olśniewająca i poszarpana linia brzegowa. Sązłociste plaże i malownicze scenerie.
Jeśli dodatkowo aura będzie dla naswyjątkowo łaskawa, prawdopodobieństwo, że poczujemy się tu, jak w raju izapragniemy pozostać tu na dłużej, jest naprawdę wysokie. Achill jest dobra wzasadzie dla każdego. To bez znaczenia, czy jesteś wytrawnym podróżnikiem, czydopiero rozpoczynasz swoją przygodę z pięknem Szmaragdowej Wyspy.
Tu na pewno odpoczniesz, wciągniesz w płucaczyste i orzeźwiające morskie powietrze, a także zapomnisz o męczącym rytmiemiast. Choć wyspa jest stosunkowo niewielka, oferuje dość szeroki wachlarzatrakcji. Na tych najbardziej wysportowanych czekają niebosiężne klify iwierzchołki gór, a także kusi opcja nurkowania z akwalungiem. Dla nieco mniejaktywnych zawsze pozostaje golf, wędkowanie i rower. Z kolei dla tych bardziejbiernych otworem stoją drzwi pubu, a także złote połacie piasku.
Przyjechać na Achill, to tak jakbyprzenieść się chwilowo w przeszłość i zatrzymać czas. Wskazówki szaleńczopędzącego zegara wielkich miast tu poruszają się dość opieszale. Nie ma tupośpiechu, gwaru i tłumu. Łagodny szum morza koi poszarpane nerwy, a dźwięki zlunaparku przypominają, że jest to czas zabawy i relaksu. Że nasze problemyzostały daleko w tyle – gdzieś za granicą wyspy.
Białe, skromne, aczkolwiek zadbane domostwatubylców przypominają z kolei o tym, że region ten nie jest tak bogaty jakbardziej cywilizowane zakątki Irlandii. Tu jeszcze do niedawna panoszyła siębieda, bezlitośnie zbierając smutne pokłosie głodu i chorób. Wystarczy rzucićokiem na Deserted Village [Opuszczoną Wioskę], by zrozumieć, że tutejsza ziemianie była przychylna zamieszkującym ją ludziom. Choć mury tej wioski są nieme,mówią bardzo dużo. Przemawiają głosem tych, którzy kiedyś tutaj konali z głodu,a także tych, którzy zmuszeni ubóstwem wkroczyli na emigrancką ścieżkę.
Krajobraz Achill, choć piękny, jestniezwykle surowy. To, co mnie uderzyło w zasadzie już od pierwszych minut mojegopobytu, to to, że nie ma tam tak dobrze znanej mi zieleni z mojego hrabstwa.Kolorem Achill nie jest soczysta zieleń. Ani nawet złoto pól jęczmienia,pszenicy i żyta. Achill pławi się wciepłych barwach ziemi. Dominuje tu lekko wypłowiała barwa zieleni, królująwszelkie odcienie brązu. Ziemia nie sprzyja uprawom, a piękno Achill taknaprawdę sprzyja głównie turystom. Miejscowej ludności jest tu mało – jakzresztą na innych ziemiach hrabstwa Mayo.
Zwiedziłam już spory kawałek ZielonejWyspy. Zobaczyłam wiele niezapomnianych widoków, odcieni zieleni łąk i błękituirlandzkiego nieba. A im częściejdocieram do uroczych miejsc, tym gorzej jest mnie urzec kolejnym widokom. Tujednak bywały takie miejsca, które - pomimo wysoko ustawionej poprzeczki – robiłyna mnie duże wrażenie. Miejsca, na widokktórych, jak najszybciej chciałam wyrwać się z samochodu, by móc jepokontemplować. Nawet pomimo tego, że tafla morza była niczym oślepiającelustro, wzrok i tak sam podążał w kierunku tego niezwykle pięknego zjawiska.
Do dziś, kiedy zamykam oczy, widzę krętątrasę widokową, Atlantic Drive, z poszczególnymi elementami jej oszałamiającychpejzaży: srogo najeżonymi klifami, owcami leniwie pochłaniającymi trawę i wylegującymisię tuż przy drodze, jak również wodami Atlantyku rozbijającymi się o skały.
