środa, 23 lutego 2011

Kilmainham Gaol - irlandzkie Alcatraz

  


Stojąc przed tym szarym i ponurym budynkiem, nie czuje się tego ogromnego ciężaru historii spoczywającego na tej budowli. Czy gdybym nie wiedziała, przed czym stoję, powiedziałabym, że to więzienie? Nie. Kilmainham Gaol nie jest zwyczajnym zakładem karnym dla zwyczajnych ludzi. Przede wszystkim nie jest już działającą placówką więzienną. Dla wielu mieszkańców wyspy Kilmainham Gaol to przede wszystkim symbol irlandzkiej walki o niepodległość. Bolesnej walki i bolesnej historii, o której po prostu nie sposób zapomnieć. To także symbol tyranii Brytyjczyków.


  


Aby dokładnie zrozumieć specyfikę tego budynku, koniecznie trzeba przejść przez jego drzwi wejściowe. A to oznacza, że należy chwilowo porzucić współczesny świat i udać się w podróż do przeszłości. Trzeba cofnąć się do końcówki lat 80-tych XVIII wieku, kiedy to rozpoczęła się budowa więzienia. Przez długi czas nazywano je New Gaol*, bo zastąpiło ono pobliskie stare więzienie. W ówczesnym czasie była to jedna z najnowocześniejszych placówek karnych. Ale nie dajcie się zwieść temu słowu. Nowoczesny, wzorcowy - takimi przymiotnikami określano wówczas Kilmainham Gaol - nie oznacza absolutnie idealny do życia. Tak naprawdę było to piekło, a więźniów przekraczających jego próg należałoby witać słowami "welcome to hell". Witamy w piekle.


  


Już płaskorzeźba umieszczona tuż nad wejściem głównym przywołuje negatywne konotacje. Pięć węży, bezsilnie wijących się i skutych łańcuchami symbolizuje ścisłą kontrolę nad szatańskimi mocami. Do pełni idealnego obrazu brakuje mi jedynie wyrytej inskrypcji, rodem z "Boskiej Komedii" Alighieriego: "Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją". Szubienica znajdująca się dawniej nad płaskorzeźbą nieraz posłużyła do publicznych egzekucji. Niejedno ciało z niej zwisało i niejedna para ciekawskich oczu gapiów wpatrywała się w nieruchome zwłoki.


  


Wczesne lata istnienia tego brytyjskiego więzienia określiłabym jako chaos. Brak podziału na cele męskie i damskie, umieszczanie nawet do pięciu osób w jednej, malutkiej, przerażająco klaustrofobicznej celi zdecydowanie nie przyczyniało się do resocjalizacji. Pięć osób w celi przeznaczonej tylko dla jednej osoby. W celi, w której ja mogłam wykonać tylko 4 kroki na szerokość i 7 na jej długość. A były nawet takie, których cała powierzchnia sprowadzała się tylko do 3 kroków szerokości i 6 długości. Wyobrażacie to sobie? Jeśli tak, to teraz dodajcie do tego przejmujący chłód celi [brak szyb w maleńkich okienkach], wilgoć i ciemność [więźniowie otrzymywali tylko jedną świecę na dwa tygodnie] i już macie prawie kompletny obraz warunków panujących w tym więzieniu.


   cela, w której przetrzymywany był Charles Stewart Parnell (obraz przedstawia scenę widzenia)


Przez 128 lat działalności Kilmainham [1796-1924] przez więzienne mury przewinęło się kilka tysięcy osób. Kogo tu przetrzymywano? Do 1881 roku kobiety i dzieci. Później w więzieniu przebywali tylko mężczyźni. Więziono tu dłużników, drobnych złodziejaszków, ludzi skazanych za pijaństwo, żebranie, kradzież owiec. Kobiety skazane za prostytucję i dzieci za kradzież pożywienia. A także wielu rebeliantów walczących o niepodległą ojczyznę: przywódców Powstania Wielkanocnego (1916), wielu dzielnych i wspaniałych Irlandczyków, bohaterów narodowych, których nazwiskami nazwano później wiele tutejszych skwerków i ulic.


   ku pamięci czternastu przywódców Powstania Wielkanocnego


Choć warunki panujące w więzieniu były przerażające, Kilmainham Gaol stało się wyjątkowo przepełnione w czasie Wielkiego Głodu panującego na wyspie w latach 1845-50. Zdesperowani, przymierający głodem ludzie celowo popełniali przestępstwa, by trafić do tego piekła. Piekła, które w swojej ponurej i chłodnej atmosferze jawiło im się niczym niebo. Bo tu mieli przynajmniej zapewniony dach nad głową i chociaż jeden posiłek dziennie.