Kraina spokoju i wytchnienia, mówię Wam.
Jak zwykle cudna relacja :) Cała Taita :) Buziaczki
OdpowiedzUsuńPrzepiękne! Dzięki za fotki i za opis!Buźka!
OdpowiedzUsuńOch jak pięknie ;))) Z chęcią siadłabym sobie na trawce tam gdzie te owieczki i siedziała... Piękne zdjęcia :))) Pozdrawiamy :)))
OdpowiedzUsuńNawet ogladajac Twoje piekne zdjecia czuje sie jak w krainie spokoju. Chyba tesknie za Szkocja...
OdpowiedzUsuńNajfajniejsze jest to, że pomimo oglądania tylu podobnych miejsc są jeszcze krajobrazy, które potrafią Cię urzec, zaskoczyć, zauroczyć :) Nie znieczuliłaś się widać jeszcze na irlandzkie piękno ;)Zdjęcia fenomenalne, nie mogę się zdecydować, które to mój faworyt, ale chyba... czwarte!!! :)PeeS. Taitko, przyjmij moje najszczersze wyrazy przeprosin za to co zaraz nastąpi. Nie o sam fakt chodzi, tylko o refleks...Dostałam od Ciebie prześliczną kartkę urodzinową (co prawda dotarła do mnie dopiero tydzień temu, ale to nie umniejsza moją winę), za którą bardzo serdecznie DZIĘKUJĘ!! Jest śliczna, cieplutka i prawie przytulna. Misiek powieszony został na ścianie i patrzy na mnie swoimi rozmarzonymi oczkami. Jeszcze raz dziękuję. Ściskam mocno, mocno...
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście urokliwe miejsce i oaza wytchnienia. Spokój emanuje z Twoich zdjęć Taitko.Pozdrawiam cieplutko :)))
OdpowiedzUsuńUrzekające! To są widoki , jakie uwielbim. Nieskalana natura, to piękne, klifowe wybrzeże. Zdjącia piękne, lecz żal, że nie oglądam tego w naturze. Zapewne efekt byłby nieporownywalny! Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńNo cóż, snob woli fotografować obce kraje, bo nie stać go na pokazanie piękna własnego.
OdpowiedzUsuńWitaj. To, co napisałaś i piekne zdjęcia sprawiają, że myslami wracam do......Szkocji:))) a czas tam spędzony to czas miłosci, beztroski.....hmmm. Pozdrawiam i bardzo, bardzo Ci dziękuje. MM
OdpowiedzUsuńTo już chyba twoja ojczyzna . Polska jest piękniejsza.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze błękit (lub jego częstotliwość) nieba w Irlandii jest niczym w porównaniu z Polską. Zieleń się zgadza, jest obecna okrągły rok. Brakuje natomiast znanej nam wszystkim bieli (tak pięknej na Podhalu).Po za tym krajobraz jeśli nie monotonny to powtarzalny. Teraz popatrzcie na miniaturki zdjęć z Irlandii. To ciągle ta sama gama barw. A miniaturki zdjęć z Polski - cała paleta w różnych zestawieniach.Nie przeczę jednak że Irlandia może się podobać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńByłam w Irlandii i jedno co muszę powiedzieć o tych pięknych krajobrazach to to, że są tak charakterystyczne, że można je do Irlandii przypisać bez żadnych wątpliwości, nie mając nawet podpisów pod zdjęciami:)
OdpowiedzUsuńpiękne fotki...:)
OdpowiedzUsuńTaita,masz 100%rację!!To kraina spokoju i westechnień,tu naprawde można odpocząć.Bylam,widziałam,odpoczęłam i polecam wszystkim spragnionym sielskiego spokoju.Ta wyspa zrobila na mnie wielkie wrażenie,lazurowe wybrzeże Francji było dla mnie niczym w porównaniu z Achill,dzięki za przypomnienie mi Twoją relacją moich odczuć,pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSam jesteś snob ,nie tylko Polska jest godna podziwu .Irlandia jest niezaprzeczalnie pięknym krajem.
OdpowiedzUsuńtaaaa, racja.....o ile nie pada.A , że tam ciągle pada i siąpi to inna historia. Bravo dla autora zdjeć , że udało mu się złapać pogodę..
OdpowiedzUsuńTaką krainę spokoju i ja poznałam to wyspa Hano-Szwecja.Spędziłam na niej mnóstwo czasu,tylko tam można się zrelaksować,wypocząć. Przepięknie położona,dookoła wyłącznie morze.Żadnego środka lokomocji,rowerem można się poruszać tylko w okolicach portu.Dojazd z Nogersund promem-pozdrawiam.P.S.Zdjęcia piękne-gratuluję.
OdpowiedzUsuńWidać, że masz jeszcze mało latek i nie wiesz co to jest ojczyzna Polska. Mam nadzieję ze z biegiem lat zaczniesz Ją doceniać, i zrozumiesz to pojęcie. Na razie to przemawia przez ciebie snobizm......
OdpowiedzUsuńZałóż swojego bloga i pokazuj tam ojczyste piękno, przecież nikt Tobie tego nie broni. Nie widzę sensu czepiania się innych.
OdpowiedzUsuńDroga Taito! :-) Jak Ty to pięknie opisałaś! Zapragnęłam tam pojechać, zobaczyć te wszystkie piękne widoki na własne oczy! Na razie do Irlandii mi jeszcze trochę nie po drodze, ale mam nadzieję że zawitam tam kiedyś. Po cichu liczę na moją kuzynkę że mi (i mojemu K.) odstąpi kawałek podłogi hehe. W górach to właśnie to lubię najbardziej, że gdy się idzie tak daleko i tak długo skupia się właśnie na trasie, marszu, kolejnym podejściu i nawet największe problemu zostają w tyle, tam gdzieś na dole. W górach gdy ma się do zdobycia ambitną górę (albo całe pasmo jak często robię) nie ma czasu na rozmyślania, wtedy się idzie, jedyne co się można zastanawiać to jak iść, kiedy się zatrzymać, co zjeść no i cieszyć oczy widokami:-)) Oddychać pełną piersią. Uwielbiam jak prawie nieprzytomna schodzę do miasta, miasteczka i albo wsiadam do busa albo próbuję dojść do kwatery którą wynajęłam. Lubię się porządnie zmęczyć;-) Dlatego tak cieszy mnie choćby aerobik. Swoją drogą wczoraj byłam na pierwszych po wakacji zajęciach i fajnie było:-) Dziś wszystko boli, ale to znak że ćwiczyłam dokładnie hehe.Co czytasz ciekawego? Jak te dwie poprzednie książki o których pisałaś? :-)Ściskam cieplutko
OdpowiedzUsuńKolega spod znaku kropki najwyraźniej poznał nowe, trudne słowo "snobizm", bo to już któryś z kolei komentarz, w którym go używa. Drogi Wielokropku: pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś zrozumiesz to pojęcie, bo na razie przemawia przez ciebie... No właśnie - cholera wie, co przez ciebie przemawia. Ale musi być to coś nędznego i niskiego (zazdrość? zawiść? skłonności do czepiania się?), skoro przy poście o wyspie Achill poruszasz nie stąd ni zowąd temat ojczyzny. A teraz idź przygarnij kropka. I pamiętaj, że patriotyzm na pokaz to snobizm...
OdpowiedzUsuńCieżko fotografować Polskę, mieszkając w Irlandii... Ale żeby to zrozumieć, trzeba mieć w głowie coś więcej, niż zwykłego fistaszka.