  


Późniejsze lata nie są może mniej dramatyczne, ale z pewnością bardziej uporządkowane jeśli chodzi o dyscyplinę i więzienny porządek. Więźniowie winni byli spędzać swą egzystencję w separacji i ciszy. Rozmowy z innymi towarzyszami niedoli były niemile widziane. Natomiast kontemplacja Biblii i żal za popełnione winy były czynnościami jak najbardziej pożądanymi.


   skrzydło wschodnie, wiktoriańskie (nowsze)


W 1862 roku oddano do użytku nowe, wschodnie skrzydło Kilmainham liczące 96 cel. Ta wiktoriańska część więzienia jest ogromnym kontrastem dla ponurej i obskurnej starej części zachodniej. Całość tej konstrukcji może kojarzyć się z Panoptikonem Jeremy'ego Benthama. Wschodnie skrzydło wypełnia zimne światło, a także sieć metalowych konstrukcji. Mnóstwo tutaj skromnych, surowych cel, do których prowadzą niskie drzwi wejściowe. Niestety nie można zwiedzać cel na piętrach. Tylko te znajdujące się na parterze dostępne są dla turystów. W jednej z nich można podziwiać obraz Madonny namalowany przez Grace Gifford, jedną z więźniarek.


  


Z osobą wspomnianej Grace wiąże się pewna przejmująca historia. Grace była narzeczoną więźnia, Josepha Plunketta, jednego z przywódców Powstania Wielkanocnego, skazanego na śmierć za zdradę brytyjskiego stanu. Miłość tych dwojga przypieczętował ślub. Skromny, odbyty w więziennej kaplicy 3 V 1916 roku. Bez pompy i podniosłej atmosfery. Następnego dnia dwudziestoośmioletni Plunkett został rozstrzelany przez pluton egzekucyjny. Grace nie wyszła ponownie za mąż. Siedem lat później powróciła za to do Kilmainham Gaol. Tym razem w roli więźniarki. I to właśnie wtedy, w trzecim miesiącu swojej niedoli namalowała piękną Madonnę.


  

stara część więzienia


Wizyta w Kilmainham kończy się smutnym akcentem, zwiedzaniem dziedzińca więziennego. Powiewająca na wietrze trójkolorowa flaga Irlandii przypomina, że śmierć bojowników walczących o niepodległość swojego kraju nie poszła na marne. Na pobliskiej tablicy wyryto 14 nazwisk straconych przywódców Powstania Wielkanocnego. Jeden z nich, James Connolly, miał poważne obrażenia kolana. Nie mógł stać. Przywiązano go więc do krzesła. Zginął od kul plutonu egzekucyjnego. Wiadomość o jego śmierci wstrząsnęła opinią publiczną. Smutne miejsce - z dwóch stron oznaczone małymi, ale jakże wymownymi, czarnymi krzyżami. To tu dokonywano egzekucji.


  


Kiedy w 1924 roku [po wypuszczeniu na wolność ostatniego więźnia Éamona de Valery, późniejszego prezydenta Irlandii] zamknięto więzienie, budynek zaczął popadać w ruinę. Pewnie nie dotrwałby do naszych czasów, gdyby w 1960 roku nie powołano specjalnego komitetu odpowiedzialnego za prace restauratorskie. Kilkuset woluntariuszy, wśród których było wielu weteranów walk niepodległościowych, pracowało pieczołowicie przez wiele długich lat, by ocalić Kilmainham Gaol. To głównie dzięki nim więzienie ma taki, a nie inny wygląd.