OdpowiedzUsuńDaft Dave!! :) Kurcze, ale się cieszę, że Cię tutaj widzę!! Myślałam, że o mnie całkowicie zapomniałeś ;) No i jakiś czas temu myślałam o Tobie [jak tam Twoje losy się potoczyły, czy nadal jesteś taki zapracowany, etc] A tu proszę! Taaaaka niespodzianka :)No nic, powtórzę się jeszcze raz: strasznie miło mi, że się odezwałeś :) Ps. "Wielokropek" mnie rozwalił, haha. Ale mu pojechałeś :)
OdpowiedzUsuńWitaj Taito! Odzywam się po miesiącach milczenia, ale zapewniam Cię, że cały czas tu jestem, czytam regularnie i z wypiekami na twarzy czekam na kolejne posty :) Niestety olbrzymia większość moich wizyt to wejścia z komórki, co strasznie uprzykrza próby dodania komentarza, więc ograniczam się głównie do lektury. Dziś zrobiłem wyjątek, bo akurat mam dostęp do komputera, a dodatkowo widzę, że po raz pierwszy od niepamiętnych czasów miałaś najazd pseudopatriotów ;) Nie mogłem tego tak zostawić, bo nóż sam się otwiera w kieszeni ;)Co do wyspy Achill: byłem, zwiedziłem, porozkoszowałem się i polecam każdemu. Gratuluje fotek. Urzekło mnie zwłaszcza pierwsze, choć szczerze przyznam, że nie chciałbym dostać z takiego liścia ;)Pozdrawiam i czekam na kolejne relacje z Twoich irlandzkich podróży!
OdpowiedzUsuńHahaha! Wyobraź sobie, że to samo powiedziałam Połówkowi! Liście naprawdę olbrzymie! :) To chyba moja ulubiona fotka - tchnie spokojem, a poza tym jest niezwykle realna :)Pojawiłeś się no i teraz nie schodzi mi uśmiech z twarzy :) A miałam dość męczący dzień w pracy. Bezapelacyjnie poprawiłeś mi humor, wielkie dzięki :) Znam ból surfowania w necie za pomocą komórki. Tragedia ;) Korzystałam z niej parę razy jak byłam poza domem i chciałam poczytać bloga... I nie wytrzymałam dłużej niż 5 minut ;) Yippee :) Dave się odezwał :) Ja byłam święcie przekonana, że nie zaglądasz na mojego bloga. Teraz - mając świadomość, że jesteś cichym "czytaczem" - będzie mi przyjemniej :)No i pisz, pisz i pisz, kiedy tylko masz okazję [bo przed założeniem własnego bloga pewnie nadal bronisz się wszystkimi kończynami, hehe]. Zawsze z niecierpliwością czekam na wiadomości od Ciebie. Jesteś jednym z moich ulubionych komentujących. Twoje komentarze zawsze mnie rozwalają ;) W pozytywnym znaczeniu oczywiście :)Ps. Fakt, sfrustrowanych patriotów dawno tu nie było ;) I dobrze.
OdpowiedzUsuńNo proszę! Nie spodziewałem się, że tak się ucieszysz z komentarzy starego złośliwca. Postaram się komentować częściej, ale niestety obiecać tego na 100% nie mogę ;)Moje losy toczą się tym samym starym torem. Pracy mam sporo, ale nie narzekam: rodzinę wykarmić trzeba, a pieniądze - wbrew zakorzenionych w polskich główkach stereotypom - na ulicy nie leżą i trzeba na nie ciężko zapracować, również tu na emigracji. Ale myślę, że Tobie tłumaczyć tego nie muszę, bo zawsze miałem Cię za odporną na stereotypy :)Co do Wielokropka, to miejmy nadzieję, że się biedaczysko pozbiera. Widać, że już samo pisanie komentarzy było dla niego sporym przeżyciem: wystarczy spojrzeć na podpis - pomieszał w nim kolejność kropek :-PPozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, Veritko. Cały czas zastanawiałam się, czy list szczęśliwie dotarł w Twoje ręce. Bo że nie dostałaś go na czas, to jestem pewna. Za późno ustawienie się odezwało ;) Nosiłam się z zamiarem napisania do Ciebie maila, ale ciągle brakowało mi na to czasu. Ostatnio ograniczam korzystanie z komputera do minimum i swój czas poświęcam głównie na czytanie, ewentualnie na oglądanie jakiegoś ciekawego filmu lub serialu. Trzymaj się cieplutko :) Uściski i buziaki.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, tej bieli najbardziej mi brak. Wiem, wiem, brzmi głupio, ale ja naprawdę tęsknię za śniegiem i polską, prawdziwą zimą. Tu śnieg jest naprawdę rzadkością. A nawet jak się pojawi, to zaraz znika. I nigdy nie ma go aż w takiej ilości, jak w Polsce. Pozdrowienia z zielonej krainy. Choć teraz bardziej kolorowej [za sprawą jesieni] niż zielonej ;)
OdpowiedzUsuńInteligentne, ciekawe i zabawne komentarza zawsze czyta się najprzyjemniej. Nie będę tego ukrywać :) Spokojnie, doskonale rozumiem, że są w życiu ważniejsze sprawy niż wirtualny świat. Jeśli możesz i masz ochotę - komentuj. Będzie mi miło. Jeśli nie znajdziesz na to czasu - nic się nie stanie :) Nie zostaniesz zbanowany ;) Trzymaj się cieplutko :) Serdecznie pozdrawiam i jeszcze raz: WIELKIE dzięki, że się odezwałeś. Muszę zabierać się do obowiązków. Bo to tylko pozory, że człowiek odpoczywa w domu po przyjściu z pracy ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że poprawiłem Ci humor. Co do bloga, to zdania nie zmieniłem: brak mi czasu i talentu ;) Wole pisać złośliwe komentarze ;)Jeśli zaś chodzi o te ogromne liście z okolic Kildownet Castle, to są one jedną z dwóch rzeczy, które szczególnie zapadły mi w pamięć z mojej wizyty na Achill. Drugą był fikołek, jakiego wywinąłem w drodze do tego megalitycznego grobowca, który masz na jednym ze zdjęć. Ale tak to już bywa, gdy się nie patrzy pod nogi: można nie zauważyć, że pobliski strumyczek narobił błotka ;)Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZgadza się :) Mam identyczne odczucia. Niektórzy uważają irlandzki pejzaż za monotonny i mało ciekawy, ale ja go naprawdę uwielbiam. Ma w sobie coś tajemniczego i romantycznego. Pozdrowienia ze słoneczno-jesiennej Irlandii :)
OdpowiedzUsuńHaha :) Ja też mam już za sobą chrzest bojowy - jakiś czas temu, w czasie eksploracji starych i opuszczonych ruin, zaliczyłam irlandzką glebę ;) A wcześniej upadek z irlandzkich schodków ;) W tym drugim przypadku było zdecydowanie bardziej boleśnie ;) Taaaa... o ile wierzę w brak czasu, o tyle nigdy nie uwierzę w brak talentu! :)
OdpowiedzUsuńWitaj, Kocie :) Już Cię informuję :) Otóż "Złą godzinę" wreszcie skończyłam [i chwała Panu za to!]. Marquez trochę mnie zniechęcił do siebie tą książką. Było nudno i nieciekawie. Jakoś nie odnalazłam się w tej powieści. Nie moje klimaty. Niestety. No ale oczywiście nie przekreślam go. Pewnie za jakiś czas postaram się przeczytać inne jego dzieło. "Prochy Angeli" ciągle czytam i chwalę ją sobie :) Polecam zarówno film, jak i książkę. Lektura idzie mi jednak w ślimaczym tempie, bo we wtorek wypożyczyłam z biblioteki sześć książek i przystąpiłam do czytania dwóch z nich ;) Jedną już przerobiłam - "W tym życiu albo w przyszłym" Christiana Signola, dziś zaczęłam drugą - jakiejś niemieckiej pisarki ;)Czytałaś coś Signola? To był mój pierwszy kontakt z tym autorem i co najważniejsze wypadł całkiem pomyślnie :) A tak na marginesie, to lubię literaturę francuską. Swego czasu - głównie ze względu na studia - czytałam wiele pozycji francuskich autorów, ostatnio jakby mniej. Głównie dlatego, że mam ograniczony dostęp do prozy francuskiej :(Ja się wyspowiadałam, to teraz Twoja kolej, koleżanko :) Pozdrowienia i uściski :)Caramba! Miałam już odejść od tego kompa, a dalej siedzę!