  


Dzisiejsze więzienie to zabytek cieszący się niezwykle dużą popularnością wśród turystów. Od momentu wykupienia biletu do momentu rozpoczęcia zwiedzania z przewodnikiem upłynęła prawie godzina. Nie nudziliśmy się jednak czekając na swoją grupę. Czas oczekiwania warto wykorzystać na zapoznanie się z więziennym muzeum, gdzie doskonale przedstawiono polityczno-społeczny kontekst i zgromadzono wiele ciekawych pamiątek typu fotografie, listy więźniów i ich przedmioty osobiste. Zaskoczyła i wzruszyłam nie wystawa przedmiotów należących do Michaela Collinsa. Nie spodziewałam się, że je tam zobaczę.


  


Kilmainham Gaol posłużył także jako plan filmowy do wielu znanych produkcji.O jednej z nich, poruszającym filmie "W Imię Ojca"pisałam tutaj.


  


______

*)Gaol [ pisane również jako "jail"] oznaczawięzienie

44 komentarze:

  1. hmm nie widzę tego obrazu Madonny :) a więzienie faktycznie robi wrażenie i to każde. W prawdziwym Zakładzie Karnym nie byłam do tej pory ale byłam w Areszcie Śledczym dosyć sporym i koedukacyjnym i nie jest to miłe i przyjemne miejsce nawet w dzisiejszych czasach. Aha i byłam tam w ramach dobrego uczynku a nie pobytu ;DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się w głowie nie mieści, że po tym wszystkim Irlandczycy biegają po ulicy w koszulkach angielskich drużyn piłkarskich i mówią ich językiem, w znakomitej większości nie umiejąc powiedzieć we własnym więcej niż pog mo thon. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić nas w podobnych układach z na przykład Niemcami. Nie mówię, że należy dawnego okupanta nienawidzić. To nie Beckenbauer, czy Schwensteiger konsekwentnie wysadzali moje miasto w powietrze. Jednak pamięć o historii, jakoś nie pozwala mi wciągnąć koszulki Bayernu i krzyczeć Deutschland uber ales...

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesująca opowieść a i budynek sam w sobie ciekawy. W Polsce niestety też są takie miejsca, które mogłyby w bardzo przejmujący sposób przypominać bolesną i całkiem nieodległą historię. Tyle, że gmachy nie są takie efektowne. Byłem, kiedyś w takim miejscu, zupełnie niepozornym, które oficjalnie nie było żadnym więzieniem. Ale było kaźnią. No cóż, historia bywa niekiedy ponura.www.zagleifotografia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Taitko.Nawet dzisiaj sprawia przygnębiające wrażenie. Ileż te kamienne mury mogłyby opowiedzieć, ileż tam krwi i łez spłynęło. Posępne miejsce. Ściskam mocno Taitko i pozdrawiam ciepło :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak też właśnie myślałem ,ze ,,W Imię Ojca'' tam kręcili. W więzieniu żadnym nie byłem (i obym nigdy nie był :-), nie zwiedzałem również, tak więc nie mam z takich miejsc zbyt wielu odczuć negatywnych. Choć oczywiście zdaję sobie bardzo dobrze sprawę, że takowe występują. Te malutkie, klaustrofobiczne, kamienne cele, ten dziedziniec, na którym dokonywano egzekucji kojarzyły mi się z Blokiem 11 (Blok więzienny czy też Śmierci) oraz Ścianą Śmierci w Auschwitz Birkenau. Czytając Twój wpis zaskoczyłaś mnie, ze w latach 20 ubiegłego wieku więzienie zakończyło swoją działalność. Myślałem, że działało aż do lat 70-80 dwudziestego wieku.pozdrówka z, co prawda deszczowej, aczkolwiek dosyć ciepłej krainy! ;-)ps. Janek bez Ziemi już zadebiutował :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie zwiedzałam więzienia... aż mi dreszcz przeszedł na samą myśl co tam się mogło dziać...

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Obiezy_swiatka24 lutego 2011 21:45

    Taito, te skrzydła więzienia są takie frapujące :) Piękne zdjecia i te schody!Dobrej nocy!O.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj Taito:)Tak sobie wlasnie pomyslalam jak zobaczylam zdjecie tych zchodow i cel, ze gdzies juz to widzialam;)dzieki Tobie zawsze sie dowiem czegos ciekawego:)z pewnoscia sie tam kiedys wybiore! Mimo, ze sam post robi przygnebiajace wrazenie... Musi tam byc ponuro, zwlaszcza majac swiadomosc tego ciezaru historii zamknietej w wnetrzu budynku!