OdpowiedzUsuńWitaj Droga Taito! Już się spowiadam haha. No więc siedzę sobie grzecznie przy biureczku i się uczę angielskiego. Mam taki fajny podręcznik "English Vocabulary in Use" do samodzielnej nauki. Teraz przerabiam Onmatopoeic words. Wcześniej miałam generalne sprzątanie w pokoju bo był już taki syf że nie miałam gdzie siedzieć (pies też nie, kichał niezadowolony). Ja już wytypowałam następną książkę, jakaś obyczajowa, muszę sobie mieszać troszkę bo poprzedni był thiler medyczny;-) Tego co Ty wymieniłaś nie znam. Ostatnio czytam w ilościach hurtowych, nadrabiam po Ukrainie gdzie nie miałam książek w wystarczających ilościach i czasu tez było mało. Planujesz jakąś wyprawę na ten weekend ze swoim Połówkiem? :-))Ściskam cieplutko i dobrej nocy życzę!! Ciumki
OdpowiedzUsuńDotarła spóźniona również z powodu szurniętego listonosza, który pomylił skrzynki (!!!) i przesyłkę od Ciebie dał sąsiadom, którzy wyjechali na urlop. Normalnie, szaleństwo jakieś. I na dodatek to Ci sąsiedzi przepraszali za zwłokę i tłumaczyli się jakby to byla ich wina.Jeśli chodzi o brak czasu rozumiem :) co nie oznacza, że zwalniam z napisania maila ;p Mam jakieś ciężkie dni i sama ze sobą do ładu dojść nie mogę więc powiew optymizmu z Irlandii przyda mi się :)Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńBrzmi intrygująco, a ja lubię takie dzikie i osamotnione zakątki, gdzie życie toczy się inaczej. Znalazłam w sieci kilka fotek [wbrew pozorom nie ma ich dużo] - przedstawiały zachęcające widoki. I jakby trochę znajome :)Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńHehe, wątpię, Moja Droga, jako że ten weekend będzie dla nas bardzo rozrywkowy ;) W niedzielę najprawdopodobniej będziemy dochodzić do siebie po sobotnim szaleństwie ;) Inna sprawa to pogoda - znając życie, jutro będzie brzydko ;) Co do książek, to ja najczęściej mam kilka rozpoczętych - każda o innej tematyce. Jak jedna mnie znuży, przeskakuję na następną. Nie każdą czyta się z równie dużym zainteresowaniem. Dobry Kot :) Ucz się, ucz, bo angielski to naprawdę podstawa w życiu. Kiedyś myślałam, że jego znajomość nie będzie mi do niczego potrzebna, więc zbytnio się do niego nie przykładałam. To znaczy uczyłam się tyle, ile musiałam. Tyle by wystarczyło na piątkę ;) Zdecydowanie więcej mojej uwagi poświęcałam francuskiemu i włoskiemu. To były moje ulubione języki. No i łacinie - bo ją zdawałam na maturze. Gdybym wiedziała, że za parę lat będę mieć angielski w życiu codziennym, zdecydowanie bardziej bym się do niego przykładała. No, ale nie narzekam. Bez problemu dogaduję się z Irlandczykami, bardzo dobrze ich rozumiem, a nad tym czego jeszcze nie umiem, pracuję. I to chyba najważniejsze. Czytam dużo angielskiej prasy [no dobra, pism dla kobiet, hehe], a to doskonała metoda na poszerzenie słownictwa. Polecam. W ten sposób załapałam mnóstwo wyrażeń frazeologicznych i nowych słówek. No i od czasu do czasu czytam coś po angielsku, choć nie ukrywam, że największą frajdę sprawia mi czytanie w ojczystym języku. Jeez, ale się rozpisałam... Miało mnie tu nie być. No ale właśnie skończyłam sprzątać dom i postanowiłam rzucić okiem na bloga ;) Do poczytania :)
OdpowiedzUsuńVeritko, tacy sąsiedzi to skarb :) Codziennie powinnaś im hołd oddawać ;) Ja znam takich ludzi, którzy wcale nie oddają korespondencji, a w dodatku wypierają się, że cokolwiek do nich przyszło. Luz, nie? A mail już dawno posłany :) Długi, trochę się rozpisałam. Jak zawsze zresztą ;) Miłego czytania, a ja tymczasem lecę.