    OdpowiedzUsuń
  9. Polly, nawet bym Cie o to nie posądzała :) A obrazu Madonny nie zdążyłam sfotografować, ani w ogóle dobrze obejrzeć całej celi, bo przewodniczka zamknęła drzwi na klucz. Takie uroki zwiedzania w towarzystwie kilkudziesięciu osób. Czy ja już mówiłam, że nie cierpię grupowych wycieczek?Pozdrawiam z wiosenno-słonecznej wyspy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oni nie tylko biegają w koszulkach angielskich drużyn, ale wręcz ubóstwiają całą Premier League. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale ciężko spotkać irlandzkiego kibica Serie A na przykład, czy chociażby Bundesligi. Większość z nich to miłośnicy klasyków angielskiej ligi: Man Utd, Liverpoolu, Arsenalu, czy Chelsea. A za Niemcami jakoś nigdy nie przepadałam. Sama nie wiem, skąd ta moja niechęć do tego narodu, a już w szczególności do ich paskudnego języka. I pomyśleć, że moja mama mogła być żoną Niemca... Brr!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zif, mnóstwo jest takich miejsc na całym świecie. Więcej niż myślimy. Niestety. A każde z nich ma w sobie taką samą, złą energię. Pozdrowienia przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Miledo, gdyby tylko ściany potrafiły mówić... Tylko, czy aby na pewno chciałybyśmy wysłuchać ich opowieści?

    OdpowiedzUsuń
  13. Cwirku, ja nie mam klaustrofobii, ale gdyby mi na dłuższą metę przyszło być zamkniętą w tak małym pomieszczeniu, to chyba bym oszalała. Że też nie wspomnę o dzieleniu tak małej celi z innymi współwięźniami. Mam głęboką potrzebę prywatności i swojego kąta :)Mam nadzieję, że "W Imię Ojca" przypadło Ci do gustu. Bardzo cenię ten film.Relacja z Limericku już przeczytana. Jeszcze raz dzięki za wyróżnienie :)Pozdrawiam wiosennie i weekendowo :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Promyczku, nie jest to może najprzyjemniejsza wycieczka, ale z pewnością warta uwagi. Dobrze, że istnieją również takie zabytki.

    OdpowiedzUsuń
  15. Obiezy_swiatko, tak, wiem: uwielbiasz schody, drzwi i klamki ;) I pewnie jeszcze parę innych rzeczy, o których nie wiem :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Lusin, jeśli będziesz się tam wybierać, to koniecznie ubierz się ciepło. Nawet jeśli będzie to lato. W więzieniu praktycznie zawsze jest zimno i ponuro. Wiele osób narzeka na chłód. Mnie on co prawda nie przeszkadzał, ale niektórym może uprzykrzyć życie. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Sag das nicht Schatzchen, deutsche Sprache ist nett. Schwach, aber nett. Ich habe Deutsch zehn Jahren gelernt, aber ich war faul und jetzt ich habe fast alles vergessen. Ich bin sicher, dass Ich viele Fehlern in diesen Text gemacht habe. Bis Bald

    OdpowiedzUsuń
  18. How about speaking English? ;)Źle trafiłeś, kolego :) Uczyłam się rosyjskiego, angielskiego, francuskiego i włoskiego, ale na moje szczęście nigdy niemieckiego :) Aczkolwiek dzięki pomocy Połówka zrozumiałam Twoje przesłanie :)Czekam na fotki i relacje z Tanzanii :) O-B-I-E-C-A-Ł-E-Ś! ;) Ps. Kod zabezpieczający wyłączony :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Dzięki za bardzo ciekawy post, może nawet kiedyś tam pojadę! Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  20. Jakaś telepatia, czy jak...??? W ubiegłym tygodniu wpadłem do National Museum of Ireland, a najwięcej uwagi poświęciłem właśnie pamiątkom po Powstaniu Wielkanocnym. To naprawdę wciąga, ciężko bowiem nadążyć za Irlandczykami. Z jednej strony duże parcie na niepodległość, na pozbycie się jarzma znienawidzonych Brytyjczyków, z drugiej strony wspólny udział w I wojnie światowej po tej samej stronie barykady, kolejny kontrast, to zachowanie mieszkańców północy, o czym przekonałem się przygotowując wycieczkę do Belfastu. Całkowita negacja republikańskich dążeń niepodległościowych. Tyle lat nienawiści i odbywający się do tej pory regularnie, prowokacyjny Marsz Oranżystów. Przyznam, że czuję się bardzo niepewnie w towarzystwie Irlandczyków, gdy schodzą na temat swojej historii, przyjmuję zupełnie wycofaną postawę, bo nie chcę urazić żadnej czułej struny.dr Woland.

    OdpowiedzUsuń
  21. To już chyba piąty raz, kiedy tutaj jestem i próbuję coś napisać i za każdym razem COŚ mi przeszkadza. Dopiero teraz udało mi się przeczytać notkę w całości. Wstrząsające... Wstrząsające, że zamykano dzieci i takie smutne, ilu wspaniałych ludzi zginęło za irlandzką wolność... Gdyby nie oni, pewnie nie byłoby nas, emigrantów, w tej chwili tutaj... Są to więc i nasi bohaterowie. Dziś własnie miałam okazję spotkać na spacerze znajomego Irlandczyka, i jak zwykle, zeszliśmy na podobne, poważne tematy... A tak w ogóle to musze poczytać cos więcej o historii Irlandii... PS: Mail wysłany :) Mam nadzieję, że doszedł, bo pisałam z nowego adresu. Wycieczka udała się. Było po prostu wspaniale :))) Dostaliśmy klucz i byliśmy W ŚRODKU :))) Relacja niebawem.

    OdpowiedzUsuń
  22. Miło mi, że Ci się podobało. Przyznam szczerze, że bałam się, iż zanudzę czytelników na śmierć tą dawką historii i powagą tematu.

    OdpowiedzUsuń
  23. Bo widzisz Wolandzie, są pewne delikatne tematy, na które czasami lepiej się nie wypowiadać. I to jest właśnie jeden z tych - powiedzmy - niewygodnych tematów. Ja w tej kwestii zawsze przyjmuję postawę bierną. W dużej mierze jest to z mojej strony asekuracja - bo nie chciałabym nikogo urazić. Chętnie wysłucham, z ciekawością zapoznam się z punktem widzenia obydwu stron, ale daleka jestem od zabierania głosu w sprawach polityki. To nie jest moja "branża". Zresztą mam taką zasadę, że o pewnych tematach nie dyskutuję ze (nie) znajomymi. Dla własnej wygody chociażby. Polityka to bardzo drażliwy temat. Mamy bardzo fajnego kumpla - super gość, pomocny, zabawny, idealna osoba do towarzystwa. Jednak nigdy nie rozmawiamy z nim na temat polityki. Mamy zupełnie odmienne poglądy. Dyskusja doprowadziłaby prawdopodobnie tylko do popsucia atmosfery i pogorszenia kontaktów. A być może nawet do ostrego starcia. Po co to komu?W zeszłym roku bodajże, przebywając w hrabstwie Fermanagh, poznaliśmy sympatycznego Irlandczyka. Mieszkańca (London)Derry. On mówił o swoim mieście tylko i wyłącznie "Derry". Oczywiście, że bliższa jest mi postawa katolików niż protestantów, ale o ile mogłam powiedzieć to jemu, o tyle nigdy nie powiedziałabym tego przeciwnikowi republiki. A można liczyć na jakąś relację z wyprawy do Belfastu? Pewnie nie, bo Twój blog nie jest blogiem stricte podróżniczym, ale mimo to przyznam się, że marzy mi się, iż pewnego dnia dr Woland zacznie częściej pisać na temat swoich podróży i generalnie całej wyspy :) Potencjał masz bardzo duży. Pytanie tylko, czy poruszanie tematów turystycznych to jest coś, co Ty chcesz robić? Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Dostałam, dostałam i już niebawem odpowiem na niego :) Mam mocne postanowienie poprawy - regularnego odpowiadania na korespondencję i póki co dobrze mi idzie. Może nawet jutro coś napiszę. Dzisiaj już raczej nie. Bo wiesz, co zaraz będę oglądać w telewizji ;) A potem idę spać, jutro znów wcześniej zaczynam pracę, ale nie mam zamiaru narzekać, bo tak prawdę powiedziawszy, to bardzo mi pasuje rozpoczynanie dnia o 7:30.Super, że jednak zdecydowaliście się na wyprawę. To bardzo fajne miejsce. Będę z niecierpliwością oczekiwać na relację :) A tymczasem pozdrawiam serdecznie i obiecuję, że