OdpowiedzUsuńPaulinko, to chyba znak, że powinnaś ponownie zawitać do Szkocji! Chociaż na krótki urlop :) Pozdrowienia z pogodnej Irlandii :)
OdpowiedzUsuńWitaj Tatito, pejzaze tak piekne, ze zapieraja dech! Nawet nie wiesz, jak Ci zazdroszcze Zielonej Wyspy i wlasnie takich wspanialych wypraw! U nas szaro-buro i miastowo niestety. Czasami jezdzimy do lasu na grzyby, na spacer lub zeby pobiegac ale brakuje nam wlasnie takich przestrzeni. Pozdrawiam Cie sobotnio;-)
OdpowiedzUsuńJak widze takie miejsca tylko jedno mi rpzychodzi do glowy "chwilo trwaj chwilo jestes piekna":)
OdpowiedzUsuńmagiczne ;) a spokój nawet bije ze zdjęć... północ Europy jest urokliwa.... :D chciałoby się usiąść na wybrzeżu, zamknąć oczy i słuchać ciszy..
OdpowiedzUsuńwspanialy literacki opis krainy dobra i wytchnienia, dziala zarowno kojaca na nerwy jak i piekne zdjecia ktore przemawiaja do wyobrazni. dziekuje Jacek
OdpowiedzUsuńjestem pod warzeniem wspanialej polszczyzny i jakze bogatego slownictwa.mnie urzekla chyba bardziej Pana mowa niz sama wyspa, ktira tez jest piekna, ale Pan ubral ja w slowa jeszcze piekniej.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCudowne zdjecia cudownej krainy...Serce rosni.Ja sie tam dostac Taita?
OdpowiedzUsuńCudowne zdjecia cudownej krainy...Serce rosnie.Ja sie tam dostac Taita?
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za przypomnienie pięknych chwil spędzonych w tamtej okolicy Westport... Achil to także moja Irlandia, dodałbym jeszcze White strand i Silver strand , Oldhead... Clare Island oraz Connemarato jest piękne miejsce do którego wrócę mimo poziomo padającego deszczu :):) już wiem dlaczego tam ikt nie posiada parasola tylko samochodzik...
OdpowiedzUsuńI znowu mnie przezywasz ;) Hehe. Ty zazdrościsz mi Zielonej Wyspy, a ja Tobie Francji! To może jakaś mała i tymczasowa zamiana miejsc? ;) Serdeczne pozdrowienia :) U mnie dzisiaj też deszczowo. Ooo i właśnie pięknie zawył wiatr za oknem!
OdpowiedzUsuńNie inaczej, koleżanko, nie inaczej :) Niestety takie chwile mają to do siebie, że się szybko kończą. Czekam z utęsknieniem na wiosenno-letnią porę, by znów wybrać się na długie zwiedzanie wyspy.Uściski i pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńCzołem, Boxia :) Miło znów Cię tutaj widzieć. Achill zdecydowanie koi nerwy :)
OdpowiedzUsuńJacku, to ja dziękuję za miłe słowa. Dziękuję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKasiu, Taita jest płci żeńskiej, zapewniam Cię ;) I dziękuję za wszystkie miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńDo Irlandii najlepiej samolotem, a na Achill samochodem ;) W razie problemów i pytań uderzaj na mój mail :)
OdpowiedzUsuńZatem pozostaje mi życzyć jak najczęstszych powrotów w te magiczne zakątki Zielonej Wyspy :)
OdpowiedzUsuńJa chcę tam jechać!!! Ze względu na dzieciątko już dawno nigdzie nie byliśmy :( A widziałaś film Waking Ned Devine? Oczywiście irlandzki :)Polecam! Rozkręca się gdzieś tak w drugiej połowie. Poleciła go na swoim blogu Gosia Łuczywo. Obejrzyj koniecznie!PS: Ja sie w końcu wzięłam za siebie i napisałam o nowym użyciu Terrego Goodkinda (biedaczek).
OdpowiedzUsuńAcha i jeszcze muszę Cie zganić, ze mnie tak nabrałaś jeśli chodzi o twoje zdjecie w profilu. Już myslałam, ze zobaczę jak wygląda Taita a tu taka buba! Myślę że to pewnie ten aktor, co grał Taitę? A może Połówek?