niedługo się odezwę :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Sa miejsca na tym naszym swiecie piekne, interesujace i bardzo ciekawe. Miejsce ktore opisalas zalicza sie do tych ciekawych. Ja jednak omijam je szerokim lukiem. Czuje jakis wewnetrzny lek i nie wiem dlaczego.Bedac w SF moglismy zwiedzic wiezienie Alcatraz, ja jednak wolalam ogladac to miejsce z bezpiecznej odleglosci i nie potrafie wytlumaczyc dlaczego tak reaguje.Taito pozdrawiam serdecznie z jeszcze mroznego Chicago:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Już od dłuższego czasu mam zamiar tam się wybrać, Twój wpis dodatkowo mnie zachęcił. Napisz mi tylko proszę, czy jest sens wybrać się tam z małym dzieckiem, czy lepiej je 'sprzedać' na czas zwiedzania ;-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  27. Witajnie nadmienilas ze dopiero stracenie przywodcow -przyczynilo sie do odzyskania niepodleglosci przez Irlandie.A co z Hrabina Markiewicz-tylko dlatego ze byla kobieta nie zostalastracona no i to Polskie nazwisko to nie przypadek.A tak z innej beczkicodziennie mam przyjemnosc przechodzic kolo muzeum nigdy niezapomne miny goscia z Security wchodzacego wieczoremdo wiezienia.Alarm wlanczal sie bez przyczyny:)Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  28. Witajnie nadmienilas ze dopiero stracenie przywodcow -przyczynilo sie do odzyskania niepodleglosci przez Irlandie.A co z Hrabina Markiewicz-tylko dlatego ze byla kobieta nie zostalastracona no i to Polskie nazwisko to nie przypadek.A tak z innej beczkicodziennie mam przyjemnosc przechodzic kolo muzeum nigdy niezapomne miny goscia z Security wchodzacego wieczoremdo wiezienia.Alarm wlanczal sie bez przyczyny:)Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  29. to właśnie irlandzka obłuda - z jednej strony pokazują jacy to oni są antyangielscy a z drugiej kibicują angielskim drużynom. Ja zauważyłem nawet coś więcej - gdy są mistrzostwa Świata na meczach Anglii jest znacznie więcej kibiców niż na innych meczach. Oczywiście wszyscy Irlandczycy - niby szydzą z Anglii przed meczem, ale jak już oglądają i Anglia np. nie strzeli bramki to łapią się za głowy i robią przerażone miny! Już nie mówię o zachowaniu Irlandczyków - na świecie znani jako rozmowni ludzie. Mnie zdarzyło się tu niewiele razy aby mnie Irlandczyk zagadywał dodatkowo często byłem zagadywany przez Walijczyków, Anglików... czyli też wyspiarzy. Ale nigdy przez Irlandczyka! Strasznie są zamknięci i nietowarzyscy wobec obcokrajowców!

    OdpowiedzUsuń
  30. Witaj Taito, To jest miejsce, które celowo ominęłam będąc w Dublinie, od czasu wizyty w Oświęcimiu nie lubię takich miejsc, zbyt wrażliwa jestem. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  31. lipiec4@op.pl2 marca 2011 23:08

    Moja wycieczka do Belfastu, to był tylko rekonesans, nawet nie mam materiałów, które bym z czystym sumieniem zaprezentował, jako ciekawe, bardziej starałem się zorientować w rozkładzie miasta. Daleko nie mam, jeszcze tam wrócę na dokładniejsze oględziny.Skoro jesteśmy przy temacie blogów podróżniczych, nie planuję chwilowo otwierania typowego bloga krajoznawczego, ale mam pewien problem z ilustrowaniem, co zrobić, żeby ilustracje nie żarły blogowego limitu pamięci???dr Woland.