OdpowiedzUsuńZamieniam sie od zaraz, ze wszystkim ale nie Mezem;-))Musialabym podszkolic angielski i lewostronna jazde autem ale poza tym pisze sie! Dogadamy sie na pewno;-) Buziaki
OdpowiedzUsuńKoleżanko, mnie nie trzeba namawiać do oglądania irlandzkich filmów. Oglądam je nałogowo ;) Jak tylko będę mieć okazję obejrzeć Waking Ned Devine, zrobię to. A wiesz, że ponoć wcale nie kręcili go w Irlandii tylko na Wyspie Man? Jakby na Zielonej Wyspie brakowało pięknych scenerii ;) A powiedz mi, widziałaś "Chłopaka rzeźnika" [z moimi ulubieńcami: Eamonnem Owensem i Stephenem Rea]? Polecam! Owens zagrał fantastycznie! Zresztą jak wejdziesz na mój profil i wybierzesz zakładkę "Polecane" a potem "Filmy", to znajdziesz tam więcej moich ulubionych filmów ;) Chociaż nie ma tam wszystkich obejrzanych przeze mnie irlandzkich produkcji, [a będzie ich chyba ponad 20]. Masz może konto na filmweb.pl?[tam mam pełen wykaz] A tak na marginesie, to ostatnio rzadko co oglądam. Więcej czasu poświęcam na czytanie. A wczoraj z kolei zaczęłam przeglądać repertuar dublińskich teatrów - mam wielką ochotę wybrać się na jakąś sztukę. Już kilka upatrzyłam sobie, ale co z tego wyjdzie, okaże się wkrótce :)Pozdrowienia i uściski :)
OdpowiedzUsuńHie, hie, rozbroił mnie Twój tok myślenia ;) No co Ty, on był łysym eunuchem i w ogóle cały był aseksualny ;) A tajemniczy brunet na mojej fotce jest jego całkowitym przeciwieństwem :)Ps. Nie publikuję swoich zdjęć na blogu - moja tożsamość jest ściśle tajna ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie widziałam tego filmu, ale dzięki za cynk :) Zaraz ściągam :) Po urodzeniu Liwki zastanawiałam się, czy jeszcze przyjdzie taki czas, ze będzie można usiąść i w spokoju obejrzeć jakis film. Nadszedł on niespodziewanie szybko :) Filmweb powiadasz? Muszę obczaić ta stronę! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDobra, rozumiem, ale w takim razie kim jest ten facet??? (umieram z ciekawości).
OdpowiedzUsuńNie rozumiem zupełnie co ma snobizm do fotografowania piękna Irlandii.
OdpowiedzUsuńKolego, jesteś całkowiciw wyrwany z kontekstu. To tak jakby komuś mieszkającemu na księżycu kazać wychwalać piekno Ziemi. Przez Ciebie przemawia po prostu zazdrość.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie, która pierwsza zatęskniłaby za swoim zakątkiem? :)
OdpowiedzUsuńPolecam filmweb.pl, fajna stronka - szczególnie jak masz więcej czasu ;) Możesz wtedy bliżej zapoznać się z opcjami, dodać do ulubionych aktorów i filmy, etc...Spokojnie, aż tak hardkorowo nie będzie. Z tego co zauważyłam, to posiadanie dziecka wcale nie oznacza rezygnacji ze wszystkich przyjemności i zero czasu dla siebie. Przede wszystkim dużo zależy od charakteru dziecka. Są dzieci naprawdę grzeczne od maleńkości, choć może ciężko w to uwierzyć. I tego właśnie Wam życzę - żeby Liwia była taką małą, bezproblemową przytulanką ;)
OdpowiedzUsuńHie, hie, nie ma tak łatwo ;) Muszę Cię trochę pognębić ;)
OdpowiedzUsuńPewnie ja, bo przy tej Waszej pogodzie szlak by mnie trafil;-)
OdpowiedzUsuńOj, nie daj się stereotypom ;) To wcale nie jest tak, że w Irlandii cały czas pada - zresztą możesz to zaobserwować na moich fotkach. Tutaj też są piękne, słoneczne, a nawet upalne dni - tyle tylko że rzadziej ;) A ilość rocznych opadów jest naprawdę MOCNO zróżnicowana - tu, gdzie ja mieszkam jest ich najmniej. Najwięcej jest z kolei na płn-zach wyspy.Pozdrowienia i uściski :)
OdpowiedzUsuńja sie dowiem...
OdpowiedzUsuń