    OdpowiedzUsuń
  32. slawni.wegetarianie@op.pl3 marca 2011 14:57

    wiezienia =przepełnione szkoły przestepców zamykają alimenciarzy pijanych rowerzystów a utrzymanie więźnia =2500zł/miesięcznie! więzienia to szkoły przestępców zamiast resocjalizacji przerabiają złodzei na zbrodniarzy by podwyższać podatki na policję od wystraszonych obywateliprzynajmniej normą powinny być pojedyncze cele:( ale pracownicy wiezienia popierają grypserę trzyma za nich "porządek" daje im dodatkowo zarobić na handlu narkotykami, przemycie itp.policjanci i zlodzieje to wspólnicy-póki ludzie czują się zagrożeni, policja ma wiecej pieniedzy,sprzetu,jakby wyłapali wszytstkich przestepców policjanci staliby się niepotrzebni i stracili by pracea najwieksi przestepcy = politycy kradnacy miliardy, oszukujacy miliony chodza na wolnościchodza na wolnościich ofiary słabi i biedni ktorzy weszli na droge przestepstwa np.ukradli bułke, "prowadzili" rower po piwie (zgodnie z kodeksem drogowym za "prowadzenie pojazdu mechanicznego pod wplywem alkoholu" idzie sie do wiezienia) lub nie potrafili zdobyc minimum pieniedzy wiezienie przerabia ze zlodzei na zbrodniarzy poprzez pozbawienie podstawowych praw -jak mozna zyc np. w 12 osob w 1 pomiesczeniu na skutek "przepelnienia" cel ?zamiast pozwolic im poprzez prace naprawic lub odpracowac szkody finansowe, zaplacic kary, alimenty, panstwo okradajac nas w formie podatku doplaca do kazdego wieznia 1800 zł miesiecznie (- koszty utrzymanaia i wyżywienia)a tymczasem izolowac trzeba tylko najbardziej niebezpiecznych dla otoczenia

    OdpowiedzUsuń
  33. slawni.wegetarianie@op.pl3 marca 2011 14:58

    a wojny okrucieństwa zbrodnie agresja to wina mięsa wegetarianie nie zagryzają się jak wilki: Leonardo Da Vinci =wegetarianin "wyrzekłem się mięsa wkrótce ludzie będą patrzeć na mordercę zwierząt jak na mordercę ludzi."

    OdpowiedzUsuń
  34. slawni.wegetarianie@op.pl3 marca 2011 14:58

    zdaniem wielu etyków zabijanie 50 mld zwierząt rocznie przypomina obozy zagłady i zostanie zakazane jak niewolnictwo analfabetyzm zakaz nauki czytania kobiet czy brak praw wyborczych niższych warstw społecznych

    OdpowiedzUsuń
  35. W Irlandii Północnej sprawy mają się trochę inaczej -tam Irole tak się nie zaczwycją brytolami -wiem co mówię bo 3lata spędziłem w Enniskillen .Co do niemców to popatrz jak wielu polaków kupuje niemieckie samochody (pomimo że np japnskie sa równie niezawodne ,a moze i lepsze) i co ty na to ?

    OdpowiedzUsuń
  36. chciałbym wiedzieć czym lepszym jest uczyć się rosyjskiego niż niemieckiego? Ja wychowałem się w Małopolsce i tutaj ludzie do dziś nie mają złych skojarzeń . Na temat Prus mówią bardzo źle ale Nieboszczke Austrię wspominają po swoich dziadkach bardzo dobrze

    OdpowiedzUsuń
  37. W nauce niemieckiego [jak i każdego innego języka obcego] nie ma nic złego. Napisałam, że na moje szczęście nigdy nie uczyłam się tego języka, bo tak się składa, że on mi się okropnie nie podoba. Znam siebie na tyle, by wiedzieć, że gdybym musiała uczyć się języka naszych zachodnich sąsiadów, to robiłabym to wyjątkowo niechętnie. A wiadomo, że dobre chęci to podstawa przy nauce czegokolwiek. Nauka języków, które mi się podobały [które z jakiegoś powodu lubiłam] nigdy nie sprawiała mi wielkich trudności.

    OdpowiedzUsuń
  38. Piot, gdybyś był młodą, długowłosą blondynką, to może częściej by Cię zagadywali ;) Tak się składa, że mam zupełnie inne doświadczenia w tej kwestii. Poznałam tutaj wielu Irlandczyków naprawdę ciekawych naszej kultury i nas samych. Zatem absolutnie nie mogę powiedzieć, że jest to naród zamknięty na cudzoziemców, a do tego nietowarzyski. Może miałeś po prostu pecha? Ja mieszkam w małym mieście i, jak już wspominałam, wielokrotnie tubylcy nawiązywali ze mną sympatyczne pogawędki. Inna sprawa, że to najczęściej byli mężczyźni, i że te przypadki miały miejsce głównie parę lat temu. Podejście Irlandczyków do obcokrajowców uległo niestety zmianie. A co do kibicowania drużynom angielskim, to z jednej strony jest to zrozumiałe. Anglia leży tak blisko Irlandii, że ewentualne wyjazdy na mecze nie są żadnym utrudnieniem [mowa o kibicach aktywnych].

    OdpowiedzUsuń
  39. Dobrze rzeczesz, Ataner. Wiem, co masz na myśli. Kiedyś dotarliśmy do pewnych zamkowych ruin w hrabstwie Tyrone w Irlandii Północnej. I pomimo tego, że uwielbiam zamki, chciałam się jak najszybciej stamtąd wynieść. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale kiedy znalazłam się w tym szczególnym miejscu, w tym konkretnym mieście, poczułam strasznie dziwne i negatywne emocje. Po prostu nie czułam się tam bezpiecznie. Pewnie to głupie, ale zareagowałam dość nerwowo, więc wizyta w ruinach zakończyła się po paru minutach. I wiesz co? Nie chciałabym tam powrócić.

    OdpowiedzUsuń
  40. Alex, no cóż. Przyznam szczerze, że ja bym "sprzedała", ale moim zdaniem się nie sugeruj. Bo ja już tak mam, że kiedy zwiedzam, potrzebuję pewnego rodzaju wyciszenia i odizolowania się od świata zewnętrznego, a wiadomo, że dziecko potrafi rozpraszać. Nie tylko rodziców, ale i innych zwiedzających też. Jeśli się zdecydujesz, to nie powinno być tak źle. Nie ma tam za dużo chodzenia / zwiedzania, więc wizyta w więzieniu powinna zakończyć się po jakiejś godzinie. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  41. O wielu rzeczach nie wspomniałam, bo nie miałam zamiaru pisać elaboratu na temat więzienia. W relacji zawarłam to, co było dla mnie najważniejsze i najciekawsze. Mogłabym spokojnie zapisać kolejną stronę A4, ale post wydał mi się wystarczająco długi. Polskie nazwisko nie czyni z Constance Markiewicz Polki.

    OdpowiedzUsuń
  42. Bezimienna, wizyta w tym więzieniu może wzbudzać negatywne emocje, ale moim zdaniem nie jest ona tak wstrząsająca jak zwiedzanie Oświęcimia. A poza tym podróżowanie to nie tylko podziwianie pięknych widoków. Czasami trzeba stawić czoło właśnie takim smutnym i ponurym zabytkom, które choć nie dostarczają niezapomnianych wrażeń estetycznych, dużo wnoszą do życia turysty. Pozdrawiam serdecznie z wiosennej Irlandii :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Wolandzie, ale przecież nie musisz od razu zakładać nowego bloga poświęconego tylko i wyłącznie podróżom. Wystarczyłoby gdybyś częściej pisał na temat kraju, w którym żyjesz. Myślę, że Twoi czytelnicy z chęcią zapoznaliby się z Twoimi podróżniczymi relacjami i obserwacjami. No, ale wszystko zależy od Ciebie. Co do Twojego pytania, to pojemność, jaką oferuję Onet faktycznie nie jest duża. Wielu blogerów korzysta zatem z darmowego hostingu grafiki, jaki oferuje na przykład imageshack. Możesz też zapoznać się z "darmowym hostingiem obrazków", jaki znajdziesz w menu po lewej stronie, po zalogowaniu się na liczniki.org [stronę, z której pobrałeś swój licznik na bloga]. Ja wrzucam fotki na swój serwer, ale za to trzeba płacić ;)

    OdpowiedzUsuń
  44. lipiec4@op.pl5 marca 2011 23:38

    Dzięki za info, co się zaś tyczy notek, to od czasu do czasu będzie Irlandia, zbliża się sezon, a ja mam ogromną chrapkę na wyspiarskie przygody:-)))dr Woland.

    OdpowiedzUsuń